środa, 11 grudnia 2013

Epilog.

 Witajcie ponownie, to znowu ja, wasz Liam. Wszystko o czym do tej pory mogliście przeczytać, miało miejsce mniej więcej pięć lat temu, kiedy to nasza kariera była bardzo słaba, ja i Zayn musieliśmy się ukrywać, a Darcy przebywała w londyńskim sierocińcu, w którym bywaliśmy jedynie w miarę możliwości, ze względu na masę występów, trasy koncertowe, wywiady, spotkania z fanami..
  Teraz to się zmieniło. One Direction jest rozpoznawalne w każdym zakątku świata. Każda hala, w której dajemy swoje show, jest wypełniona tysiącami Directioners, którzy wyczekują naszego widoku, naszych głosów i standardowych głupich zachowań na scenie, które nigdy nie mają końca. To dzięki tym osobom jesteśmy teraz, gdzie jesteśmy. Nie jestem nawet w stanie im podziękować, bo zabrakło by mi słów. Nasi oddani fani zawsze są dla nas numerem jeden. Są cholernie ważni i nie wyobrażam sobie, by przejść obok grupki osób, które życzą sobie zdjęcia lub autografu, nie zatrzymując się. To byłoby największe chamstwo na tej planecie z mojej strony! Oczywiście zdarzają się wszelakie koleje losu; brak czasu, niebezpieczeństwo, i wtedy niestety muszę odejść, machnąwszy jedynie ręką, uśmiechając się przy tym blado. Ich smutne oblicze wprawiają mnie zawsze w wyrzuty sumienia, więc cały czas przepraszam na twitter'że, że nie mogłem podejść.
  Nie tylko w życiu muzycznym nastąpiła zmiana. Prywatne sprawy również dobrze się ułożyły. Chcecie wiedzieć co mam na myśli, prawda? Podejrzewam również, że macie multum pytań do zadania, nie mylę się? Już wam wszystko odpowiadam, bądźcie spokojni. Postaram się niczego nie pominąć.
  Ziam. Tak ja i Zayn jesteśmy nazywani przez naszych fanów. To połączenie naszych imion. Nazwa ta, jest wprost urocza! Ale ja nie o tym chciałem. Przez pięć lat musieliśmy się ukrywać. Nie zawsze tak dokładnie wychodziło nam nie okazywanie uczuć, dlatego tak duża część Directioners podejrzewała nas o homoseksualizm. Przytulanie, dotykanie, czułe słówka i tym podobne rzeczy, miały miejsce przy praktycznie każdej okazji. Nie wynikało to tak dosłownie z naszej winy. Wyobraźcie sobie, że jesteście z kimś w związku i musicie udawać, że tak naprawdę łączy was jedynie przyjaźń. To strasznie boli, nie móc być blisko, prawda? Właśnie taki ból czuliśmy oboje. Zmniejszał się on, kiedy w końcu mogliśmy zostać chwilę sami i ponapawać się swoją prywatnością. Ale w końcu nadszedł błogi czas i okres kontraktu z Modestem, który nas cholernie ograniczał, dobiegł końca. To była niesamowita chwila wyjść na ulicę i móc zachowywać się tak, jakbyśmy byli sami. Minął cały ból i smutek, a nastąpiła radość, wraz z którą przyszło całkowite szczęście. Pogłębiło się ono, kiedy okazało się, że większość fanów nas akceptuje i cieszy się naszym związkiem. Tymi, którzy odeszli z fandomu lub ostro nas krytykowali, w ogóle nie zajmowaliśmy sobie głowy.
  Nareszcie mogliśmy zamieszkać razem, we dwójkę. No może nie zupełnie we dwójkę. To kolejna sprawa, o której powinniście wiedzieć. Pamiętacie doskonale, kiedy marzyłem o dziecku, prawda? Długo rozmyślaliśmy z Malik'iem nad podjęciem decyzji, ale w końcu się zdecydowaliśmy. Któregoś ciepłego dnia udaliśmy się do sierocińca. Po załatwieniu odpowiednich spraw i papierów, wróciliśmy do domu z Darcy i Freddi'm. Zaadoptowaliśmy tę słodką dwójkę, dacie wiarę? Cieszę się, że wprowadzono prawo na adaptację dzieci przez związki homoseksualne. Ono pozwoliło nam być rodziną dla dwójki najsłodszych dzieci pod słońcem i uczynić ich najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.
  Czas jednak odejść od mojego życia i opowiedzieć wam trochę gorących ploteczek, jeśli chodzi o pozostałą resztę zespołu. Jestem prawie pewny, że najbardziej interesuje was Harry, czy zgadłem? Jeśli chodzi o tego lokowatego buraka, to nic się nie zmieniło. Wciąż jest zakochany w Lily, a ta w nim, pozostając dalej moją najlepszą przyjaciółką. Obojgu układa się wspaniale, rzadko się kłócą, umieją pójść na kompromis, a po długim nie widzeniu się, stoją przez godzinę wtuleni w siebie, na środku lotniska. Są naprawdę uroczy, nie uważacie?
  What about Tommo.. Ahh ten żartowniś! Nareszcie udało mu się przekonać do siebie Eleanor. Tworzą niezwykle dziwną parę. Ona miła, skromna i dość spokojna, a on chamski, rozrzutny i wciąż zachowujący się jak pięciolatek. Mimo to, darzą się ogromnym uczuciem, jestem tego w stu procentach pewny.
  A co z naszym blondaskiem? Długo nie mógł zapomnieć o swojej szkolnej miłości Gabrielle, więc był singlem. Ale pewnego dnia poznał swoją wymarzoną księżniczkę. Było to na jednym z afterparty, w którym uczestniczyliśmy. Przypadkiem rozlał na fankę, która przeszła bardzo trudne zadanie konkursowe, by się tam dostać, czerwone wino, które właśnie niósł któremuś z nas. Od tego czasu dużo ze sobą rozmawiali, śmiali się, tańczyli, śpiewali..  aż w końcu Niall zaczął działać. Są parą od roku. Niestety duża część Directioners nie akceptuje Ellie, ale zakochani puszczają to mimo uszu.
- Cześć słoneczko. Co robisz? - W pokoju zjawił się mój ukochany czarnuszek. Miał na sobie fartuszek, więc oznaczało to, że właśnie upichcił nam coś dobrego na obiad.
- Relaksuje się. Ta kilkudniowa przerwa w występach była dobrym pomysłem. Dopiero teraz odczułem swoje zmęczenie - westchnąłem, podnosząc się do postawy siedzącej.
- Zgadzam się - skinął głową. - Mam nadzieję, że swoim daniem poprawię Ci humor, dlatego zapraszam do kuchni - puścił mi perskie oko i zniknął za drzwiami.
  Wrzuciłem na siebie szare dresy i czarną bluzę, po czym podążyłem do łazienki. Załatwiłem swoje sprawy i powędrowałem za pięknym zapachem. Po dotarciu na miejsce, okazało się, że Zayn zrobił amerykańskie naleśniki. Widząc je, aż klasnąłem w dłonie.
- Zawołaj dzieciaki i siadaj do stołu, bo wszystko wystygnie - rozkazał, dekorując stół.
  Rodzinny obiad. Tęskniłem za tym niesłychanie mocno. Miałem przy sobie moje największe skarby. Wprawiło mnie to w wyśmienity humor.
- O której wpadnie wujek Lou? - spytała Darcy, spoglądając na Mulata.
- Louis? Po co przyjedzie? Dlaczego mi nie powiedziałeś? - odezwałem się z wyrzutem.
- Nie denerwuj się tak słoneczko. Złość piękności szkodzi - roześmiał się, a w jego oczach dostrzegłem iskierki. - On i Eleanor popilnują dziś naszej dwójki. Ja muszę Cię gdzieś zabrać.
- Gdzie? - zmarszczyłem czoło.
- Niespodzianka - uśmiechnął się chytrze.
  Podczas, gdy reszta rozprawiała na temat pogody, ja zastanawiałem się, w jakie miejsce chce zabrać mnie Malik. Już dawno nie robił mi żadnych niespodzianek, dlatego zdążyłem już zapomnieć, co może mieć w zanadrzu.
- Liam, pozmywaj naczynia, a następnie ubierz swój czarny garnitur. Za pół godziny widzimy się w samochodzie - rzucił chłopak, ściągając swój fartuch.
  Stałem jak słup soli, przyglądając się jego ruchom. Garnitur? Co on znów kombinuje? Moje zdezorientowanie rosło. Zapomniałem w ogóle gdzie jestem i jak mam na imię.
- Ziema do Payne'a - zawołał Zack.
- Przepraszam, zamyśliłem się.
  Tak jak rozkazał, zabrałem się za naczynia. Po ich umyciu, starannie je wytarłem, chowając na swoje miejsca do szafek. Następnie wróciłem do naszego pokoju i zajrzałem do szafy, z której wygrzebałem jeden z moich ulubionych garniturów. Wciąż nie wiedząc po co, założyłem go na siebie. Stając przed lustrem w łazience, ułożyłem włosy na żel i wyszczotkowałem zęby. Nie zostało mi już więcej czasu, więc czym prędzej zszedłem na dół. Był tam już Tomlinson wraz z Calder.
- Cześć, jak się macie? - zapytałem uprzejmie.
- W porządku, a Ty? - odparła dziewczyna.
- Również, ale wciąż nie modę odszyfrować, gdzie zabiera mnie tamten głupiec - westchnąłem, wyglądając przez okno.
- Więc może pójdź do auta? Im prędzej się w nim znajdziesz, tym szybciej dowiesz się tego, co tak bardzo zajmuje twoje myśli od obiadu - przewrócił oczami Lou.
- Masz rację. Do zobaczenia - uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem.
  Jechaliśmy już może około dziesięciu minut, oboje ubrani w czarne garnitury, a ja nie przestawałem pytać ,,gdzie jedziemy?''. Zachowywałem się jak dziecko, ale nie mogłem nad tym zapanować. Ciekawość wzięła górą i chciałem natychmiast wiedzieć, co się dzieje.
- Jesteśmy na miejscu. - Usłyszałem w końcu.
  Znalazłem się na powietrzu. Wokół mnie rozciągał się las i różnoraka, bujna roślinność. Pomyślałem ,,co do cholery?!'', gdy Mulat złapał mnie za rękę i zaczął stąpać po wydeptanej ścieżce, prowadząc nas w sam środek lasu.
- Kiedy będziemy na miejscu? - marudziłem. Tym razem przypominałem osła ze Shreka, tyle, że Zayn nie był Shrekiem. Miał anielską cierpliwość i uśmiechał się tylko.
  Nareszcie się zatrzymał. Spojrzałem przed siebie i dostrzegłem jakąś małą, drewnianą budowlę. Była biała i całkiem urocza. Wyglądała dokładnie tak samo, jak te, które występują w komediach romantycznych, a zakochane pary wykonują na jej środku, swój pełen miłości i namiętności, taniec.
- Co to ma znaczyć? - odezwałem się.
- Chodź ze mną - odrzekł, znów mnie za sobą ciągnąc.
  Znaleźliśmy się na środku owej budowli. Chłopak z rozbawieniem spojrzał mi w oczy i ustawił nasze dłonie do tańca. Znów zmarszczyłem czoło, czując się kompletnie zdezorientowany.
- Co Ty wyprawiasz? Nawet nie ma muzyki! - oburzyłem się.
- Doprawdy? - uniósł jedną brew do góry.
  Z lasu wyłonili się mężczyźni, również ubrani w czarne garnitury. W rękach mieli brązowe skrzypce. Unosząc kąciki ust do góry na nasz widok, zaczęli grać, a nasze ciała poczęły ruszać się w rytm muzyki, wydobywającej się z instrumentów. Była dogłębnie piękna i wzruszająca.
- Po co to wszystko? - Kolejne z miliona zadanych pytań dzisiejszego dnia.
- Zapomniałeś już? Dokładnie pięć lat temu zatańczyliśmy ze sobą po raz pierwszy, na ślubie twojej siostry, Nicoli.
- Och, więc o to chodzi. Przepraszam, ale zupełnie wypadło mi to z głowy! Odkąd oznajmiłeś mi o niespodziance, nie mogłem uporać się z myślami. Wciąż rozprawiałem nad tym, gdzie mnie zabierzesz. Naprawdę bardzo Cię przepraszam, bo to ważna dla nas data - westchnąłem. Byłem na siebie niesamowicie zły.
- Nic się nie stało słoneczko - delikatnie musnął moje czoło.
  Tutaj nasza rozmowa się urwała, a my oddaliśmy się w zupełności tańcu. Muzykanci wciąż grali smętną melodię, która odpowiednio pasowała do tej chwili.
- Dziękuję - szepnąłem.
- Za co?
- Za to, co zrobiłeś. Nigdy nie pomyślałbym, że wpadniesz na tak ciekawy pomysł, a już na pewno nie zdawałem sobie sprawy, że zapamiętasz datę naszej pierwszej potańcówki. - Zaśmialiśmy się. - To dla mnie wiele znaczy Zayn.
- Ty dla mnie wiele znaczysz, Liam - uśmiechnął się chytrze.
  Przesunął swoją rękę na plecy i wygiął mnie lekko, po czym spoglądając swoimi radosnymi oczyma na moje usta, przysunął się bliżej, łącząc nasze wargi w zachłanny pocałunek, któremu oboje całkowicie się oddaliśmy. Do moich uszu przestała dochodzić muzyka. Ważna była dla mnie teraz tylko nasza wspólna, wspaniała chwila.

