niedziela, 29 września 2013

Rozdział czterdziesty dziewiąty.

Treść listu brzmiała następująco:
,,
Witaj Liam. Może będziesz zły, a może będziesz mi za to wdzięczny, ale pozwoliłam sobie na małą obserwację nie tylko Ciebie, ale i twoich bliskich. Odkryłam wtedy, że jesteś gejem, ale to nie jedyna rzecz, której się dowiedziałam. Jest pewien sekret, skrywany przez twojego czarnuszka i kochaną sąsiadkę, panią Miller. Zapewne twoja droga przyjaciółka, Lily, również wie o owej tajemnicy, której zaraz się dowiesz. Zjadają Cię nerwy, prawda? Przejdę więc do rzeczy.
 Pewnego dnia, czając się w krzakach, dostrzegłam Zayn'a, skradającego się do domu twojej sąsiadki. Pomyślałam, że może chce ją okraść, ale on nie jest złodziejem. On jest wnukiem tej pomarszczonej staruszki. Rozumiesz? To R O D Z I N A. Skrywali i dalej skrywają to przed Tobą. Jestem pewna, że ta barmaneczka również zna ten sekret i siedzi cicho.
 Lepiej upewnij się co do swoich bliskich, ponieważ łżą na każdym kroku. Zresztą jak Ty. To wszystko. Dziękuję za pomoc.
                                                                                        Gabrielle
''.
  Siedziałem na łóżku, spoglądając na zapisaną kartkę i aż szczęka opadła mi z wrażenia. Nigdy nie podejrzewałbym czegoś takiego, ale wiem, że jest to prawda. Bo niby skąd pani Miller wiedziałaby tyle rzeczy o Malik'u? Bo niby dlaczego tak bardzo go broniła? Teraz wszystko zostało już wyjaśnione.
  Opadłem na poduszki i przymknąłem powieki, z których powoli zaczęły spływać łzy. Jak to możliwe, że nigdy go tutaj nie zauważyłem? Dlaczego się skrywali? Czy oni planują jakąś zemstę na mnie albo co gorsza na mojej rodzinie?
  Zaraz, cholera! Jak mogę myśleć o takich rzeczach. Pewnie znów się mylę, jak zawsze zresztą.
Mimo wszystko, nadal było mi przykro. Ludzie których kocham i dażę ogromnym zaufaniem, tak po prostu mają przede mną jakieś tajemnice. Do czego to w ogóle doszło? I dlaczego to przytrafiło się właśnie mnie i właśnie teraz, kiedy z niczym sobie nie radzę?
  Leżałem tak dłuższy czas. Miałem zamknięte oczy. Głowa bolała mnie od natłoku myśli, a z rozgrzanych policzków spływały gorzkie łzy rozpaczy i bezsilności.
 Czy problemów mam unikać? Raczej trzeba je rozwiązać, prawda? I chyba nawet wiem, od czego zacznę. Tylko żeby mi się udało.. żebym zdobył w sobie siłę na to, co właśnie postanowiłem. Trzymajcie kciuki!
Zszedłem na dół.
- Mamo! - krzyknąłem.
- Jestem w kuchni synku - odpowiedziała.
- Gdzie jest tata? Nicola i Ruth są na górze? - spytałem, idąc do niej.
- Ojca szukaj na tarasie, a sióstr na drugim piętrze - odparła.
Wyszedłem na dwór.
- Możesz przyjść do salonu? Musimy pogadać - odezwałem się.
- Zaraz będę - powiedział.
  Następnie poszedłem na górę. Oznajmiłem dziewczynom, że czekam z ważną informacją na dole. W końcu się zjawili, a mama właśnie do nas szła. Nie ma już odwrotu. Muszę w końcu się przyznać i zrzucić z siebie to ciężkie brzemię, które od dawna utrzymuję. Mam gdzieś to jak zareagują.
- O co chodzi Liam? Martwi mnie twoja poważna mina. - Usłyszałem głos Nic.
- Posłuchajcie.. - westchnąłem. - Nie wiem jak wam mam to powiedzieć, ale muszę to zrobić.
- Co przeskrobałeś tym razem? - mruknęła mama.
- Wyprowadzasz się? - dodał tata.
- Och, uwierzcie mi, wolałbym sprawić jakiś problem lub odejść z tego domu, niż wyjawić wam prawdę - przyznałem.
- Prawdę? Prawdę.. o czym? - zmarszczyła czoło Ruth.
- O mnie - odrzekłem półgłosem.
- Jestem coraz bardziej przerażona. - Patrzyła na mnie dużymi oczyma rodzicielka.
Zamknąłem oczy. Wyobraziłem sobie, że jestem z Darcy na London Eye. Pokazuję jej widoki, które od zawsze wydawały mi się piękne. Byliśmy szczęśliwi, oboje. Uśmiechnąłem się pod nosem. Teraz albo nigdy! Nadszedł ten moment. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe, a ręce poczęły się trząść.
- Może nie uwierzycie, ale.. Jestem homoseksualistą. Jestem pieprzonym gejem, który leci na facetów, który nie ogląda się za laskami i nie gada o ich tyłkach czy piersiach. To nie jest żaden żart. Wszystko co w tym momencie wam powiedziałem, dzieję się naprawdę. - W końcu mi się udało. Wydusiłem z siebie to, co od tak dawna na mnie ciążyło.
Z ich twarzy wyczytałem duże zaskoczenie, ale co im się dziwić. Chyba każdy kto dowiedział się prawdy, nie ukrywał swojego zdziwienia. Nawet ja.
- Powiecie coś? - Nie wytrzymałem tej długiej ciszy.
- Synku, z Tobą trzeba jechać do lekarza - stwierdziła mama.
- Nie zwariowałem, przysięgam Ci.
- Teraz już rozumiem! Pamiętam jak zajrzałam w historię na twoim laptopie. Czytałeś o gejach, tłumacząc, że chodzi o kumpla, a tak naprawdę.. chodziło o Ciebie! Jak mogłam być taka głupia?! - Stukała się w czoło Ruth.
- Li.. Dlaczego nie powiedziałeś nam tego wcześniej? - Nicola pożerała swoim wzrokiem całe moje ciało.
- Bałem się, okej? Skąd mogłem wiedzieć jak zareagujecie? Skąd mogłem wiedzieć czy to zaakceptujecie, czy nie? Kiedy już miałem wam o tym oznajmić, strach stłumił moją odwagę i nie potrafiłem wykrztusić z siebie słowa. Wiem, powinienem porozmawiać z wami na początku, kiedy uświadomiłem sobie, kim tak naprawdę jestem. Ale powtarzam.. bałem się. Przerażenie i kompletna nieświadomość wzięły górą - odpowiedziałem, ściskając mocno swoje dłonie ze zdenerwowania.
- Jak mogłeś nam to zrobić.. - Rodzicielka zaczęła szlochać.
- Czy ktoś jeszcze w tym domu ma tajemnice o których nie wiem?! - wyrwała się Ruth.
- Z góry mówię, że ja nic więcej do ukrycia nie mam - podniosłem ręce w geście poddania się.
- Liam - głos przejął tata.
- Tak? - To jego opinii bałem się najbardziej. Jego oblicze było rozgoryczone i wiedziałem, że słowa wypowiedziane z jego ust nie pójdą na moją korzyść, a także bardzo mnie zabolą. Po prostu to czułem. Zwykła intuicja, a okazała się.. prawdą.
- Wynoś się z tego domu - odparł.
- Mówisz poważnie? - spytałem zaskoczony.
- Jesteś głuchy? Wynoś się! Nie chcę mieć kłamcy i geja pod własnym dachem! Nie chcę Cię widzieć. Przestałeś dla mnie istnieć.
  Zebrało mi się na płacz. Od razu pobiegłem na górę. Zamknąłem drzwi od własnego pokoju na klucz. Położyłem się na łóżko i zacząłem łkać. Nie mogłem powstrzymać spływających łez. Co ja takiego zrobiłem, że Bóg tak mnie karze? Kim ja jestem, żeby własny ojciec się mnie wyrzekał?
  Sięgnąłem po telefon. Otarłem mokre policzka i wybrałem numer do Louis'a.
- Cześć stary, obudziłem Cię?
- Nie, nie spałem jeszcze.
- Słuchaj przepraszam za moje zachowanie. Po prostu nie panuję nad swoimi emocjami - westchnąłem.
- Nic się nie stało. Rozumiem, że masz dużo problemów.
- Bardzo dużo, dlatego.. czy mógłbym na chwile z Tobą pomieszkać?
- Oczywiście! Fajnie będzie mieć współlokatora, bo czuję się w tym mieszkaniu sam jak palec - odparł z entuzjazmem.
- Dzięki Lou, jesteś wielki.
- Feel like a boss - roześmiał się. - Znasz adres. Czekam na Ciebie.
 Pikanie, oznaczające zakończenie połączenia.
 Usiadłem przed szafą. Wyciągnąłem z niej dużą, czarną walizkę na kółkach. Otworzyłem ją i zacząłem wrzucać do niej to, co wpadło mi do rąk. Nie miałem czasu nad myśleniem o ciuchach. Chciałem jak najszybciej się stąd wydostać. Chciałem z kimś pogadać. Z kimś kto mnie wysłucha i zrozumie. Z kimś kto mnie nie okłamał.
  Louis był dobrym wyjściem. Mieszka sam i ma dość duży dom, więc starczy dla nas obojga. Poszedłbym do Niall'a albo Harry'ego, ale.. nie chcę wchodzić ich rodzinom w drogę, a poza tym.. Blondynek mieszka zbyt blisko mnie. To nie skończyłoby się najlepiej.
  W końcu bagaż był pełen. Wstałem i udałem się do łazienki. Poprawiłem swoje rozczochrane włosy i otarłem spływające z policzka łzy. Wyglądałem jak wrak człowieka. Czułem się jak nikomu niepotrzebny śmieć. Gadam jak baba, co?
  Zszedłem na dół, ciągnąc za sobą walizkę. Ustawiłem ją w korytarzu i zacząłem ubierać buty. Nie wiem gdzie podziewali się domownicy, ale w salonie ich już nie było.
  Gdy byłem gotów, nacisnąłem na klamkę. Wtem usłyszałem za sobą głos rodzicielki:
- Liam.. odchodzisz? - Stała zapłakana, patrząc na mnie.
- A co mam zrobić mamo? Kazał mi się wynosić, więc to robię - wzruszyłem ramionami.
- Nie chcę Cię stracić kochanie - mruknęła.
  Podszedłem by ją przytulić. Kurczowo mnie objęła, jakbym wyjeżdżał w długą podróż, a ona musiała mnie pożegnać. Zebrało mi się na płacz, ale zacisnąłem powieki i jakoś się powstrzymałem.
- Muszę iść - powiedziałem, odrywając się od jej ciepłego ciała.
- Będę mocno tęsknić. - Położyła swój palec na moim policzku.
- Wiedz, że mocno Cię kocham. Nie jestem innym człowiekiem. Serce nie sługa i tak naprawdę nie mam na to wszystko wpływu. Myślałem.. myślałem, że mnie zrozumiecie. Jesteście moją rodziną, moim całym światem. Byłem pewien, że choć będzie to dla was zaskoczeniem, zaakceptujecie mnie takim jakim jestem, ale widzę, że mocno się pomyliłem. A szkoda, bo będzie mi was bardzo brakować. Teraz już idę. Nie chcę by tata wyrzucił mnie siłą z swojego mieszkania. Do widzenia. - Ucałowałem jej czoło.
 Kiedy wychodziłem, ciągnąc za sobą swój bagaż, usłyszałem szept mamy. Wciąż powtarzała moje imię, jakby coś ją opętało. Ona chyba jako jedyna chciała, bym nadal pozostał pod tym dachem. Liczyłem też na obronę ze strony Ruth i Nicoli, ale widoczne nawet w nich nie mam swojego oparcia.
  Wyglądałem jak włóczęga. Zmizernowany, ze spuszczoną głową przemierzałem ulice Wolverhampton. Moim celem było mieszkanie Louis'a.
 Nareszcie dotarłem. Zadzwoniłem dzwonkiem, a drzwi otwarł mi jak zawsze uśmiechnięty chłopak. Trzymał w ręku chipsy, oznajmiając mi już od progu, że nie podzieli się ze mną. Usiedliśmy w salonie na kanapie. Był ciekaw co się stało i dlaczego do niego przyszedłem, choć nie krył zadowolenia, że to właśnie jego wybrałem. Opowiedziałem mu wszystko ze szczegółami. Wspomniałem nawet o Gabrielle i jej szantażu. Był zaszokowany jej postawą, ale nie dziwił się, że właśnie tak postąpiłem. Dobrze wie, jak bardzo kocham Zayn'a i zrobiłbym dla niego wszystko.
- To wszystko. Wiesz, leżąc na łóżku, po tym jak przeczytałem list, myślałem nawet, że Malik i pani Miller zaplanowali jakąś zemstę przeciw mnie lub mojej rodzinie - zachichotałem.
- Powiem Ci Payne, że jesteś nienormalny - przewrócił oczami, pakując do buzi garść chipsów. - Oj nie patrz tak na mnie! Masz! - rzucił mi paczkę. - Zlituję się nad Tobą.
- Nie jestem pewien czy mam podziękować - zaśmiałem się.
- Wracając.. Nie uważam, by Zayn chciał się na Tobie mścić, bo niby dlaczego? Czy ma jakiś powód? Nie wydaję mi się. Raczej by mi powiedział, jako że jestem jego przyjacielem - wzruszył ramionami.
- Ulżyło mi, szczerze mówiąc.
- Długo będziesz tutaj mieszkał? Wyprzedzając twoje ,,a co?Już mnie nie chcesz?'' odpowiem, że chcę i to bardzo, dlatego ciekaw jestem ile będę mógł napawać się moim wspaniałym współlokatorem - wyszczerzył się.
- Skąd wiedziałeś, że tak powiem? - zmarszczyłem czoło.
- Intuicja - poruszył brwiami.
- Och. Naprawdę nie wiem Tommo. Nie wiem czy kiedykolwiek ojciec wpuści mnie jeszcze do swojego mieszkania - westchnąłem.
- Musi. Masz tam przecież wszystkie swoje rzeczy.
- Tak, wiem.. Poważnie zastanawiam się nad własnym domem, choć naprawdę nie wiem jak będę za nie płacił. Mam swoje oszczędności i jest ich dość sporo, ale wystarczą może na wynajem jakiegoś małego mieszkanka i dwa miesiące czynszu. - Na moją twarz wstąpił grymas.
- Porozmawiaj ze swoją mamą. Moja płaci mi za wynajem - odparł.
- Może to i dobre wyjście. Nie mam jak pogodzić pracy, szkoły i prób. Zwłaszcza, że prawdopodobnie podpiszemy ten cholerny kontrakt.
- Dlaczego tak bardzo nie chcesz się na niego zgodzić? Wciąż będziesz mógł być z Zayn'em, o ile tylko zechcesz, tyle, że w ukryciu - zaciekawił się.
- Na takie coś jeszcze spokojnie bym przystał. Gorzej jeśli chodzi o ,,brodę''. Ma być nią Danielle, a wiesz jak bardzo za mną szaleję, natomiast ja nie bardzo za nią przepadam - odpowiedziałem.
- O w dupę, nie wiedziałem, że to będzie ona - zdziwił się.
- Ja również. Myślałem, że może przydzielą mi kogoś z branży muzycznej, by bardziej wypromować nasz zespół, ale to się nie stało.
- Już czuję, że nie polubię tego całego Modestu! Współpraca będzie trwała z nimi pięć lat, o ile się nie mylę? - spojrzał na mnie dla upewnienia.
- To długi czas i boje się, że to zabije nasze uczucie. To całe ukrywanie się.
- Spokojnie stary, będzie okej. Na razie nie masz się co tym przejmować. Musisz z nim porozmawiać i spytać dlaczego skrywał to, że jest rodziną twojej sąsiadki.
- Masz rację - przytaknąłem.
- Idziesz jutro na próbę? - zapytał.
- O której jest?
- O jedenastej rano.
- Umm.. Muszę jeszcze przemyśleć ten cały kontrakt, pogadać z Malik'iem.. Zostanę u Ciebie, jeśli tylko mi pozwolisz?
- Oczywiście, że tak. Tylko nie rozumiem, dlaczego uciekasz przed dyrem i rozmową z nim.
- Wytłumaczyłem Ci właśnie dlaczego to robię.
- Już dobrze, nie gorączkuj się tak - podniósł ręce w geście poddania.
- Pójdę już spać. Te problemy mnie męczą. Cieszę się, że jest weekend. Dobranoc - rzuciłem mu nikły uśmiech i zabierając swoją walizkę, poszedłem do pokoju, który miał stać się 'mój' na parę dni.
- Wykąp się śmierdzielu. - Louis zjawił się w pomieszczeniu, do którego wszedłem i podał mi biały ręcznik.
- Też Cię kocham - pokazałem mu język.
 Zaraz po wzięciu prysznica, ułożyłem się wygodnie w łóżku, okrywając swoje prawie nagie ciało kołdrą. Czułem się trochę nieswojo, mając wokół siebie inną przestrzeń, niż ta, która otaczała mnie przez dziewiętnaście lat.
  Wtem usłyszałem mój dzwoniący telefon. Zajrzałem na ekran, który oznajmiał, że to Lily. Westchnąłem i odrzuciłem połączenie, tak jak kilka następnych. Nie miałem ochoty na rozmowę z nią, po tym, czego dowiedziałem się od Gabrielle. W końcu dostałem od niej esemesa z treścią:
,, Liam co się dzieje? Dlaczego ode mnie nie odbierasz? Przecież mówiłam Ci, że między nami wszystko jest okej! Błagam Cię, napisz mi co się stało. Martwię się! x ''
Westchnąłem i wystukałem wiadomość, którą w chwilę potem wysłałem do niej. Brzmiała mniej więcej tak:
,, Myślałem, że mam w Tobie i pani Miller swoje przyjaciółki, ale chyba grubo się pomyliłem. Fajnie jest mieć tajemnicę prawda? Nie chcę mi się z Tobą gadać. Na razie nie próbuj mnie szukać. Dobranoc. ''
  Zamknąłem oczy, chcąc jak najszybciej zasnąć, ponieważ mój mózg już zaczynał wytwarzać potworną ilość myśli. On bardzo lubi mnie wkurzać, szczególnie o tej porze.
  Zbudziłem się, słysząc jakiś trzask. Momentalnie podniosłem się do postawy siedzącej. Spojrzałem na zegarek, który właśnie wskazywał trzecią nad ranem. Przetarłem oczy i wtem ujrzałem w świetle księżyca mojego czarnuszka.
- Przepraszam, jestem sierotą - spuścił głowę.
- Chodź tutaj - wskazałem na miejsce obok siebie.
Wykonał mój rozkaz. Siadając, powoli zbliżał się do moich ust, by je pocałować, jednak ja postanowiłem się odsunąć. Dopóki czegoś mi nie wytłumaczy, będę oschły i zły.. a raczej postaram się taki być, zważając na fakt, że na Malik'a nie da się gniewać.
- Chcę wiedzieć dlaczego nie powiedziałeś mi o tym, że moja sąsiadka, pani Miller, jest twoją babcią, a Ty jej wnuczkiem? Chcę wiedzieć dlaczego się do niej zakradałeś, bym się o tym nie dowiedział? - spojrzałem na niego, nie wyczytując z jego twarzy cienia emocji.

