sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział czterdziesty drugi.

- Udało nam się znaleźć dalszą rodzinę. Niestety rodzice Darcy nie utrzymywali z nimi dobrych stosunków, dlatego ludzie Ci, nie chcą przyjąć do siebie ich córki. W takim przypadku jesteśmy zmuszeni oddać ją do domu dziecka - poinformował mnie spokojnym tonem.
- Ludzie to zwyrodnialcy - skomentowałem, choć w duchu cieszyłem się, że moja mała stokrotka nie będzie musiała nigdzie wyjeżdżać i nadal będziemy mogli się z nią widywać.
- Zgadzam się z panem w stu procentach - przytaknął.
- Może mi jeszcze pan powiedzieć, kiedy dziewczynka zostanie przetransportowana do sierocińca? - spytałem.
- Aktualnie dalej śpi. Myślę, że kiedy się obudzi, od razu zostanie przewieziona do swojego teraźniejszego miejsca zamieszkania - odpowiedział.
- Dziękuję panu za pomoc. Jestem naprawdę wdzięczny - uśmiechnąłem się do siebie.
- Jak już mówiłem, to moja praca. Cieszę się, że mogłem się przydać. Teraz już niestety muszę kończyć. Do widzenia panie Payne - powiedział i rozłączył się.
 Usiadłem na powrót na łóżku, zaczynając rozmyślać o mojej księżniczce. Z jednej strony było mi przykro, że jej własna rodzina potraktowała ją z góry i na pewno będzie to dla niej trudne, ale przecież z drugiej strony.. ona sama chciała trafić do bidula. Chciała nas widywać równie często, jak my ją.
- Liam wstałeś? - Usłyszałem głos mamy.
- Tak, już idę mamo - krzyknąłem, opuszczając pokój.
 Zszedłem na dół, do kuchni. Sięgnąłem po niebieską miskę i nasypałem do niej płatków, a następnie wlałem mleka. Usiadłem na krześle i spojrzałem na rodzicielkę, która wciąż obserwowała każdy mój ruch.
- Coś nie tak? - wyrwałem się.
- Wczoraj, gdy wróciłeś, powiedziałeś, że cieszysz się z mojego widoku, ale widziałam, że nie jesteś zbyt zadowolony. Co tam się wydarzyło? - spytała bezpośrednio.
 Wzdychając głęboko, dokończyłem swoje śniadanie i podjąłem się krótkiej opowieści dotyczącej znalezienia małej dziewczynki w drewnianym domku na drzewie, w środku lasu. Podczas mówienia ogarniąły mnie tak wielkie emocje, że cieszyłem się i smuciłem jednocześnie, przez co mama nie mogła za mną nadążyć.
- I trafi do sierocińca? - zaciekawiła się.
- Tak, mówiłem już.
- Jestem zszokowana. - Przyglądała mi się z zmarszczonym czołem. - Liam po pierwsze jesteś bardzo kochany. Zdołałeś pomóc tej małej istotce! A po drugie.. biedna ta mała. Straciła rodziców, całe swoje dotychczasowe życie, a rodzina ją odrzuciła. - Na jej twarz wstąpił grymas.
- Wiem o tym. Dlatego będziemy się starali wraz z chłopakami zaopiekować się nią i sprawić, by choć przez chwilę była szczęśliwa i w miarę dobrze przeżyła swoje dzieciństwo - odparłem.
- Nie mogę wyjść z podziwu, że wychowałam tak zdolnego i dobrego człowieka. - Rodzicielka podeszła do mnie, przytulając do siebie.
 Sam byłem odrobinę zaskoczony moją kruchością i delikatnością, ale chyba znałem powód mojej dobroci. Sam miałem okropne dzieciństwo. Urodziłem się prawie martwy, dostawałem dziennie po kilkadziesiąt zastrzyków, żyłem z jedną nerką, byłem prześladowany w szkole i musiałem chodzić na lekcje boxu, z których wracałem posiniaczony i zmęczony. Nienawidziłem swojego życia, a mimo to, nie poddałem się. Obiecałem sobie iść przez świat, nie omijając krzywdy drugiego człowieka. Chciałbym w przyszłości wspomagać akcje charytatywne. Wolę, żeby inni mieli lepiej, niż ja, osoba która teraz zniesie każdą porażkę.
- Już mamo, możesz mnie puścić - zaśmiałem się.
- Pomożesz mi sprzątać? - zapytała, obdarowując mnie błagalnym spojrzeniem.
- Oczywiście! Od czego mam zacząć?
- Zetrzyj kurze w salonie, skoś trawę na tarasie i podlej roślinki w domu i na zewnątrz. Tylko o tyle Cię dziś proszę. Zrobisz to dla mnie?
- Głupio pytasz - przewróciłem oczami, wychodząc z kuchni.
 Najpierw wziąłem się za sprzątanie salonu, a następnie za podlanie kwiatów w domu. Że też mamie zachciało się co najmniej jednej roślinki w każdym pomieszczeniu! Kończąc podlewać, wyszedłem na taras. Koszenie trwały zajęło mi bardzo mało czasu, zważając na fakt, że zieleń pokrywała dość małą przestrzeń. Zostało mi już tylko podlanie kwiatów. W tym celu wyciągnąłem węża ogrodowego.
- Liam! Liam! - Usłyszałem krzyki i zaraz zobaczyłem barmankę na balkonie pani Miller.
- Cześć Lily! - pomachałem jej.
- Jesteś bardzo zajęty? Może wpadniesz chociaż na pięć minut? Stęskniłyśmy się za Tobą! - uśmiechnęła się.
- No dobrze, ale naprawdę na pięć minut. Muszę jeszcze pójść na próbę do dyrektora i gramy dziś na weselu znanego producenta muzycznego - stwierdziłem.
- Nie ma sprawy, a teraz sobie ładnie podlewaj - zachichotała.
 Unosząc cwaniacko kąciki ust do góry, skierowałem węża w stronę jej ciała, które oblała fala wody. Momentalnie jej ubrania były mokre, a wyraz twarzy mówił ,,przestań już!''.
- Za co to było?! - syknęła, kiedy dałem jej spokój.
- Uwielbiam patrzeć kiedy się denerwujesz - pokazałem język.
- Masz szczęście, że jesteś słodki - pokiwała głową i odeszła.
 Gdy skończyłem podlewać rośliny mojej mamy, wróciłem na górę. Przebrałem się w coś wygodnego i udałem się do sąsiedniego domu, nie dzwoniąc do drzwi, jak to miałem w zwyczaju.
- Liam! - krzyknęła brunetka i podbiegła do mnie, rzucając się w ramiona.
- Jak dobrze, że nie jesteś już mokra - zachichotałem, obejmując ją.
- Dzień dobry - usłyszałem moją ulubioną staruszkę.
- Dzień dobry - odpowiedziałem, podchodząc do niej i muskając jej pomarszczone czoło.
- Opowiadaj jak było! - wyrwała się z entuzjazmem przyjaciółka.
- Kochanie daj mu usiąść. Chciałbyś czegoś do picia? - spytała kobieta, uśmiechając się.
- Poproszę soku - odparłem, siadając przy stole.
 Po podaniu mi napoju, zacząłem swoją opowieść. Mamie opowiedziałem tylko o małej Darcy, a moim dwóm najbliższym osobom, mogłem opowiedzieć również o nocy spędzonej z Zayn'em, o naszych słodkich pobudkach i wspólnym przygotowywaniu jedzenia. Wreszcie mogłem komuś o tym powiedzieć, czując jak przy tym promienieję.
- To miłe z twojej strony, że pomogłeś tej małej. Jestem z Ciebie cholernie dumna. - Ucieszyła się pani Miller.
- Czekaj.. To Malik jest o mnie zazdrosny? - zdziwiła się Lily.
- Tak. Wyjaśniłem mu już, że nic nas nie łączy prócz przyjaźni - odpowiedziałem szybko.
- No cóż, ważne, że wszystko dobrze się skończyło. Przeżyłeś kilka wspaniałych chwil i myślę, że czekają na Ciebie już nowe, na przykład dzisiaj. Jak się czujesz z tym, że wystąpisz na weselu znanego chyba na całym świecie Simon'a? - Staruszka nagle zmieniła temat.
- Wyśmienicie - wyszczerzyłem się. - Nie mogę uwierzyć, że zaszliśmy już tak daleko. Nigdy nie myślałem, że będę w zespole, a to, że mogliśmy wystąpić na dorocznym festiwalu, było dla mnie wielkim osiągnięciem - dodałem.
- To początek kochanie - odrzekła.
- Wszystko w swoim czasie - wzruszyłem ramionami. - A co u was? Jak wspólne mieszkanie? Chyba jestem mistrzem w łączeniu ludzi! - zaśmiałem się.
- Widzę, że skromności nie masz za grosz - pokazała mi język barmanka. - U nas wszystko w jak najlepszym porządku. Dogadujemy się bardzo dobrze. Pani Miller jest dla mnie jak babcia, która o mnie dba i jest oddaną towarzyszką, natomiast ja, staram się jej pomóc jak tylko potrafię. Sprzątam, piorę, robię zakupy.. prawda? - spojrzała na staruszkę.
- Ależ oczywiście, że prawda. Jesteśmy Ci bardzo wdzięczne, a w szczególności ja. Już nie czuję się taka samotna - położyła swoją dłoń na mojej, gładząc ją przy tym.
- Och, już nie dziękujcie - machnąłem ręką.
- Powiedz mi Li.. Przyznałeś się w końcu rodzinie do swojego homoseksualizmu? - zapytała brunetka, przegryzając dolną wargę.
- Nie - westchnąłem, spuszczając głowę. - Miałem na to świetną okazję, ale spanikowałem. Nie byłem jeszcze gotów. Przecież dopiero co przyznałem się do tego przed moimi najlepszymi kumplami!
- A czy teraz jesteś gotów? - Lily podniosła mój podbródek.
- Sam nie wiem. Chciałbym żeby było już po wszystkim - wzruszyłem ramionami.
- Jeśli tylko znajdziesz w sobie siłę, już dziś może być po wszystkim. Musisz tylko mocno chcieć. Było Ci lepiej, kiedy przestałeś się ukrywać przed kolegami, prawda? - Kiwnąłem głową, przyglądając się postaci pani Miller, z której ust wypłynęło pytanie skierowane do mnie. - Twoi bliscy na pewno Cię zaakceptują, nie mają innego wyboru - dodała.
- Rozmawialiśmy na ten temat wiele razy i szczerze? Mam go już dość. Jeśli się odważę, zrobię to już niedługo. Jeśli nie, poczekam, aż będę na tyle silny, by wyznać im kim tak naprawdę jestem.
- Ale nie denerwuj się tak. - Barmanka wstała z miejsca i podeszła mnie przytulić.
 Poczułem napływające ciepło i wsparcie. Nie wiem co bym zrobił bez tych dwóch kobiet w swoim życiu. Są ze mną zawsze wtedy, kiedy kogoś potrzebuję. Wspierają mnie i pomagają. Oddałbym za nie życie, gdyby było trzeba.
- Dziękuję wam za wszystko, ale muszę już iść. Zaraz wpadną chłopaki i pójdziemy na próbę. Życzcie mi powodzenia!
 Pożegnałem się z moimi sąsiadkami i wróciłem do swojego domu. Zajadąc się bananem, usłyszałem dzwonek, rozlegający się po całym mieszkaniu. Podszedłem do drzwi i otwierając je, ujrzałem cztery smutne twarze.
- Coś się stało? Wyglądacie na przygnębionych - zapytałem.
- Co z Darcy? Odesłali ją gdzieś daleko? Zobaczymy ją jeszcze? - Dopytywali.
- Och, o to chodzi - roześmiałem się, machnąwszy ręką. - Dziś rano dzwonił do mnie pan Lawson, który wczoraj nas przesłuchiwał. Przekazał mi, że nasza mała stokrotka ma dalszą rodzinę, która nie chce jej przyjąć, przez wzgląd na złe stosunki utrzymywane z jej rodzicami. Pewnie przewieźli ją już do sierocińca.
- Uff, jak dobrze - odetchnął z ulgą Nialler.
- Możemy do niej pójść po próbie? - zainteresował się Louis.
- Bardzo bym chciał, ale nie mamy na to czasu. Musimy przecież dostać się do Londynu na godzinę osiemnastą - westchnąłem.
- Gdzie spędzimy noc? - wtrącił czarnuszek.
- Myślę, że Simon wynajmie dla nas jakiś pokój. Jutro przecież gramy na jego poprawinach, więc wydaje mi się to bez sensu, wracać do Wolverhampton - odparłem.
- Miejmy taką nadzieję - odezwał się Styles.
 W krótkim czasie dotarliśmy pod dom pana Bennet'a. Drzwi zostały otwarte przez jego małżonkę, która od razu zaprosiła nas do środka. Jak zawsze rozsiedliśmy się na wygodnych kanapach, częstując się przy tym przekąskami, czekającymi tylko na nas.
- Witam dzieciaki. I jak wyjazd? - W pomieszczeniu zjawił się dyrektor, zajmując miejsce w fotelu.
- Bardzo dobrze. Zżyliśmy się trochę ze sobą, odpoczęliśmy i takie tam - odpowiedział Lou. Nie chciał wspominać o Darcy, rozumiałem to.
- Cieszę się. Mam nadzieję, że mieliście czas na próby? - uniósł jedną brew do góry.
- Spokojnie, zadbałem o to - odpowiedziałem.
- Więc zabieramy się do roboty. Pokażcie mi co umiecie!
 Zabierając do rąk swoje teksty, zaczęliśmy śpiewać. Wciąż czułem na sobie palący wzrok mężczyzny, jakby tylko czekał na jakąś pomyłkę, za którą mógłby mnie skrzyczeć.
 Jednak wszystko wyszło idealnie. Dyrektor naszej szkoły nie miał żadnych zastrzeżeń i nie był z nas nie tylko zadowolony, ale również dumny.
- Na którą macie być w Londynie? - zapytał.
- Na osiemnastą, proszę pana - odrzekł Horan.
- Czym się tam dostaniecie?
- Pojedziemy moim autem - powiedział Harry.
- Dobrze, więc życzę wam powodzenia. Nie spieprzcie niczego i wypadnijcie dobrze, tak żebym potem usłyszał od pana Cowell'a same dobre pochwały na was. Poniedziałek macie wolny. Daję wam czas na spisanie notatek z ostatnich lekcji.
- Dziękujemy. A teraz, możemy już pójść? Trochę się nam spieszy - odrzekł Zayn.
- Jasne, do widzenia - uśmiechnął się.
 Wyszliśmy z jego mieszkania i stanęliśmy w grupce. Umówiliśmy się, że za godzinę spotkamy się u Styles'a. Następnie każdy z nas ruszył w swoją stronę.
- Tęsknie za nią - odezwał się blondynek.
- Za Gabi czy Darcy? - zaśmiałem się, a ten mnie szturchnął.
- Niech Ci będzie, za obiema - przewrócił oczami.
- No wiesz, mnie nie zależy byś tęsknił za Gabrielle. Chyba za nią nie przepadam - wzruszyłem ramionami.
- A ja zrozumiałem, że za bardzo się pospieszyłem. Raczej będziemy musieli się rozstać - westchnął.
- Poradzisz sobie stary, wierzę w Ciebie - klepnąłem go w ramię.
 Dotarliśmy do swoich domów. Wszedłem do środka i od razu udałem się do swojego pokoju. Podszedłem do szafy, by wybrać sobie jakieś ubrania na dzisiejszy wieczór.
- Co tam? - W pomieszczeniu zjawiła się Nicola.
- Wszystko w jak najlepszym porządku, a jak u Ciebie? Rodzice wciąż czepiają się, że nic im nie powiedziałaś na temat ślubu z Nick'iem? - zapytałem.
- Mają do mnie urazę, ale starają się tego nie okazywać. Nadal pytają czy czegoś nam nie pomóc przy weselu lub nowym mieszkaniu.
- To chyba dobrze, prawda? - odwróciłem się do niej.
- Oczywiście, że tak - uśmiechnęła się lekko. - Trochę jestem na siebie zła, że zwlekałam z wyznaniem tego tak długo. Powinnam powiedzieć wszystko już na początku.
- Ważne, że jest już okej - uniosłem kąciki ust do góry. - Która koszula lepsza, ta czy ta?
 Dzięki pomocy siostry, szybko zdecydowałem się na odpowiednie ciuchy. Następnie poszedłem do łazienki, by wziąć prysznic i dojść do ładu z moimi włosami, które z dnia na dzień były coraz dłuższe. Jakim cudem?!
 Będąc gotowym, zszedłem na dół, gdzie zastałem w salonie swoją mamę. Przytuliła mnie mocno, zapewniając, że będzie trzymać za nas kciuki. Byłem jej niezmiernie wdzięczny za to całe wsparcie.
 W krótkim czasie dotarłem do domu Harry'ego, gdzie pozostali czekali już tylko na mnie. Jak zawsze Payne musi się spóźnić. Muszę to zmienić, stanowczo!
 Usiedliśmy na tych samych miejscach, co kiedy wyruszaliśmy nad jezioro.
*~*
 Graliśmy dla gości już drugą godzinę. Byłem ciekaw co sądzi o nas Simon, ale wciąż był zajęty swoją nową małżonką. Nie odstępował jej nawet na krok!
 W końcu, podczas przerwy na jedzenie, zauważyłem, że mężczyzna zmierza w naszym kierunku. Jak zawsze szczelnie chował swoje emocje, przez co nie wiedziałem czy chce na nas nawrzeszczeć, czy nas pochwalić.
- Czekałem na pana - zwróciłem się do niego. - Dajemy radę? Podoba się panu? - zapytałem z zaciekawieniem wypisanym na twarzy.