-----------------------------------------------------------------
Od autorki: Halo misiaczki ☺. Jak widzicie, dodałam epilog, który całkowicie kończy historię Ziama. Jestem ciekawa jak bardzo wam się podoba zakończenie? Jest satysfakcjonujące? Spodziewaliście się pewnych rzeczy? Mam nadzieję, że romantyczny koniec przypadł wam do gustu : *
 PODSUMOWANIE: Trudno jest mi rozstać się z tym blogiem, którego zaczęłam prowadzić 5 maja. Pisałam go przez ponad pół roku, więc zdążyłam się przyzwyczaić, że siadam i piszę o wielkim uczuciu pomiędzy Liamem i Zaynem. Była to moja mała odskocznia od monotonności i szarości świata. Pisanie mnie relaksowało, więc dodawanie rozdziałów dla was było tylko przyjemnością. Jestem wam niezwykle wdzięczna za każde wejście, komentarz, za każde słowa skierowane do mnie na tt. Nie wiem jak wam dziękować za prawie 64 tyś. wyświetleń oraz 1552 opublikowanych komentarzy! Jestem pod wielkim wrażeniem, bo przecież nie sądzę, że to co piszę, może przyciągać tyle publiki! Kocham was, szczerze was kocham. Dziękuję za to, że jesteście, że byliście i będziecie moimi czytelnikami :) Zapewniam was, że nie rozstaje się z pisaniem, bo byłoby to zbyt trudne dla mnie. Niestety muszę znaleźć czas na stworzenie czegoś nowego. Spoglądajcie tu czasem, bo na pewno tu napiszę o nowym blogu. JEŚLI CHCECIE, TO MOŻECIE ZOSTAWIĆ RÓWNIEŻ TT, BYM WAS POWIADOMIŁA O NOWYM OPOWIADANIU :)
 Hmm, to chyba na wszystko. Na szczęście jutro już tylko język i koniec z testami próbnymi! Mam nadzieję, ze w miarę dobrze mi poszło i trzymam za was kciuki miśki :* Jeszcze raz dziękuję i jeszcze raz.. KOCHAM WAS BARDZO! Hava a nice day xx


A więc żegnajcie ♥.
Wesołych Świąt ☺.
A tak mocno was ściskam!
 Bye ♡.

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział sześćdziesiąty siódmy.

- Poczekajmy na niego - mruknąłem, wracając do jedzenia śniadania.
  Ruth rzuciła mi przelotne spojrzenie i zabierając z kuchni jabłko, ulotniła się. Mama wciąż stała i z spokojem przyglądała się mojej sylwetce.
- Coś nie tak? - zapytałem, nie mogąc dłużej znieść jej wpatrywania we mnie.
- Ależ skąd. Nie mogę się nadziwić twoim widokiem. Bardzo się cieszę, że spełniasz swoje marzenia, ale brak Twojej osoby mocno mi doskwiera. Dlatego nie złość się proszę, jeśli będę zachowywała się jak zwariowana fanka - roześmiała się - ponieważ jeśli twoja kariera nabierze tempa, będę widywać Cię coraz mniej.
- Oh mamo, daj spokój - przewróciłem oczami. - Chcesz, to zabiorę Cię w trasę po całym świecie?
- Oczywiście, a twojemu ojcu pozostawię na głowie dom. Po moim trupie!
  Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. Szczerze? Może uznacie to za zbyt lamerskie, jak to zawsze mawia Lou, ale brakowało mi tego. Tęskniłem za tą rodzinną więzią, jaka przez tyle lat zdążyła się ukształtować.
  Po śniadaniu poszedłem na górę. Wziąłem do rąk swój telefon i wybrałem numer do czarnuszka. Odebrał po trzech sygnałach, oznajmiając, że za pięć minut będzie u mnie. Odłożyłem słuchawkę i opadłem na łóżko. Dopiero teraz dotarło do mnie, co chcę przekazać rodzinie. Co jeśli spotkam się z kolejnym sprzeciwem ojca? Co jeżeli znów nikt nie stanie w mojej obronie? Bałem się, cholernie się bałem. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe, co sprawiło, że nie mogłem uporządkować myśli. Ochh.. nienawidzę takich momentów.
  Kręcąc głową, wyszedłem z pokoju. Poprosiłem siostry o zejście do salonu, a następnie zawołałem rodziców, po czym sam zająłem miejsce na kanapie. W końcu wszyscy byliśmy już razem, a do mieszkania wparował Malik (pozwoliłem mu wejść bez pukania, gdy rozmawialiśmy przez telefon). Zajął miejsce obok mnie i ujął w swoją dłoń moją.
- Chwila.. Nie mówcie tylko, że.. - odezwała się Ruth, spoglądając na nasze złączone ręce.
- Tak siostrzyczko - uśmiechnąłem się lekko - ja i Zayn tworzymy parę. Pamiętasz pewnie doskonale, jak próbowałem Cię od niego odsunąć, prawda? Robiłem to tylko dlatego, że mnie również się on podobał.
- Teraz wszystko rozumiem! A ja miałam Cię za złego brata - powiedziała, śmiejąc się pod nosem.
- Tato.. masz coś do powiedzenia na ten temat? - spojrzałem na ojca.
- To, że jesteś szczęśliwy jest najważniejszą rzeczą. Chciałbym jednak poznać tego chłopca, by przekonać się, że to odpowiednia partia dla Ciebie - odparł z spokojem, czego kompletnie się nie spodziewałem.
- Myślę, że będziesz miał okazję, ponieważ chciałbym z nim pójść na ślub Nicoli i Nick'a. I właśnie to jest druga sprawa. Zgadzacie się, by był on moją osobą towarzyszącą? - rozejrzałem się wokół siebie.
- I że niby cała rodzina miałaby się dowiedzieć, że mam syna geja? Zwariowałeś?! - Tata wstał z miejsca, rzucając mi mordercze spojrzenie.
- Niech pan się uspokoi - głos zabrał czarnuszek. - Rozumiem, że jest to dla pana wielki cios, ale.. przecież i tak kiedyś się dowiedzą o homoseksualizmie Liam'a, nie mylę się? Czy nie lepiej byłoby, gdyby prawda wyszła na jaw teraz, niż w późniejszym okresie? Unikną państwo wszelakich obarczeń i wyrzutów, gdyż zatailiście tą informację przed swoimi bliskimi. Poza tym.. Przecież jesteśmy mądrymi ludźmi i mamy pojęcie, że nasze czułości mogą wywołać obrzydzenie i wymioty, dlatego będziemy zachowywać się nienagannie - dodał przyjemnym tonem.
  Gdybyście tylko widzieli miny wszystkich domowników! Byli wprost zaskoczeni słowami, jakie wypłynęły z ust siedzącego przed nimi Mulata. Zdecydowanie odebrało im mowę. Zachowywali się jak zahipnotyzowani, dokładnie lustrując twarz przemawiającego.
- Tak jak będzie? - zaśmiałem się z otaczającego mnie widoku.
- Wiesz Z.. Zayn, to co powiedziałeś, było całkiem miłe i mądre - odezwała się mama. - Moim zdaniem możecie pójść razem. Przy okazji.. Już Cię lubię - uniosła kąciki ust do góry.
- Ja nie jestem tego taki pewien. Nie wiem czy to dobry pomysł - wzruszył ramionami ojciec.
- Znowu się zaczyna - przewróciła oczami Nic. - Posłuchaj no, panie Geoff. Liam jest już dorosły i ma prawo robić, co tylko mu się żywnie podoba, nie pytając Cię w ogóle o zdanie. A tymczasem on przychodzi i prosi o twoją zgodę. Powinieneś to docenić, bo powątpiewam iż któryś z jego rówieśników zachował by się równie dobrze, co twój syn.
  Możecie się śmiać, ale to co wyznała moja kochana siostra, dogłębnie mnie wzruszyło. Stanęła w mojej obronie! Pokazała mi, jak bardzo jestem dla niej ważny. Ja i moje szczęście.
- Dziękuję - szepnąłem, na co ta posłała mi uśmiech.
- No cóż, moja córka ma rację - przyznał tata. - Dobrze, możecie pójść na ten ślub razem. Tylko proszę, nie zachowujcie się jakbyście byli na tym świecie sami.
- Oczywiście. - Ucieszyłem się z jego decyzji.
- Liam, odprowadzisz mnie? Przepraszam, że przyszedłem na tak krótko, ale obowiązki domowe wzywają - westchnął.
- Ciebie też nie ominie sprzątanie - odrzekła mama, patrząc na mnie i wyszła do kuchni.
  Po tym jak Malik pożegnał się z moją rodziną, udaliśmy się w stronę jego mieszkania.
- Mam ochotę Cię przytulić - odparłem przyciszonym głosem. - Dziękuję, że przyszedłeś i pomogłeś mi z ojcem. Sam widzisz jaki jest ostry.
- Oh, nie znasz mojego - machnął ręką.
- Przyrzeknijmy sobie, że nigdy nie będziemy takimi rodzicami, dobrze?
- A planujesz już dzieci? - zaśmiał się.
- A nie chciałbyś chociaż jednego? - uniosłem jedną brew do góry.
- Co to za pytanie! Oczywiście, że chciałbym!
  Na tym zakończyliśmy temat, choć chciałem go jeszcze do końca omówić. Być może jest jeszcze za wcześnie, żeby myśleć o przyszłości, ale kto mi zabroni marzyć o tym, czego pragnę?
  Zatrzymaliśmy się pod domem chłopaka.
- Szkoda, że nie mogę Cię uściskać - spuściłem głowę.
- Będziesz to robił jeszcze miliony razy - szturchnął mnie, by wywołać mój uśmiech.
- Niech Ci będzie. Widzimy się w niedziele wieczorem?
- Tak - skinął głową. - Teraz naprawdę muszę już iść. Do zobaczenia - pomachał mi, a następnie wszedł do środka mieszkania.
  Spoglądając przed siebie, ruszyłem. Schowałem dłonie w kieszenie i powolnym krokiem przemierzałem ulice rodzinnego Wolverhampton. Rozglądałem się na boki, przypominając sobie co robiłem w danym miejscu i z kim. To wprawiło mnie w dobry nastrój, a na sercu zrobiło mi się jakoś.. cieplej? O ile to w ogóle możliwe. Dodatkowo esemes od mojego czarnowłosego ukochanego, o treści ,,już za tobą tęsknię'' przyozdobił moją twarz szerokim uśmiechem, który na długo z niej nie zniknął.
  Nie poszedłem od razu do swojego domu. Najpierw udałem się do pani Miller, którą zastałem siedzącą w kuchni, z szklanką mleka w ręce. Stęskniłem się za tym widokiem.
- Liam! - wykrzyknęła ujrzawszy mnie, po czym podeszła by się przytulić.
- Dobrze panią widzieć - odparłem, szczerząc się jak mysz do sera.
- Mnie również - wróciła na swoje miejsce. - Usiądź proszę. Przepraszam, że nie mam twojego ulubionego soku pomarańczowego, ale zabrakło mi sił do pójścia po zakupy i dopiero kilka minut temu, Lily udała się do sklepu.
- Nic się nie stało. Niech mi pani powie jak się czuje? Jest już lepiej?
- Tak, czuję się doskonale.
- Pewnie mój widok tak na panią wpłynął - zaśmiałem się, a ta jedynie pokręciła głową.
  Gdy barmanka wróciła z zakupionymi produktami, usiedliśmy we trójkę przy stole, prowadząc rozmowy na przeróżne tematy. Opowiedziałem staruszce o miłości brunetki, za co nieźle oberwałem.
   Czułem się tutaj niesamowicie dobrze. Wreszcie mogłem z ręką na sercu powiedzieć, że jestem S Z C Z Ę Ś L I W Y.
~*~
  Przenieśmy się trochę dalej. Przez cały tydzień, zaraz po powrocie do Londynu, wzięliśmy się do roboty. Skończyliśmy nagrywać teledysk do ,,What makes you beautiful'', który cholernie mi się podoba. Prawdopodobnie za kilka dni ukaże się on w internecie. Mam nadzieję, że ludziom przypadnie do gustu, a my zyskamy nowych fanów! Po dogadaniu się z Simon'em, okazało się, że video pamiętniki będziemy nagrywać, kiedy zyskamy więcej luzu. Mężczyzna nie chciał nas zbytnio przemęczać, za co serdeczne Bóg mu zapłać! Jeśli zaś chodzi o piosenki na nasz pierwszy album.. Została nam do napisania jeszcze jedna. Dzięki pomocy tekściarzy i naszemu zaangażowaniu, szybko uporaliśmy się z większością utworów, które już niedługo będziemy nagrywać w studio. To będzie takie ekscytujące!
  Leżałem właśnie w swoim pokoju. Spoglądałem w sufit i pozwoliłem moim myślom swobodnie dryfować po głowie. W co konkretnie się zagłębiałem? W temat Harry'ego i Lily, który jak znam życie, cholernie was ciekawi, nie mylę się? No więc, jeżeli chcecie wiedzieć, to przez ostatni tydzień dużo ze sobą esemesowali i rozmawiali przez telefon (sam byłem ciekaw jak to z nimi jest, więc o wszystko dopytywałem). Styles aktualnie jest na etapie przekonywania dziewczyny do siebie, choć ona uległa mu już dawno temu (a przynajmniej tak mi się wydaję). Myślę, że jeszcze kilka dobrych dni i będziemy mieli idealną parę, a moja przyjaciółka w końcu zazna szczęścia, jakiego zawsze jej brakowało.
  Do pokoju wszedł Zayn. Objął mnie od tyłu, łącząc obie nasze