---------------------------------------------------------
Od autorki: Hej. Jak podoba wam się dzisiejszy rozdział? Dla mnie jest trochę.. dziwny. Czekam na wasze opinie w komentarzach! Mam nadzieję, że będą szczere :)
 Czy tylko mi jest tak kurwsko zimno? ;__; Nie chcę jesieni, a następnie zimy. Wolę lato, chcę lato! I wakacje. Jutro znów do szkoły, co? Nie martwcie się! Damy radę <3
 Chyba nic innego do powiedzenia nie mam. Dodałam nowe piosenki, także jeśli będziecie chcieli ich tytuły, to pytajcie w komentarzach, albo na moim asku -> http://ask.fm/aakinoM.
 Kocham was. Have a nice day x 


My feels *o*

czwartek, 26 września 2013

Rozdział czterdziesty ósmy.

- Nie rób mi tego, proszę nie każ mi wybierać. - Błagałem ją.
- Payne masz dziesięć sekund. Raz.. dwa.. - Zaczęła liczyć na palcach.
- Och już dobrze! - wybuchnąłem. - Pomogę Ci z Niall'em. Tylko nikomu nie mów o mnie i Malik'u, zrozumiałaś? - pogroziłem jej palcem.
- O to martwić się nie musisz - uśmiechnęła się cwaniacko. - Wieczorem dostaniesz list - dodała w chwilę potem.
- Jaki list? - zmarszczyłem czoło.
- Z tajemnicą, którą ukrywają przed Tobą twoi bliscy - musnęła palcem mój nos.
- Dobrze, więc będę czekał. A teraz idę. Mam dość patrzenia na tak wredną osobę, jaką jesteś Ty - zmierzyłem ją od góry do dołu i odszedłem.
Lekcja się skończyła. Wyszedłem na przerwę. Chciałem pobyć chwile sam, więc usiadłem na jednej z ławek i oparłem się o ścianę. Zamknąłem oczy i pozwoliłem moim myślom dryfować po głowie.
- Cześć Li. - Poczułem nacisk warg Danielle na moje.
- Co Ty znów wyprawiasz?! - syknąłem.
- Będziemy teraz parą, więc musimy sobie okazywać uczucia publicznie - uśmiechnęła się lekko, siadając obok.
- Zapomnij, że się na to zgodzę - skrzyżowałem swoje ręce na klatce piersiowej.
- Ależ mój seksowny chłopaku, chyba nie chcesz zrobić przykrości reszcie zespołu, prawda? - uniosła jedną brew do góry.
- Oni staną za mną murem - odrzekłem.
- Czyżby? - roześmiała się. - Myślisz, że zależy im na tym twoim durnym uczuciu? Oni chcą być sławni. Występować, śpiewać, nagrywać i zdobywać fanów.
- Skąd to wiesz? - spojrzałem w jej oczy.
- Słyszałam jak rozmawiali z dyrektorem. Nie do końca jestem pewna, czy aby na pewno tak mówili, ale do moich uszu dochodziły takie zdania jak ,,Mamy szansę na wielką karierę, nie możemy jej zaprzepaścić'', a także ,,Porozmawiamy z nim, niech pan się nie martwi'' - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
- Naprawdę tak mówili? - Zrobiło mi się przykro i miałem ochotę uciec z tej przeklętej szkoły.
- Tak. Dlatego zastanów się dobrze kochanie - pogładziła mój policzek. - Przecież nie jestem aż tak straszna, nie uważasz?
- Dan ja Cię lubię, ale tylko wtedy, kiedy nie gadasz o nas i swoim uczuciu do mnie - odparłem.
- Dobrze, więc zróbmy tak. Przyjmiesz propozycję pana Bennet i zwiążesz się ze mną, dla dobra zespołu i ochrony swojego wizerunku, a ja obiecuję Ci, że przestanę nawijać o tematach, które Cię przytłaczają i wkurzają. Co Ty na to? - położyła swoją dłoń na moim kolanie.
- Nie wiem - pokiwałem głową. - Muszę się zastanowić.
- Mam nadzieję, że nie będzie to długo trwało - musnęła mój policzek.
- Opanuj się - przewróciłem oczami.
- Och, dobrze - odsunęła się ode mnie. - Ale wiesz.. nigdy nie podejrzewałam, że jesteś gejem.
- Shhh - przyłożyłem palec do jej ust. - Nie chcę by więcej osób się o tym dowiedziało.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało - westchnąłem. - Ja sam się tego po sobie nie spodziewałem, ale mam nadzieję, że teraz rozumiesz, dlaczego nie mogłem się w Tobie zakochać.
- Tak, rozumiem - kiwnęła głową.
- Dzwonek. Idę na lekcję. - Rzuciłem jej nikły uśmiech i odszedłem.
 Jej bliskość mnie tak niemiłosiernie denerwowała, że o mało co nie rozszarpałem jej na kawałki. To niemożliwe, że muszę udawać związek z nią. To jest coś niedorzecznego! Najgorsze jest to, że chłopakom, zależy tylko na sławie, że nie liczą się z moimi uczuciami i tym, jaką krzywdę mi wyrządzają.
Wreszcie lekcje dobiegły końca i mogłem opuścić szkolny budynek, na co czekałem cały dzień. Swoją drogę do domu, jak zawsze odbywałem z blondynkiem.
- Dlaczego się nie odzywasz? - zapytał.
- Och - kiwnąłem głową - zamyśliłem się.
- A nad czym tak dumasz? - zaciekawił się.
- Bo chodzi o to, że.. Idąc dzisiaj korytarzem, zauważyłem Gabrielle. Siedziała i płakała. Kiedy do niej podszedłem, powiedziała, że jej smutek wywołany jest waszym rozstaniem. Brakuje jej Ciebie, a Tobie brakuje jej. - W końcu to powiedziałem.
- Liam przecież Ty za nią nie przepadasz? Od kiedy ze sobą rozmawiacie? - dopytywał.
- Wiesz, że nie umiem przejść obok krzywdy innych osób. Dlatego postanowiłem o tym z Tobą pogadać. Pogódźcie się. Potrzebujecie się nawzajem.
- Nie poznaję Cię, ale.. skoro tego chcesz, to przemyślę sprawę. Faktycznie, jest mi bez niej ciężko , ale teraz dysponuje mniejszą ilością czasu i boje się, że będzie mi robiła o to wyrzuty. - Na jego twarz wstąpił grymas.
- Jak Ci zależy, to dasz jakoś radę - klepnąłem go w ramię.
Byłem na siebie okrutnie zły. Jak mogłem namawiać swojego najlepszego przyjaciela do powrotu do tej sukowatej Gabrielle? Jeśli się dowie, dlaczego postanowiłem ich ponownie złączyć, zabije mnie. Utracę go już na zawsze, ponieważ taki czyn jest niewybaczalny. Ale przecież.. co innego miałem zrobić? Nie miałem tak naprawdę innego wyboru.
- Dzisiaj próba - odezwał się Niall.
- O której?
- Umm, o szesnastej.
- Próba? Nie wydaje mi się, żeby ona opierała się na śpiewaniu. To będzie raczej próba przekonania mnie do podpisania kontraktu - wzruszyłem ramionami.
- Czym się tak przejmujesz? - oburzył się. - Nadal będziesz mógł być z Zayn'em, tyle, że w ukryciu.
- Zapomniałeś o ,,brodzie''.
- Dasz radę. Pewnie znajdą Ci kogoś wystrzałowego i zaprzyjaźnisz się z nią - uśmiechnął się lekko.
- Już wiem kim ona zostanie i uwierz mi, nie jest wystrzałowa - pokręciłem przecząco głową.
- O kogo chodzi? - zmarszczył czoło.
- Danielle Peazer.
- Co? Co? Co? - Stanął jak wryty. - Żartujesz prawda?
- Stary, jak mógłbym żartować w tak ważnej sprawie? - wywróciłem oczami.
- Nie mogę w to uwierzyć! - krzyknął, na powrót ruszając z miejsca.
- Ale musisz. Rozmawiałem już dziś z nią. Ona bardzo cieszy się na taki obrót, natomiast ja.. nie bardzo - odrzekłem.
- I nie dziwię Ci się.
- Ale chyba podejmę się tego, dla was. Wiem jak bardzo zależy wam na sławie, kasie i tym wszystkim.
- Zależy nam równie mocno jak Tobie, ale nie myśleliśmy, że Dan będzie musiała grać twoją dziewczynę! Och, jak to okropnie brzmi - wzdrygnął się.
- Zastanowię się jeszcze nad tym. Narazie. - Pożegnałem go i wszedłem do mieszkania.
 Jakże miałem tego wszystkiego dość. Okłamuję wszystkich wokół i czuję się z tym tak fatalnie, że najchętniej zapadłbym w sen zimowy na całe życie. Nie czułbym tego bólu, który rozdziera moją duszę.
Rzuciłem się na kanapę. Swoje oczy skierowałem na sufit. Zastanawiałem się właśnie czy pójść na próbę, ale nie mogłem dojść do żadnego sensownego rozwiązania. Z jednej strony nie mogę uciekać przed rozmową, która czeka mnie nie tylko z dyrektorem szkoły, ale także z resztą zespołu, a z drugiej strony.. Zwyczajnie nie mam ochoty tam iść.
Leżałem tak już dłuższy czas, kiedy w moje myśli wdarł się obraz Darcy. Uśmiechnąłem się pod nosem, wiedząc już co mam zrobić. Zamiast pójść do pana Bennet, wybiorę się w odwiedziny do mojej małej księżniczki. Stęskniłem się za nią i jej widok na pewno, choć na chwilę, ukoi mój ból i pozwoli zapomnieć o problemach. Ona pewnie również ucieszy się, kiedy mnie zobaczy.
Poszedłem na górę. Za oknem zbierało się na deszcz, więc wciągnąłem na siebie czarne rurki i bluzę z napisem ,,hype ''. Dawno jej na sobie nie miałem. Przypominała mi o imprezie u Mazzi'ego, na której chciałem pocałować Malik'a na oczach wszystkich, ale dzięki Bogu Niall mnie odciągnął od tego głupiego i nieprzemyślanego pomysłu.
 Za nim wyszedłem z mieszkania posiliłem się, ponieważ mój entuzjazm, spowodowany myślą o ujrzeniu Darcy, sprawił, że zgłodniałem.
Po niekrótkim czasie dotarłem pod sierociniec. Uśmiechnąłem się do dobrze znanej mi kobiety, która zaprowadziła nas za pierwszym razem do pokoju mojej księżniczki. W chwilę potem, cicho nacisnąłem na klamkę, bojąc się, że mogę ją zbudzić.
- Liam! - krzyknęła, podbiegając do mnie.
Mocno otuliła mnie swoimi chudymi rączkami. Moje ciało oblała przyjemna fala ciepła. Ucałowałem jej policzek i wspólnie usiedliśmy na łóżku.
- Gdzie reszta? - zapytała.
- Na próbie u dyrektora.
- Dlaczego Ty na nią nie poszedłeś? - zdziwiła się.
Wzdychając głęboko, wyjawiłem jej wszystko co mnie męczyło. Ta mała istotka również pozostanie powierniczką moich sekretów, których mam pewność, nie wyjawi nikomu.
- Chyba będę musiała poważnie porozmawiać z Malik'iem - skrzyżowała swoje ręce na klatce piersiowej.
- Na jaki temat? - uniosłem brew do góry.
- Jesteś głupcem - szturchnęła mnie. - Wyznałeś mu, że go kochasz, a on nie wie czy to co pomiędzy wami jest, można nazwać miłością. Oczywiście, że można! Widzę to w waszych oczach i on nie może sobie zaprzeczać! - oburzyła się.
- Myślisz, że ta rozmowa coś da?
- Dam mu długi wykład i zobaczysz, że przybiegnie do Ciebie na kolanach, prosząc o wybaczenie! - Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Co ja bym bez Ciebie zrobił - musnąłem jej czoło.
- A ja bez Ciebie? Bez reszty One Direction? To Wy i Freddie utrzymujecie mnie jeszcze przy życiu. Gdyby was zabrakło nic by dla mnie nie miało znaczenia i czekałabym na śmierć leżąc w łóżku i nic nie jedząc.
- Nawet tak nie mów! Skarbie nie myśl tak nawet! Jesteśmy tu dla Ciebie stokrotko. Kocham Cię - przytuliłem ją do siebie.
- Ja Ciebie też kocham.
Rozmawiając już kolejny kwadrans, zauważyliśmy otwierające się drzwi, za którymi stała czwórka dobrze znanych nam chłopaków. Darcy zeszła z moich kolan, by się przywitać.
- Możecie zostawić mnie samą z Malik'iem? - odezwała się.
- Ze mną? - powiedział zaskoczony, wskazując palcem na siebie.
- A widzisz tu innego Malik'a? - rozejrzała się. - Bo ja nie.
 Zostawiliśmy ich w pokoju, a sami wyszliśmy na zewnątrz. Osuwając się po ścianie, opadłem na zimne płytki i patrzyłem przed siebie, mając kompletną pustkę w głowie.
- Wytłumaczysz nam powód nie pójścia na próbę i nie poinformowania nas o odwiedzinach u małej? - Obok mnie przykucnął Louis.
- Nie muszę Ci się z wszystkiego tłumaczyć - syknąłem.
- Stary co w Ciebie wstąpiło?! - usłyszałem Hazzę.
- Dajcie mi święty spokój - rzuciłem i wyszedłem.
Przed budynkiem zauważyłem drewnianą ławkę. Usiadłem na niej, by opanować swoje emocje. Nie chcę wiedzieć co by się stało, gdybym wrócił w takim stanie do domu.
- Liam.. co jest? - poczułem dłoń Horan'a na ramieniu.
- Nic.
- Kogo chcesz oszukać?
- Odwal się ode mnie, dobra? Chciałbym pobyć sam. Zastanowić się nad rozwiązaniem swoich problemów i zabić dręczące mnie sumienie.
- Możemy wspólnie rozwiązać twoje problemy - zapewnił mnie.
- Ty nie możesz mi pomóc. Nikt nie może - pokręciłem głową.
- Może to nie najlepszy moment, ale.. Postanowiłem wrócić do Gabrielle. Zaraz się z nią spotykam.
- Szczęścia.
- Dziękuję, ale proszę.. rozchmurz się. Idź do Darcy, chyba skończyła już rozmawiać z Zayn'em. Ona na pewno poprawi Ci humor - uśmiechnął się lekko.
- Idę do domu. Cześć - wstałem z ławki i skierowałem się w stronę mieszkania.
Zachowałem się w stosunku do wszystkich nie fair, ale nie umiałem pohamować targających mną uczuć. Za dużo na mnie spadło i nie mam pojęcia, ile jeszcze czasu wytrzymam.
Dotarłem do domu i wszedłem do środka. Usłyszałem nawoływanie z kuchni. Udałem się tam, zastając Ruth, siedzącą na krześle z białą kopertą w ręku.
- Znalazłam to pod drzwiami. Zaadresowane jest do Ciebie - odparła.
- Mhm - mruknąłem. - Daj mi to.