-------------------------------------------------------------------------
Od autorki: Heej! Kilka spraw:
- Przepraszam za wczorajszy brak rozdziału, ale niestety nie miałam czasu. Byłam na TIU! Mamo, byliście? Świetny film. Tylko mnie zbliżył do moich idoli, pozwolił zobaczyć, że to normalni chłopacy i utwierdził w tym, że Liam to mój ideał chłopaka. Śmiałam się z nich cały seans! Dajcie mi spędzić z nimi jeden dzień. W ogóle to cały czas z moich ust tylko ,,Ziam!'' ha! A fanka, która powiedziała, że Li to jej ulubieniec, a on wyłonił się z tyłu i ją przytulił, wygrała życie. Jak wasze wrażenia?
- Stawiacie mnie między młotem a kowadłem. Większość chce Larry'ego w moim opowiadaniu. Ale są też tacy co nie chcą i boje się, że jeśli uwzględnię tę dwójkę, to stracę czytelników i się na mnie obrazicie :(
- Rozdziały, wydaje mi się, nie będą już tak często. Idę teraz do klasy trzeciej gimnazjum i wiecie.. testy gimnazjalne, których się bardzo boję. Także będę dysponować mniejszą ilością czasu, ale nie bójcie się! Nie zostawię was i blog będzie dalej funkcjonował :)
- Nie wiem na razie co z notką o Ziam'ie. Nie miałam czasu by ją dokończyć, ale wydaje mi się, że teraz znajdę chwilę, bo muszę czymś zająć głowę, by nie myśleć o jednej osobie.
- Dziś robię melanż życia, ha! Najpierw wypijemy za koniec wakacji, a potem będziemy spały w namiocie. Trzymajcie kciuki żeby wszystko się udało!
 Kocham was, nie zapominajcie. Have a nice day x


♥.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział czterdziesty pierwszy.