dłonie w mocnym uścisku. Uniosłem kąciki ust do góry i lekko musnąłem jego rękę, na co ten złożył pocałunek na
mojej szyi.
- Boję się - szepnąłem.
- Czego?
- Wesela. Nie mam pojęcia jak zareagują moi bliscy na wieść, że jestem gejem i w dodatku mam chłopaka.
- Przystojnego chłopaka - poprawił mnie.
- Oh, kocham Cię - roześmiałem się.
- Za co mnie kochasz? - zapytał.
- Za to, że kiedy się o coś martwię, zawsze potrafisz mnie rozbawić i sprawić, że mój strach staje się coraz mniejszy - odpowiedziałem.
- Od tego mnie masz słoneczko.
- Dawno tak do mnie nie mówiłeś.
- Chcesz to mogę mówić tak do Ciebie w każdym zdaniu, aż będziesz miał mnie i mojego przezwiska dość.
- Nigdy nie będę miał Cię dość. Jesteś szalony, nie mów tak - lekko ugryzłem jego palec.
- Ała, co Ty zwariowałeś, czy jak?! To boli! - odsunął się ode mnie na tyle, że spadł z łóżka.
- O Boże! - wybuchnąłem śmiechem, spoglądając na niego z góry. - Jesteś ciotą Zayn.
- A więc zamiast mi pomóc, jeszcze mnie obrażasz? Przerąbałeś Payne.
  Wrócił na łóżko, ale położył się z dużym dystansem ode mnie, dodatkowo odwracając się do mnie plecami. Uśmiechnąłem się cwaniacko i przybliżyłem do jego szyi. Zacząłem składać na niej delikatne pocałunki, pocierając przy tym swoim palcem, jego miękką skórę.
- Wciąż jesteś zły? - szepnąłem mu do ucha.
- Nienawidzę Cię.
- Nienawidzisz czy kochasz? - musnąłem jego policzek.
- Nienawidzę tego, że tak za Tobą szaleję - odwrócił się do mnie i wpił w moje wargi, łącząc nasze usta w zachłanny pocałunek.
  Wróciliśmy na swoje poprzednie miejsce. Zamknąłem oczy. Zdałem sobie właśnie sprawę, że na początku cholernie się bałem tego, że pomiędzy nami nie będzie już tak dobrze jak wcześniej. Obawiałem się, że uczucie łączące naszą dwójkę szybko się wypali. Przerażała mnie nawet myśl, że musimy się ukrywać i to nas zniszczy, ale.. Jak widać można z tym żyć. I całkiem dobrze nam się powodzi, jak już zdążyliście zauważyć.
  Zasnąłem.
  Otworzyłem oczy, czując falę ciepła, rozlewającą się po moim policzku. Wiedziałem czym ta przyjemność jest wywołana. To Zayn zgotował mi niesamowicie piękną pobudkę swoim delikatnym pocałunkiem.
- Dzięki Tobie mam ochotę budzić się z uśmiechem na twarzy - mruknąłem mu do ucha, robiąc palcem koła na jego torsie.
  Chłopak tylko na mnie spojrzał i rzucił się na mnie jak dzik, wtykając mi swój język do gardła. Nasz pocałunek trwał już drugą minutę i powoli brakowało mi tchu, gdy nagle ktoś wszedł do pokoju.
- Oh, błagam, tylko nie na moich oczach - westchnął Styles, na co wybuchnąłem śmiechem.
- Jakbyś to był Ty i Lily, to wtedy byś nie narzekał - wystawiłem w jego stronę język.
- Problem w tym, że właśnie jej tutaj nie ma - skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej.
- Więc jedź z nami do Wolverhampton dziś wieczór. Wrócimy w niedzielę, tak jak tydzień temu. Spędzicie ze sobą cały weekend. Co Ty na to? - zaoferował Mulat.
- To nie jest taki całkiem głupi pomysł - przytaknął. - Nic jej nie powiem. To będzie niespodzianka!
- Udanej zabawy. A wracając.. po co tu wlazłeś? - spytałem.
- Wyleciało mi z głowy, daj mi się zastanowić. - Zagłębił się w swoich myślach. - A no tak, ale ze mnie ciamajda! Przygotowaliśmy dla was śniadanie, które czeka na stole - powiedział, po czym opuścił pomieszczenie.
  Powoli wygramoliłem się z łóżka i podszedłem do szafy. Nie zastanawiając się długo, sięgnąłem po moje dżinsy z spuszczonym kroczem oraz czarny t-shirt. Podczas zakładania na siebie dzisiejszego stroju, wciąż czułem na sobie przeszywający wzrok Malika. On zwyczajnie się na mnie napalał!
- Ekhem. Zamiast zachwycać się moim wspaniałym torsem, powinieneś coś na siebie ubrać. Wiesz jak chłopaki nie lubią, kiedy im przy śniadaniu machasz prawie gołym tyłkiem - zwróciłem mu uwagę, na co zachichotał cicho. - Z czego tak się śmiejesz? - zdziwiłem się, stając przed nim.
- Bo za chwilę to Ty będziesz się przyglądał, jak nakładam na siebie twoje ubrania - odpowiedział, kierując się w stronę szafy.
  Oczywiście miał rację. Podczas, gdy ten zakładał moje czarne rurki, ja siedziałem na łóżku z cwaniackim uśmieszkiem i analizowałem dokładnie każdy jego ruch.
  W końcu byliśmy gotowi i ruszyliśmy do kuchni, śmiejąc się po drodze z tego, że prawie uderzyłem w drzwi. Gdy weszliśmy do pomieszczenia, od razu wszyscy skierowali na nas swoje oczy.
- Widzę, że macie dobre humory - zauważył Niall.
- Owszem - skinąłem głową, zasiadając do stołu.
- To pewnie zasługa całonocnego seksu - odezwał się Tommo, poruszając brwiami.
- Zazdrościsz nam, bo my możemy kochać się codziennie, a Ty z Eleanor co najwyżej w weekendy - wzruszył ramionami Zayn, dając mi buziaka.
  Lubię sobie czasem pożartować, ale ten temat, jak dla mnie, nie jest zbyt odpowiedni. Po pierwsze, nasze łóżkowe sprawy są bardzo prywatne i wstyd jest mi o nich rozmawiać, co jak zapewne, zdążyliście zauważyć w początkach mojego związku z czarnuszkiem. Drugą sprawą jest to, że mimo iż Lou jest zawsze taki wesoły i pełen pozytywnych emocji, to gdzieś w środku może go boleć, że nie może mieć El przy sobie. Teraz już wiecie, czemu ich zaczepki tak mnie irytują i mam nadzieję, że w pełni mnie rozumiecie oraz podzielacie moje zdanie.
  Po posileniu się, całą piątką wybraliśmy się do Darcy. Pogoda była na tyle ładna, że mogliśmy wyjść na ogród, znajdujący się za sierocińcem. Zaprosiliśmy do wspólnej zabawy również Freddie'go, który przyznał ostatnim razem, że bardzo nas lubi i cieszy się, że jego przyjaciółka trafiła na tak dobrych wujków, jak my.
  Tego dnia, nauczyliśmy również naszą piękną parę śpiewania ,,What makes you beautiful'' o co sama poprosiła nasza mała księżniczka. Okazało się, że oboje mają cudowne głosy. Liczę, że w przyszłości wykorzystają swój talent do śpiewu.
  Po południu musiałem pójść do Danielle. Nasza kariera nabiera tempa, odkąd ludzie usłyszeli o nadchodzącym teledysku do naszej piosenki, dlatego też, coraz częściej muszę pokazywać się z lokowatą. Oczywiście nie przeszkadza mi jej towarzystwo, lecz wiem jak bardzo boli to Malik'a. On chciałby mnie mieć jedynie dla siebie. Nie lubi się dzielić.
- Co słychać? - przywitałem dziewczynę muśnięciem w policzek.
- W porządku. A u Ciebie? Stresujesz się jutrzejszym dniem? - zapytała, idąc do kuchni po coś do picia.
- Oczywiście, że tak. Nie wiem jak zareaguje rodzina oraz znajomi mojej siostry. W wcześniejszych latach zawsze obracałem się wokół mnóstwa dziewczyn, a teraz nagle okazuje się, że jestem gejem. To pewnie będzie szok - westchnąłem, siadając na kanapie. - Cieszę się jednak, że Zayn tam ze mną będzie. Z pewnością jego towarzystwo trochę ukoi moje nerwy i zmniejszy poziom strachu - dodałem, gdy pojawiła się w salonie z kartonem soku i dwoma szklankami.
- Trzymam za was kciuki - uśmiechnęła się.
- Dziękuję. A jak twoje zajęcia taneczne? Może przedstawisz czego nauczyłaś się w tym tygodniu? - uniosłem jedną brew do góry.
~*~
  U Peazer spędziłem jakiś czas. Gdy wróciłem do kompleksu dochodziła godzina osiemnasta. Poszedłem do swojego pokoju, wyciągnąłem z dna szafy torbę i spakowałem do niej kilka ubrań. Garnitur już czeka na mnie w moim rodzinnym domu, ponieważ poprosiłem mamę o zakup. Pani Trisha natomiast, załatwiła elegancki garniak swojemu synowi, choć ten zamierzał kupić coś samemu.
  Gotowy wyszedłem na korytarz. Udałem się do kuchni, w której zastałem pozostałą część zespołu oraz Wojtka. Jak zawsze, kiedy bramkarz zjawiał się na naszym piętrze, chłopaki zachowywali się jak napalone fanki albo i gorzej. Dziwię się facetowi, że ma jeszcze ochotę tu przychodzić.
  Korzystając z okazji, że wszyscy zgromadziliśmy się w jednym miejscu, ja, Malik i Harry pożegnaliśmy się i z torbami w ręku, wyszliśmy na zewnątrz. Auto wynajęte przez Simona stało już pod kompleksem.
- Tutaj są kluczyki - odezwał się szofer do loczka, gdy podeszliśmy bliżej. - Błagam Cię, nie zniszcz tego samochodu.
- Może pan być pewien, że zadbam o nie jak o swoje, a trzeba panu wiedzieć, że moje błyszczy jak najdroższy brylant - odparł Hazza.
 Zapakowaliśmy się do wozu. Mulat zajął miejsce pasażera, natomiast ja rozgościłem się na tyle.
- A więc odstawisz nas do Liam'a i biegniesz do Lily? - zainteresował się czarnuszek.
- Tak, właśnie tak. Mam nadzieję, że będzie w domu i nie zrobiła sobie na dziś planów - westchnął, włączając kierunkowskaz.
- Pozdrów ją ode mnie - odezwałem się.
  Reszta drogi minęła nam na śpiewaniu utworów płynących z radia, a także na śmiechu i głupich docinkach. Mógłbym podróżować w takim towarzystwie całymi dniami. Brakuje tylko wesołego Louis'a i Niall'a, którego śmiech zawsze powala mnie na ziemię.
  W końcu dotarliśmy. Wyciągnęliśmy torby z bagażnika i życząc powodzenia Styles'owi, weszliśmy do mojego mieszkania, z którego biło ciepło i zapach przyrządzonej szarlotki.
  Pragnę tylko wyjaśnić wam jedną rzecz. Zayn spędza u mnie weekend, ponieważ jego ojciec wciąż nie wie, kim tak naprawdę jest jego syn. Pani Trisha oczywiście ma pojęcie o weselu i nie miała do tego zastrzeżeń. Cudowna kobieta!
  Zaraz po zjedzeniu pysznego ciasta, udaliśmy się na górę. W moim pokoju wisiały już dwa ciemne garnitury, a do nich dołączone były dwa czarne krawaty.
- Mamuśki się postarały - stwierdziłem, oglądając swój strój.
- Racja - przyznał, mierząc mnie od góry do dołu. - Jak zły byłby seks w twoim domu, podczas obecności wszystkich domowników? - zagryzł dolną wargę.
- Bardzo zły. Kochanie nawet o tym nie myśl. Ojciec mnie zabije, jak dowie się co tu miało miejsce. Na bank wylecimy z tego domu na zbity pysk, nawet jeśli bylibyśmy nadzy - pokręciłem przecząco głową.
- A mogę Cię chociaż pocałować? - skierował mi swój błagalny wzrok.
- Możesz mnie co najwyżej przytulić.
  Malik zaśmiał się cicho, po czym z impetem na mnie wpadł, tak, że wylądowaliśmy na podłodze. Z rozkoszą połączył nasze usta w namiętnym pocałunku, w ogóle nie zwracając uwagi, na to co wcześniej mu powiedziałem.
- Jesteś wariat - przewróciłem oczami, gdy się ode mnie odsunął.
- Ale przyznaj, że Ci się podobało.
- Bardzo.
  Podczas kąpieli Zayn'a, ja poszedłem porozmawiać z Nicolą. Musiałem upewnić się, że wszystko jest w porządku i z stu procentową pewnością chce tego ślubu. Okazało się, że każdy szczegół jest dopięty na ostatni guzik, ale z każdą chwilą narasta w niej coraz większy strach. Próbując sprawić, by trochę się wyluzowała, rozśmieszałem ją na każdy możliwy sposób, za co potem była mi cholernie wdzięczna.
  Po odbytym przeze mnie prysznicu, dołączyłem do mojego czarnuszka i wtulając się w jego umięśniony tors, zasnąłem jak dziecko.
  Zbudziły mnie szmery dochodzące zarówno z dołu, jak i z korytarza. Domownicy panikowali, krzyczeli i ciągle po coś biegali. Rozumiem, że ślub to mega ważna uroczystość, ale zaraz bez przesady.
  Razem z Malik'iem zeszliśmy na śniadanie. Przygotowałem nam obu płatki, które pochłonęliśmy prawie natychmiastowo. Byliśmy niesamowicie głodni.
- Liam! Zbierajcie się! Dochodzi 13:30, a wy wciąż w dresach! O 15 jest w kościele! Błagam Cię, idź się synu ubierać. - Do kuchni wpadła rodzicielka, powodując chaos.
- Dobrze, już idziemy - wywróciłem oczyma.
  Stanęliśmy przed lustrem w łazience, mając na sobie garnitur, białą koszulę i czarny krawat. Wyglądaliśmy naprawdę zjawiskowo, ale do perfekcji brakowało nam jedynie ułożyć włosy. Nie trwało to zbyt długo, dlatego kilka minut po czternastej znaleźliśmy się w salonie. Wtedy ujrzałem moją siostrę, ubraną w przepiękną, białą suknię. Prezentowała się w niej olśniewająco!
- Jedźmy już! - krzyczała mama.
- A panna młoda nie powinna przyjechać ostatnia? - zapytałem.
- Ależ skąd! Pakujcie się w samochody! Wyruszamy!
  Wszyscy równocześnie pokręciliśmy głowami, widząc zdenerwowanie mamy. Nie chcąc psuć jej humoru, bez sprzeciwu udaliśmy się do aut, by pojechać do kościoła.
~*~
  Ceremonia była cudowna. Przysięgi, jakie Nicola i Nick złożyli sobie przed ołtarzem, prawie wywołały potok łez, ponieważ wiele gości dogłębnie się wzruszyło ich przemową. W tej gromadce byłem również ja, jak za pewne się już domyśliliście.
  Siedząc obok Zayn'a i trzymając kurczowo jego rękę, spotkałem się z wieloma oczami skierowanymi w moją stronę. Czułem na siebie palący wzrok około setki ludzi! Nawet nie zdajecie sobie sprawy jakie to frustrujące uczucie. Ale miałem obok siebie swój największy skarb, który nie pozwolił na zepsucie mojego nastroju.
  Wychodząc z kościoła,
zaczepił mnie wujek. Dopytał o naszą relację, ponieważ podczas
podczas całej mszy nie
mógł oderwać od nas oczu.
Wytłumaczyłem mu, że jestem gejem,
a osobą towarzyszącą jest mój
chłopak. Cholernie się przy tym
denerwowałem, ale nie było to tak trudne, jak przyznanie się
rodzicom, a dodatkowo, wujaszek
przyjął wiadomość bardzo spokojnie.On rozumiał uczucia nawet głupiej rybki. Dobra, rybki nie są głupie, przepraszam. Och, odskoczyłem od tematu. Na końcu cyknęliśmy sobie wspólną fotkę,
upamiętniającą tamten dzień.
~*~
  Dochodziła właśnie godzina dwudziesta druga. Dobrze bawiliśmy się, zajadając pyszności ze stołu, a także bawiąc się na parkiecie. Wtem z mikrofonu popłynął głos mojej siostry, oznajmiający, że mamy wyjść na zewnątrz by zapalić chińskie lampiony, a następnie wypuścić je w powietrze. Bardzo spodobał mi się ten pomysł. Był taki.. Oryginalny.
  Zrobiliśmy co kazała i kilka minut później stałem wraz z Malik'iem na uboczu. Oboje trzymaliśmy w dłoniach lampion, który mieliśmy zaraz wypuścić w dal.
- Poczekaj - zatrzymałem Mulata, kiedy wyciągał zapalniczkę.
- Co się stało? - zmartwił się.
- Nic takiego.. Po prostu chciałbym żebyśmy wspólnie pomyśleli życzenie, a następnie wypuścili go w górę. Kto wie, może nasze marzenia się spełnią?
- Jesteś szalony, ale dobrze. Zrobimy jak chcesz..
  Złapaliśmy lampion w swoje dłonie i nabierając powietrza w płuca, odezwałem się:
- Chciałbym już zawsze budzić się każdego ranka w twoich ramionach, czując falę ciepła na swoim policzku, spowodowaną twoim pocałunkiem. Chciałbym spędzać każdą chwilę w twoim towarzystwie. Pragnę spoglądać w twoje piękne oczy i przypatrywać się twojemu pięknemu uśmiechowi, który ozdabia twoją śliczną twarz. Marzę o założeniu z Tobą rodziny. Wyobrażasz to sobie? Małe dzieci biegające wokół nas i my, dobrzy tatusiowie próbujący ogarnąć sytuację - zaśmialiśmy się. - Najważniejsze jest dla mnie to, by nasza miłość była wieczna.
- Ekhem - odchrząknął, spoglądając na powrót w moje oczy. - Z wszystkim co powiedziałeś się zgodzę. To jest dokładnie to, czego oczekuję od nadchodzącego życia. Chcę by przyszłość była nasza i tylko nasza. Nikt nam nie odbierze miłości jaka nas połączyła. Liam ja.. - uchwycił lekko moją dłoń - kocham Cię aż po samo dno i po sam szczyt, od brzegu do brzegu, jak daleko może sięgnąć moja dusza - wyrecytował.
- Ja też Cię bardzo kocham - odpowiedziałem z uśmiechem.
- Czy teraz możemy już puścić lampion? Jako nieliczni jeszcze tego nie zrobiliśmy.
- Jasne, zgadzam się.
  Podpaliliśmy ogień i wypuściliśmy z naszych rąk papierową kulę, której środek oświetlał jasny płomień. Nasze życzenia i marzenia odfrunęły w dal, wraz z lampionem. Czy kiedykolwiek się spełnią? Czy jest szansa na taką przyszłość, jakiej z całego serca oczekujemy? Kto wie? Może dzięki temu staniemy się najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi?
  Mam taką nadzieję.