- Nie tak prędko.
- Nie.. tylko nie mów, że go przeczytałaś?!
- Ależ skąd! To twoja prywatna rzecz! Choć.. treść musi być naprawdę poważna, skoro panikujesz jak kurczak - roześmiała się.
- Nie drażnij mnie dziewczyno i po prostu daj mi tą cholerną kopertę! - wydarłem się.
- Twoje krzyki w niczym Ci nie pomogą, raczej pogarszają sprawę.
- Pogorszoną to Ty możesz mieć twarz, kiedy obładuję ją pięściami! Dawaj mi to - podszedłem do niej i wyrwałem z jej rąk list.
- Co Ci odbiło kretynie?! - oburzyła się.
- Daj mi spokój - rzuciłem i poszedłem na górę.
 Usiadłem na łóżku, trzymając zaadresowaną do mnie kopertę. Długo myślałem nad otwarciem i nad tym, co mogę znaleźć w środku. W końcu zdecydowałem się dowiedzieć jaką tajemnicę skrywają moi bliscy i czy to aby na pewno nie jakiś żart ze strony Gabrielle.

--------------------------------------------------------
Od autorki: Witajcie. Nie miał się dziś pojawić rozdział, bo brak czasu, ale choroba uziemiła mnie w domu, co mi się opłaciło. Zastanawiam się czy jutro też nie zostać, żeby wyleczyć się do końca :)
 Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy? Wiecie już co to za tajemnica, którą chce przekazać Gabrielle Liam'owi? Jeśli tak to napiszcie swoje przemyślenia w komentarzu! Zawsze chętnie czytam wasze propozycje :)
 Nie zanudzam już. Ci co są chorzy (jak ja) życzę powrotu do zdrowia. Ci, co przesiadują w szkole.. Nie martwcie się, jutro piąteczek ♥. Kocham was mocno <3
 Have a nice day x

Jedno z najsłodszych zdjęć ever ♥.

niedziela, 22 września 2013

Rozdział czterdziesty siódmy.