- Czego chcesz Danielle? - syknąłem.
Z początku nie chciałem odbierać, wiedząc kto dzwoni. Przez cały ten czas, będąc tutaj, ani razu o niej nie pomyślałem i nagle wyrywa się z jakimś telefonem. Ciekawe czego chce tym razem?
- Liam, gdzie Ty się podziewasz?! - spytała, jakby zmartwiona.
- Dlaczego chcesz to wiedzieć? - zmarszczyłem czoło.
- Ponieważ nie wiem co się z Tobą dzieję! Odchodzę od zmysłów! Nie widuję Cię w szkole, nie ma Cię nawet w domu! - krzyczała do słuchawki. - No i.. tęsknie troszkę - dodała przyciszonym tonem.
- Jestem nad jeziorem, okej? Wracam dzisiaj, ale sobotę i niedzielę mam zajętą. Najprawdopodobniej zobaczymy się dopiero w poniedziałek. - Uspokoiłem swoje emocje. Zrozumiałem, że przecież nie mogę być oschły dla osoby, która żywi do mnie głębsze uczucie. Powinienem ją szanować.
- A co takiego będziesz robił? - zaciekawiła się.
- Zagram z One Direction na weselu oraz poprawinach u znanego producenta muzycznego, Simon'a Cowell'a. Jutro jeszcze czeka nas próba u dyrektora - odpowiedziałem.
- U Simon'a?! Zdobądź dla mnie jego autograf!
- Może da się zrobić  - zaśmiałem się cicho, słysząc jej entuzjazm.
- Dziękuję Li. No więc do zobaczenia w szkole! Powodzenia! - Rozłączyła się.
Nawet ją lubię, kiedy nie gada o nas. Mógłbym się z nią nawet przyjaźnić, albo chociaż lepiej traktować, gdyby nasze tematy nie schodziły wyłącznie na jej uczucia do mnie. Wolę kiedy rozmawiamy o zwykłych rzeczach.
- Kto dzwonił? - W salonie zjawił się czarnuszek.
- Peazer.
- Czego znów chciała? - Usiadł na kanapie.
- Powiedzieć mi, że za mną tęskni i dowiedzieć się gdzie jestem - wzruszyłem ramionami.
- Po co jej to wszystko? - zdziwił się.
- Mnie nie pytaj - uniosłem ręce w geście poddania. - Naprawdę nie rozumiem dlaczego chce tyle o mnie wiedzieć i tak bardzo się mną intersuje. Mogłaby sobie w końcu kogoś znaleźć. Może udałoby się jej o mnie zapomnieć - westchnąłem.
- Spokojnie. - Mulat podszedł i mocno mnie przytulił.
Odrywając się od swoich ciał, zauważyliśmy wchodzących do pomieszczenia Darcy i Hazzę. Dziewczynka miała na sobie krótkie szorty Styles'a oraz jego dużą koszulkę. Moja mała stokrotka topiła się w tych ubraniach! Ale przecież lepsze to, niż zakużona i rozdarta sukienka.
- Wyglądam jak klaun. - Na jej twarz wstąpił grymas.
- Kochanie wyglądasz śmiesznie, to muszę przyznać, ale nie mamy nic innego, dobrze o tym wiesz - przykucnąłem obok niej, głaszcząc ją po włosach.
- Tak wiem - przytaknęła. - Idziemy już na ten spacer?
Zawołałem Louis'a i Niall'a, którzy zjawili się zaraz po moich krzykach w salonie. Upewniając się, że mamy ze sobą wszystko, wyszliśmy z domku, zamykając go.
- Pójdziemy nad jezioro? - Usłyszałem dziewczęcy głosik, a następnie poczułem jak wkłada swoją dłoń w moją.
- Oczywiście księżniczko - posłałem jej uśmiech.
Starałem się nie myśleć o tym, że za kilka godzin rozstanę się z jej postacią, z jej nieskazitelnym obliczem, czarnymi włosami, błyszczącymi oczyma i uroczym uśmiechu, który rozświetlał jej prześliczną twarzyczkę. Jednakże nie bardzo mi się to udawało. Było mi zwyczajnie smutno, choć swoje uczucia szczelnie zamknąłem w sobie i udawałem szczęśliwego z życia chłopaka.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Lou przytargał dla nas dwa koce, na których usadowiliśmy wygodnie swoje tyłki. Rozejrzałem się dookoła i uśmiech nagle wtargnął na moją buzię. Czułem się niesamowicie dobrze i bezpiecznie. Miałem obok siebie osoby, które mnie U S Z C Z Ę Ś L I W I A Ł Y.
- Nie wiem czy mogę o to spytać, ale.. gdzie był twój dom? Daleko stąd? - odezwał się Tomlinson, kierując swój wzrok na Darcy.
- Po drugiej stronie jeziora, za lasem - odpowiedziała, pokazując palcem przed siebie.
- To przecież daleko! Jakim cudem opanowałaś orientację w terenie? - zdziwił się blondynek.
- Często przychodziłam tutaj z rodzicami. Kiedy zobaczyłam ten domek na drzewie, poprosiłam tatusia żeby wybudował mi mój własny, na podwórku.
- I spełnił twoją prośbę? - zapytałem.
- Tak, ale ogień pochłonął również mój mały, prześliczny, drewniany domek. - Jej oczy momentalnie się zaszkliły.
Byłem na siebie zły. Przecież straciła wszystko co miała, a my jeszcze o to wypytujemy. Jak mogłem do tego dopuścić? Jestem kompletnym kretynem.
Bijąc się w myślach za złe zachowanie, przygarnąłem ją do siebie, a jej ciało mocno przylgnęło do mojego. Czułem jak zaciska swoje dłonie na mojej koszulce.
- Gdy otworzyłeś szafę - zaczęła mówić, powoli odrywając się ode mnie - przestraszyłam się i chciałam uciec. Ale twój głos był taki miły.. Okazałeś się moim aniołem stróżem - uśmiechnęła się lekko.
Patrzyłem na nią i nie mogłem wyjść z podziwu jak bardzo jest inteligentna i piękna. Mając te dwie rzeczy, w życiu będzie mogła osiągnąć bardzo wiele, może nawet stanie się kimś sławnym i będę mógł oglądać ją w telewizji?
- Nie płacz skarbie, wszystko jest już dobrze - otarłem spływającą z jej policzka łzę.
- Tylko dzięki Tobie, twoim przyjaciołom - spojrzała na Malik'a i znów uniosła kąciki ust do góry - i twojej największej miłości - dodała.
- Darcy.. skąd Ty to wiesz? - zdziwiłem się.
- Liam nie jestem głucha. Wasze rozmowy słychać wszędzie, a wasze czułości można spotkać na każdym kroku. Miłość widać w was, kiedy na siebie patrzycie. Mamusia mnie tego uczyła. Z oczu wyczytasz wszystkie uczucia, jakie ogarniają człowieka - odparła.
- I nie zniechęciło Cię to do mnie..? - zaciekawiłem się.
- Nie jesteś kosmitą, tylko człowiekiem. To, że kochasz kogoś tej samej płci nie czyni Cię innym. Serce nie sługa - wzruszyła ramionami.
- Kochanie, to wszystko co mówisz.. Skąd Ty tyle wiesz o życiu? Przecież masz zaledwie siedem lat! - Byłem coraz bardziej zaskoczony.
- Rodzice mnie wszystkiego uczyli już od maleńkiego. Myślę, że to całkiem miłe z ich strony.
- Ja też tak uważam - powiedział Styles, który patrzył na nią, będąc kompletnie zahipnotyzowanym jej postacią oraz słowami, które wypływały z jej ust.
- Chciałabym z wami zostać - stwierdziła.
- Ja również tego bym chciał, ale dobrze wiesz, że nie jest to możliwe - westchnąłem.
- Niestety wiem - przyznała. - Ale chcę trafić do domu dziecka.
- Dlaczego? - spytałem, marszcząc czoło.
- Ponieważ jeśli przygarnie mnie ktoś z rodziny, wywiozą mnie daleko, daleko stąd. Jeżeli jednak trafię do bidula, będziecie mogli mnie odwiedzać - uśmiechnęła się, rozglądając na twarz każdego z nas.
Długi czas przesiedzieliśmy na tym czerwono-białym kocu. Rozmowy zeszły na temat żartów, byśmy zapamiętali ten dzień dobrze. Nawet Darcy, której wciąż było przykro po stracie dotychczasowego życia, śmiała się w najlepsze. Chyba najbardziej kochała patrzeć na cztery sutki Harry'ego. Była nimi zachwycona. Ja sam widziałem pierwszy taki przypadek!
Dobiegł w końcu czas, w którym musieliśmy wrócić do naszego domku, by zjeść, spakować się i wrócić do Wolverhampton. Ruszyliśmy się więc z miejsc i w krótkim czasie znaleźliśmy się w środku przytulnego mieszkanka, które zdążyłem przez te kilka dni pokochać. Wiąże się z nim wiele moich wspomnień, zresztą z całą tą okolicą.
- Czy mogę podać pierogi? Proszę, mam na nie wielką ochotę! - prosił mnie Horan.
- Niech już Ci będzie. Spytaj Darcy, czy będzie chciała je zjeść - przewróciłem oczami.
- Witaj moja mała stokrotko - blondasek zwrócił się do dziewczynki, która siedziała na kanapie.
- Zjem wszystko co przygotujecie, nie jestem wybredna - powiedziała spokojnym tonem.
- Jesteś kochana. - Nialler ucałował jej czoło, na co na obu ich twarzach pojawił się rumieniec.
- Powiem Gabrielle - rzuciłem, lustrując chłopaka od góry do dołu.
- Proszę nie! Ona będzie zazdrosna nawet o nią! Liam, stary, no nie rób mi tego! Jestem twoim kumplem! - Błagał mnie prawie na kolanach.
- Żartowałem przecież - zaśmiałem się i poszedłem do pokoju, który dzieliłem z Malik'iem. - Widzę, że posprzątałeś - odrzekłem do czarnuszka, który właśnie siadał na łóżko.
- Nie chciałem zostawić po sobie bałaganu - wzruszył ramionami.
- Coś Cię trapi? - przysiadłem obok niego, splatając nasze dłonie.
- Szkoda mi oddawać ją.. Jest taka urocza! W dodatku sam zauważyłeś jak bardzo jest mądra. Nigdy wcześniej nie spotkałem takiej małej istotki, z tak wielkim mózgiem - stwierdził, wzdychając głęboko.
- Mi jeszcze bardziej jest szkoda. Przywiązaliśmy się do niej wszyscy..
- A ona do nas - przerwał mi.
- Tak, masz rację - kiwnąłem głową, przecierając kciukiem jego dłoń. - Ale nic nie możemy z tym zrobić. Mam tylko nadzieję, że nigdzie jej nie wywiozą i będziemy mieli okazję ją widywać.
- Wszystko się okaże po powrocie - odparł.
- Nie chcę wracać. - Na moją twarz wstąpił grymas.
- Ja również. Spałem z Tobą, spędzałem całe dnie w najlepszym towarzystwie na świecie i byłem z dala od problemów z rodziną, szkołą i tym ogólnym chaosem.
- Może jeszcze tu wrócimy - musnąłem lekko jego policzek.
- Chciałbyś? - podniósł na mnie swoje błyszczące oczy.
- Z Tobą zawsze - przegryzłem dolną wargę.
Widząc mój ruch, wpił się w moje usta. Nasze języki jak zwykle zaczęły wykonywać zażartą walkę, z której aż chciało mi się śmiać. Kochałem, kiedy taki był. Udawał bad boy'a, którym ostatecznie nie jest. Zayn Malik, którego ja znam, jest niewiarygodnie kochanym, miłym i uroczym człowiekiem, a nie egoistą i podłym chamem.
- Jedzenie gotowe! - Usłyszeliśmy głos Horan'a.
Spoglądając na siebie, wyszliśmy z pokoju, kierując się do salonu, gdzie wszyscy zajęli już miejsca. Na stole porozstawiane były talerze, sztućce oraz szklanki, a także miska z pysznie pachnącymi pierogami i karton soku pomarańczowego.
- To jest niewiarygodne dobre - skomentowała Darcy.
- Jest ze sklepu, ale cieszę się, że Ci smakuje. - Ucieszył się Niall.
- Dobrze, że pojechałeś na te zakupy. Przepraszam, że skrzyczałem Cię za auto, ale dobrze wiesz, jak ważne jest dla mnie - odezwał się Harry.
- Przeprosiłem Cię już stary - wzruszył ramionami.
Zaraz po zjedzeniu, wystawiliśmy przed dom nasze walizki. Nie wiem jak pomieścimy się w tym samochodzie, ale jak na razie miałem to gdzieś. Opuszczałem miejsce, do którego przez zaledwie cztery dni zdążyłem się przywiązać.
- Czas zamknąć mieszkanie. Gdzie są klucze? - zapytał Louis.
- Mam w kieszeni i to ja zamknę dom - stwierdził loczek.
- Zarzucasz mi, że nie umiem zakluczać drzwi? - uniósł jedną brew do góry Tommo.
- Przecież nic takiego nie powiedziałem - zaśmiał się Styles.
- I jeszcze się bezczelnie śmiejesz! Curly, już Cię nie kocham - skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej.
- Nareszcie - przewrócił oczami Hazza i zakluczył na dwa razy mieszkanie.
- Jesteś niewdzięczny - skomentował Lou i podszedł do auta.
Zaczęliśmy wkładać nasze walizki do bagażnika, a sami wpakowaliśmy się do środka samochodu. Mała Darcy siedziała na kolanach u blondaska, ponieważ o to poprosiła.
- Niech no się Gabrielle dowie - zachichotałem.
- Liam..
- Och daj spokój, wiesz, że żartuję - szturchnąłem go lekko i położyłem swoją głowę na ramieniu czarnuszka, zamykając oczy, które aż się o to prosiły.
Zbudziło mnie szarpnięcie Malik'a. Przeciągając się, zorientowałem się, że jesteśmy na jakimś parkingu. Rozejrzałem się dokładniej i dostrzegłem budynek policji. No tak, czas opowiedzieć co spotkało moją małą stokrotkę.
 Wszyscy opuściliśmy samochód. Darcy złapała mnie za dłoń, ściskając ją mocno. Na naszych twarzach malował się smutek. Nie mieliśmy nawet ochoty na głupie komentarze stroju jednej z pań, które w normalnej sytuacji na pewno by zaistniały.
Weszliśmy do środka. Powiedzieliśmy w skrócie sekretarce, co się stało i zaprowadziła nas do mężczyzny od wydziału zaginięć. Z początku nie chciał byśmy całą grupą weszli do jego gabinetu, ale po naszych namowach, zgodził się.
- To cała historia. Co teraz z nią będzie? - spojrzałem na bruneta, o niebieskich oczach, spisującego moje słowa do notatnika.
- Cóż mogę powiedzieć, bardzo mi przykro. Sam straciłem rodziców i nie jest to najlepsza sprawa - westchnął. - Musimy poznać twoje nazwisko, imiona twoich rodziców, informacje o dalszej rodzinie i twój adres zamieszkania. Mam świadomość, że ciężko Ci o tym mówić, ale jest nam to naprawdę bardzo potrzebne. Inaczej Ci nie pomożemy - wytłumaczył, przyglądając się dziewczynce, siedzącej na moich kolanach.
Podczas gdy Darcy odpowiadała na pytania policjanta, ja mocno ściskałem jej chudą rączkę. Myśl, że mogę trzymać ją ostatni raz, nie dawała mi spokoju. Nie chciałem jej oddawać.
- Więc? Co teraz? - wyrwałem się, nie mogąc się dłużej powstrzymywać.
- Sprawdzimy informacje, które zostały mi dostarczone. Jeśli rodzina przygarnie małą, odeślemy ją do nich, jeżeli nie, trafi do domu dziecka. Noc spędzi w jednym z naszych pokoi. Będzie tu miała dobrą opiekę i wyżywienie, nie musicie się martwić - zapewnił nas.
- Dziękujemy panu - usłyszałem głos czarnuszka.
- Ależ nie ma za co, to moja praca.
- Czy mogę jeszcze o coś prosić? Chciałbym otrzymać telefon z wiadomością o dalszym postępowaniu w tej sprawie - odrzekłem.
- Proszę mi zostawić numer.
Kiedy wszystko zostało już załatwione, wydostaliśmy się na korytarz. Teraz czekała nas najgorsza część dzisiejszego dnia, P O Ż E G N A N I E.
- Jeśli widzę was ostatni raz, to pamiętajcie, że was kocham i wierzę w waszą karierę. Po tym jak staniecie się sławni, będę stała w pierwszym rzędzie na waszym koncercie. Będę za wami mocno tęsknić. - Jej oczy się zaszkliły i łza spłynęła z jej mięciutkiego policzka.
- My również Cię kochamy stokrotko - powiedziałem drżącym głosem.
Podeszła do mnie i wtuliła się w moje silne ramiona. Następnie przytuliła również resztę chłopaków, którzy jak ja, nie ukrywali targających nimi uczuć.
- Darcy, musimy już iść - usłyszeliśmy jedną z pań, która miała zaopiekować się dziewczynką.
Pomachawszy nam, odeszła. Spoglądając na siebie, opuściliśmy komisariat i wsiedliśmy do auta. Styles odwiózł każdego z nas do domu, więc w chwilę po pożegnaniu z moją małą księżniczką, byłem w swoim mieszkaniu.
- Liam! - Zaraz po wejściu do środka, podbiegła do mnie rodzicielka.
- Cześć mamo, dobrze Cię widzieć - odparłem, tuląc ją do siebie.
- Nie jesteś zbyt zadowolony - zauważyła.
- Możemy porozmawiać jutro? Jestem zmęczony, smutny i chcę już pójść spać. Dobranoc. - Ucałowałem jej czoło i udałem się na górę.
Zaraz po wzięciu prysznica, rzuciłem się do łóżka. Zamykając powieki, wciąż przed oczami miałem roześmianą Darcy, wciąż czułem na swojej skórze dotyk jej chudego ciała i wciąż słyszałem w myślach jej słodki głos. Widziałem ją zaledwie godzinę temu, a już zdążyłem za nią zatęsknić.
Obudziłem się bardzo wcześnie. Chciałem pomóc mamie w sprzątaniu, ponieważ obiecałem sobie, że się zmienię i bardziej będę doceniał swoją własną matkę.
Wstając z łóżka, usłyszałem swój telefon. Po zabraniu go do rąk, okazało się, że dzwoni nieznany numer, jednak postanowiłem odebrać.
- Słucham?
- Dzień dobry, tutaj komisarz Lawson, z którym wczoraj pan rozmawiał. - Usłyszałem w słuchawce.
- Dzień dobry. Ma pan jakieś wieści o Darcy? - spytałem bezpośrednio.
- Tak, właśnie dlatego do pana dzwonię.
- Więc? Co z nią?