------------------------------------------------------
Od autorki: Cześć ludzie. Witam was tą mroźną niedzielę, przez którą nie chce mi się wychodzić z domu. Przybywam do was z nowym, ostatnim rozdziałem, troszeczkę dłuższym niż pozostałe, który rozpali w was ciepło i uczucia, a przynajmniej taką mam nadzieję. No cóż, to nie do końca koniec. Czeka was jeszcze epilog, który zostanie dodany na dniach. Nie wiem dokładnie kiedy, mam teraz próbne testy, więc wypadałoby się na nie przygotować (możecie się za mnie modlić i trzymać kciuki, bo czuję, że zawale).
 Co do rozdziału. Jak wam się podoba? Jest troszeczkę zbyt ckliwy, co? A może taki wam się podoba? Obstawialiście taki koniec? Chcę przeczytać wasze zdanie! Dlatego niezmiernie czekam na wasze komentarze misiaczki :)
 Przy epilogu spodziewajcie się moich podziękowań, podsumowania i wyznań miłości, ha! Przy okazji.. Zabrałam się za nowe opowiadanie i wydaje mi się, że mam już pierwszy rozdział! Have a nice day xx

awww ☺

czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział sześćdziesiąty szósty.

 Wezbrałem w sobie gromadzące się myśli i wypuściłem powietrze z płuc.
- Pamiętasz, że Nicola, moja siostra, na przyszły tydzień bierze ślub? - (Skinął głową) - Jestem pewien, że będąc u rodziny w ten weekend, dostanę zaproszenie. Jestem również na sto procent pewny, że będzie ono dla mnie, jak i dla osoby mi towarzyszącej.. - Pogubiłem się. Przerażało mnie to, co powie, jak to odbierze. Spuściłem głowę w dół.
- Nie bój się, powiedz mi. Śmiało Liam - zachęcał mnie, uśmiechając się lekko.
- Chciałbym.. Chciałbym Cię zabrać na ten ślub - mruknąłem cicho, ale dostatecznie głośno, by mógł usłyszeć moje słowa.
- Czy aby na pewno jesteś pewien, że to dobry pomysł? - zapytał z spokojem.
 Spojrzałem na niego i omal nie rzuciłem mu się w ramiona. Liczyłem na krzyki i wyzwiska, a on, uprzejmym tonem, zapytał czy to dobry pomysł. Ten chłopak to skarb! Czasem zastanawiam się, co ja takiego w życiu zrobiłem, że spotkało mnie takie szczęście, w postaci tego czarnowłosego głupca.
- Tak! Na milion procent nawet! Proszę, zgódź się - gadałem jak nakręcony. - Będzie fajnie. Poznasz moją rodzinę i spędzimy kilka wspaniałych godzin na tańcach i wygłupach. Nie daj się prosić Zack - roześmiałem się, kierując mu przy tym błagalne spojrzenie.
- Wiesz.. Jeśli chodzi o mnie, to ja mogę iść nawet jutro. Raczej chodzi mi o twoich rodziców. Nic o mnie nie wiedzą. Wydaje mi się, że może nadal myślą, iż ten cały homoseksualizm to tylko czasowe, przejściowe - odparł, sprowadzając mnie do poważnego wyrazu twarzy.
- Oczywiście, porozmawiam z nimi. Wyznam, że kogoś mam i to od dłuższego już czasu. Wiadomo też, że zapytam o zgodę przyprowadzenia Cię na to wesele. Jeśli ich zdanie będzie negatywne, będę musiał zabrać Danielle. - Oświadczyłem mu to specjalnie. Wiedziałem, że zmusi go to do chwilowych przemyśleń. I tak też się stało.
- Umm, chciałbym być przy tym. To znaczy, kiedy im to wszystko wyznasz. Może się do czegoś przydam - odezwał się. - Ty pomogłeś mi z mamą. Chciałbym Ci się odwdzięczyć - uniósł lekko kąciki ust do góry.
 Odwzajemniłem gest. Wiedziałem, że jego chęć pomocy na pewno nie jest spowodowana moimi dobrymi słowami w kierunku pani Trishy, lecz tym, że gdy nasz plan nie wypali, będę musiał pójść z Peazer i być może, przeżyć niesamowitą noc. Był zazdrosny jak cholera, widziałem to.
 Kilka minut później wchodziliśmy już do pokoju Darcy. Siedziała w nim z Freddie'm, więc należycie się z nim przywitaliśmy, pytając jak się miewa i czy mu się tu podoba. Oczywiście nastąpiło to zaraz po tym, jak kruche ciało czarnowłosej stokrotki, mocno otuliło swoimi delikatnymi rękoma Zayn'a. Bardzo cieszyła się z jego widoku, wiedząc w jakim znajdował się stanie.
 Wracając do przyjaciela Darcy. Dziękował nam za szansę przyjazdu tutaj chyba z milion razy. To naprawdę świetny chłopak i nie dziwię się, że moja mała kruszynka tak go uwielbia. Sam byłbym w stanie polubić go jeszcze bardziej, gdybym tylko więcej z nim przebywał.
- Pójdę już. Nie chcę przeszkadzać.
- Możesz zostać, nikt Cię nie wygania - uśmiechnąłem się do niego.
- Nie będę mieszał się w wasze sprawy. Miło było was zobaczyć - odrzekł uprzejmie.
- Nam Ciebie też.
 Po moim stwierdzeniu, dziesięciolatek opuścił pomieszczenie, pozostawiając naszą trójkę samą. 
- Co słychać? - zagadnęła dziewczynka, zajmując miejsce między mną a czarnuszkiem.
- Wszystko wraca do normy. Ja odpoczywam po wypadku, a na weekend wracamy do stęsknionych za nami rodzin..
 Zamyśliłem się, nie dosłyszawszy całkowitej odpowiedzi Malik'a. Kiedy wspomniał o swoim wypadku, uświadomiłem się, że tak naprawdę nie wiem, czy był on niefortunny, czy też może Mulat chciał popełnić samobójstwo. Strasznie ta sprawa zaczęła mnie gryźć, ale przecież teraz o to nie zapytam, prawda? Ta rozmowa wymaga odpowiedniego czasu, miejsca oraz nastroju. Zdecydowałem omówić ten temat później. 
- Halo, Liam - roześmiała się słodko Darcy, trzepiąc mnie z poduszki.
- Przepraszam, zbytnio skupiłem się na swoich myślach.
- Czy coś się stało słoneczko? Spoważniałeś - zauważył chłopak.
- Nic wielkiego. Hmm.. Może zagralibyśmy w chińczyka? - zaproponowałem.
- Tak jak nad jeziorem? - Twarz małej istotki powoli rozjaśniła się wielkim uśmiechem.
- No cóż, nie ma z nami reszty, ale jeśli aż tak bardzo będzie Ci ich brakować, to z przyjemnością mogę zamienić się w nich na jakiś czas - uniosłem brew do góry.
- Chciałbym to zobaczyć - roześmiał się Mulat.
~*~
 W sierocińcu spędziliśmy około dwóch godzin. Darcy nie wie o naszej urodzinowej niespodziance, dlatego z pewnością jest jej przykro, że wyjeżdżamy na weekend do Wolverhampton, kiedy ona będzie obchodzić swoje ósme urodziny w tę sobotę. Mam nadzieję, że jej przejdzie, gdy dowie się, co dla niej przygotowaliśmy.
 Szedłem właśnie obok mojego ukochanego czarnuszka. Wciąż wokół mnie krążyło wiele pytań, odnośnie jego wypadku. Byliśmy teraz sami, więc mogłem spokojnie zapytać o dręczącą mnie sprawę. Tylko.. czy to aby na pewno odpowiedni moment?
- Widzę, że coś Cię trapi - odezwał się, lekko mnie szturchając.
- Owszem. Ma to związek z twoją osobą - odpowiedziałem, spoglądając na niego.
- Z moją osobą? Mógłbym usłyszeć o co chodzi? Tylko niech to nie będzie nic strasznego, bo twój wyraz twarzy wprawia mnie w dezorientację.
- Ja po prostu.. Chciałbym się czegoś dowiedzieć.. - (Zachęcił mnie do kontynuacji) - Twój wypadek polegał na zamyśleniu się i przypadkowym wejściu na ruchliwą jezdnię, a przynajmniej takie informacje zostały mi przekazane. Jednak nie jestem pewien czy to była zwykła kolej losu. Dobrze wiem jak było Ci ciężko znieść nasze rozstanie, dlatego..
- Dlatego pomyślałeś o tym, że chciałem popełnić samobójstwo, prawda? - przerwał mi.
- Tak - przyznałem. Serce waliło mi jak oszalałe.
- Zwariowałeś? - wywrócił oczami. - Nigdy bym tego nie zrobił. Mam kochającą rodzinę. Moje wspaniałe siostry czekają tylko, aż przyjadę i pójdę z nimi do kina albo na lody. Nie mógłbym im tego zrobić - uśmiechnął się lekko. - A już na pewno nie zrobiłbym tego Tobie. Nasza wzajemna miłość jest taka sama. Gdybyś Ty umarł, ja przewracałbym się w grobie tuż obok Ciebie. Nie chciałbym pociągać za swoim samobójstwem kolejnego, wiesz o co mi chodzi? - (Skinąłem głową) - Nie myśl tak więcej, dobrze? - przysunął się do mojego ucha - Nie zostawiłbym Cię za nic w świecie. Bardzo Cię kocham.
- Ja Ciebie też - odparłem cicho.
 Nawet nie wiecie jakie brzemię zostało ze mnie ściągnięte. Wszelakie myśli oraz pytania, jakie kołatały mi się w głowie odeszły w zapomnieni, ponieważ sprawa została całkowicie wyjaśniona. I to w sposób, w jaki w ogóle się nie spodziewałem! Uwielbiam tego chłopaka! 
 Niekrótko po naszej rozmowie znaleźliśmy się w kompleksie. Od razu po wejściu na nasze piętro, skierowałem się do kuchni, biorąc ze sobą ciastka, wyciągnięte z górnej szafki. Następnie ruszyłem ku pokojowi blondaska. Musiałem z nim o czymś porozmawiać.
 Ostrożnie zapukałem w drzwi i wsunąłem się do środka. Przyjaciel oglądał jakiś film w telewizji. Spostrzegłszy mnie, wyłączył ekran i skierował swój wzrok na mnie.
- Przeszkadzam? - zapytałem uprzejmie, zajmując miejsce obok niego.
- Masz ciastka - zauważył - możesz zostać - uśmiechnął się cwaniacko.
 Otworzyłem opakowanie zawierające pyszne słodkości i rozsiadłem się wygodnie. Zastanawiałem się dokładnie nad słowami, które chcę mu przekazać, jednak żadne odpowiednie zdanie nie przychodziło mi teraz do głowy. Postawiłem na spontan.
- Nialler, możemy porozmawiać?
- Jasne, pytaj śmiało - odrzekł, częstując się ciastkiem.
- Wracamy do Wolverhampton. Spotkanie Gabrielle jest bardzo prawdopodobne. Co zrobisz, jeśli na nią wpadniesz? - Od czasu, kiedy dowiedziałem się, że wracamy do swojego rodzinnego miasta, myślałem o tej podłej dziewczynie. Nie było opcji, żebym nie poznał odpowiedzi.