- Niech Zayn przeczyta treść tego punktu - rzuciłem kontrakt czarnuszkowi, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Wyraźnie zaskoczony Mulat, spojrzał na kartkę i zaczął czytać:
- ,,Do końca umowy z M!M nie mogą zaistnieć żadne związki homoseksualne. W przypadku styczności z osobą innej orientacji, stosujemy tak zwaną brodę''. - Podniósł oczy na mnie, a na jego twarz wstąpił grymas.
- Och przecież nie musicie się tym martwić. Was to nie dotyczy - machnął ręką Simon.
- Właśnie, że dotyczy. Ja tego nie podpiszę - powiedziałem i wyszedłem z mieszkania.
Zacząłem kierować się w stronę parku. Nie chciałem wracać do domu i tłumaczyć się z mojego humoru, z mojej rozdartej duszy.
- Liam czekaj! - Usłyszałem głos Malik'a.
- Czego chcesz? - stanąłem, nie obracając się.
- Nie porozmawiasz ze mną? - spytał.
- A mamy o czym? Masz totalnie w dupie moje uczucia i sam nie wiesz czego chcesz - odparłem.
- Ale..
- Żadnego ,,ale''. Nie chcę być z osobą, która nie czuje tego samego co ja - przerwałem mu, odchodząc powoli.
Nie podbiegł za mną, nie zatrzymywał mnie już więcej. Wpadłem przez to w jeszcze większą rozpacz. Czułem jak moje serce rozpada się na tryliony malutkich kawałeczków.
 Dotarłem do parku. Zająłem miejsce na drewnianej ławce i po raz kolejny tego dnia, skuliłem się, by zakryć swoją mokrą od łez twarz. Nie chciałem by ludzie widzieli moje cierpienie.
 Zacząłem rozmyślać o Lily i o tym, do czego między nami doszło. Pocałowałem ją. Właściwie.. dlaczego to zrobiłem? Przecież moje serce należy do czarnowłosego chłopaka, nie do barmanki, z mojego ulubionego klubu. Więc co zadecydowało o naszej bliskości. Impuls? Co ja jej powiem teraz?
 Moją głowę nawiedzało milion myśli na sekundę. Nie mogłem tego znieść ani dłużej powstrzymywać spływających po rozgrzanych policzkach łez. Musiałem wziąć się w garść! Przecież jestem Liam Payne!
Wstałem z ławki. Otarłem swoją twarz i ruszyłem ku domowi.
- Gdzie byłeś? Próba już dawno się skończyła - oburzyła się rodzicielka, ujrzawszy mnie wchodzącego do środka.
- Musiałem przemyśleć to i owo - wzruszyłem ramionami.
- Co się dzieje synku? Ostatnio widziałam Cię w takim stanie parę lat temu, kiedy nie radziłeś sobie ze swoimi problemami. - Zmartwiła się.
- I znów sobie nie radzę mamo - westchnąłem.
- Może opowiesz mi co się dzieje? Postaram Ci się pomóc - zapewniła mnie z uśmiechem.
- To zbyt trudne, by o tym mówić. Przepraszam Cię, ale nie mogę - powiedziałem i poszedłem na taras.
 Usiadłem i wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów oraz zapalniczkę. To jak zawsze pomogło. Szkoda tylko, że na chwilę.
Siedziałem i patrzyłem w gwiazdy. Przed moimi oczami pojawił się pewien obraz z imprezy u Mazzi'ego. Przytulałem się do ciepłego ciała Zayn'a, a ten pokazywał mi duży wóz. Wtedy wszystko było takie idealne..
Z moich oczu znów zaczęły spływać łzy. Cholerne uczucia!
- Dlaczego płaczesz? - Usłyszałem głos Lily.
- Bo nie daję sobie rady, rozumiesz? - Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem.
Przez moment trwaliśmy w mocnym uścisku, nie mówiąc kompletnie nic. Musiałem się uspokoić i wytłumaczyć brunetce to, co zrobiłem wcześniej.
W końcu zajęliśmy miejsca na ławce.
- Li.. Wiem, że masz dużo na głowie, ale.. Czy ten pocałunek coś dla Ciebie znaczył? - zapytała bezpośrednio, patrząc mi w oczy.
- Nie wiem. Pogubiłem się. Przepraszam, jeśli Cię skrzywdziłem - złapałem ją za dłonie.
- Nic się nie stało - uśmiechnęła się sztucznie. - To był tylko taki spontan.
- Tak, właśnie - przytaknąłem, kiwając głową.
- Nie rozmawiajmy o tym, najlepiej zapomnijmy - machnęła ręką. - Powiedz mi.. Zdecydowałeś już co zrobisz?
- Co zrobię.. z czym? - zmarszczyłem czoło.
- W sprawie z Gabrielle, kretynie - przewróciła oczami.
- Och, o to Ci chodzi - westchnąłem. - Nie mam pojęcia. Dziś zrozumiałem jak ważny jest dla mnie Niall. To mój najlepszy przyjaciel i nie mogę dopuścić do jego ponownego zejścia z tą sukowatą zdzirą.
- A co z Tobą? Co z twoją tajemnicą? Twoją i oczywiście Zayn'a..
- Nie obchodzi mnie co ludzie o mnie pomyślą, rozumiesz?
- Ciebie nie, ale Malik'a tak. Wiesz dobrze jak go to zrani. Nie wybaczy Ci - pokręciła głową.
- Och doprawdy? Wtedy poczuje się jak ja! On mnie też zranił, nie widzisz tego? Gniję od środka, nie mogąc go przytulić i powiedzieć mu jak bardzo mi na nim zależy - oburzyłem się.
- Więc chcesz być jak on? Przecież Ty jesteś dobry Liam. Nie umiesz krzywdzić innych - pogładziła mój policzek.
- Ciebie już skrzywdziłem - odrzekłem.
- Wcale nie, zresztą.. Powiedziałam Ci już, byś o tym zapomniał. Czas skupić się na Tobie i na tym, jaką decyzję podejmiesz.
- I tak jest źle i tak, niezależnie od tego co wybiorę - wzruszyłem ramionami.
- Do kiedy masz czas na zdecydowanie się? - spytała.
- Do jutra - odpowiedziałem.
Wtem przypomniałem sobie słowa Gabrielle.
- Słuchaj.. Ona powiedziała, że jeśli pomogę jej odzyskać Niall'a, wyjawi mi jakąś tajemnicę, którą skrywają bliskie mi osoby - powiedziałem.
- Ciekawe o co może chodzić? - zmarszczyła czoło.
- Dowiem się, kiedy spełnię jej prośbę.
- Więc to zrób - uśmiechnęła się lekko.
Chciałem zapomnieć o moich problemach i skupić się na czymś innym, by choć przez chwilę poczuć się lepiej. Włączyłem z mojego telefonu wolną piosenkę i poprosiłem Lily do tańca.
- Co Ty robisz? - wybuchnęła śmiechem.
- Proszę Cię do tańca! Czas się rozerwać - uniosłem kąciki ust do góry, biorąc ją za rękę.
Stanęliśmy na trawie. Przygarnąłem ją do siebie. Jej głowa spoczęła delikatnie na moim ramieniu. Powoli zaczęliśmy się ruszać. Czułem się jak w romantycznym filmie.
Moje serce było rozdarte. Z jednej strony potrzebowało bliskości barmanki, a z drugiej czarnuszka. Choć.. może tylko tak sobie wmawiałem?
- Może puścisz coś szybszego? - spojrzała mi w oczy.
- To dobry pomysł - przytaknąłem i wykonałem jej prośbę.
Szybkie ruchy w każdą stronę przyniosły ze sobą śmiech i chwilową radość. Tak niesamowicie dobrze czułem się w towarzystwie mojej kochanej przyjaciółki.
- Nie masz żadnej nauki na jutro? - odezwała się, kiedy właśnie ją okręcałem.
- Mam ją totalnie gdzieś - przewróciłem oczyma.
- Niegrzeczny z Ciebie chłopiec - musnęła palcem mój nos.
- Sama nie jesteś święta - pokazałem jej język.
 Wtem ujrzałem na sąsiednim balkonie panią Miller. Staruszka stała z założonymi rękoma, przyglądając się naszym wygłupom. Czy na jej twarzy widniał grymas? Wydawałoby się, że jest jakby.. zła? I to na nas! Za to, co teraz robimy!
- Lily, czas już byś wróciła do domu. Jest już późno, a Li idzie jutro wcześnie rano do szkoły. - Jej głos utwierdzał mnie w tym, że jest na nas wkurzona. Tylko co myśmy zrobili?
- Napiszę do Ciebie później. Idź już lepiej. - Ucałowałem policzek brunetki.
Kiedy opuściła mieszkanie, poszedłem na górę. Wziąłem szybki prysznic i wróciłem do swojego ciemnego pokoju. Pakując książki na jutrzejsze lekcje, usłyszałem jak kamień uderza w moje okno. Dobrze, że nie zostało rozbite!
Podszedłem i u dołu, ujrzałem jakąś postać.
- Pstt, to ja, Harry - odezwał się.
- Co tu robisz o tej godzinie? - zdziwiłem się.
- Przyszedłem pogadać. Wpuścisz mnie? - spytał.
 Kiwnąłem głową i zaraz znalazłem się przy drzwiach. Wpuściłem loczka do środka i od razu udaliśmy się do mnie. Zajął miejsce w fotelu, przyglądając się mi.
- Dlaczego po prostu nie zadzwoniłeś? Prawie zbiłeś mi szybę! - syknąłem.
- Podejrzewam, że inni domownicy już śpią, więc nie chciałem dzwonić - wzruszył ramionami.
- Niech Ci będzie - westchnąłem. - Po co tutaj przyszedłeś?
- Spytać co się stało. Zayn nie chce mi nic powiedzieć.
- Co mu się dziwić! Nie łatwo jest mówić o tym, że kogoś zranił - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
- A kogo zranił? - zdziwił się.
- Mnie Harry, mnie.
- Czym?
- Powiedziałem mu, że go kocham, a on? Zwyczajnie uciekł. Jest tchórzem, bo ucieka przed moim uczuciem.
- Dlaczego to robi?
- Bo on sam nie wie czego chce! Najpierw robi mi nadzieję, zachowuje się, jakby nie widział poza mną świata, a co potem? Oznajmia, że nie do końca wie czy to jest miłość! - podniosłem ton.
- Spokojnie stary. Spróbuj się postawić na jego miejscu. Miał kilkanaście dziewczyn. Wszystkie mówiły mu, że go kochają. Ale on nigdy nie słyszał tych słów z ust.. chłopaka - odparł półgłosem.
- A przepraszam ja jestem kosmitą? Jestem jakiś trendowaty?
- Nie, jesteś normalnym człowiekiem.
- No właśnie! Więc nie rozumiem co w tym wszystkim jest takiego dziwnego. - Opadłem na łóżko, kierując swój wzrok na sufit.
- Porozmawiaj z nim.
- Po co Harry, powiedz mi, po co? Dlaczego to ja zawsze muszę z nim rozmawiać? Czy on może kiedyś przyjść do mnie pierwszy i zacząć rozmowę? Powiedzieć co tak naprawdę leży mu na sercu?
- On się boi Liam - stwierdził.
- Wiesz co? Nie mam już ochoty na gadanie o nim. Idź już. Jutro szkoła.
- Jak chcesz, ale przemyśl moje słowa. Proszę Cię - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Dobra, ale wynoś się - rzuciłem go z poduszki.
- Jesteś niezwykle gościnny - zaśmiał się.
- Jeszcze słowo, a zlecisz z schodów - pogroziłem mu w żartach palcem.
- Już wychodzę - uniósł ręce w geście poddania. - Do jutra - dodał i wyszedł z pokoju.
 Zaraz po jego odejściu, złapałem za telefon i napisałem do brunetki. Byłem ciekaw, o co chodziło pani Miller.
 Odpowiedź dostałem po dłuższej chwili.
,, Ja po prostu zapomniałam o włączonym żelazku, przez co spaliłam sobie moją ulubioną bluzkę. Nic wielkiego. Idź spać. Dobranoc :) ''
 Wgramoliłem się pod kołdrę i ułożyłem głowę wygodnie na poduszce. Mój mózg był przegrzany. Nie wiedziałem o czym myśleć. O Lily? O Malik'u? A może o tym co powinienem w końcu zrobić w sprawie Gabrielle?
Najlepszym wyjściem było zasnąć. Tak też zrobiłem.
Obudził mnie dzwoniący telefon. Miałem ochotę rzucić nim o ziemię, zamknąć oczy i zostać w tym pokoju przez cały dzień. Czekał mnie trudny wybór. Nie czułem się na siłach, by wstawać dziś z łóżka, a jednak musiałem. Nie mogłem uciekać, jak robi to Zayn.
Zjadłem śniadanie, ubrałem się i zszedłem na dół. Założyłem buty i wyszedłem przed mieszkanie, gdzie czekał już na mnie blondynek.
Przywitawszy się z nim, zacząłem opowiadać wydarzenia z poprzedniego dnia. Słuchał uważnie, wciąż przyglądając się mojej twarzy, jakby chciał wyczytać z niej targające mną uczucia.
- Pocałowałeś Lily?! - Krzyknął, kiedy skończyłem swoją opowieść.
- Shhh - skierowałem swój palec na jego usta. - Tak, zrobiłem to - odpowiedziałem, spuszczając wzrok.
- Przecież kochasz Zayn'a!
- Tak, ale widocznie czuję też coś do barmanki - westchnąłem.
- Na pewno nie miłość! Stary ocknij się! Walcz o Malik'a! Nie możesz ulec tej dziewczynie! - zaczął szarpać moim ciałem.
- Daj mi spokój - odsunąłem się od niego, idąc dalej ku szkole. - Słyszałeś moją rozmowę z Harry'm. Nie chcę, bym w tym wszystkim starał się tylko ja. Do tanga trzeba dwojga - wzruszyłem ramionami.
- Co się z Tobą stało? Nie pamiętasz już jak wspaniale czułeś się w jego towarzystwie? Jak czule Cię całował? Zapomniałeś już o waszej upojnej nocy nad jeziorem? - dopytywał blondasek.
- Wszystko to doskonale wryło się w moją pamięć, ale ja nie mogę nic z tym zrobić. Teraz to on ma zawalczyć o mnie i zdania nie zmienię - pokręciłem głową.
- Jesteś taki uparty - mruknął Horan.
W końcu dotarliśmy do gmachu szkolnego. Pierwszą lekcją była historia, więc udałem się pod klasę. Do rozpoczęcia zajęć zostało jeszcze trochę czasu, więc wyciągnąłem swój telefon i włożyłem słuchawki do uszu, zamykając przy tym oczy.
- Liam.. Liam Payne! - Usłyszałem czyjeś krzyki.
Podniosłem oczy i ujrzałem przed sobą naszą sekretarkę. Po tym jak oznajmiłem, że chłopakiem, którego szuka, jestem ja, oboje ruszyliśmy do gabinetu dyrektora. Ciekawe co tym razem przeskrobałem. A może chce odnieść się do mojego wczorajszego wybuchu w jego mieszkaniu, przy Simon'ie? Cóż, dostanę pewnie jakiś wykład na ten temat i po sprawie. Przynajmniej nie będzie mnie na lekcji.
- O co chodzi? - spytałem wprost.
- Wiem o Tobie i Zayn'ie. Nie będę tego komentował, bo to nie moje życie. Rozegrasz je tak jak będziesz chciał, ale.. Mam dla Ciebie warunek - odparł.
- Jaki? - zmarszczyłem czoło.
- Nie rób przykrości zespołowi. Dzięki temu kontraktowi możecie stać się sławni! Zdobyć dziesiątki tysięcy fanów na całym świecie!
- Niech pan przejdzie do rzeczy - przewróciłem oczami.
- Będziesz mógł być z Malik'iem, ale w ukryciu. Znajdziemy Ci ,,brodę'' i mam już pomysł, kim ona może być - uśmiechnął się.
- Chyba pan żartuje! Niech mi pan tylko nie mówi, że..
- Danielle Peazer - przerwał mi.
- Wiedziałem! Chyba pan oszalał! Poprzewracało się panu w dupie! W życiu się na to nie zgodzę! - krzyczałem.
- Zrób to dla pozostałej czwórki Liam!
- Nie ma mowy! Żegnam! - rzuciłem i wyszedłem.
Ja chyba mam jakiegoś życiowego pecha. Moje problemy zamiast się rozwiązywać, nasilają się, powodując ze mnie okrutnego człowieka, który nie liczy się z uczuciami innych.
- Tu jesteś Payne.. - usłyszałem głos Gabrielle.
- Widok Ciebie wprawia mnie w jeszcze gorszy humor - westchnąłem głęboko.
- To nie było miłe - powiedziała.
- A co mnie to obchodzi! Ty też nie jesteś dla mnie miła, więc dlaczego ja mam być dla Ciebie? Jesteś zwykłą suką! - Wybuchnąłem.
- Uspokój swoje emocje chłopczyku.
- Czego chcesz? - spytałem.
- Dobrze wiesz. Chcę wiedzieć jaką decyzję podjąłeś? Pomożesz mi, czy mam wszystkim powiedzieć kim tak naprawdę jesteś i co łączy Cię z tym seksownym ,,czarnuszkiem'', za którym tak szaleją te wszystkie chude ździry? - wlepiła swój wzrok we mnie, uśmiechając się gorzko.
  Stałem między młotem a kowadłem. Wcześniej nie mogłem się zdecydować, co zrobić, a teraz nie było już czasu na zastanawianie się. Musiałem odpowiedzieć. Musiałem wybrać. Albo moje szczęście, albo szczęście Gabi. Co robić? Co robić?

-------------------------------------------------------
Od autorki: Miałam nie dodawać dzisiaj rozdziału, ale mam pewność, że jutro nie znajdę czasu, bo jadę do Poznania od razu po szkole. Poza tym.. nie mogę patrzeć na te komentarze od zniecierpliwionych osób, które sprawiają, że coraz bardziej nienawidzę tej cholernej nauki, za zabieranie mi wszelkiego czasu.
 Cieszę się, że spodobały wam się piosenki, które lecą w tle, na blogu. Prawdopodobnie jak znajdę chwilę, to dodam jakieś nowe utwory, które może również przypadną wam do gustu :) Tylko mała rada. Jeśli jesteście czegoś ciekawi i chcecie o to spytać, poczytajcie wcześniejsze komentarze pod rozdziałem, bo być może odpowiedź znajdziecie właśnie w nich :)
 Nie mówiłam wam jeszcze, ale wciąż się chichram. Pamiętacie jak Liam poszedł z blondaskiem do Topshopu (w moim opowiadaniu)? Niall'owi spodobała się od razu bluza z napisem ,,hype.'' Niedawno przeglądałam tumblr'a i Horan ma tą samą bluzę, która spodobała się mu w moim blogu. To aż dziwne, wiecie? Tak jakbym na serio znała jego myśli! Ha :) (Poniżej zdjęcie farbowanego w bluzie)
 A więc jak rozdział? Jaką decyzję podejmie Liam? Czekam na komentarze! Have a nice sunday x


czwartek, 19 września 2013

Rozdział czterdziesty szósty.