---------------------------------------------------
Od autorki: Kilka spraw. Po pierwsze.. przeprosiny. Wiem, że wczoraj powinien pojawić się rozdział, ale nie miałam czasu go oddać. Nie było mnie praktycznie cały dzień w domu, a jak wróciłam to oglądałam powtórkę gali. Moi mali chłopcy! Jestem z nich tak cholernie dumna ♥.
 Po drugie.. po prawej stronie pojawiło się głosowanie. Widzę, że chętnie oddajecie głosy! Jeśli jeszcze ktoś nie oddał, to zapraszam. Na razie większość jest za tym, by uwzględnić Larry'ego :')
 Po trzecie.. dobra wiadomość! Moje małe doły, w które popadłam, zmusiły mnie do robienia czegokolwiek, by tylko nie myśleć o problemach. Takim sposobem, wzięłam się za drugą notkę o Ziam'ie! Mam już większość, więc niedługo powinna być skończona. Chcielibyście ją zobaczyć? :)
 No i po czwarte.. podziękowanie. Jesteście niesamowici. 30 tysięcy wyświetleń i 59 obserwatorów? Wciąż nie mogę się nadziwić. Mocno was kocham i DZIĘKUJĘ <3
 Nie mogę uwierzyć, że zaraz koniec wakacji. Może to i lepiej? Może przez szkołę dam radę zapomnieć o wszystkich przykrościach? Zobaczymy. Have a nice day x


Prezent prosto z Anglii, dacie wiarę? Zakochałam się w tym plakacie! 