- Przez te kilka dni, będąc tutaj, próbowałem o niej zapomnieć. Wpijałem sobie do głowy, że skoro ani razu się nie odezwała, ma mnie totalnie w dupie. Podejrzewam, że znalazła już sobie jakiegoś cwanego lalusia i chętnie się z nim teraz pokazuje. Dlatego jeśli zdarzy się, że spotkamy się gdzieś na ulicy, przywitam się jak na dżentelmena przystało oraz zapytam co słychać, ale to będzie nasza jedyna rozmowa. Postanowiłem nie walczyć o tę miłość, bo nie jest ona tak wielka, jak w przypadku twoim i Zayn'a. W okresie waszego rozstania, było widać smutek i cierpienie jakie was ogarniało, natomiast jeśli byłoby tak w przypadku Gabi, natychmiast dostałbym telefon od jej siostry, że ją bardzo skrzywdziłem i mam to naprawić. Lecz nic takiego się nie stało, dlatego.. Dałem sobie spokój - westchnął, wzruszając ramionami.
- Wow, nie wiedziałem, że masz o niej takie zdanie - zdziwiłem się, dokładnie słuchając jego słów.
- Zaczynam się przekonywać jaka naprawdę jest i to mi pomaga w zapomnieniu o niej.
- Cieszę się stary. Teraz musimy Ci kogoś znaleźć na jej miejsce - powiedziałem z entuzjazmem, unosząc przy tym zabawnie brwi.
- Dzięki, ale jak na razie sobie odpuszczam. To nie dla mnie. Jeśli na kogoś wpadnę i poczuję, że to naprawdę ta jedyna.. Wtedy coś się wymyśli, ale teraz nie palę się do znalezienia zastępstwa. Miłość w końcu sama przyjdzie. Nie będę jej pomagał - wyznał.
- Może i masz rację - przyznałem. - Potrzebna Ci była ta rozmowa, prawda?
- Nie wiem jak na to wpadłeś, ale tak. Strasznie chciałem się komuś wygadać, ale nie lubię się walić na głowę i wchodzić w życie z swoimi problemami.
- Dobrze się czujesz? - przyłożyłem dłoń do jego czoła. - Od tego przecież są przyjaciele, a jednym z nich jestem ja. Obiecaj mi, że jeśli następnym razem będziesz chciał z kimś pogadać, to przyjdziesz do mnie, jasne? - spojrzałem na niego spod byka.
- Jak słońce! - ucieszył się. - Swoją drogą, te ciastka są przepyszne.
- O mój Boże! - wykrzyknąłem przerażony.
- Co się dzieje Payne?
- Nie mamy tortu dla Darcy! - wstałem z kanapy i zacząłem chodzić wokół pokoju. - Piekarnie są już pozamykane, nie ma opcji żebyśmy mogli kupić jakiś gotowy!
- Nie panikuj panienko - roześmiał się Horan. - Pomyśleliśmy o tym z chłopakami i poszliśmy zamówić ciasto na jutro. Odbiór będzie możliwy dokładnie w południe, czyli o dwunastej, dlatego myślę, że w tych godzinach udamy się świętować urodziny małej. 
- Mówisz poważnie? - stanąłem jak wryty.
- Jak najbardziej!
- Nie wiem jak mam wam dziękować! Jesteście wspaniali! Nie mam pojęcia co bym bez was zrobił! Strasznie jestem wam wdzięczny!
- Nie ekscytuj się tak, to nic takiego - wywrócił oczyma.
- Niall, tort to najważniejsza rzecz, a ja zupełnie o nim zapomniałem! Co to za urodziny bez ciasta? - złapałem się za głowę, przeklinając swoją głupotę.
- Nie myśl już o tym. Wszystko zostało załatwione - zapewnił mnie.
- Okej, jeszcze raz dziękuję - wróciłem na swoje miejsce, biorąc do rąk ciastko.
 Razem z farbowanym obejrzeliśmy wspólnie jakąś komedię. Już zapomniałem jak to jest oglądać z nim film i śmiać się więcej z jego cholernie zarażającego śmiechu niż z wydarzeń pokazujących się na ekranie. Zdecydowanie bardzo mi tego brakowało i przyjście by z nim porozmawiać, było jak najbardziej dobrym pomysłem.
 Zaraz po opuszczeniu pokoju przyjaciela, poszedłem do łazienki by wziąć prysznic. Delektowałem się właśnie gorącymi kroplami wody, spływającymi po moim ciele, gdy ktoś wszedł do środka. Natychmiastowo zakryłem swoje klejnoty i wyjrzałem za siebie, żeby dowiedzieć się kto to.
- Zayn przestraszyłeś mnie - odetchnąłem z ulgą.
- Nieładnie zostawiać otwarte drzwi - zachichotał, rozbierając się z swoich ubrań, a następnie wskakując do mnie.
 Po wspólnej kąpieli, podczas której naszym czułościom nie było końca, udaliśmy się do jego pokoju. Opadliśmy na łóżko, odczuwając lekkie zmęczenie. Wtuliłem się w jego nagi tors i ucałowałem jego pierś.
 Zasnęliśmy w krótkim czasie, choć pora była całkiem wczesna.
 Zbudziliśmy się około dziewiątej. Ubierając na siebie jakieś ciuchy, podążyliśmy do kuchni, by wspólnie przygotować sobie śniadanie. 
- Nie mogę się doczekać powrotu do domu - odezwał się, biorąc do ust łyżkę z mlekiem i płatkami.
- Ja również. Chciałbym już wytulić Nicolę i zapytać co u niej oraz jak idą przygotowania do ślubu - uśmiechnąłem się lekko.
- Właśnie.. Czy mógłbym przyjść do Ciebie w sobotę rano i wtedy oznajmiłbyś swojej rodzinie, że chcesz pójść ze mną na to wesele? - spytał.
- Będę czekał - puściłem mu oczko.
~*~
 Właśnie odebraliśmy tort dla naszej małej księżniczki. Był cały śmietankowy, a na wierzchu miał napis ,,Dla najjaśniejszego słoneczka na świecie, Darcy''. Mam wielką nadzieję, że bardzo się jej spodoba, bo jak dla mnie, wszystko było piękne.
 W chwilę potem znaleźliśmy się koło sierocińca, ponieważ piekarnia nie była od niego zbyt oddalona. Weszliśmy do środka i opowiadając zainteresowanej panience o naszych planach, ruszyliśmy do pokoju, w którym znajdowała się dziewczynka. Ostrożnie zapukałem i wpadliśmy do pomieszczenia, śpiewając ,,sto lat'' oraz rozrzucając balony i serpentyny.
 Pewnie jesteście ciekawi jak zareagowała Darcy, prawda? No cóż, stała na środku i patrzyła na nas ze łzami w oczach. Była tym widokiem wniebowzięta. Jak sama potem przyznała, nigdy nie spodziewała się, że spotka ludzi, którzy zrobią dla niej coś takiego.
- Jesteście wspaniali! Nie wiem jak mam wam podziękować. To co zrobiliście jest.. niesamowite - powiedziała, ścierając swoje mokre policzki.
 Rozczulając się tym widokiem, podeszliśmy do niej, by ją przytulić. Teraz rozpłakała się na dobre, zarażając przy tym Lily i Danielle. Chryste, myślałem, że sam zaraz zapłaczę rzewnymi łzami! 
- Mamy coś dla Ciebie - odparłem, po oderwaniu się od jej kruchego ciała.
 Wręczyliśmy jej dużego misia i srebrną bransoletkę, która w chwilę po odpakowaniu, znalazła się na jej chudej rączce. Po raz kolejny jej oczy się zaszkliły, a z oczu wypłynęła przeźroczysta ciecz. Przytuliła każdego z nas, po czym spojrzała na mnie z poważnym wyrazem twarzy.
- Liam? Gdzie jest Niall? Wcześniej nie zauważyłam, że go nie ma, ponieważ tyle was tu jest, że ciężko się połapać. Nie mógł przyjść?
 Uśmiechnąłem się cwaniacko i wyszedłem na korytarz. Wywołałem Horan'a i wróciłem do pokoju. Kilka sekund później, w drzwiach pojawił się przebrany za klauna blondasek, trzymając za rękę małego Freddie'go. Darcy ucieszyła się na widok swojego małego przyjaciela i skoczyła, by go mocno przytulić.
- Usiądźcie wszyscy! Chciałbym wam coś pokazać - rozkazał farbowany, a my bez oporów wykonaliśmy jego prośbę. 
 Wczoraj na internecie podpatrzył zachowanie klaunów na urodzinowych przyjęciach czy coś w ten deseń. Wykonał przed nami popisowe numery profesjonalistów i wyszło mu to całkiem dobrze. Wszyscy doskonale się bawiliśmy, głośno śmiejąc się z jego wygłupów.
- Podobało się? - zapytał, podchodząc do dziewczynki i zakładając jej czerwoną kulkę na nos.
- Bardzo! - wykrzyknęła uradowana, obejmując swoimi rękami szyję Niller'a.
~*~
  Wszedłem właśnie do swojego rodzinnego mieszkania. Razem z zespołem oraz dziewczynami, wróciliśmy dużym busem do Wolverhampton. Nawet nie pytajcie co się w nim działo, bo to po prostu była jakaś śmieszna komedia! Wyobraźcie sobie, że wytykamy blondasowi, że puścił bąka, a ten jest z niego dumny! Nie zdradzę wam więcej, bo z pewnością wiele stracimy w waszych oczach, a przynajmniej tak mi się wydaję.
 Po wejściu na korytarz od razu rzuciła się na mnie moja matka. Następnie z góry zbiegła Nicola, a za nią Ruth. Na końcu przyszedł ojciec, mówiąc ,,witaj w domu, synu''. Ta chwila uświadomiła mi jak bardzo za nimi tęskniłem. Chciałem z nimi teraz usiąść i wszystko obgadać, ale byłem straszliwie zmęczony, dlatego żegnając ich, poszedłem pod prysznic, a zaraz po nim, rzuciłem się na swoje wygodne łóżko i szybko zasnąłem. 
 Rankiem zszedłem do kuchni. Czekała na mnie pysznie pachnąca jajecznica, przygotowana przez moją rodzicielkę. W geście dziękczynienia, mocno ją przytuliłem, co wywołało u niej płacz. Co się dzieje z tymi kobietami? Są takie wrażliwe!
- Mamo.. - odezwałem się, zasiadając do stołu.
- Tak?
- Chciałbym wam razem z Zayn'em coś oznajmić. Przyjdzie później i pogadamy, zgoda? - spojrzałem na nią.
- Z Zayn'em? O co chodzi Liam? Dlaczego akurat z nim? Coś Ty znów wymyślił? - w pomieszczeniu zjawiła się Ruth, spoglądając na mnie morderczym wzrokiem.

-------------------------------------------------------
Od autorki: Cześć i czołem! Szalony dzień. Wróciłam ze szkoły, to zjadłam zrobiłam zadanie i pojechałam na angielski, a za chwilę śmigam na roraty #bierzmo.. Dlatego przepraszam, że tak późno!
 A więc co myślicie o rozdziale 66, który jest przedostatnim? Jak wam się podoba? Domyślaliście się, że Liam właśnie o tym wspomni? Jak Ruth i reszta rodziny zareaguje na wieść Payne'a? Czekam na wasze propozycje i komentarze, których z dnia na dzień jest coraz mniej :( No cóż, został tylko rozdział 67 i Epilog, a potem goodbye Daredevil!
 Dobrze wiecie kogo jest piosenka, która leci jako pierwsza. Yep, District3, które niestety się rozpadło. Mimo to, Dan i Greg wciąż są razem, a Micky wybrał karierę solisty. W 2014 w lato, ma zamiar wydać swoją pierwszą płytę! Do czego chcę przejść.. Do tego, że Micky odpisał mi dwa razy, dwa dni z rzędu! Normalnie nie mogę uwierzyć <3
 Dobra, nie zanudzam. Miłego czytania, miłego wieczoru, jeszcze raz przepraszam. Kocham was! x


omg, loveeeee ♥

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział sześćdziesiąty piąty.