- Co? - wyrzucił z siebie zaskoczony.
- Kocham Cię Zayn, ja..
- Nie mów tego! Zamknij się! - zakrywał swoje uszy, by nie słyszeć moich słów.
- Co się dzieje? - spytałem.
- Nie.. nie.. - powtarzał, kiwając głową.
W końcu spojrzał na mnie i wybiegł z mieszkania, trzaskając drzwiami. Ja wciąż siedziałem na kanapie, spoglądając w okno.
Czy ktoś powie mi, co ja takiego złego zrobiłem? Przecież tylko wyznałem co czuję. To, że nie jesteśmy razem, nie ma żadnego znaczenia. Zachowujemy się jak para, więc powinien wiedzieć o moim uczuciu do niego, prawda?
W moich oczach pojawiły się łzy. Skuliłem się, przyciągając kolana do twarzy. Łkałem jak małe dziecko. Mam już dość otaczających mnie problemów. Nie powiedziałem rodzinie o mojej orientacji, Gabrielle mnie zastrasza, zastanawiam się czy mnie i Lily łączy jedynie przyjaźń i w dodatku Malik zwyczajnie uciekł, po tym jak wyznałem mu, że go kocham.
Miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
- Stary, co Ty.. płaczesz? - Do mieszkania wszedł Nialler, nie dzwoniąc, jak to miał w zwyczaju.
Nie podniosłem swojej głowy. Wciąż siedziałem skulony.
- Porozmawiasz ze mną? - zapytał blondynek.
- Niall.. nie chcę mi się żyć - wydusiłem z siebie.
 Przygarnął mnie do siebie. Zwykły przyjacielski uścisk, a tak wiele dla mnie znaczył. Horan to jedna z najbliższych mi osób. Nie mogę mu tego zrobić, nie mogę pozwolić na to, by Gabrielle znów nim zawładnęła. Nie..
- Co się stało? - zaciekawił się.
- Powiedziałem mu to.. Powiedziałem mu, że go kocham! - podniosłem ton, odrywając się od ciała chłopaka.
- Jak na to zareagował?!
- Uciekł. On zwyczajnie uciekł, karząc mi się zamknąć - odpowiedziałem, wzdychając.
- Dlaczego?! - Zdziwił się.
- Pytaj mnie, a ja Ciebie. Nie rozumiem jego zachowania. Boje się, że on nie czuje tego co ja - spuściłem głowę w dół.
- Musisz z nim porozmawiać, wiesz o tym? - odezwał się.
- A co jeśli powie mi, że między nami wszystko skończone?!
- Więc chcesz go unikać? To przecież na jedno wychodzi! - oburzył się.
- Masz rację. Przepraszam, nie myślę trzeźwo - przyznałem.
- Zadzwonisz do niego?
- Nie. Nie odbierze.
- Więc jutro, kiedy przyjdziesz do szkoły, masz od razu z nim pogadać. Zrozumiano? - spojrzał na mnie, unosząc brew do góry.
- Dobrze szeryfie - uśmiechnąłem się przez łzy.
- Mogę Ci jakoś poprawić humor?
- Obejrzymy jakiś film, proszę. Chcę zapomnieć o otaczającym mnie świecie - obdarowałem go błagalnym spojrzeniem.
- Pójdę po laptopa, zostań tu.
Komedia, którą znalazł blondynek była przekomiczna. Śmiałem się jak dzikie zwierzę. Byłem niezwykle wdzięczny przyjacielowi, że przyszedł i nie zostawił mnie w potrzebie. Gotów byłem nawet rzucić się na niego i wykrzyczeć, że go kocham, ale jak go znam, uznałby mnie za szaleńca.
Po pożegnaniu z Horan'em, poszedłem na górę. Gorący prysznic na chwilę przyniósł ukojenie, ale kiedy ułożyłem się w łóżku, tysiąc myśli na minutę zaczęło nawiedzać moją głowę.
 Nie wiedziałem co odbiło Zayn'owi i nie miałem pojęcia, co mam zrobić w sprawie Gabrielle. Wiem, że gdyby opowiedziała wszystkim, co nas łączy, Malik by mnie nie wybaczył. Ale przecież Niall to mój najlepszy przyjaciel. Nie mogę skazać go na taką udrękę.
Zasnąłem.
- Liam, wstałeś? - usłyszałem krzyki rodzicielki.
- Tak - odpowiedziałem.
Choć bardzo chciałem spędzić cały dzień w łóżku, musiałem ruszyć swoje cztery litery i jakoś przeżyć. Dziś czeka nas spotkanie z Simon'em, którego nie mogę się doczekać. No i.. rozmowa z czarnuszkiem. Ciekawe dlaczego tak zareagował?
Zjadłem śniadanie i gotów wyszedłem przed dom, gdzie od razu zauważyłem farbowanego. Przywitaliśmy się i ruszyliśmy ku szkole.
- Obiecujesz, że z nim porozmawiasz? - spytał.
- Obiecuję - przytaknąłem.
 Nie miałem jednak pewności, czy zdobędę się na odwagę i dopytam Mulata o jego zachowanie. Jednak musiałem wziąć się w garść,  prawda?
 Wszedłem do gmachu szkolnego. Przeszedłem korytarz w dłuż i w szerz, ale nigdzie nie mogłem znaleźć Zayn'a. Czyżby nie przyszedł dziś na lekcję? A może się ukrywa?
- Co tam? - rzucił Andy, lustrując mnie od góry do dołu.
- Mam zły dzień - wymamrotałem.
- Widzę. Co się dzieje? - zaciekawił się Marius.
- Naprawdę chcecie wiedzieć? Interesuje was to? - Zdziwiłem się.
- Kumplujemy się, prawda? - wzruszył ramionami Samuels.
Wzdychając głęboko, przysiadłem obok nich i zacząłem opowiadać o ostatnich wydarzeniach, które mnie dosięgły. Byli równie zaskoczeni reakcją Malik'a, co ja i Niall, a także nie szczędzili okrutnych słów skierowanych w stronę Gabi.
- I co ja mam zrobić, co? Wiem, że z Zayn'em muszę pogadać, to jest nieuniknione. Ale co z tą drugą sprawą?
- Moim zdaniem powinieneś ich spiknąć. Przecież blondasek sam mówił, że ciężko mu z nią zrywać, bo nadal coś do niej czuje i będzie strasznie za nią tęsknił - odparł Mazzi.
- Przecież zorientuje się, że coś jest nie tak! Nigdy jej nie lubiłem, więc czemu nagle miałbym stawać po jej stronie? - zmarszczyłem czoło.
- Och, opowiedz jak to widzisz krzywdę ich obu, tym co się stało. Wymyślisz coś! - zapewnił Andy.
- Może to i racja. Nie wiem, muszę się jeszcze zastanowić.
 Po lekcji wyszedłem z klasy i podążyłem w poszukiwaniu Mulata. Niestety wpadłem na Gabrielle, która uśmiechnęła się do mnie chytrze.
- I jak? Kiedy mam ogłosić wszystkim o waszym romansie?
- Daj mi czas, muszę to przemyśleć.
- Nad czym chcesz myśleć? Wiesz dobrze, że on znienawidzi Cię, kiedy ludzie dowiedzą się o was, więc wiesz co powinieneś zrobić - skrzyżowała swoje ręce na klatce piersiowej.
- Tylko, że Niall, to mój najlepszy przyjaciel i nie chcę by był z taką suką jak Ty - zmierzyłem ją.
- Jak śmiesz tak mówić! - wyrwała się.
- Uspokój się, dobrze wiesz jaka jesteś - przewróciłem oczami.
- Robię to z miłości - wzruszyła ramionami. - Posłuchaj mnie. Jeśli Horan do mnie wróci, wyznam Ci tajemnicę, którą skrywają przed Tobą bliskie Ci osoby. I wcale niczego nie wymyśliłam. Obserwując, można się dużo dowiedzieć - poszerzyła swój uśmiech.
- Powiedziałem Ci, że masz dać mi czas.
- Dobrze, więc masz go do jutra. Potem niech dzieję się co chce. Gabrielle odchodzi - strzeliła palcami i odeszła.
Stałem jak wryty. O jaką tajemnicę może jej chodzić? Wszystko mówiła całkiem poważnie, więc podejrzewam, że nie kłamie. Znów namąciła mi w głowie. Niech to szlak!
Kiwnąłem głową i udałem się pod szafkę czarnuszka, czując, ze właśnie tam go znajdę.
- Wiedziałem, że tu będziesz - szepnąłem, stając za nim.
- Wystraszyłeś mnie! - spiął się nagle.
- Musimy pogadać - odrzekłem.
- Nie.. E, ja muszę iść. Louis'owi miałem w czymś pomóc - zamknął swoją szafkę i szykował się do odejścia.
- Nigdzie nie idziesz. Nie unikniesz tej rozmowy Zayn.
Pociągnąłem go za koszulkę i zaprowadziłem do męskiej łazienki. Jak na złość, cała była pełna. Wpadłem jednak na doskonały pomysł.
- Wszyscy wyjazd! Malik musi wyczyścić toaletę za karę, a ja muszę go przypilnować - wytłumaczyłem. - A, i przekażcie innym, by tutaj nie wchodzili - dodałem.
W końcu zostaliśmy sami. Cisnąłem chłopakiem o ścianę i zbliżyłem swoją twarz do jego. Wodził wzrokiem po moich oczach, a następnie spuścił głowę w dół.
- Dlaczego uciekłeś? - zapytałem.
Zero odpowiedzi. Trzasnąłem ręką o drzwi i powróciłem do swojej poprzedniej pozycji.
- Mówię do Ciebie kretynie! - wydarłem się.
- Boje się tego uczucia, czy Ty tego nie rozumiesz?! Przeraża mnie to całe ,,Kocham Cię'' wypowiadane z ust.. chłopaka - powiedział półgłosem.
- Więc Ty.. nic do mnie nie czujesz? - Och, tylko nie rycz Payne!
- Nie powiedziałem, że nic do Ciebie nie czuję - szepnął.
- To kochasz mnie czy nie?! - W moich oczach powoli zbierały się łzy.
- Nie wiem! Zależy mi na Tobie, ale nie wiem na pewno, czy to jest miłość! - rzucił i wybiegł z łazienki, pozostawiajac mnie samemu sobie.
Osunąłem się po ścianie i przygarnąłem kolana do twarzy. Łkałem jak małe dziecko. Byłem bezsilny i nie umiałem zatrzymać swoich łez, które ciurkiem spływały mi po policzkach.
- Li.. - W toalecie pojawił się Harry.
- Wyjdź stąd - mruknąłem, nie podnosząc głowy.
- Stary przyjaźnimy się, w dodatku znam Zayn'a bardziej niż Ty, więc mogę Ci pomóc - przykucnął obok mnie, kładąc rękę na moim ramieniu.
- Nikt mi nie umie pomóc, rozumiesz? - spojrzałem na niego swoimi zaszklonymi oczyma.
Wstałem i wyszedłem, zostawiając go bez słowa. To wszystko było takie trudne, a zwrócone na mnie oczy, kiedy przechadzałem się korytarzem do klasy, wcale mi nie pomagały. Czułem się jak gówno, dosłownie.
Wreszcie lekcje dobiegły końca. Wracałem do domu jak zawsze z blondynkiem, który wciąż dodawał mi otuchy. Choć wcale jej nie potrzebowałem, byłem mu wdzięczny, że się stara i że wciąż ze mną wytrzymuje.
Dotarłem do mieszkania. Wszedłem do środka i okazało się, że nikogo nie ma. Tylko dlaczego drzwi nie były zamknięte na klucz? Czyżbym trafił na włamywacza?!
- Wyglądasz na przerażonego. - Usłyszałem chichot Lily.
- Zabiję Cię kiedyś - rzuciłem jej złowrogie spojrzenie.
Wciąż rozbawiona, przytuliła się mocno do mnie. Szczerze? Chciałem zostać w tym uścisku aż do końca dzisiejszego dnia.
- Możesz mnie już puścić - dźgnęła mnie w brzuch.
- Ałł - szturchnąłem ją.
 Przepychając się, usiedliśmy w końcu na kanapie. Opowiedziałem jej wszystko co mnie dręczyło, a ona słuchała w skupieniu, ściskając moją rękę, bym wiedział, że mam w niej wsparcie.
- Zayn nie wie czego chcę i mam nadzieję, że w końcu to zrozumie. Przecież nie może stracić tak cudownego chłopaka, jakim jesteś Ty. Drugiego takiego nie znajdzie, przysięgam - pogładziła mój policzek.
- Jesteś taka kochana - przycisnąłem jej dłoń do mojego policzka.
 Siedzieliśmy i patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Nagle przysunąłem się do niej i wpiłem w jej usta. Nasze języki zaczęły wykonywać delikatny i spokojny taniec. W końcu ostatni raz złączyliśmy swoje wargi i powoli odsunąłem się od jej uśmiechniętej twarzy.
Wtem zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Muszę iść na próbę - odparłem.
- Jasne, do zobaczenia - obdarowała mnie czułym całusem w policzek i oboje wyszliśmy do chłopaków.
 Widziałem minę Zayn'a, kiedy zobaczył wychodzącą z mojego pustego mieszkania Lily. Był cholernie zazdrosny, nie dało się ukryć. Ale przecież on ma gdzieś moje uczucia i sam nie wie czego chce.
- Idziemy? - wyrwałem ich z osłupienia.
W ciszy ruszyliśmy do mieszkania dyrektora. Drzwi otworzyła nam jego małżonka i zaprowadziła nas do salonu, gdzie czekał już Simon i pan Bennet.
Rozsiedliśmy się na kanapie.
- Co macie takie miny? Mam tu dla was do podpisania kontrakt! Staniecie się gwiazdami! Nie cieszy was to? - odezwał się Cowell.
- Czy mogę przeczytać warunki kontraktu? - zapytałem.
- Oczywiście - odpowiedział, podając mi go.
Lustrowałem oczami każdy punkt, aż natrafiłem na ten, z numerkiem 25.
- Nie podpiszę tego - powiedziałem, krzyżując swoje ręce na klatce piersiowej.
- Liam co Ty wyprawiasz? Dlaczego? - dopytywał wyraźnie zdezorientowany dyrektor.

------------------------------------------------------
Od autorki: Ugh, mam dość. Mam dość wszystkiego. Nauka, kłótnie, dramy, nawet pogoda. Przerasta mnie to i chciałabym stąd zniknąć. Rozpocząć inne życie gdzieś w środku Londynu. Stać się kimś innym. Takim człowiekiem, którego będę w stanie zaakceptować, bo jak na razie nienawidzę siebie za to jaka jestem i jakie błędy popełniam.
 Ale ja nie o tym. Dodaję rozdział, spylam na ang., uczę się na WOS i robię zadania domowe. Kompletny brak czasu. Nawet nie odwiedzę brata, który leży w szpitalu #sogood.
 Dziękuję wam za te miłe słowa w komentarzach. Tak naprawdę bardzo cieszę się, że podjęłam się pisania tego bloga, bo tworzenie nowych rozdziałów odciąga mnie od tych cholernych problemów. Kocham was mocno, nigdy w to nie wątpcie.
 Napomknę tylko, że już mam kilka dowodów do trzeciej notki Ziam is real. Cieszycie się? Have a nice day x


:(

niedziela, 15 września 2013

Rozdział czterdziety piąty.