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział czterdziesty.

- Nie możemy jej zatrzymać Payne, nawet o tym nie myśl - rzucił mi złowrogie spojrzenie Niall.
- Wiem przecież - przewróciłem oczami.
- Więc bohaterze.. co zamierzasz? - dopytywał Tomlison.
- Jutro pod wieczór wracamy do Wolverhampton, prawda? - Przytaknęli. - Darcy zostanie z nami do tego czasu. Potem zawieziemy ją na policję. Nie chcę tego robić, nie zasłużyła na to by trafić do domu dziecka, ale my przecież nie jesteśmy w stanie jej wychować. - Moją twarz oblała fala smutku, na samą myśl o sierocińcu.
- Wiem, że Ci trudno, bo mała jest naprawdę urocza, ale innego wyjścia nie mamy - skomentował Harry.
- Mogę pójść do niej spać? - spojrzałem na loczka.
- A co ze mną? - odezwał się Malik.
- Z Tobą? - prychnąłem. - Ufasz bardziej swojej intuicji niż mnie, więc śpij sobie z nią - wzruszyłem ramionami.
- Liam.. - mruknął.
- Zack zrób mu loda. Przebaczy Ci od razu - rzucił Tomlinson.
 Mimo wszystko uśmiechnąłem się, a wszyscy wokół wybuchnęli śmiechem. Tak naprawdę nie byłem na niego zły, ale chciałem spędzić jak najwięcej czasu przy małej stokrotce. Jest taka krucha i delikatna..
- Idę do łazienki pierwszy. Jutro z rana robimy próbę. Dyrektor chyba nas zabije, jeśli w sobotę pokażemy mu, że prawie nic nie umiemy. - Wstałem z kanapy. - Będę czekał na Ciebie w pokoju Zayn - powiedziałem i udałem się pod prysznic.
 Moje myśli wciąż krążyły wokół Darcy. Jej śliczna twarz widniała mi przed oczyma. Tak bardzo chciałem ją zabrać ze sobą do domu i zająć się nią.. Ale to było niemożliwe. Jednak nie chcę oddawać jej do bidula. A może ktoś z dalszej rodziny ją przyjmie?
 Wyszedłem spod kabiny prysznicowej i ubierając na siebie bokserki, opuściłem łazienkę udając się do siebie. Wgramoliłem się pod kołdrę i zamknąłem powieki. Byłem strasznie zmęczony.
- Jestem już słoneczko. - Usłyszałem głos czarnuszka, a następnie poczułem muśnięcie mojej szyi przez jego malinowe usta.
- Przytul mnie, mocno.
 Sam nie wiem dlaczego to powiedziałem, ale potrzebowałem bliskości, a w szczególności z jego strony. Natychmiast wykonał moją prośbę. Przywarłem do niego, jakbym bał się, że zaraz odejdzie i pozostanę tutaj całkiem sam.
- Przepraszam, że tak na Ciebie naskoczyłem Li. Z mojej perspektywy wasza przyjaźń naprawdę wygląda podejrzanie, a nie chcę Cię stracić - westchnął.
- Rozumiem, ale proszę, daj sobie spokój. Nic nas nie łączy. Jeśli Lily chciałaby się w jakikolwiek sposób do mnie zbliżyć, to nie pomagałaby mi w sprawach z Tobą, co miało miejsce. - Pogładziłem jego policzek.
- Może i masz rację, sam nie wiem.
- Na pewno mam - uśmiechnąłem się. - A teraz naprawdę chcę już pójść spać. Ten dzień był pełen wrażeń, a jutrzejszy będzie wcale nie lepszy. Dobranoc czarnuszku - ucałowałem jego czoło, a on lekko zmrużył powieki.
 Zamknąłem oczy przed którymi nadal widniała Darcy. Nie mogłem przestać o niej myśleć. Nawet nie wyobrażam sobie, co by się z nią stało, gdybym jej wtedy nie znalazł. Może to i dobrze, że pokłóciłem się z Zayn'em? Przynajmniej to doprowadziło do czegoś pożytecznego.