~ Następny dzień ~
 Obudziłem się dość wcześnie, co ostatnio zdarzało mi się nader często. No cóż, chyba czas się przyzwyczaić, co? Ubrałem na siebie czarne rurki i koszulę w kratkę. Za nim wybrałem ciuchy na dzisiejszy dzień, wychyliłem się przez okno. Pogoda nie jest dziś najlepsza. Mam wrażenie, że kiedy wyjdę z kompleksu, lunie na mnie struga deszczu. Żyć nie umierać kochani!
 Poszedłem zrobić sobie śniadanie. Tego ranka postawiłem na płatki z ciepłym mlekiem. Ten posiłek zawsze przypominał mi dom i moje ulubione pudełko płatków czekoladowych. Na samą myśl aż ślinka cieknie!
 Po załatwieniu swoich spraw w łazience, wyszedłem na zewnątrz. Chłopacy wciąż rozkoszowali się snem, więc zachowywałem się w miarę cicho, by żadnego z nich nie obudzić. Oczywiście moim kierunkiem był szpital.
 Dotarłem na miejsce dość szybko. Od razu ruszyłem do sali, w której znajdował się mój czarnuszek. Gdy wszedłem, nadal słodko spał. Postanowiłem usiąść na krześle i ponapawać się jego pięknym obliczem.
 Niestety moją obserwację przerwała pielęgniarka. Weszła do pokoju, budząc Malik'a i podając mu śniadanie, które składało się z trzech skibek chleba, obłożonych sałatą, szynką oraz pomidorem. Pozostawiając jedzenie, wyszła.
- Witaj kochanie - przywitał mnie.
- Hej słoneczko.
- Długo tutaj siedzisz? - zapytał.
- Hmm, niezbyt. Nie chciałem Cię budzić. Cholernie lubię patrzeć jak śpisz - uśmiechnąłem się lekko, przegryzając dolną wargę.
- Zawstydzasz mnie - rzucił, szturchając moim ramieniem.
- Nakarmić Cię? - roześmiałem się, spoglądając na jego wypieki na policzku.
- Jesteś uroczy - uniósł kąciki ust do góry.
 Wziąłem talerz z kanapkami w ręce i podałem mu jedną z skibek.
Gdy tak siedzieliśmy, a Zayn przeżuwał jedzenie, wygłupiając się przy tym, do sali weszła pani Trisha. Momentalnie odskoczyłem od chłopaka, zupełnie zapominając, że kobieta o wszystkim już wie.
- Spokojnie, możecie zachowywać się przy mnie jak chcecie - odparła uprzejmie. - Nie chcę jednak, by na razie dowiedział się o tym wszystkim twój ojciec. Obawiam się, że zareaguje równie gwałtownie, jak tata Liam'a.
- Dobrze, nic nie powiem - zapewnił. - Co u sióstr? Jak się mają?
- Wszystko u nich w porządku. Cieszą się, że dzisiaj wracamy razem do domu i spędzisz z nami kilka dni - uśmiechnęła się.
- Dzisiaj? - przeraziłem się.
- Coś nie tak? - zmartwił się Mulat.
- Planowałem wyprawić jutro urodziny Darcy. Wiem, że ma je w sobotę, ale przecież mamy odwiedzić rodzinę, prawda? - westchnąłem. - Chciałem po twoim wyjściu z szpitala, pójść z Tobą po prezent dla małej.
- Nie mogę nie być na tym przyjęciu - stwierdził. - Wracasz w piątek?
- Tak. Chłopaki też. No i Lily. Czuje, że również i Danielle się z nami wybierze - odpowiedziałem natychmiast.
- Więc wrócimy wszyscy razem - odrzekł, kierując wzrok na swoją rodzicielkę. - Mamo, mam nadzieję, że rozumiesz. Dobrze wiesz, jak ważna jest dla mnie Darcy.
- Oczywiście kochanie.
- Dlaczego pani płacze? - Zauważyłem spływającą łzę po jej policzku.
- Bo jestem dumna z mojego synka. Cieszy mnie fakt, że tak dba o tą dziewczynkę. Zresztą cała wasza piątka pragnie zapewnić jej wspaniałe dzieciństwo. Jesteście dobrymi ludźmi - uśmiechnęła się. Podeszła do Zayn'a i objęła go za szyję.
- Ona tak ma, jest strasznie wrażliwa - szepnął do mnie.
- Wszystko słyszę - odezwała się pani Trisha, po czym wszyscy się zaśmialiśmy.
 Spędziliśmy w sali jeszcze około dziesięciu minut. Po dostarczeniu przez lekarza wypisu, opuściliśmy szpital, żegnając miło panią Malik.
- Prawie złapałem Cię za rękę - powiedział, po tym jak poczułem jego dłoń na mojej ręce.
- Szkoda, że wciąż musimy się ukrywać - westchnąłem.
- Damy radę - przysunął się bliżej mojego ucha - słoneczko - dodał z uśmiechem.
- Brakowało mi tego - ucieszyłem się z jego słów.
 Zdecydowaliśmy się pójść poszukać sklepu z biżuterią. Bardzo chciałem kupić jej drobną, srebrną i co najważniejsze niedrogą bransoletkę. Na droższe prezenty będziemy mogli sobie pozwolić, kiedy zarobimy jakieś pieniądze na swoje konto.
- Patrz, może ta? - szturchnął mnie chłopak.
- Hmm, pokaż mi cenę - spojrzałem na białą, malutką karteczkę. - Nie jest wcale taka droga, a w dodatku jest prześliczna. Bierzemy ją? - zapytałem.
- Ty się jeszcze pytasz? Oczywiście!
 Z zapakowanym prezentem ruszyliśmy przed siebie. Miałem ochotę na lody, więc wybraliśmy się do najbliższej restauracji, w której obaj zamówiliśmy sobie duży puchar lodów truskawkowo - śmietankowych.
- Działo się coś podczas mojej śpiączki? - zainteresował się, pochłaniając dostarczone przez blond kelnerkę zamówienie.
- Urządziliśmy sobie mały wieczór pijacy. Zaproszeni byli Wojtek, Lily oraz Danielle. Po całej imprezie, Watson spała w jednym łóżku z.. No zgadnij - zaśmiałem się, spoglądając na jego zaciekawioną minę.
- Nie wiem cholera! Tylko nie mów, że z Wojtkiem?
- Oszalałeś stary? - złapałem się za swój trzęsący się od śmiechu brzuch. - Z Harry'm! Z tego co wiem, to całą noc ze sobą przegadali. Myślę, że coś pomiędzy nimi iskrzy i już niedługo może zaowocować.
- To świetnie! Nawet nie wiesz jak się cieszę! - odparł z entuzjazmem.
- Oh, ja już wiem nawet dlaczego. Mam nadzieję, że teraz przestaniesz robić mi sceny zazdrości o barmankę - pokazałem mu język.
- Daj spokój - machnął ręką. - Umm.. a gdzie spała Peazer?
- Ze mną. - Gdybyście tylko widzieli jego minę! Wydawałoby się, że zaraz wskoczy na moje ciało i zacznie mnie dusić aż do momentu, kiedy przestanę oddychać. - Spokojnie - próbowałem zachować powagę - tylko obok siebie leżeliśmy. Zero przytulania, obmacywania i całowania.
- Mam nadzieję, że mówisz mi prawdę.
- Jak zawsze - wysłałem mu w powietrzu całusa.
 W końcu zjedliśmy swoje porcje i skierowaliśmy się do kompleksu. Zaraz po wejściu na nasze piętro, na Zayn'a rzuciła się cała trójka, fundując wszystkim powitanie na podłodze, na której oczywiście wylądowali. Jak dobrze jest nie leżeć u samego dołu i móc śmiać się z tego wszystkiego, stojąc obok.
- Pomógłbyś mi - jęknął Mulat.
 Kręcąc głową, ściągnąłem z niego ciała reszty zespołu, a następnie pomogłem mu wstać.
- Co tam macie? - zaciekawił się blondasek.
- Prezent dla Darcy - odrzekłem.
- Pokażcie - wyrwał się Harry.
 Wspólnie jeszcze raz obejrzeliśmy delikatną, srebrną bransoletkę, jaką wybraliśmy dla naszej stokrotki. Bardzo przypadła im do gustu. Mam tylko nadzieję, że również spodoba się i solenizantce.
- My zaraz idziemy po serpentyny, balony i pluszaka - odezwał się Lou.
- Najwyższy czas - uśmiechnąłem się.
 Ja i Zayn skierowaliśmy się do naszych pokoi, a Niall, Hazza oraz Tommo wyszli na miasto. Bardzo cieszyłem się z tego, że każdy z nas nie zbagatelizował sprawy i wziął czynny udział w przygotowaniach. Chyba wszyscy mocno kochamy Darcy i chcemy dla niej jak najlepiej. Trafiła na naprawdę świetnych wujków.
 Będąc u siebie, usiadłem na łóżku i wziąłem do rąk telefon. Wybrałem numer do swojej rodzicielki i przyłożyłem słuchawkę do ucha.
- Mamoo! Co słychać? - odezwałem się, kiedy odebrała.
- Wszystko dobrze syneczku, tylko strasznie nam Ciebie brak.
- Mi was też, dlatego.. W piątek wieczorem wrócę do Wolverhampton na weekend - oznajmiłem, czekając na napad radości ze strony mojej ukochanej kobiety.
- Naprawdę? Tak się cieszę! Wreszcie będę mogła Cię zobaczyć i przytulić! Przygotuję pyszne ciasto, specjalnie na twój powrót. - Jak się spodziewałem, nie mogła opędzić się od entuzjazmu.
- Na pewno z chęcią je skosztuję. Pozdrów wszystkich. Do zobaczenia jutro - powiedziałem i usłyszawszy odpowiedź, rozłączyłem się.
 Opadłem na łóżko, spoglądając w sufit. Zdałem sobie sprawę, że wszystko zaczyna się układać, a problemy powoli odchodzą na bok. Uświadomiłem sobie, że wybaczenie Zayn'owi było odpowiednim krokiem, ponieważ u jego boku, czuję się niesamowicie dobrze. Chyba wiecie jak to jest? To błogie uczucie, które zawsze was nawiedza przy spotkaniach z swoją drugą połówką? Mam nadzieję, że doskonale rozumiecie, o co mi chodzi.
 Minęło może około pięciu minut, gdy do pokoju wpadł Malik. Jego oczy niemiłosiernie błyszczały, a twarz zdobił chytry uśmieszek. Zamykając drzwi na klucz, rzucił się na mnie, obsypując moją twarz pocałunkami.
- Mam na Ciebie ochotę - rzucił, nie przerywając swojej ,,gry wstępnej''.
- Myślisz, że to dobry pomysł? Dopiero co wybudziłeś się z śpiączki. Martwię się o Ciebie.
- Nie obchodzi mnie mój stan, chce się z Tobą kochać - zaczął rozbierać mi koszulkę.
 W mgnieniu oka oboje byliśmy nadzy. Ubrania leżały porozrzucane po całym pokoju, zupełnie jakby przeszło tutaj tornado. Na sam widok tego syfu, zaśmiałem się, na co czarnowłosy chłopak zareagował wetknięciem swojego zwinnego języka do mojego gardła. Nasz pocałunek jak zawsze był czymś na sposób walki. Całkowicie się zatraciłem w tej zachłanności, gładząc przy tym delikatną skórę chłopaka. Dostawał od tego dreszczy, ponieważ niemiłosiernie się wiercił, ocierając swoim ciałem o moje przyrodzenie. Robił mi wielką ochotę. Chcąc jeszcze trochę mnie pomęczyć, nie przerywał naszego namiętnego pocałunku.
- Zayn błagam, daj już spokój - szepnąłem, odrywając się od jego ust.
- Uwielbiam się z Tobą droczyć. - Znów jego twarz ozdobił chytry uśmieszek.
  W końcu zsunął się odrobinę niżej i wziął do rąk mojego penisa. Spojrzałem na niego, marszcząc czoło. Znów mi to robi! Cholerny dupek!
- Proszę, weź już go do ust, bo nie wytrzymam! - odezwałem się.
 Chichocząc, przysunął swoje wargi do mojego ,,przyjaciela'', który od początku wyczekiwał tego momentu. Ssał tak mocno, że aż zapadły mu się policzki. Oboje na przemian pojękiwaliśmy. Oczarowany zaistniałą sytuacją, spoglądałem na jego malinowe usta, obejmujące moje przyrodzenie i ślizgające się po nim w tę i z powrotem. Odchyliłem głowę do tyłu, czując się obezwładniony tą przyjemnością.
 Dosłownie kilka minut później doszło do mnie zimno i chłód. Otworzyłem oczy i spojrzałem przed siebie. Mulat szukał czegoś w swoich spodniach. W chwilę potem, rzucił we mnie kwadratowym opakowaniem.
- Ja..
- Pieprz mnie Liam.
  Rozpakowałem prezerwatywę jak najszybciej potrafiłem. Nie chciałem by musiał długo czekać. Teraz to ja chciałem sprawić mu nieziemską przyjemność, której sam doznałem.
 Chłopak sięgnął po mojego penisa i ustawił go przed swoim wejściem. Przez moment przyglądałem się jego naprawdę zgrabnemu tyłkowi. Zaraz jednak dostałem niezły opieprz, dlatego wziąłem się do roboty. Delikatnie wepchnąłem swojego kutasa w jego otwór, czując błogie ciepło. Malik krzyknął moje imię już po raz kolejny, toteż przyspieszyłem swoje ruchy, które wywarły na nim zachwyt.
 Czarnuszek doszedł z głośnym okrzykiem, jaki wydobył się z jego ust, a ja podążyłem w ścieżkę ekstazy zaraz za nim, zaciskając wszystkie mięśnie w swoim ciele, jakby chcąc w nim umieścić mojego ukochanego. Sperma trysnęła pomiędzy nasze brzuchy, znacząc je białymi strugami. Obydwoje ciężko oddychaliśmy.
 Opadłem w miejsce tuż obok niego, składając czułe pocałunki na jego szyi. Zamknął przy tym oczy, by jeszcze bardziej móc rozkoszować się obecną chwilą.
- Kocham Cię - powiedziałem, przysuwając się do jego ucha.
- Ja Ciebie jeszcze bardziej - odpowiedział, splatając nasze dłonie.
 Leżeliśmy tak obok siebie jeszcze kilka minut. Zyskując odpowiednie siły, wstaliśmy z łóżka i udaliśmy się do łazienki, w której odbyliśmy przyjemny prysznic, wciąż sprawiając sobie przyjemność naszymi, niemającymi końca czułościami.
- Liam, czy mógłbym Cię o coś spytać? - Usłyszałem jego cichy głos, gdy wycierałem ręcznikiem swoje, całkiem mokre, włosy.
- Mów śmiało.
- Dlaczego jesteś.. Nigdy nie byłeś.. - Gubił się w tym co miał mi do przekazania. Próbował zebrać myśli, dlatego cierpliwie czekałem, spoglądając na jego wyrzeźbiony tors.
- Przecież się nie obrażę. Powiedz wprost i już. Wyduś to z siebie.
- Chodzi mi o to, że kiedyś nie byłeś tak czuły, jak teraz. Rozumiesz mnie? - spojrzał mi niepewnie w oczy.
- Oh, tak - roześmiałem się. - Po prostu.. Przyrzekłem sobie, że po wybudzeniu się z śpiączki, przeżyjesz swój najlepszy okres w życiu. Chcę nadrobić stracony czas.
- Jesteś jedną z najlepszych rzeczy, jakie mogły mnie spotkać - uśmiechnął się.
 Usłyszeliśmy, że chłopaki wrócili do kompleksu, więc ubrani i czyści wyszliśmy z łazienki. Nie obeszło się bez ich głupich komentarzy, min oraz spojrzeń. Cali oni!
- Kupiliście, co potrzebne? - odezwałem się.
- Mhm - stanął przede mną Lou. - Proszę, tutaj są serpentyny i balony, które będziemy musieli napompować.
- A gdzie pluszak? - zainteresował się Zayn.
- Stoi za mną - odrzekł Harry.
 Spojrzeliśmy za loczka i naszym oczom ukazał się wielki, kremowy miś. Podszedłem, by go dotknąć. Był bardzo miękki i delikatny. Przeniosłem oczy na pyszczek i ujrzałem szeroki uśmiech oraz małe, czarne oczka. Jestem pewien, że bardzo spodoba się naszej małej stokrotce i często będzie się do niego przytulać, jeśli za nami zatęskni lub będzie jej smutno.
- Ona nas zabije - zachichotał Nialler.
- Daj spokój, przecież dobrze wiedziała, że nie przyjdziemy z pustymi rękoma - machnął dłonią Tommo.
- Ale na pewno nie spodziewa się czegoś takiego - mruknąłem.
- Więc ją pozytywnie zaskoczymy - odparł Styles z entuzjazmem.
- Jak najbardziej - skinąłem głową. - Malik? Idziemy do Darcy?
- Naturalnie.
 We dwójkę opuściliśmy kompleks, wychodząc na zewnątrz. Pogoda trochę się przejaśniła. Po ulicy przejeżdżało, jak zawsze, multum samochodów, a po chodnikach przechadzały się dziesiątki ludzi. Rozglądając się tak wokół siebie, o czymś sobie przypomniałem. Gryzłem się tylko, czy aby to jest dobry pomysł. Obawiałem się, że kiedy opowiem o nim czarnuszkowi, ten wybuchnie negatywną oceną i skrzyczy mnie za takie myśli. Mimo wszystko, postanowiłem jednak zaryzykować. Bardzo ciekawi mnie jego reakcja i zdanie.
- Umm.. Chciałbym Ci o czymś powiedzieć, ale liczę na szczerość z twojej strony - powiedziałem przytłumionym tonem.
- Oczywiście, zawsze staram się być szczery - przytaknął. - Więc? O co chodzi?