Szybko otworzyłem kopertę i wyciągnąłem z niej zapisaną czarnym długopisem, białą kartkę.
,,
Wiem, że to przez Ciebie Niall ze mną zerwał. Uczyniłeś mnie najnieszczęśliwszą dziewczyną na świecie, masz o tym pojęcie?
 Jednak możesz sprawić, bym znów tryskała radością. Namów blondynka na powrót do mnie, bo inaczej wyjawię wszystkim twój sekret. Tak, wiem o Tobie i Zayn'ie. Tak tylko napomknę, zacznijcie się bardziej ukrywać.
 Chyba nie chcesz stracić swojego ,,czarnuszka'' i tego co was łączy, prawda? Więc pomóż mi. Postaraj się, by Horan do mnie wrócił, byśmy znów tworzyli doskonałą parę. Wiem jaki masz na niego wpływ, dlatego to właśnie do Ciebie postanowiłam napisać. Mam nadzieję, że spełnisz moją prośbę, ponieważ inaczej.. Nie skończy się to wszystko dla Ciebie dobrze :)

P.S nie radzę Ci mówić o tym Nialler'owi.

                                                                                       Gabrielle
''
Byłem oszołomiony tym, co właśnie przeczytałem. To niemożliwe! Wiedziałem, że z tą dziewczyną jest coś nie tak i wcale się nie pomyliłem!
W pierwszej chwili chciałem do niej pójść. Ale zrozumiałem, że tak naprawdę nie mam jej nic do powiedzenia. Choćbym jej zagroził, że ma nie wyjawiać mojego sekretu, ona i tak by to zrobiła.
Co mam zrobić? Nie chcę stracić Malik'a i nie chcę również, by ta podła suka była dziewczyną mojego najlepszego przyjaciela, dla którego przecież chcę dobrze.
 Nie mogłem liczyć na siebie, bo z pewnością podjąłbym złą decyzję. Jutro postaram się porozmawiać z Zayn'em. Może on będzie wiedział co powinienem w tej sprawie uczynić?
 Bliski płaczu z tej całej bezradności, powróciłem na kanapę, gdzie zanurzyłem głowę w poduszki. Wszystko znów mi się układało i na mojej drodze musiała pojawić się Gabrielle.
- Coś się stało? - Usłyszałem głos Ruth.
- Nic poważnego - odpowiedziałem szybko, próbując się uśmiechnąć.
- Och, daj spokój. Wiem, że coś Cię trapi. - Patrzyła mi prosto w oczy.
Wtem naszła mnie ochota wyjawienia jej mojego sekretu. Ona mnie zrozumie, przecież sama przekonała się, że Zayn'owi nie da się nie ulec. Ona mnie zaakceptuje, ponieważ jestem jej jedynym bratem. Mogę jej przecież ufać, prawda?
- Słuchaj, ja.. - Nie dane mi było dokończyć.
- Co tam dzieciaki? Chcecie coś do jedzenia? - Do mieszkania wparowała mama, rozsiewając swój dobry humor.
- Mamo, zróbmy gofry z bitą śmietaną! Mam na nie ochotę od kilku dni! - Ruth od razu poleciała do kuchni.
Byłem tak bliski przyznania się przed nią, kim tak naprawdę jestem, a ona zwyczajnie sobie poszła. Czy ja do cholery jasnej będę w końcu w stanie powiedzieć to, co od tak dawna leży mi na sercu?!
- Liam, pomóż nam. - Usłyszałem głos rodzicielki.
Z niechęcią wstałem z kanapy i wykonałem jej prośbę.
Będąc całkowicie najedzonym, zdecydowałem się na wizytę w domu pani Miller. Potrzebowałem pomocy, a przede wszystkim rozmowy. A kto inny, jak nie moje dwie, najukochańsze sąsiadki, zrozumieją jakie ciąży na mnie brzemię?
- Dobry wieczór. - Jak zawsze wszedłem bez pukania. Staruszka i brunetka siedziały w salonie, oglądając jakąś hiszpańską telenowelę. Obie były bliskie płaczu. Chyba zbyt przeżywają to, co rozgrywa się na ich oczach.
- Wejdź kochanie, wejdź - odezwała się starsza pani.
- Mam zaczekać aż się skończy? - zapytałem, siadając naprzeciw barmanki.
Po moich słowach, usłyszałem ,,w następnym odcinku
'', co znaczyło, że przyszedłem w samą porę.
- Coś się stało? Marnie wyglądasz - stwierdziła Lily.
- Masz - rzuciłem jej list od Gabi - przeczytaj na głos.
Z ciekawością otwarła kopertę i wyciągnęła z niej zapisaną kartkę. Czytała każde zdanie, nie mogąc się nadziwić. Odłożywszy list, zakryła swoje usta ręką.
- Co jej odbiło?! - W końcu skierowała swój wzrok na mnie.
- Nie mam pojęcia. Najgorsze jest to, że nie wiem jak mam postąpić w tej sytuacji. Nie chcę stracić swojego szczęścia, ale nie chcę okłamywać blondynka, jak bardzo pomyliłem się co do tej suki i powinien do niej wrócić - westchnąłem.
- Ale Liam.. Przecież tak dobrze Ci się układa i nagle chcesz to zniszczyć? - powiedziała staruszka.
- A co innego mam zrobić, niech mi pani powie? Przecież Niall to mój najlepszy przyjaciel! Nie mogę się tak zachować wobec niego - pokręciłem głową.
- Pani Miller ma rację - przytaknęła brunetka. - Wydaje mi się, że ważniejsze jest to, byś nie stracił Zayn'a, o którym tak długo marzyłeś.
- Boże pomóż mi, bo staję między młotem, a kowadłem - schowałem twarz w dłonie.
 Wtem poczułem ciepły dotyk. Lily usiadła obok mnie, ofiarując mi swoje wsparcie. Spoglądając w jej brązowe oczy, wtuliłem się w nią mocno. Do moich nozdrzy doszedł mocny zapach perfum. Czułem się tak niewiarygodnie dobrze!
- Dwa głosy przeciw jednemu Payne. My jesteśmy za tym, byś jej pomógł - odparła kobieta.
- Muszę wam powiedzieć o czymś jeszcze.. - odsunąłem się lekko od ciała przyjaciółki.
Nabierając powietrza w płuca, oznajmiłem o wczorajszej wizycie Danielle w moim domu, a następnie o atakach na moją osobę ze strony Andy'ego.
- Co dzieje się z tymi dziewczynami? - oburzyła się staruszka. - Zamiast być dobrymi i szlachetnymi, są przebiegłe i okrutne. Świat schodzi na psy. - Kiwała głową, nie dowierzając.
- One są opętane i powinny się leczyć - odrzekłem.
- Zgadza się - przytaknęła Lily.
- Dlaczego to wszystko musiało przytrafić się właśnie mnie? W ostatnim miesiącu miałem więcej problemów niż przez cały rok.
- Chodź do mnie.
 Brunetka znów mocno mnie objęła. Ułożyłem swoją głowę na jej piersiach, szczelnie schowanych pod beżową bluzką. Wiedziałem jednak, że czas iść już do domu.
- Możesz zostać tak długo, jak będziesz chciał - odezwała się pani Miller, jakby czytając w moich myślach.
- Muszę wracać. Jutro kolejny ciężki dzień i kolejny natłok problemów, który będę musiał przyjąć na klatę i jakoś znieść - westchnąłem.
- Dasz sobie radę - uśmiechnęła się do mnie barmanka.
 Żegnając się z nimi, wróciłem do domu. Poszedłem wziąć prysznic, a następnie ułożyłem się wygodnie w łóżku i zamknąłem oczy, by zasnąć.
Śniły mi się koszmarne rzeczy. Jedną z nich było to, że w drodze do szkoły wpadłem pod samochód. Nialler'a nie było ze mną, ponieważ poszedł po Gabrielle. Wokół nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc, a sprawca uciekł z miejsca zdarzenia. To było okropne! Mam nadzieję, że nie jest to żaden sen proroczy.
Zszedłem gotowy na dół i zjadając śniadanie, wyszedłem przed dom, gdzie jak zawsze czekał na mnie blondasek. W ciszy ruszyliśmy przed siebie.
- Pójdziemy dziś do Darcy? Chciałbym ją zobaczyć. - W końcu się odezwał.
- Po szkole mamy trochę czasu do próby, więc może wtedy pójdziemy? Ja również bardzo tęsknie za widokiem jej uroczej twarzyczki i lśniących oczu.
- Reszta chłopaków też się z nami wybierze? - spytał.
- Jeśli tylko będą chcieli - wzruszyłem ramionami. - A przeszkadzałoby Ci, gdyby poszli? - dodałem, spoglądając na niego.
- Nie, skądże - odpowiedział.
 Dotarliśmy do budynku szkolnego. Od razu zauważyłem Mulata i podszedłem do niego. Prawie zapomniałem, że jestem w szkole! Dobrze, że na czas powstrzymałem się przed objęciem go i zatopieniem swoich ust w jego szyi.
- Co słychać? - zagadnąłem.
- Wszystko w jak najlepszym porządku, a u Ciebie? - uśmiechnął się.
- Z dnia na dzień coraz gorzej - skrzyżowałem swoje ręce na klatce piersiowej.
- Ej słoneczko, co się dzieje? - powiedział półgłosem.
- Przyjdziesz dziś do mnie po próbie? Muszę z Tobą bardzo poważnie porozmawiać.
- Jasne - skinął głową.
- Cieszę się. A, jeszcze za nim odejdę.. Idziecie z nami do Darcy, dziś po szkole?
- Oczywiście, że tak - klepnął mnie w ramię.
 Lekcje skończone. Mogliśmy nareszcie całą piątką pójść do sierocińca, do naszej małej księżniczki, za której widokiem, tak bardzo tęsknie, choć widziałem ją wczoraj. To niewiarygodne, jak przez tak krótki czas, przywiązałem się do tej małej istotki.
- Chłopaki! - Dziewczynka wybiegła nam na powitanie.
- Chyba nasz widok bardzo Cię raduje - zaśmiał się blondasek.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedziała, uśmiechając się szeroko.
 Rozsiedliśmy się wygodnie w jej pokoju. Darcy znów usiadła mi na kolanach i objęła moją szyję, kładąc głowę na moje ramię. Chyba lubiła to równie mocno, jak ja.
- Dzisiaj było tu małżeństwo, poszukujące dziecka do adopcji. Siedzieli u mnie dość długo i już bałam się, że mnie wybiorą, dlatego robiłam wszystko, na swoją niekorzyść - oznajmiła.
- Co Ty mówisz?! - odezwał się zaskoczony Louis.
- Kochanie nie możesz tak robić! - skarciłem ją. - Powinnaś cieszyć się, że ktoś się Tobą zainteresował. Nie możesz wiecznie tu mieszkać. Lepiej byłoby, gdybyś miała mamę i tatę - dodałem, grożąc jej palcem.
- Moja mamusia i tatuś nie żyją - skrzyżowała swoje ręce na klatce piersiowej.
- Wiemy, ale to nie oznacza, że nie możesz mieć nowych rodziców. Być może będą tacy, jak poprzedni - posłał jej uśmiech Harry.
- Ale ja nie chcę nowych rodziców. Wolę zostać tutaj, gdzie macie pozwolenie na odwiedzanie mnie - oburzyła się.
- Przecież jeśli trafisz do nowego domu, my nadal będziemy mogli Cię odwiedzać - zapewnił ją Zayn.
- Nie tak często, jak tu - przymrużyła oczy.
- Darcy, proszę, nie rób tego więcej. Chcę twojego szczęścia..
- Więc pozwól, że tutaj zostanę. Tu, gdzie mam dobrą opiekę, was i chłopca, z którym rozmawiam całymi dniami, jakbyśmy byli bratnimi duszami - przerwała mi, spoglądając prosto w oczy.
- Żebyś tylko nie żałowała swojej decyzji - westchnął bezradnie Lou.
 Zakończyliśmy temat, nie chcąc dłuższej wymiany zdań, która i tak do niczego by nie doprowadziła. Zaczęliśmy wypytywać o owego chłopca, o którym nam wspomniała. Ma na imię Freddie i jest w jej wieku. Oboje rozumieją się bez słów i najchętniej przesiedzieliby całe godziny w swoim towarzystwie.
Słysząc z jaką radością opowiada o Freddie'm, zdałem sobie sprawę, że naprawdę jest jej tutaj dobrze. Ma wszystkiego pod dostatkiem, a my jesteśmy dla niej jak rodzina, którą bardzo kocha.
Niestety musieliśmy się pożegnać z małą, ponieważ jeszcze czekała nas próba. Całując jej policzek, wyszedłem na zewnątrz i w chwilę potem, opuszczałem sierociniec wraz z resztą zespołu.
Po krótkim czasie siedzieliśmy już w salonie dyrektora.
- Mam dla was dobrą wiadomość. Chcecie ją usłyszeć? - zapytał mężczyzna, tryskając nieopisanym entuzjazmem.
- Oczywiście, że tak - przewróciłem oczami.
- No więc rozmawiałem z Simon'em. Chce podpisać z wami kontrakt! Rozumiecie co was czeka? Płyta, potem trasa koncertowa, wszelakie gale i wywiady! Zdobędziecie fanów na calutkim świecie! - Ekscytował się.
O mało co nie podbiegłem do niego, by się przytulić. Byłem taki szczęśliwy, słysząc jego słowa! To wielka szansa dla One Direction, której nie możemy zaprzepaścić.
- O w dupę, nie mogę w to uwierzyć! - wykrzyknął Niall.
- To uwierz stary, bo staniemy się.. Sławni - powiedział półgłosem Louis, prawie skacząc z radości.
- Kiedy mamy się z nim spotkać? - zapytałem.
- Co powiecie na jutro? - uniósł jedną brew do góry.
- Może być! - wyrwał się Zayn.
Ucieszeni zaczęliśmy próbę. Wciąż towarzyszyło mi to niesamowite uczucie, że być może staniemy się gwiazdami, że zdobędziemy fanów i będziemy grali swoje własne koncerty na wielkiej scenie.
- Więc mam pójść do Ciebie? - spytał Malik, kiedy opuściliśmy mieszkanie pana Bennet.
- Tak - odpowiedziałem.
W ciągu piętnastu minut dotarliśmy do mojego domu. Przyniosłem nam dwie szklanki i karton soku pomarańczowego, a także miskę, do której wysypałem paczkę chipsów.
Siadając obok niego, skierowałem swój wzrok na jego spokojną twarz. W chwilę potem, przeczytałem list, który otrzymałem wczorajszego dnia.
- Nie wiedziałem, że ona tak jest. - Nie dowierzał.
- Ja również, choć szczerze mówiąc, podejrzewałem, że coś na pewno jest z nią nie tak - odparłem.
- Och, i co teraz zamierzasz zrobić? - spojrzał mi w oczy.
- Ty mi powiedz. Powiedz mi, co Ty byś zrobił na moim miejscu, bo ja czuję się kompletnie zagubiony. Lily i pani Miller są za tym, bym znów połączył Gabrielle i Niall'a w parę - westchnąłem.
- To chyba dobry pomysł. Nie chcę, by ludzie się już dowiedzieli o tym co nas łączy - przyznał.
- Rozumiem to, ale nie chcę okłamywać swojego najlepszego przyjaciela. Boje się tej dziewuchy i tego co może zrobić nie tylko nam, ale blondaskowi. - Na moją twarz wstąpił grymas.
- Wydaje mi się, że powinieneś postąpić tak, jak doradzają Ci twoje sąsiadki - odparł.
- Jeszcze nad tym pomyślę, dobrze? - obdarowałem go błagalnym spojrzeniem.
- Dobrze - pogładził mój policzek.
 Kiedy siedzieliśmy tak twarzami zwróconymi do siebie, przypomniałem sobie rozmowę z Horan'em, w której wyznałem, że jeszcze nigdy nie powiedziałem czarnuszkowi, że go kocham. Zdałem sobie sprawę, że to odpowiedni moment. Poza tym, byłem bardzo ciekaw jak na to zareaguje. Przecież nie mam nic do stracenia, prawda?
- Zayn.. - odezwałem się półgłosem. - Kocham Cię - dodałem, rozszerzając swoje usta w uśmiechu.