 Zbudził mnie Mulat, muskając lekko mój policzek. Przegryzłem dolną wargę i przywarłem do jego ust. Widok jego twarzy z rana wprawiał mnie w znakomity humor.
 Ubrawszy się, opuściliśmy pokój, rzucając się na kanapy w salonie.
- Wy zróbcie śniadanie, a ja pójdę do Darcy - powiedziałem.
 Jak najdelikatniej się dało, nacisnąłem klamkę i pchnąłem drzwi. Od razu skierowałem swój wzrok na łóżko, które ku mojemu zaskoczeniu, było puste. W przypływie strachu podszedłem do niego, upewniając się, że oczy mnie nie mylą.
- Chłopaki! Jasna cholera nie ma jej! Zniknęła! - Krzyczałem, wybiegając z pustego pomieszczenia.
- Payne uspokój się. - Styles położył swoją dłoń na moim ramieniu. - Pójdź na taras, tam ją zastaniesz - dodał z uśmiechem.
 Skinąłem głową i wyszedłem na zewnątrz, uspokajając swoje emocje w drodze.
- Liam, tutaj jestem - usłyszałem.
  Siedziała na bujanej ławce.
 Zupełnie jakbym ujrzał ją po raz pierwszy, tak wielkie wywarła na mnie wrażenie, tak łagodny i urzekający miała głos, tak olśniewająco wyglądała jej twarz i tak hipnotyczny był jej wzrok. Jej oblicze sprawiało mi niewysłowiony ból - wiedząc, że niedługo się rozstaniemy - ale również przynosiło ukojenie.
- Witaj stokrotko - usiadłem obok niej, unosząc kąciki ust do góry. - Jak się spało? - zapytałem, kierując swoje oczy na jej uroczą twarzyczkę.
- Dobrze. Ta za duża koszulka jest naprawdę świetna. Mogę w niej zostać? - Jej buzia momentalnie pojaśniała.
- Oczywiście, że możesz. Podejrzewam, że Harry nie będzie miał nic przeciwko - wzruszyłem ramionami. - Ładnie w niej wyglądasz - dodałem.
- Dziękuję - spuściła głowę.
- Coś się stało? - zmartwiłem się.
- Kiedy zobaczyłeś, że mnie nie ma.. Przeraziłeś się, prawda?
- Tak, bardzo. Słyszałaś pewnie moje krzyki.
- Słyszałam - przytaknęła. - Dlaczego tak się przejąłeś?
- Och skarbie - złapałem jej dłoń i lekko ścisnąłem - odkąd Cię zobaczyłem, nie mogę przestać o Tobie myśleć i jestem sobie strasznie wdzięczny w duchu, że wszedłem do tego domku i tam Cię zauważyłem. Nie chcę nawet sobie wyobrażać co by było, gdybym Cię nie znalazł. Jakbyś sobie poradziła? Poza tym, obiecałem Ci, że zajmę się Tobą. Nie rzucam słów na wiatr i dotrzymuję danej przeze mnie obietnicy.
- Czyli tylko dlatego, że wywarłam na Tobie tą obietnicę?
- Wcale, że nie - odezwałem się szybko. - Moim celem jest zadbanie o twoje dobro, nie z litości. Po prostu nie umiem przejść obok krzywdy drugiej osoby.
- Jesteś kochany - przytuliła się do mnie mocno.
 Oblała mnie fala ciepła i przyjemności. Towarzystwo tej małej istotki wprawiało mnie w radość, a jej bliskość wywołała szeroki uśmiech na mojej twarzy.
- Śniadanie gotowe! - wydarł się Niall.
- Idziemy jeść? - zapytałem.
 Kiedy kiwnęła głową, wziąłem ją w swoje ramiona, a ona oplotła moją szyję rękoma.
- Dlaczego mnie niesiesz? Przecież mam nóżki - zaśmiała się cicho. Jej śmiech był tak słodki, że całe moje ciało przeszedł dreszcz.
- Będę traktował Cię jak księżniczkę, księżniczko Darcy - musnąłem jej czoło.
 Dotarliśmy do salonu, gdzie na stole widniał talerz zapełniony kanapkami z przeróżnymi dodatkami oraz puste szklanki i karton soku pomarańczowego.
 Rozsiedliśmy się na kanapach, biorąc się za jedzenie. Nikt nie odważył się odezwać, dlatego w pomieszczeniu panowała cisza, niezupełnie dla mnie przyjemna.
- Po śniadaniu robimy próbę chłopaki - powiedziałem.
- Znowu.. - mruknął blondasek.
- Niall weź się w garść. Jutro występujemy na weselu u Simon'a! Czy Ty nie rozumiesz jak wielka to jest dla nas szansa, żeby się pokazać? Jeżeli dobrze wypadniemy, możemy nawet stać się sławni! Ale jeśli będziesz taki leniwy, to nie wiem czy cokolwiek osiągniemy. - Wybuchnąłem. Miałem dość ich narzekań, a szczególnie swojego najlepszego przyjaciela.
- I może wszystko to jest moja wina? Kurwa Liam! Od kiedy..
- Nie wyrażaj się tak przy Darcy! Zachowuj się kulturalnie! - podniosłem ton.
- Jeśli będziesz dzisiaj taki przez cały dzień, radzę Ci się do mnie nie odzywać - skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej.
- Nie kłóćcie się - usłyszałem słodki głos dziewczynki. - Krzyki do niczego nie doprowadzą. Nie powinniście być tacy dla siebie. To jest złe - pokręciła głową.
 Patrzyłem na nią i nie mogłem wyjść z podziwu. Jak taka mała istotka, mająca zaledwie siedem lat, może być tak mądra?! Wydaje mi się, że gdy dorośnie, będzie błyszczała inteligencją lepiej niż niejeden naukowiec!
- Masz rację, przepraszam Horan..
- Nie to ja powinienem Cię przeprosić. Musimy się wziąć w garść i zwalczyć lenistwo, bo przecież poprzez siedzenie na kanapie niczego nie osiągniemy.
- Dobrze, że w końcu doszedłeś do tego wniosku - uśmiechnąłem się lekko. - Więc ja idę pozmywać. Zajmijcie się Darcy, zaraz wrócę. - Zacząłem zbierać ze stołu szklanki oraz talerz po kanapkach.
 Kiedy właśnie wycierałem naczynia, poczułem czyjeś dłonie na swoich biodrach, a potem rozkoszny pocałunek, złożony na mojej szyi.
- Uwielbiam jak mi to robisz - zaśmiałem się, odwracając w jego stronę.
- Szkoda, że dziś ostatni dzień - westchnął. - Będzie mi pusto w domu bez Ciebie. Przyzwyczaiłem się do widoku twojej osoby z rana.
- Ja też - przyznałem - ale przecież nic z tym nie możemy zrobić. Dziś wieczorem powrócimy do szarej rzeczywistości.
- Hej słoneczko, nawet tak nie mów. Mamy siebie, przyjaciół, rodzinę, wszystko czego chcemy, więc nie mów o ,,szarej rzeczywistości
''.
- Jak uważasz. Ja wolałbym zostać tutaj. Z Tobą i resztą ekipy One Direction.
- Ja również, ale dobrze wiesz, że to niemożliwe.
- Mhm - mruknąłem i wtuliłem się w jego silne ramiona.
 Pragnąłem pozostać w tym uścisku do końca życia. Miałem cały swój świat w rękach. Zero trosk i problemów. Tylko nasza dwójka, zakochana w sobie po uszy.
- Co z tą próbą? - Zjawił się Louis, powodując oderwanie naszych ciał od siebie.
- Już, tylko pochowam naczynia - odpowiedziałem, biorąc do rąk szklanki.
 Wraz z Malik'iem powróciłem do salonu. Już będąc w kuchni słyszałem perlisty śmiech Darcy, a kiedy wszedłem, ten się nasilił, powodując uniesienie moich kącików ust do góry. Wyglądała tak nieskazitelnie, gdy była radosna.
- Co Cię tak śmieszy księżniczko? - zaciekawiłem się.
- Harry ma cztery sutki! Nigdy wcześniej nie słyszałam o takim czymś!
- Serio Hazz? - spojrzałem na niego.
- No - westchnął, a jego twarz oblał rumieniec.
- Spójrz jaki burak! - szturchnęła mnie dziewczynka, pokazując na loczka.
- Pójdę sobie, jeżeli nadal będziecie się śmiać! - skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej, kiedy nie mogliśmy się powstrzymać od chichotu.
- Czas to zakończyć. - Jak zawsze ja, ten najrozsądniejszy, ustawiałem wszystkich do pionu. - Weźcie swoje teksty. Pora na śpiew.
- Liam..? - usłyszałem głos Darcy.
- Tak kochanie? - zwróciłem się do niej.
- Czy mogę posłuchać?
- Oczywiście, że tak. Mam nadzieję, że wypadniemy dobrze, ale to ocenisz na końcu - posłałem jej uśmiech, co odwzajemniła tym samym gestem.
*~*
 W końcu próba się zakończyła. Moja mała stokrotka siedziała wpatrzona w twarze każdego z nas przez cały czas. Wyglądała jak zahipnotyzowana. Nie mogłem przestać na nią patrzeć! Jest taka urocza!
- I co sądzisz? - spytał ją Zayn.
- E tam - machnęła ręką. - Nic wielkiego - wzruszyła ramionami.
- Naprawdę tak sądzisz? - zrobiłem wielkie oczy.
- Oczywiście, że nie! - zaśmiała się cicho. - Jesteście doskonali! Mój tata często śpiewał mi kołysanki, ale jego głos nie przypominał nawet w połowie waszego! Słucha się was bardzo przyjemnie. Jeszcze podbijecie serca milionów dziewczyn na świecie - dodała szybko.
- Cieszę się, że Ci się spodobaliśmy - odrzekł zadowolony Nialler.
- To jak się zwiecie?
- One Direction - odpowiedziałem szybko.
- Ładna nazwa, kto ją wymyślił?
- Harry - wskazałem na loczka.
- Miałeś świetny pomysł mój czterosutkowy chłopcze - zachichotała.
- Darcy, masz szczęście, że jesteś słodka - pokręcił głową Styles.
- Dobra, co teraz robimy? - wyrwał się Zayn.
- Macie jakieś gry planszowe? - odezwała się dziewczynka. - Bardzo je lubię. Często grałam w nie z rodzicami, dlatego miałam ich dużo.
 Rzuciłem jedno spojrzenie Hazz'ie, a ten już wiedział co mam na myśli. Wyszedł i w chwilę potem wrócił, trzymając kolorowe pudełko. To chyba chińczyk, tak z pewnością to właśnie jest chińczyk.
- Dawno w to nie grałem - stwierdziłem.
- Chyba jak wszyscy - dodał Louis.
 Rozłożyliśmy planszę i pionki. Ja byłem w jednej drużynie z Zayn'em, natomiast Tomlinson wybrał sobie Styles'a. Niall i Darcy postanowili grać pojedynczo, obdarowując się gniewnymi spojrzeniami i krótkimi tekstami typu ,,i tak wygram ja''. Blondasek chyba cofnął się w rozwoju!
 W końcu okazało się, że w chińczyka, wygrałem ja i czarnuszek. Orientując się, że pierwsze miejsce należy do nas, mocno się w siebie wtuliliśmy, jednak szybko przypomniałem sobie o małej. Nie chciałem by wiedziała, że jestem gejem. To mogłoby ją odstraszyć, a przecież wcale nie chcę, ażeby się mnie bała.
- Cóż zwycięscy, może macie jakiś pomysł na dalszy dzień? - przewrócił oczami poirytowany Horan.
- Nie wyżywaj się na nas farbowany, nie moja wina, że zająłeś czwarte miejsce - wzruszyłem ramionami. - Myślę, że zjemy nasze ostatnie zapiekanki i wyjdziemy ostatni raz nad jezioro. Trzeba powoli wracać do domu, zwłaszcza, że musimy zająć się sprawą Darcy.
- Co ze mną zrobicie?! - wyrwała się.
- Pójdziemy na policję. Trzeba zgłosić całą tę sprawę o podpaleniu i oczywiście o Tobie stokrotko. Jeśli masz jakąś rodzinę i będą chcieli Cię przyjąć, zamieszkasz z bliskimi, jeśli jednak nie..
- Pójdę do bidula, wiem. - Przerwała mi, spuszczając głowę.
 Usiadłem obok niej i mocno ją do siebie przytuliłem. Wiem, że to ciężka chwila, zwłaszcza, że jest dzieckiem i niczego nie rozumie. Po chwili odsunęła się ode mnie, uśmiechając się lekko.
- Dziękuję wam za ten miły czas. Mam nadzieję, że kiedyś mnie odwiedzicie. - Z jej policzka spłynęła łza, którą natychmiast starłem.
- Oczywiście ślicznotko, jak tylko będzie możliwość, będziemy Cię odwiedzać zawsze kiedy będziesz miała na to ochotę - zapewnił Malik.
- Skoro to, kiedy macie przyjść, zależy ode mnie to.. chcę widzieć was u mnie codziennie - powiedziała, chichocząc.
- Oj nie zapominaj, że my również mamy obowiązki - przejechałem palcem po jej nosie.
- Żartowałam, żartowałam - machnęła ręką. - To co? Jemy i idziemy na ten spacer?
 Skinęliśmy głowami i chowając chińczyka do pudełka, ruszyliśmy tyłki z ziemi. Harry poszedł z Darcy do pokoju, by dać jej coś jeszcze, oprócz jednej bluzki, by nie było jej zimno, Louis zaczął sprzątać w domku, Niall odwiedził łazienkę, a ja i Zayn zabraliśmy się za przygotowanie zapiekanek.
 Westchnąłem głęboko. Nie chciałem stąd wyjeżdżać. Było mi tu dobrze. Miałem przy sobie wszystko czego chciałem. A teraz, kiedy wrócę, pozostaną mi kłótnie z rodziną i oddanie mojej małej księżniczki, czego nie chcę najbardziej na świecie.
 Może to wydawać się wam dziwne, ale przez ten krótki czas, gdy z nami była, zdążyłem do niej przywyknąć. Dokładnie pamiętam jej uroczą twarz i ten promienny uśmiech. W uszach wciąż słyszę ten perlisty śmiech. Nie chcę rozstawiać się z tą małą gwiazdeczką..
- Liam do cholery odbierz ten telefon! Leży na kanapie i dzwoni od dwóch minut! - zawołał Lou.
 Spojrzałem na Malik'a i wróciłem do salonu. Wziąłem telefon do rąk i odebrałem.