-------------------------------------------------------------
Od autorki: Witajcie w to niedzielne, zimne popołudnie. Ostatnio przeczytałam cały ,,zmierzch'', a dzisiejszej nocy postanowiłam obejrzeć film, i wiecie co? Wolę książkę. Jest w niej więcej bliskości pomiędzy Edwardem i Bellą, niż w ekranizacji tej powieści. No i w książce to wszystko jest takie.. magiczne. A wy? Czytaliście lub oglądaliście? Co sądzicie? :)
 Cóż, wciąż nie wiemy na co wpadł Liam i co chciałby powiedzieć Malikowi. Ale może macie jakieś pomysły? Może akurat uda wam się trafić w sedno! Jestem również ciekawa jak podoba wam się rozdział oraz scena +18, która już dawno nie miała miejsca :P x
 Muszę nauczyć się na chemię, matmę i niemca. Mam cały tydzień zawalony, więc nie wiem nawet kiedy wystarczy mi czasu na dodanie nowego rozdziału, bo w tym roku mam również bierzmowanie i zaczynają się roraty :c. Mimo to, postaram się dodać jak najszybciej! Have a nice day x

Są uroczy ♥

środa, 27 listopada 2013

Rozdział sześćdziesiąty czwarty.

- Proszę się uspokoić - mruknął, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Niech mi pan nie mówi co mam robić, tylko co z Zayn'em? - Denerwowałem się. Chciałem znać odpowiedź. Oczekiwałem dobrych wieści.
- Rozumiem, że naprawdę panu brakuje jego obecności, ale nie może nas pan wzywać, jeśli coś się panu wydaje. On wcale się nie obudził. Myślę, że poruszenie jego palców to pana złudzenie - wytłumaczył uprzejmym tonem.
- Marny z pana doktor! - krzyknąłem, zabierając z mojego ramienia jego dłoń. - Niczego sobie nie wymyśliłem! - dodałem, wchodząc do sali.
  Usiadłem na swoim poprzednim miejscu. Zbierało mi się na płacz. Spojrzałem na czarnuszka, który leżał z zamkniętymi oczami.
- To było chamskie z jego strony, nie uważasz? - odezwałem się do niego. Chyba uchodzę jako wariat w waszych oczach, prawda? - Wiem, że mnie słyszałeś i to była reakcja na moje słowa. Nikt mi nie będzie wmawiał, że było inaczej.
  Odpowiedziała mi cisza. Czego się spodziewałem? To wszystko jest takie trudne. Miałem nadzieję, że dziś porozmawiam z miłością mojego życia, ale wszystko to okazało się jedynie niezrealizowanym marzeniem.
  Westchnąłem głęboko. Musiałem się stąd wyrwać, z tego szpitala. Przytłaczał mnie i czułem, że każda sekunda spędzona tutaj, wpędza mnie w coraz większy smutek i poczucie winy.
  Postanowiłem wracać. Podszedłem do chłopaka i zdecydowałem się złożyć na jego ustach krótki pocałunek. Po zrobieniu tego, obróciłem się na pięcie i już miałem odchodzić, gdy coś usłyszałem. Spojrzałem na Malik'a i zauważyłem, że otwiera oczy, a następnie pociera je rękoma, za pewne dla rozjaśnienia obrazu. Natychmiast podszedłem bliżej.
- Kochanie? Słyszysz mnie? Mówię do Ciebie! - Kilka emocji naraz zawładnęło moim ciałem. Chciałem skakać i śpiewać z radości, ale z drugiej strony, nie byłem do końca pewien, czy to wszystko to nie sen lub co gorsza moje złudzenie.
- Liam.. - mruknął cicho, próbując złapać moją dłoń.
- Przebudziłeś się! Cud! Nie wiesz nawet jak się cieszę! - wykrzykiwałem w radości.
- Ja cieszę się, że Cię widzę - powiedział, uśmiechając się lekko.
- Pójdę po lekarza. Tylko nie zasypiaj, bo wyjdę na kompletnego idiotę - zaśmiałem się.
- Zostań. Chcę z Tobą najpierw porozmawiać - zatrzymał mnie.
- Dobrze - usiadłem na powrót na krześle, wciąż będąc podekscytowanym jego przebudzeniem.
- Słuchaj słoneczko - zaczął, wzdychając i próbując zebrać w sobie siły. - Nie wiem już jak mam Cię przepraszać za ten cholerny plan. Nie mam pojęcia jak mam Ci wytłumaczyć, że Cię bardzo mocno kocham i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie obok. Proszę, daj mi jeszcze jedną szanse. Obiecuję, że będzie nam jak w niebie i nigdy więcej Cię nie okłamię.
  Mówił to, patrząc mi prosto w oczy. Nie chciałem mu przerywać, ponieważ jego słowotok sprawiał coraz większy uśmiech na mojej twarzy oraz roztaczał przyjemne ciepło na sercu. Szaleję za nim, o tak!
- To, co właśnie mi oznajmiłeś, było jedną z najpiękniejszych rzeczy, jaką kiedykolwiek zdarzyło mi się usłyszeć - powiedziałem, chichocząc cicho. - Ale teraz to Ty mnie wysłuchaj. - (Przytaknął, zezwalając na kontynuację) - Twój wypadek, tak naprawdę uświadomił mi, że byłem o krok o straty Ciebie. Poczułem się opuszczony, czułem pustkę i ukłucie w sercu, gdy dowiedziałem się, że trafiłeś do szpitala - pokręciłem głową, jakbym nie chciał wracać do tego momentu. - Miałem nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia i będę mógł Ci powiedzieć, że Cię kocham i strasznie za Tobą tęskniłem. Nie mogłem doczekać się, aż Cię przytulę i pocałuję. Aż poczuję twoje perfumy na sobie. Tylko, że Ty nie dawałeś żadnych oznak, aż do dziś. Nadal nie mogę w to uwierzyć. Nadal nie jestem pewien czy aby na pewno to nie jakiś sen lub moje wymysły - zaśmiałem się, mając łzy w oczach.
- Poczekaj chwilę.. to znaczy, że.. Wybaczasz mi? Że pomiędzy nami wszystko jest w porządku? Jak dawniej? - dopytywał, by się upewnić.
- Tak czarnuszku. Będziemy najszczęśliwszą parą pod słońcem - pogładziłem wnętrzem mojej dłoni jego policzek.
  Do sali wszedł lekarz. Spojrzał na nas i dosłownie szczęka mu opadła. Skrzyczał mnie, że nic nie powiedziałem o przebudzeniu się pacjenta oraz przeprosił mnie za wcześniejsze uznanie mojego wyznania jako wymysły. Przyjąłem przeprosiny oraz opuściłem pokój, udając się do poczekalni, a doktor zaczął przeprowadzać krótką rozmowę z Zayn'em.
 Usiadłem na krześle. W chwilę potem, dostrzegłem panią Trishę. Szła z spuszczoną głową, a gdy ją podniosła, by na mnie spojrzeć, ujrzałem jej smutne oblicze. Wyglądała żałośnie. Za pewne wszystko to, przez stan swojego syna.
- Dzień dobry - odezwałem się.
- Jaki tam dobry - westchnęła, opadając na krzesło obok mnie.
- Myślę, że zaraz się on w takowy zmieni - uśmiechnąłem się tajemniczo, a kobieta spojrzała na mnie zaskoczona. - Malik się obudził. Lekarz jest u niego i sprawdza jak ma się jego teraźniejszy stan - wytłumaczyłem uprzejmie.
- Niemożliwe! To świetna wiadomość! Tak się cieszę! - zaczęła krzyczeć i skakać.
  Patrząc na nią, zastanawiałem się czy też tak wyglądałem. Doszedłem do wniosku, że z pewnością emanowałem zbyt wieloma emocjami radości, ale w takiej sytuacji, było to całkowicie normalne i uzasadnione.
 W końcu z sali wyszedł mężczyzna w białym fartuchu.
- Pacjent ma się dobrze. Śpiączka nie uszkodziła mózgu, więc jest zdrów jak ryba. Zostawimy go dziś na obserwacji, natomiast jutro może już spokojnie wrócić do domu - oznajmił.
- Nareszcie jakaś dobra nowina! Dziękuję panu - odparła mama Zayn'a i weszła do sali.
  Doktor odszedł, a ja zostałem w korytarzu. Z jednej strony chciałem być przy N I M jak najdłużej, ale z drugiej strony.. Nie chciałem mu przeszkadzać w rozmowie z rodzicielką.
  Gdy tak siedziałem i rozmyślałem, co powinienem zrobić, z sali wyłoniła się pani Trisha, oznajmiając, że jej syn chce, abym również był w środku. Ucieszyłem się na tę wiadomość i wszedłem do pokoju. Uśmiechnął się na mój widok, co od razu odwzajemniłem.
- Chciałbym Ci coś powiedzieć - odezwał się do swojej mamy i nakazał mi podejść bliżej, co bez zarzutu wykonałem. - Nie wiem jak to przyjmiesz, ale mam nadzieję, że mnie zrozumiesz, zaakceptujesz i wesprzesz - dodał, spoglądając na nią.
- Ale w czym? Przerażasz mnie - wybełkotała zaskoczona.
- Eh.. Liam, to.. On jest.. Moim chłopakiem. Jestem gejem, mamo. Proszę, nie powtarzaj błędu ojca Li'ego i nie wyrzekaj się mnie. On później tego żałował i jestem pewien, że Ty również będziesz - wyrzucił w końcu z siebie. Wiedziałem, że zrzucił wielki ciężar, z którym borykał się nie od wczoraj.
- Ja.. O Boże - wydukała, patrząc na mnie, to na czarnuszka. - Nie wiedziałam, a nawet nie podejrzewałam.. - Nie wiedziała jak się zachować, czułem to.
- Pani Trisho - podjąłem się rozmowy. - Proszę zachować spokój. Oddychać głęboko i zastanowić się chwilę nad tym. Skoro w ogóle pani nie podejrzewała swojego syna o homoseksualzm, to znaczy, że dalej wygląda tak samo, bo wygląda prawda? To znaczy, że wciąż jest tym samym chłopakiem, czyż nie? To znaczy, że nadal bardzo go pani kocha, nie mylę się? No właśnie. To wciąż jest ten uroczy Zayn, tyle, że woli osobę tej samej płci.
  Przez chwilę zapanowała cisza. Kobieta zagłębiła się w swoich myślach, dokładnie analizując moje słowa, które popłynęły prosto z serca. Mam tylko nadzieję, że przekonają ją do akceptacji.
- Mamo, powiesz coś? - zapytał Mulat.
- Wydaje mi się, że Payne ma racje. Jesteś taki sam, tylko wolisz facetów - uśmiechnęła się, a w jej oczach zbierały się łzy. - Dodatkowo wybrałeś kogoś cudownego. Ten szatyn to naprawdę słodki, czarujący, uprzejmy i miły chłopak - objęła mnie lekko.
- Poczekaj aż go bliżej poznasz - rzucił Malik, na co wybuchnęliśmy śmiechem.
~*~
 Czas w szpitalu zleciał niemiłosiernie szybko. Zostawiliśmy go, by mógł zjeść i zażyć leki, po których miał zasnąć. Wróciłem do kompleksu. Na zegarku była już dziesiąta, a chłopaki wciąż spali. Postanowiłem nikogo nie budzić i poszedłem do swojego pokoju. Będąc w środku, dostrzegłem leżącą w łóżku Danielle.
- Gdzie byłeś? - zaciekawiła się, mierząc mnie od góry do dołu.
- U Zack'a. Obudził się, dasz wiarę? - powiedziałem z entuzjazmem.
- Naprawdę? - podniosła się do postawy siedzącej. - To świetne wieści!
- Tak, zdecydowanie! - przytaknąłem. - Umm, przepraszam, zachowałem się niegrzecznie. Chciałabyś coś zjeść?
- W sumie to mam ochotę na tosty. Możemy je upichcić razem, co Ty na to? - uniosła kąciki ust do góry.
- Dobrze. Chodź za mną piękna. - Zaśmialiśmy się.
 Kilka sekund wystarczyło, byśmy zdążyli znaleźć się w kuchni. Lokowata wyciągnęła potrzebne składniki, a ja zabrałem się za poszukiwanie tostera. Kolejnym minusem mieszkania z innymi, jest zdecydowanie to, że nie wiesz gdzie znajduje się połowa rzeczy, ponieważ każdy okłada to w inne miejsce. How great!
 W końcu udało mi się znaleźć poszukiwany sprzęt. Zajęło mi to tyle czasu, że Peazer zdążyła przygotować już kilka tostów. Włożyliśmy te gotowe do tostera i zabraliśmy się za kolejne. Kiedy wszystkie były już przygotowane, zasiedliśmy do stołu.
- Rozmawiałeś z nim? - spytała.
- Z kim? - zmarszczyłem czoło.
- No z Malik'iem pacanie - przewróciła oczami.
- Tak.
- O czym?
- A coś Ty taka ciekawska? - uniosłem brew do góry.
- Od czasu, do czasu muszę - wzruszyła ramionami.
- No dobrze, więc rozmawialiśmy o nas. Powiedziałem, że mu wybaczyłem, ale za nim się o tym dowiedział, wyznał mi szczerze co czuje. Byłem tym zachwycony! - odrzekłem ucieszony.
- Czyli, że znów jesteście razem? - (Skinąłem głową) - Bardzo się cieszę. Jesteś taki szczęśliwy, kiedy go masz, kiedy jesteście ze sobą blisko.
- Wow, nigdy nie obstawiałbym, że coś takiego usłyszę z twoich ust - zdziwiłem się.