-----------------------------------------------------------
Od autorki: Z tego co widzę, nie tylko mnie brakuję czasu. Czy tylko ja, uważam, że wakacje powinny trwać sześć miesięcy i rok szkolny sześć miesięcy? Byłoby po równo!
 Ja i moja wyobraźnia :D No cóż, bardzo chciałabym wam podziękować za każde wejście. Uzbierało się ich już 35 tysięcy! To niewiarygodne, bardzo wam dziękuję ♥. 63 obserwatorów? Zawszę jak to widzę, uśmiecham się jak debil do siebie! Jesteście niesamowici, powtarzam NIESAMOWICI, pamiętajcie ;)
 Mam pytanie! Czy ktokolwiek wie, jak ustawić by na blogspocie, kiedy otworzymy bloga, leciała muzyka w tle? Chciałabym to tu wprowadzić, ale nie bardzo wiem jak. Może wy to ogarniacie i jesteście w stanie mi pomóc, co? :)
 Za pięć rozdziałów będzie już ich aż pięćdziesiąt, dacie wiarę?! A to jeszcze raczej nie koniec! Mam nadzieję, że się z tego cieszycie :D Have a nice day xx


Holy shit! Very love this photo *o*

środa, 11 września 2013

Rozdział czterdziesty czwarty.

Otworzyłem drzwi i ujrzałem za nimi Danielle. Uśmiechnąłem się do niej, a ta rzuciła mi się w ramiona, ciesząc się jak małe dziecko, z mego widoku.
- Stęskniłam się za Tobą! - W końcu odsunęła się ode mnie i spojrzała w oczy.
- Och, nie było mnie tylko kilka dni, nie dramatyzuj - przewróciłem oczami.
- Kilka dni to dla mnie straszna udręka! - skrzyżowała swoje ręce na klatce piersiowej.
- Niech Ci będzie - westchnąłem.
- Mogę wejść? - zapytała.
- To nie najlepszy pomysł. Andy jest do góry. Przyniósł mi notatki i trochę mi jeszcze zostało do przepisania - odparłem, opierając się o framugę drzwi.
- Nie znajdziesz dla mnie nawet pięciu minut? - oburzyła się.
- Dan proszę Cię - kiwałem bezradnie głową.
- Co proszę Cię? Co? Powinieneś mnie szanować! Spośród tylu chłopaków na tym popierdolonym świecie wybrałam właśnie Ciebie, a Ty mi się w taki sposób odwdzięczasz?! - podniosła ton, rzucając mi złowrogie spojrzenie.
- Po pierwsze, nie wyrażaj się w tak chamski sposób do mnie, do jasnej cholery! Kim Ty jesteś żeby mnie poniżać? Po drugie.. nie widzisz tego, że się staram? Za każdym razem próbuję zachować spokój i być dla Ciebie jak najbardziej miłym i życzliwym. Bardzo szanuję to, że swoje uczucia kierujesz w moją stronę, ale zrozum.. Ja nic nie czuję do Ciebie i nigdy nie poczuję - syknąłem.
- Czy Ty słyszysz co do mnie mówisz? - Dostrzegłem w jej oczach błyszczące łzy, które jedna po drugiej zaczęły spływać z jej policzka. - Traktujesz mnie w bezlitosny sposób Liam! Jak śmiesz mówić, że starasz się być dla mnie miłym?!
- Nie mam już na Ciebie sił Danielle. Idź stąd. Nie chcę Cię widzieć.
- Oto jest dowód! Wyganiasz mnie, zamiast ze mną porozmawiać! - Krzyczała.
- Zamknij się - złapałem za jej nadgarstki. - Mam dość rozmów z Tobą na temat nas! Jasno dałem Ci do zrozumienia, że nie masz u mnie szans, a takie zachowanie wcale Ci nie pomoże. - Patrzyłem prosto w jej przerażone oczy. O tak, była mocno przestraszona, a jej dłonie, zaczęły drżeć.
- Pamiętaj jedno, każda dziewczyna, która w przyszłości z Tobą będzie, zostanie zniszczona przeze mnie. Przysięgam Ci to na moją mamę - uśmiechnęła się gorzko.
- Jesteś szalona! Dan, Ty masz jakąś paranoję! Lecz się! - Szarpnąłem jej ciałem.
- Po prostu Cię kocham i w życiu liczy się dla mnie tylko to, by z Tobą być - powiedziała, zmieniając wyraz twarzy na ten, który miała, witając się ze mną.
- Co tu się dzieje? - W końcu na dole pojawił się Samuels. Chyba nasze krzyki go tutaj sprowadziły.
- Ał Liam, to boli! Krzywdzisz mnie! - zapiszczała lokowata, próbując wyrwać swoje ręce z moich dłoni.
- Puść ją Payne, co robisz? - Andy patrzył na mnie jak na wariata.
- Nie udawaj niewiniątka Peazer. Wynoś się z tego domu. Straciłem całkowity szacunek do twojej osoby. Nienawidzę Cię, rozumiesz? - spojrzałem jej prosto w oczy.
 Rozpłakana otwarła drzwi i wybiegła z mojego mieszkania.
- Zwariowałeś? Dlaczego ją tak traktujesz? - dopytywał chłopak.
- Żartujesz sobie ze mnie? Mam jej dość! Ona jest opętana stary! - złapałem się za głowę i wróciłem na górę.
- Zaczynam się Ciebie bać. - Usłyszałem jego głos za sobą, gdy usiadłem na moim obrotowym krześle i zacząłem dalej spisywać notatki.
- Daj mi spokój. Nie wyrażaj się na ten temat, skoro nawet dobrze go nie znasz - syknąłem.
- Teraz zamierzasz być oschły i dla mnie? - uniósł jedną brew do góry.
- Andy - szepnąłem, oddychając głęboko. - Przepraszam Cię za moje zachowanie. Po prostu ta dziewczyna wyprowadza mnie totalnie z równowagi i nie umiem kontrolować swoich emocji. Jest mi przykro, że tak Cię potraktowałem. Jeszcze raz przepraszam.
- Wydajesz się szczery. Wybaczę Ci, ale nie chcę widzieć kolejnych takich napadów na moją osobę, jasne?
- Jeśli nie będziesz miał racji, możesz się ich spodziewać, ale dobrze wiesz, że jestem niegroźny - wzruszyłem ramionami.
 Po obdarowaniu się spojrzeniami, powróciłem do przepisywania. Przy okazji spróbowałem uspokoić swoje ciało i doprowadzić serce do normalnego bicia. Nie mogę sobie pozwalać na takie wybuchy, zwłaszcza jeśli są one skierowane do bliskich mi osób.
 Nie mogłem jednak zapomnieć słów Danielle i tego gorzkiego uśmiechu. Boje się o swoje życie. Co jeśli w swoim obłędzie wyrządzi mi jakąś krzywdę, ponieważ nie odwzajemniam jej uczuć? To wszystko jest jakieś chore.
 W końcu skończyłem spisywać szkolne notatki. Oddałem kilka zeszytów Andy'emu i żegnając go miło, wróciłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i spojrzałem w sufit.
 Wtem ktoś wszedł do pokoju. Poczułem silny zapach damskich perfum.
- Li.. - usłyszałem cichutki głos Ruth.
- Tak? - podniosłem się do postawy siedzącej i spojrzałem na nią.
- Obiecałeś, że dziś będzie pizza i seans filmowy.. - odwróciła ode mnie wzrok.
- Och, tak. Pomożesz mi? - uśmiechnąłem się lekko.
 Szczerze mówiąc miałem ochotę do końca dnia leżeć plackiem i pozwolić moim myślom penetrować mój mózg. Ale przecież obiecałem.. a ja słowa dotrzymuję.
- Tak! - skinęła głową, unosząc kąciki ust do góry.
~*~
 Wieczór w gronie rodzinnym znacznie poprawił mi humor. Po dwóch filmach zaczęliśmy wspominać stare czasy, kiedy to byliśmy małymi dzieciakami, sprawiającymi problemy. Kochałem wracać do tamtych dziejów.
 Zmęczony i śpiący rozebrałem się ze swoich ubrań i wszedłem pod ciepłą kołdrę. Zamknąłem oczy. Chwilę potem usłyszałem mój wibrujący telefon. Dostałem wiadomość. Ociągle sięgnąłem po niego i odczytałem esemesa:
,, Nie jestem pewna czy śpisz, ale chciałam Ci życzyć dobrej nocy. Dziękuję, że jesteś :) ''
 Oczywiście mogła to napisać tylko Lily.
 Moje myśli skierowane zostały w jej stronę, a przed oczami miałem obraz naszej dwójki, leżącej dziś przed telewizorem. Czy tak postępują przyjaciele? Czy ja mogę coś do niej czuć? Czy niezbyt często o niej myślę?
 Nie mogłem znaleźć odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, więc zasnąłem.
 Zbudził mnie mój denerwujący budzik. Przecierając oczy, zszedłem na dół, gdzie w kuchni krzątała się moja rodzicielka. Z uśmiechem podała mi miskę moich ulubionych płatków i usiadła naprzeciw mnie.
- Dobrze się czujesz? - zapytałem zaskoczony jej zachowaniem.
- Tak, chyba tak - zaśmiała się. - Po prostu jestem z Ciebie dumna synku. I bardzo jestem Ci wdzięczna za wczorajszy wieczór. Nikt z nas nie miał na to czasu, a Ty, pomimo natłoku obowiązków pomyślałeś o rodzinie. Kocham Cię synku. - Podeszła i ucałowała moje czoło.
- Daj spokój - machnąłem ręką, szczerząc się do niej.
 Będąc gotowym do szkoły, wyszedłem przed dom, gdzie zastałem blondynka. Jego twarz była smutna. Nie ucieszył się nawet na mój widok, co bardzo mnie zdziwiło.
- Co jest? - zapytałem.
- Doszedłem do wniosku, że to już naprawdę koniec mnie i Gabrielle. Dzisiaj z nią zerwę - westchnął, ruszając.
- Czym się przejmujesz? Wiem, że wiązałeś z nią wiele nadziei, ale jak sam powiedziałeś, zbytnio się pospieszyliście - odparłem, spoglądając na niego.
- Wiem, że tak jest, ale będę za nią tęsknił.
- Poradzisz sobie - klepnąłem go w ramię.
 Wszedłem do gmachu szkolnego i zaraz zauważyłem jak w moją stronę podąża Danielle. Starając się udać, że nie widziałem jej, podszedłem do Zayn'a i Louis'a.
- Co tam chłopaki? - rzuciłem.
- Wszystko w porządku, a u Ciebie? - zaciekawił się Tommo.
- Nie za dobrze. - Na moją twarz wstąpił grymas.
 Opowiedziałem im o wizycie lokowatej w moim domu, a następnie o nakrzyczeniu na Andy'ego. Oboje stwierdzili to samo co i ja. Peazer ma paranoje i powinna się leczyć. To jakaś wariatka!
- A co z Darcy? - wyrwał się Mulat.
- Zamierzam po próbie pójść dziś do niej. Wybierzecie się ze mną?
- Zadajesz bezsensowne pytania Payne - zaśmiał się Tomlinson i wraz z czarnuszkiem, odeszli do klasy.
 Koniec lekcji, czas do domu. Drogę powrotną jak zawsze przemierzałem u boku blondynka, który nie tryskał dzisiejszego dnia radością. Mam nadzieję, że wizyta naszej małej stokrotki, choć na moment wprowadzi uśmiech na jego smutne oblicze.
- Zerwałeś z nią? - odezwałem się.
- Tak.
- I jak to odebrała?
- A jak mogła to odebrać Li? Płakała. Było mi jej tak cholernie żal! Ale przecież musiałem to zrobić. Może w przyszłości będziemy razem, ale teraz nie mam czasu na związki. Muszę zająć się śpiewem.
- I to jest doskonały plan - uśmiechnąłem się lekko.
 Ucieszyłem się z rozstania z Gabrielle. Ta dziewczyna nie jest odpowiednią kandydatką dla mojego przyjaciela, i nie mówię tego, dlatego, że przez nią się z nim pokłóciłem. Po prostu czuję, że coś jest z nią nie tak. Musi być!
 Dotarłem do domu. Zjadłem szybki lunch, poprawiłem swoje rozczochrane od wiatru włosy i wyszedłem przed dom, gdzie czekała na mnie czwórka pozostałych członków zespołu.
- Daddy - zawołał Harry, spostrzegłszy mnie.
- Louis, zamorduję Cię za tą ksywkę, przysięgam - obdarowałem go złowrogim spojrzeniem.
- Czekam kochanie - zachichotał.
- Nie mów tak do niego. - Dało słyszeć się dwa głosy, mówiące równocześnie te same słowa. To Harry i Zayn.
- Zazdrośnicy - wzruszył ramionami Lou, kierując się w kierunku domu dyrektora.
 Jak zawsze szedłem koło Malik'a. Odruchowo spojrzałem na jego dłoń, która była całkiem blisko mojej. Ile ja bym dał, żeby spleść nasze ręce i nie przejmować się tym co powiedzą inni! Ile ja bym dał, żeby tylko móc pokazać innym, jak bardzo kocham tego chłopaka o czarnych włosach! Ale to wszystko za wcześnie.. Jeszcze nie czas na publiczne okazywanie uczuć. Tylko czy kiedykolwiek owy czas nadejdzie?
- Nad czym tak myślisz? - zagadnął mnie Mulat.
- Wyobrażam sobie Ciebie nago, nie mogę? - uniosłem jedną brew do góry.
- Słoneczko, możesz być tak miły i nie robić mi ochoty? - przegryzł dolną wargę.
- Przepraszam - zaśmiałem się.
 Dotarliśmy do domu pana Bennet. W salonie czekały już na nas przekąski. Po kilku minutach dotarł mężczyzna, zarządzający naszą szkołą. Nie mogłem wyczytać z jego twarzy żadnych uczuć.
- Simon do mnie dzwonił - oznajmił, rozsiadając się w fotelu.
- I? - zaciekawił się Tommo.
- Wychwalał was chłopaki! Wykonaliście kawałek dobrej roboty! Jestem z was dumny - uśmiechnął się.
- Dziękujemy - skinąłem głową. - Słyszał pan może audycje o nas, w radio?
- No właśnie miałem o tym mówić! Brawo! Wznosicie się coraz wyżej! - Nie ukrywał swoich emocji.
 Próba dobiegła końca. Żegnając się z dyrektorem, opuściliśmy jego mieszkanie i stanęliśmy w grupce, spekulując na temat Darcy.
- Może kupimy jej coś słodkiego? - powiedział Nialler.
- Przecież ma tam jedzenie pacanie - wywrócił oczyma Zayn.
- Więc może pluszaka? - zaproponowałem.
- Gdzie teraz dostaniesz misia? Sklepy z zabawkami są pozamykane - odparł Styles.
- Idę kupić jej dużego lizaka. Mam gdzieś wasze kłótnie - pokręcił głową Louis.
 W chwilę potem wrócił do nas, trzymając kolorowego lizaka na białym patyku, który owinięty został przezroczystą folią. Pomyślałem, że to był strzał w dziesiątkę. Moja stokrotka nie musi tego jeść. Może zostawić go sobie, by przypominał jej o nas.
 Z uśmiechami na twarzy wyruszyliśmy w stronę sierocińca, do którego trafiła dziewczynka. Już nie mogłem się doczekać by ją zobaczyć, by ujrzeć jej śliczną twarz, czarne włosy i błyszczące oczy.
 W końcu dotarliśmy. Całkiem miła pani zaprowadziła nas przez długi korytarz do jednego z pokoi, w którym miała być moja księżniczka. Lekko nacisnąłem na klamkę i pchnąłem drzwi.
 Ujrzałem ją siedzącą na łóżku. Wpatrzona była w okno. Na jasno-brązowym biurku dostrzegłem jakąś kartkę. Okazało się, że narysowała całą naszą piątkę! Och, jak ona cudownie rysuje!
- To jest piękne - odezwałem się, biorąc malunek do rąk.
- Liam! - obróciła się w moją stronę i podbiegła, by wtulić się w moje ramiona.
 Po przywitaniu się ze mną, podeszła do reszty. Nikt z nas nie ukrywał swoich uczuć. Byliśmy bardzo szczęśliwi, widząc naszą małą stokrotkę.
- Co u Ciebie kochanie? Dobrze Cię tutaj traktują? - Wziąłem ją na swoje kolana.
- Tak, jest mi tutaj dobrze, choć chciałabym być z wami. Bardzo się stęskniłam i czekałam na waszą wizytę. - Objęła moją szyję rękoma.
- My też się stęskniliśmy. Teraz natomiast, nie posiadamy się z szczęścia, że Cię widzimy - wyszczerzył się Horan.
 Zaczęliśmy opowiadać tej małej istotce, która była lekka jak piórko, wszystko co wydarzyło się od pożegnania na komisariacie. Jej twarz była taka radosna, kiedy słuchała naszych historii! Kochałem na nią patrzeć! Wspominałem już, jak bardzo była urocza?
 Nasza wizyta trwała już około godziny. Zaczynało robić się późno, ale my nie zwracaliśmy na to uwagi. Interesowała nas wyłącznie mała dziewczynka, która właśnie zaczęła opowiadać o miłym chłopcu, który ma swój pokój tuż obok jej.
- Wczoraj przyniósł mi małą różę z ogrodu - chwaliła się.
- Gentelmen - skomentowałem, nie mogąc powstrzymać uniesienia kącików ust do góry.
- Przepraszam. - W pokoju zjawiła się szczupła brunetka. - Koniec odwiedzin. Darcy musi iść się najeść.
- Dobrze. Pozwoli nam pani się z nią pożegnać? - zapytał Harry.
- Tylko nie za długo - odpowiedziała i opuściła pomieszczenie.
- Przyjdziecie jeszcze? - dziewczynka skierowała swój wzrok na mnie.
- Jak tylko znajdziemy odrobinę czasu to od razu do Ciebie przyjdziemy - ucałowałem jej policzek.
- Kocham was. - Wstała i zaczęła żegnać się z każdym z nas.
 Z niechęcią wyszliśmy z sierocińca, który teraz był domem dla mojej księżniczki. To, że dziś mogłem się z nią zobaczyć, wprawiało mnie w nieopisaną radość. Chciałbym mieć ją bliżej siebie, ale moi rodzicie w życiu nie zgodzą się na adopcję.
 Żegnając się z chłopakami, wróciłem do domu. Posiliłem się, a następnie położyłem na kanapie w salonie. Byłem niezwykle zmęczony całym dniem.
 Wtem usłyszałem dzwonek, rozlegający się po całym mieszkaniu. Leniwie podszedłem otworzyć drzwi i zorientowałem się, że nikogo za nimi nie ma. Spojrzałem w dół i dostrzegłem białą kopertę, zaadresowaną do mnie. Wziąłem ją do rąk, rozglądając się wokół.
 Co kryje się w środku i kto to napisał?