--------------------------------------------------------------------
 Od autorki: Witajcie kochani. Czytając rozdział, by sprawdzić błędy, nie wiedziałam, że wyszedł mi aż tak długi! Mam tylko nadzieję, że wcale wam to nie przeszkadza :)
 Prosicie mnie o notkę o Ziam'ie. Niestety na razie nie mogę wam obiecać, że na pewno ją dodam. Przepraszam, ale nie dość, że mam mało czasu (koniec wakacji, trzeba korzystać!), to w dodatku.. Zabolały mnie zaręczyny Zerrie i zdjęcia całującego się Liam'a z Sophią. Muszę się z tym oswoić. Oswoić z tym, że piątka bachorów z Xfactorowych schodów, wchodzi w dorosłość. Jeszcze raz bardzo przepraszam.
 Mam jakieś dziwne doły, choć wiem czym są wywołane. Tęsknotą. To chyba jest jedno z najgorszych uczuć, które towarzyszą człowiekowi. Siedzę i słucham http://www.youtube.com/watch?v=bfzPQsQ99AQ. Ta piosenka jest naprawdę świetna. Jorge i Martina mają przecudowne głosy. POLECAM!
 A teraz już kończę. Bardzo was kocham i za dosłownie wszystko dziękuję. Mówiłam już wam, że czytam wszystkie wasze komentarze! Dlatego możecie w nich kierować pytania do mnie. Na pewno odpowiem :) Have a nice day x


Czytając to, płakałam jak dziecko :'(

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział trzydziesty dziewiąty.

- Nie odzywaj się słoneczko - skarcił mnie.
Zorientowałem się co robi. Mój 'przyjaciel' właśnie wylądował w jego ustach, powodując, dreszcze na całym ciele, które oblała fala przyjemności.
- Zayn, wytrzymaj jeszcze trochę - podniosłem jego głowę i ucałowałem jego malinowe usta.
- To znaczy, że..
- Tak, będę się z Tobą pieprzył - zaśmiałem się, nakładając białą pianę na jego nos.
W końcu oboje opuściliśmy kabinę prysznicową i zakładając na siebie jedynie bokserki, ruszyliśmy do swojego pokoju. W mieszkaniu było cicho, co znaczyło, że pozostała część zespołu już zasnęła.
Zamknąłem drzwi i kiedy odwróciłem się w stronę czarnuszka, ten lustrował mnie od góry do dołu z cwaniackim uśmiechem.
- Boje się Ciebie - szepnąłem.
Chłopak podszedł do mnie i z łatwością wpił w moje usta, zdejmując przy tym moje bokserki. Pozbywając się ich, odrzucił je na bok, dając mi znak, bym zrobił to samo z jego częścią materiału, która jako jedyna jeszcze zakrywała jego ciało.
 Wykonując wciąż naszymi językami pełen pasji i namiętności taniec, rzuciłem go na łóżko, jednocześnie przygniatając swoim ciałem.  

- To będzie najlepszy seks w twoim życiu - odezwał się.
- Nie wątpię - powiedziałem.
 Zacząłem składać pocałunki w każdym miejscu, co bacznie obserwował, upajając się tym. W końcu doszedłem do jego przyrodzenia i zabrałem do swoich ust. Słyszałem dobiegające do moich uszu ciche westchnienia rozkoszy, jakiej mu dostarczałem, tym co robiłem. 

- Liam.. - wydusił.
- Tak kochanie? - oderwałem się od jego ciała i spojrzałem na jego twarz.
- Po prostu mnie pieprz!
 Nie było mi trzeba powtarzać dwa razy. Zmieniliśmy pozycję, bym po chwili mógł zanurzyć
mojego członka w jego odbycie.  