- Obiecywałam Ci zmianę, nie pamiętasz już?
- Pamiętam, pamiętam.
 Wtem do pomieszczenia wszedł Louis. Przetarł swoje oczy i podszedł po butelkę wody. Następnie usiadł obok mnie, przyglądając się Dan z uwagą.
- Kac? - zapytała.
- I to jeszcze jaki! Zaraz głowa mi odpadnie - narzekał.
- Mogłeś wczoraj więcej wypić - pokazałem mu język, na co ten wywrócił oczami.
- Powiedz mu - szturchnęła mnie dziewczyna.
- Malik się obudził. Jego stan jest bardzo dobry. Jutro wraca - odparłem, kończąc jeść ostatniego tosta.
- Myślę, że gdyby nie ten uciążliwy ból głowy oraz zmęczenie, skakałbym przed wami jak małpa, wymachując rękoma w każdą stronę. Ale niestety jestem uziemiony w tym miejscu i musi wam jedynie wystarczyć mój uśmiech - uniósł kąciki ust do góry.
- Wariat - skomentowałem natychmiast.
 Po śniadaniu poszedłem do pokoju, aby pościelić łóżko, po czym na nim usiadłem, czekając aż Danielle opuści łazienkę. Gdy do mnie dołączyła, ruszyliśmy w kierunku jej mieszkania. W chwilę potem byliśmy w środku, gdzie Lily rzuciła się na mnie, przewracając nas obu na podłogę. Zaraz po tym jak wstaliśmy, oznajmiłem jej dobrą wiadomość, po której po raz drugi wylądowałem na zimnych płytkach. Czasami denerwuje mnie to, że ta dziewczyna jest tak silna i emocjonalna.
- Czy możemy wreszcie usiąść przed telewizorem i przez krótki moment się zrelaksować? - przewróciłem oczami, na co brunetka pociągnęła mnie na kanapę.
(Peazer poszła na górę, wziąć prysznic)
- Czyli wszystko wraca do normy? - odezwała się barmanka.
- Myślę, że tak. Zayn wybudził się z śpiączki, jestem z nim, a dodatkowo przyznał się swojej mamie, że jest gejem oraz, że jestem jego chłopakiem. Wydaje mi się, że to przełom w jego życiu i cieszę się, że w końcu zrzucił z siebie to brzemię, które tak długo na nim ciążyło - oparłem się o jej ramię. - Będziemy teraz z chłopakami nagrywać teledysk, video diares i dalej zajmować się pisaniem nowych utworów. To całkiem fajne, wiesz? Odkrywam przy tym siebie, swoje uczucia i myśli. Kiedyś Ty i ja napiszemy razem piosenkę i będzie ona hitem, zobaczysz. - Zaśmialiśmy się. - Chciałbym pojechać do rodziny w ten weekend, bo bardzo się za nimi stęskniłem. Za panią Miller również. Może wrócimy razem? - zaproponowałem.
- Wow, czekaj, za dużo słów - dźgnęła mnie w brzuch. - Po pierwsze, to bardzo jestem zadowolona z twojego szczęścia i mam nadzieję, że nie potrwa ono jeden dzień. Po drugie, jestem kiepska w pisaniu jakichkolwiek wypowiedzi, dlatego najpierw musiałbyś udzielić mi paru lekcji. No i po trzecie, to tak. Zgadzam się. Co Ty na to, by wyruszyć w piątek wieczorem?
- Jasne, odpowiada mi to - uśmiechnąłem się cwaniacko i podniosłem na nią wzrok. - A jak z Harry'm? Zaszło coś pomiędzy wami tej nocy? Spaliście w jednym łóżku, nie mylę się? - dopytywałem.
- Jesteś niemożliwy - szturchnęła mnie, chichocząc. - Tak, spaliśmy razem. Nic między nami nie zaszło, ponieważ dla nas obu bliskość na takim etapie znajomości jest wprost, hm.. nieodpowiednia. Dlatego dużo rozmawialiśmy. I tak sposobem, dzięki panu Styles'owi, strasznie chce mi się spać.
- Lily - rzuciłem się na nią, przytulając mocno.
- Co Ci się stało? - spytała zaskoczona.
- Nic, po prostu.. Chciałbym żebyście byli razem. Loczek jest świetnym kandydatem na chłopaka, a Ty potrzebujesz kogoś takiego jak on - położyłem głowę na jej piersiach, na co ta odchrząknęła. Mimo to, nie ruszyłem się.
- Skąd wiesz, że w ogóle kogoś potrzebuję?
- Bo to widzę. Przede mną nie ukryjesz dosłownie niczego.
- Oh, więc panie wszystko wiedzący, obejrzymy razem film?
- Poczekajmy na Danielle. Nie chciałbym, żeby poczuła się olewana przez nas.
- Masz rację.
 Podczas oczekiwania na zejście lokowatej, wspólnie wybraliśmy film. Pozwoliłem przyjaciółce na ostateczną decyzję, dlatego też, padło na ,,Trzy metry nad niebem''. Słyszałem, że to całkiem fajny film, więc mam nadzieję, że taki się okaże.
 W końcu Peazer dołączyła do nas i zaczęliśmy oglądać.
 Ludzie mieli absolutną rację, to było coś niesamowitego. Wiem, jestem chłopakiem, ale czy coś, co podoba się dziewczynom, nie może przypaść również mnie do gustu?
 Wybiła właśnie piętnasta. Poczułem wibrację telefonu, dlatego od razu po niego sięgnąłem. Na ekranie dostrzegłem ,,Simon''.
- Cześć wujku - powiedziałem z entuzjazmem.
- Usłyszałem, że Zayn się wybudził. Myślę, że czujesz się tak jak ja z tą wiadomością. Wpadnę do was um.. za godzinę? Odpowiada Ci to?
- Jasne, do zobaczenia - rzuciłem, odkładając słuchawkę.
- Oh Lily, więc zostajesz sama w domu. Ja wychodzę na lekcję tańca, a z tego co obie usłyszałyśmy, Liam musi wracać do kompleksu - odezwała się Dan.
- Pójdę na zakupy - stwierdziła.
 Pożegnałem się z dziewczynami i ruszyłem. Po drodze dużo myślałem o Darcy. Chcę wyjechać na weekend do Wolverhampton, a w tę sobotę przypadają jej urodziny. Postanowiłem wyprawić je w piątek, a dziś obgadać z chłopakami wszystkie szczegóły, dotyczące tego dnia.
 Dotarłem. Wszedłem do środka i od razu skierowałem się do kuchni. Zajrzałem do prawie pustej lodówki. Znów muszę pójść na zakupy, prawda? Wyciągnąłem wieloowocowy jogurt i zacząłem się nim kosztować, zajmując miejsce przy stole.
- O Liam. Dobrze Cię widzieć. - Usłyszałem Harry'ego.
- Ciebie również. Co słychać? - zagadnąłem.
- Wszystko w jak najlepszym porządku - uśmiechnął się pod nosem, nastawiając wodę na kawę.
- Mam wrażenie, że masz na myśli Lily - zachichotałem.
- Bo tak jest! Nie dziwię się, że to właśnie ją wybrałeś na swoją powierniczkę sekretów i przyjaciółkę. Jest naprawdę świetną osobą, z którą tematy do rozmów chyba nigdy nie mają końca. W życiu nie przypuszczałem, że spędzimy noc w jednym łóżku na gadaniu - opowiedział z entuzjazmem.
- Życie potrafi zaskakiwać - stwierdziłem, unosząc kąciki ust do góry.
- Masz rację. Nie mogę się doczekać żeby ją znów zobaczyć. Ona jest cudowna! I .. Cholera, co się ze mną dzieje? - stanął jak wryty i spojrzał mi w oczy.
- Zakochujesz się słońce - rzuciłem, próbując zachować powagę.
- Też tak miałeś? To znaczy, kiedy odkryłeś, że podoba Ci się Zayn? - zapytał, nalewając do kubka z kawą przegotowaną wodę.
- Oczywiście, że tak. Jeśli mi nie wierzysz, Niall może to potwierdzić - wzruszyłem ramionami.
- Czyli, że to całkiem normalne?
- Ależ owszem.
- Uff - odetchnął z ulgą.
- Umm.. Mam nadzieję, że jej nie skrzywdzisz. Naprawdę dużo przeżyła i może kiedyś Ci to opowie. Tylko proszę, nie uciekaj od niej. To dobra dziewczyna i zasługuję na odrobinę szczęścia oraz miłości. - Musiałem mu to oznajmić. Nie pozwolę na choć małe cierpienie Watson.
- Jasne szefuniu, nie musisz się o nic martwić - zapewnił mnie.
- Cieszę się - skinąłem głową. - Za chwilę powinien tu być Cowell.
- Wiesz po co przyjedzie? - zaciekawił się.
- Nie mam pojęcia.
 Po rozmowie z loczkiem poszedłem oznajmić wszystkim, że zaraz zjawi się tu Simon. Umówiliśmy się, że dzisiaj rozmowę z nim, przeprowadzimy w moim pokoju. Przez taki obrót sprawy, natychmiast udałem się do siebie, ażeby posprzątać. Rzeczy leżące na ziemi schowałem do szafy, a z półek starłem kusz. Hmm, wreszcie tu czysto.
 Kilka minut po szesnastej, zjawił się nasz menadżer. Rozsiedliśmy się w moim pokoju i oczekiwaliśmy wiadomości, jakie miał nam przekazać.
- Do końc
a tygodnia macie wolne, ze względu na Zayn'a. Nie chcę, by chłopak się teraz przemęczał, skoro dopiero się obudził ze śpiączki. Możecie wrócić na weekend do swoich domów i tam odpocząć. Musicie zebrać nową energię, ponieważ od poniedziałku zaczynacie kręcić klip oraz video diares. Nie zapomnijcie także o tym, że wciąż piosenki na wasz pierwszy album nie zostały skończone. Widzicie więc, że teraz nie znajdziecie ani chwili wytchnienia - odparł, rozglądając się.
- Dobrze, dobrze - skinął głową Lou.
- Nie mogłeś wujaszku powiedzieć mi tego przez telefon? Nie potrzebna była twoja fatyga tutaj - odezwałem się.
- Oh Liam - zaśmiał się cicho. - Chcę spędzić z wami jak najwięcej czasu, bo w późniejszym okresie waszej kariery, powątpiewam w tak częste spotkania, jak teraz.
- Zawsze może nam się nie udać - wzruszył ramionami Niall.
- Nawet tak nie mów farbowany. Na pewno osiągniecie wysoką sławę. Liczę na to, że będziecie najlepszym boysband'em na świecie.
- Zobaczy się - skomentowałem. - A skoro jesteśmy tutaj wszyscy razem, chciałbym podjąć się tematu Darcy. W sobotę ma urodziny, a my chcielibyśmy wrócić do Wolverhampton, prawda? - (Przytaknęli) - Wymyśliłem więc, że wyprawimy jej przyjęcie w piątek. Powiedziała, że nie życzy sobie żadnych prezentów, ale nie chcę tam pójść z pustymi rękoma. Macie jakieś pomysły?
- Kupcie jej bransoletkę albo kolczyki. Na pewno się ucieszy - zaproponował Cowell.
- Zgadzam się, to świetny pomysł - skinął głową loczek.
- Dobrze, więc pójdę jutro z Zayn'em na zakupy, a potem ją odwiedzimy. Nie chcę by wiedziała, że coś planujemy. W piątek wbiegniemy z serpentynami, dużym misiem oraz balonami, co wy na to?
- Jasne, to dobra myśl. Pójdę z Niall'em i Harry'm po balony, serpentyny i pluszaka - zaoferował Lou.
- Świetnie, więc wszystko załatwione - ucieszyłem się.
 Pożegnaliśmy Simon'a i chłopaki rozeszli się do siebie. Ja rzuciłem się na łóżko i leżąc jak kłoda, spojrzałem w górę. Pomyślałem o swojej rodzinie i właśnie wtedy, na coś wpadłem. Tylko, czy to aby na pewno dobry pomysł?

---------------------------------------------------------
Od autorki: Witajcie kochani! Niefortunnie zbliżamy się do wielkiego końca. Rozdział 67 jest już gotowy, a nad epilogiem myślę. Zaczęłam czytać ,,zmierzch'' i mam nadzieję, że niedługo coś naskrobię :)
 Omg! Midnight Memories jest takie wspaniałe! Ta płyta jest calkiem inna od poprzednich, ale pokazuje jak chłopaki dorośli (POD WZGLĘDEM MUZYCZNYM!), a wraz z nimi ich głosy. Każda piosenka jest wspaniała, ale myślę, że jedną z moich najbardziej lubianych jest You & I (ZIAMA TEŻ fndlfn <3). A wy? Co myślicie? :)
 1DDay.. Polska, Pudzian, Ziam moments, śmiech Nialla, Larry.. Za dużo tych emocji! Te (prawie) osiem godzin było dla mnie czymś niesamowitym! Uśmiałam się jak nigdy, a Talk Dirty to me wciąż wprawia mnie w niekontrolowany napad śmiechu. Mam zdecydowanie najlepszych idoli na świecie ♥.
 Wczoraj byłam w galerii. Miałam już MM w rękach (którą najprawdopodobniej dostanę na klasową gwiazdkę!) oraz wąchałam w końcu Our Moment. Te perfumy są cudowne! Ślicznie pachną! (Mam nadzieję, że mama mi kupi na gwiazdkę, trzymajcie kciuki!)
 Okay, jak podoba wam się rozdział? Tęskniliście za Ziamem? Podoba wam się zakochany Harry? Na co tym razem wpadł Liam? Czekam na wasze propozycje oraz komentarze, których jest ostatnio coraz mniej :C 
 Uciekam coś zjeść i pouczyć się na dwa spr. oraz kart. (How great!) Have a nice day xx

love that sooooo muchh ♡