------------------------------------------------------------
Od autorki: Witajcie kochani. Widzę, że spodobała wam się moja druga notka o Ziam'ie :) Spodziewałam się więcej komentarzy, ale cóż, wasza sprawa :) + dziękuję za nowych obserwatorów! Witam was serdecznie miśki ♥.
 Jak już mówiłam, rozdziały już nie będą tak często, jak pojawiały się w wakacje. Doskwiera mi ewidentny brak czasu, bo albo po szkole muszę się nauczyć, albo wyjdę ze znajomymi, albo pójdę spać, bo nie jestem w stanie znieść moich ciężkich powiek. Przepraszam was bardzo, zrozumcie mnie, proszę.
 Mam właśnie przed sobą najnowsze wydanie BRAVO. Kupiłam je tylko ze względu na plakat Jorge i chciałam zobaczyć, co znów napisali o 1D. Stek bzdur! Oni są nawet gorsi niż gwiazdunie. Pojawił się artykuł, mający dać nam do myślenia, że Harry chce odejść zespołu i to koniec One Direction. W dodatku napisali, że Liam ma 19 lat, podczas gdy ten skończył niedawno 20 (:c). Nie czytajcie tego, same badziewie!
 Och, miałam wspomnieć. Wszystkie zdjęcia/gify dodawane pod rozdziałami/notkami zaciągane są z różnorakich tumblr'ów! Niczego nie przerabiam sama itd. bo zwyczajnie nie mam kiedy.
 To chyba już wszystko. Btw. czy tylko ja mam już dość tej pieprzonej szkoły? Have a nice day x 


My Ziam feels *o*

niedziela, 8 września 2013

Ziam is real 2.

Witajcie moi drodzy. To ja, wasza Monika. Dziś, po raz kolejny próbuję przekabacić was na moją stronę i pokazać swoje rację. To już moja druga notka. Pierwszą znajdziecie pod tym linkiem. Mam nadzieję, że w jakiś sposób uda mi się rozwiać w was wątpliwości lub upewnić w wierzę w Ziam'a. Jeśli mi się uda, to znaczy, że nie tylko jestem dobra w przekonywaniu, ale także mogę być z siebie dumna. Jeśli chodzi o kolejną notkę, trzecią z kolei, pomyślę. Najpierw trzeba będzie po raz kolejny, jakiś czas, szperać po wielu, wielu tumblr'ach z Ziam'em :) Nie zanudzam was już więcej. ENJOY! x
* zdjęcia/gify zaciągnięte z tumblr'a! 
1. Och, to trzymanie się za ręce:


2.  Zayn chyba bardzo lubi plecy Liama:


3. Tak więc Aladdin (Zayn) jest dobry:






















4. Liam, co Ty wyprawiasz z tym mikrofonem?:


















5. Malik, dobrze się czujesz?:

















6. Och, tylko spójrzcie na zranioną minę Payne'a:


7. Li, mając przed sobą publikę, i tak woli patrzeć na czarnuszka:


8.  Reakcje Liama na Zayna:

9. Tak bardzo do siebie podobni:


10. Uwielbiane przeze mnie szepty:















11. Jak on słodko na niego patrzy:


12. Oni nie mogą się obyć, bez patrzenia na siebie:









 














13. No cóż, nie wnikam:


14. Ziam moments w Best Song Ever:















15. Wiedziałeś na kogo wskazać Malik:


16. Czyżby nasz Zayn był zazdrosny?:














17. Śpiewanie dla siebie:


18. Ziam moment z koncertu:


19. Och, z jaką zazdrością na to wszystko patrzy Zayn! A te ręce.. No cóż, są dla mnie zastanowieniem:


20. Pewne rzeczy się nie zmieniają (zwróćcie uwagę na ręce Malika):


21. To jest takie słodkie! Spójrzcie jak na ostatnim gifie, Zayn oplata rękoma talię Liama:





22. Nieszczęśliwy Li, kiedy Zayn całuje fankę i szczęśliwy, kiedy w końcu może go objąć:
























23. Koncert w Dallas:
































24. Szepty w Kansas:

















25. Ziam, wykonując OWOA:




















26. Malik, opanuj się człowieku:


27. Tylko spójrzcie jak Liam na niego patrzy!:


28. Should we talk about this!:


29. Zayn chyba bardzo lubi leżeć na klacie Payne'a:


























30. Tak blisko!:


31. Li chyba nie może się powstrzymać od nie patrzenia na Zayna:


32. Malik? :


33. Och, L.:


34. Ziam moments:
                   11 luty 2012
29 luty/1 marzec 2012 Zayn opuścił trasę z powodu śmierci członka rodziny i zrobił RT
5 marzec 2012
6 marca 2012
9 marca 2012 - wywiad radiowy na żywo
18 marca 2012 - wywiad VEVO
29 marca 2012
Zdjęcie (teraz usunięte) dodane tego samego dnia:
29 marca 2012
18 kwietnia 2012 - twitcam Liama
19 kwietnia 2012

35. Jaki Niam!:

                                                                            ale..


36.  Liam i Zayn dużo o sobie gadają:




37. Ziam moments:




38. Interesujące Payne, mów dalej proszę:


















39. Te niesamowite uśmiechy, kiedy są w swoim towarzystwie!:

























40. Czyż oni nie są słodcy?:



















41. L., Ty cholerny zazdrośniku!:


42. Liam chyba chciał zaimponować Zayn'owi swoją głupotą:


43. Czy oni w końcu nie mogą się pocałować?!:


44. Nie mogę opędzić się od pisku na widok ich szczęścia:


















45. Gratulacje zaręczyn. Zayn chyba ma ich dość, a Liam tym bardziej, dlatego Z. próbuje go wesprzeć, obejmując ramieniem:


46. Let's talk about this:


47. Świetna koszula! Ciekawe skąd jest?:

                                                                            och, racja:

48. Drugie zdjęcie jest z filmu, jeśli pamiętacie. Piszczałam jak głupia, widząc ich śpiących koło siebie. Ale najwyraźniej dla nich to norma:


49.  Czy tylko ja, widzę różnicę pomiędzy tym charakterem tweeta:

                                                                       a tym?:

50. Spójrzmy na minę Zayn'a, kiedy Liam opowiada o fanfiction (opowiadaniach):


51.                                                         Zerrie:
                                                                               Ziam:

52. Zwykłe zdjęcie.. Jednak przyjrzyjmy się dłoniom tej dwójki:


53. Awwww!:

54. Napalaj się Malik, napalaj!:
                                                   Liam, Ty również:


55. Kochany Liam:



56. Ziam moments w reklamie Our Moment:





























57. M&G:





















58. Jestem prawie pewna, że ręka Zayn'a jest w okolicach tyłka Liam'a:


59. Małe Ziam moments:















60. Wystarczy, że Li spojrzy na Malik'a, a już mocno się uśmiecha:


61. Z. staaaph:
                                                        

62. L. łapie każdy pretekst, by dotknąć Zayn'a:

63. Och Payne, jaki uśmiech! Ciekawe kto taki go wywołał. No tak..:

64. Czy tylko ja uważam, że to takie słodkie?:


65. Ta nieopisana radość, kiedy na siebie patrzą i wzajemnie dotykają:




                                                                      THE END.
No i jak kochani? Podobało wam się? Na wasze opinie czekam w komentarzach! :)