 Ciasne ciepło było boleśnie przyjemne i ledwo panowałem nad sobą, starając poruszać się powoli, żeby Zayn miał czas na przywyknięcie do wszystkiego. Czarnuszek wyginał się w górę i w dół, sapiąc przy tym, a także wypowiadając ,,więcej, mocniej'' i ,,kurwa, tak!'
 Kiedy z jego ust wydobyło się moje imię, straciłem nad sobą kontrolę, zacząłem poruszać się w nim w tę i z powrotem. Oboje próbowaliśmy nie krzyczeć, gdy zatapiałem się w tym cieple, a dłońmi błądziłem po jego delikatnej skórze.
Rozkosz budowała się ku szczytowi, kiedy pchnąłem jeszcze raz lub dwa, aż to uczucie w moim podbrzuszu eksplodowało i zastygłem w bezruchu, zaciskając powieki, a z moich ust wydostał się cichy i długi jęk.
Opadłem całkiem zrelaksowany obok niego. Patrzył na mnie z uśmiechem, opuszkami palca pieszcząc moją skórę, przez co całe moje ciało przechodził przyjemny dreszcz.
- Było Ci dobrze? - zapytał.
- Jak nigdy przedtem - odpowiedziałem, muskając jego usta.
- Teraz możemy pójść spać. Dobranoc słoneczko - ucałował moje czoło i wtulając się w moje ramiona, przymknął powieki.
Nie mogłem powstrzymać swojego uśmiechu. Zrobiłem to z nim! Czego tak się bałem wcześniej? Przecież to była zdecydowanie najprzyjemniejsza rzecz na świecie!
Raz jeszcze ucałowałem jego twarz, by odpłynąć w krainę Morfeusza.
Zbudziły mnie hałasy, dochodzące z korytarza. Przetarłem oczy i zorientowałem się, że czarnuszka nie ma już obok mnie. Wyszedłem więc z łóżka i założywszy na siebie dżinsy oraz bluzę, opuściłem pokój.
W salonie na stole ujrzałem pięć talerzy, sztućce oraz szklanki zapełnione sokiem pomarańczowym. Znaczyło to, że ktoś przygotował nam śniadanie i ja doskonale wiedziałem, kim ten ,,ktoś'' jest.
Udałem się do kuchni, w której zastałem Malik'a, smażącego jajecznicę. Podszedłem do niego od tyłu, kładąc dłonie na jego biodrach. Musnąłem jego szyję, po czym oparłem głowę na jego ramieniu.
- Jak się spało słoneczko? - zapytał.
- Wyśmienicie - odpowiedziałem, uśmiechając się.
- Śniadanie już gotowe, możesz obudzić Lou i Hazzę? Nialler bierze prysznic.
- Jasne.
Podążyłem do łazienki, by obwieścić blondaskowi, żeby się pospieszył, bo wystygnie mu jedzenie, a następnie poszedłem dobijać się do drzwi pozostałej dwójki zespołu.
W końcu całą piątką zasiedliśmy w salonie, nakładając sobie pyszną jajecznicę.
- Mam do was prośbę - rzucił spojrzenie mi i Malik'owi, Tomlinson.
- O co chodzi? - powiedziałem spokojnym tonem.
- Jeśli następnym razem będziecie się pieprzyć, to róbcie to do cholerny jasnej ciszej, bo ja chciałbym się wyspać! - syknął, a loczek i Horan wybuchnęli śmiechem.
- Przepraszam. - Na moją twarz wstąpił rumieniec.
- Jesteś zazdrosny Lou - wzruszył ramionami Mulat.
- Ja? Niby dlaczego?
- Bo my mamy siebie, a Ty nie masz nikogo - uniósł jedną brew do góry.
- Mam Hazzę - zaśmiał się, przytulając do chłopaka.
- Masz trzy sekundy - odparł Styles. - Raz..
- Dobra, już Cię puszczam panie niedotykalny! - przewrócił oczami.
- Żarty, żartami, ale po śniadaniu robimy próbę. Musimy nauczyć się tych piosenek chłopaki - odrzekłem, kończąc swoją porcję jajecznicy.
- Jasne. A co potem? - zapytał Zayn.
- Cóż.. - podszedłem do okna. - Pogoda nie jest najlepsza, więc nad jezioro nie ma co się szykować. Wydaje mi się, że musimy wymyślić jakieś domowe zajęcie czasu - wzruszyłem ramionami.
- Poszukam czegoś - mruknął Harry.
Poszedł gdzieś i po krótkim czasie wrócił z przeróżnymi rzeczami w rękach. Znalazła się w nich m.in. piłka do siatki, badminton oraz karty do gry.
- Chyba nie będziemy się dziś nudzić panienki. - Ucieszył się Louis.
- Chyba na pewno - poprawiłem go, na co obdarował mnie złowrogim spojrzeniem.
Postanowiliśmy najpierw odbyć próbę, na którą wciąż nalegałem. Miałem wrażenie, że tylko ja traktuję to wszystko na poważnie. Dobrze, że mają kogoś tak rozsądnego jak ja.
- Czy możemy już skończyć? - marudził Horan. - Będziemy jeszcze śpiewać przy ognisku! Daddy zlituj się! - Błagał.
- Lou nie żyjesz skarbie za tą nazwę, którą wszystkich zaraziłeś - rzuciłem mu złowrogi uśmiech.
- Jestem zazdrosny. - Czarnuszek skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej.
- Liam jest mój Zack.
- Teraz Ty słoneczko nie żyjesz za ten cholerny przydomek. - Malik szturchnął mnie.
- Hej zgrywałem się! Nie moja wina, że temu palantowi to się spodobało - wywróciłem oczyma.
- Co Ty powiedziałeś? - oburzył się Lou. - Niech no Cię dorwę!
Takim sposobem doszło do tak zwanej kanapki. Niestety jak zawsze, u samego dołu znalazłem się ja. Żyć nie umierać!
- Dobra zgadzam się na skończenie próby, wychodzimy na dwór! - wykrzyczałem.
Był to dobry pomysł na odciągnięcie ich z mojego ciała. Ważyli chyba z tonę! Nie wiem jakim cudem to przetrwałem, skoro ledwie starczało mi powietrza.
- Co będziemy robić? - zaciekawił się blondasek.
- Bierz piłkę od siatki - odpowiedziałem.
Wyszliśmy za dom i ustawiliśmy się na odpowiednich miejscach do gry, w kręgu. Z początku szło nam całkiem nieźle, lecz chłopaki zaczęli się wygłupiać i nie można było tego nazwać już siatkówką.
- Wiecie co, nie gram z wami. - Udałem obrażonego i wróciłem do mieszkania.
Usiadłem na kanapie i poczułem mój wibrujący telefon. Wyciągnąłem go pędem i spostrzegłem, że Lily próbuje się ze mną skontaktować. Odebrałem.
- Czeeeść Liam - przeciągnęła swoje powitanie, jakby dając mi do zrozumienia, że czegoś ode mnie chce.
- Słucham Cię?
- Co robisz?
- Cóż, siedzę - zaśmiałem się cicho.
- W takim razie zaraz do Ciebie przyjdę.
- Tak tylko napomknę, że droga do mnie zajmie Ci około czterech godzin.
- Li dobrze się czujesz? - Jej głos zmienił ton.
- Jak najbardziej - odrzekłem, nie mogąc przestać się uśmiechać.
- Gdzie jesteś?
- Nad jeziorem u wuja Hazzy.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś o swoim wyjeździe? - oburzyła się.
- Nie było kiedy kochanie, przepraszam.
- Masz szczęście, że jesteś słodki, bo inaczej bym Ci nie wybaczyła - roześmiała się.
- Co słychać? Jak pani Miller? - dopytywałem.
- Wszystko w porządku, dogadujemy się świetnie. Jak wrócisz musimy gdzieś razem pójść!
- Jasne - zgodziłem się natychmiast.
- Dobrze, teraz już Ci nie przeszkadzam. Miłego wyjazdu! Daj znać kiedy wrócisz. Na razie. - Rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź.
Odłożyłem telefon do kieszeni.
- Teraz też powiesz mi, że jestem bezpodstawnie zazdrosny? - usłyszałem głos Zayn'a.
- O co Ci chodzi? - zmarszczyłem czoło.
- Mówisz do niej kochanie i odzywasz się takim głosem, jakbyś zwracał się do swojego największego szczęścia - skrzyżował swoje ręce.
- To moja przyjaciółka, mówiłem Ci już - wzruszyłem ramionami.
- Payne do jasnej cholery! Tak nie zachowują się tylko przyjaciele! Czujesz coś do niej i ja to wiem! - wypalił, przeszywając mnie swoim spojrzeniem.
- Ach, tak? Skąd niby wiesz?
- Intuicja - odpowiedział bez zastanowienia.
- Skoro ufasz jej bardziej niż mnie, to proszę bardzo. Wychodzę.
Jak obwieściłem, tak zrobiłem. Opuszczając mieszkanie, mocno trzasnąłem drzwiami. Wyszedłem, ponieważ nie mogłem słuchać jego oskarżeń. Jak on w ogóle śmie coś takiego mówić?!
Poszedłem w stronę lasu. Zagłębiałem się w niego coraz bardziej, zupełnie nie patrząc na drogę. Chciałem się zwyczajnie zgubić i spędzić tu noc.
Przemierzając piaskową ścieżkę, dojrzałem na jednym z drzew domek. Był oczywiście wykonany z drewna i widać go jedynie wtedy, kiedy ktoś bacznie się przypatrzy. Postanowiłem do niego zajrzeć. Wszedłem po zrobionej z małych desek, przymocowanych do drzewa gwoździami, drabinie do środka.
Dwa pomieszczenia. W jednym z nich był stolik, parę krzeseł i stare, ledwo trzymające się szafki, w drugim natomiast dojrzałem szarą kanapę, a naprzeciw niej ogromną szafę. Jak oni to wszystko tu wnieśli?!
Nie zastanawiając się nad tym dłużej, podszedłem do drewnianych drzwiczek szafki, ponieważ miałem niepohamowane uczucie zajrzeć do niej. Spokojnie ją otwarłem, a moim oczom okazała się mała dziewczynka. Siedziała skulona, z głową pomiędzy nogami i cicho szlochała.
- Co tu robisz kochanie? - zapytałem cichym głosem.
- Nie rób mi krzywdy - rzuciła przez łzy.
- Nie zamierzam. Wyjdź stąd, jest to ogromna ilość kurzu. Chodź na kanapę, porozmawiamy - wyciągnąłem ku niej rekę.
 Podniosła swoje błyszczące czekoladowe oczka na moją twarz. Oblicze miała nieskazitelne, a jej usta były lekko zaczerwienione, jakby zostały musnięte szminką. Była śliczna.
- Co z twoją sukienką? Jest brudna i podarta - odezwałem się, kiedy usiedliśmy na zakurzonej kanapie.
- Boje się Ciebie - odparła cieniutkim głosikiem.
- Chcę Ci pomóc - zapewniłem.
- Kim jesteś? Co tutaj robisz? - dopytywała.
- Mam na imię Liam - zacząłem - wraz z zespołem, do którego należę, wybrałem się na kilkudniowe wakacje w to miejsce. Nasz domek jest całkiem niedaleko stąd. A Ty? - zaciekawiłem się.
- Darcy, jestem Darcy. - Splotła swoje dłonie, kierując swój wzrok na podłogę. - Przychodzę tutaj, ponieważ nie mam innego domu.
- Jak to? Nie masz gdzie mieszkać? Gdzie są twoi rodzice skarbie? - Lekko pogładziłem jej zimny policzek.
- Kilka dni temu wybuchł pożar. Ja zdążyłam uciec, a mamusia i tatuś spłonęli. Tak bardzo za nimi tęsknię. - Znów się skuliła, łkając.
Przysunąłem się bliżej jej maleńkiego ciała i objąłem ramieniem. Podnosząc lekko głowę, wtuliła się w mój tors, jakby bardzo potrzebowała bliskości kogokolwiek.
- Zajmę się Tobą, nie płacz już. - Głaskałem jej czarne włosy, które opadły na ramiona.
- Naprawdę? - oderwała się ode mnie. - Zabierzesz mnie stąd i zaopiekujesz? Jak tatuś? - Jej oczy wciąż mocno się iskrzyły.
- Tak kochanie, pomogę Ci - uśmiechnąłem się do niej lekko. - Ile masz lat?
- Siedem.
Wtem usłyszałem głośne nawoływanie mojego imienia. Głosów było wiele, co oznaczało, że cała czwórka wszczęła moje poszukiwania, ponieważ nie dawałem znaku życia, ani też nie powiedziałem gdzie idę.
Spojrzałem na Darcy i wziąwszy ją na ręce, zacząłem powoli i ostrożnie schodzić po niebezpiecznych schodkach drabinki.
- Liam! Tam jest! - wydarł się Niall.
Podbiegli do mnie, zastygając w bezruchu po ujrzeniu oblicza małej, smutnej dziewczynki, której głowa opadała na moją klatę.
- Nie zadawajcie zbędnych pytań. Musimy jej pomóc. Znacie drogę powrotną do domu? - rozejrzałem się.
- Tak - skinął Lou i ruszyliśmy.
Zayn szedł obok mnie, co chwila przyglądając się czarnowłosej istotce. Wyglądała przepięknie w niebieskiej sukience, która podkreślała jej nieco ciemną karnację.
- Jest słodka - szepnął Mulat.
- Wiem - odpowiedziałem, całując jej czoło, na co mocno ścisnęła powieki.
W krótkim czasie dotarliśmy do naszego mieszkania. Cała droga minęła w ciszy, a kiedy ułożyłem Darcy na kanapie, ta otwarła swoje błyszczące oczy i spytała:
- Macie coś do jedzenia? Jestem głodna.
Natychmiast zleciłem Harry'emu zrobienie tostów, na które dziewczynka z chęcią się zgodziła, a Louis'owi kazałem przyrządzić ciepłą herbatę, na rozgrzanie organizmu.
- Dobrze się czujesz? - odezwałem się, siadając nad nią i powoli odgarniając z czoła jej czarne włosy.
- Tak. Czy jestem tutaj bezpieczna? - spojrzała na twarz blondynka i czarnuszka.
- Oczywiście. To moi przyjaciele, są tacy jak ja. Zajmiemy się Tobą - uniosłem lekko kąciki ust do góry.
W końcu jedzenie i picie było gotowe i mogliśmy je dać dziewczynce, która pożarła wszystko w oka mgnieniu. Była naprawdę wygłodzona.
 Patrzyłem na nią i czułem jak w moim sercu rośnie miłość do niej. Była prześliczna i mając zaledwie siedem lat, przeżyła już mnóstwo chwil cierpienia i grozy.
- Dziękuję wam - odezwała się. Jej ton wydawał się szarmancki. Zachowywała się jak mała księżniczka, do której zaiście była podobna. - Jestem senna.
- Będzie spała u mnie - stwierdził Styles. - Spędzę noc na drugiej kanapie, tuż obok Nialler'a.
- Jesteś kochany. - Darcy rzuciła mu urocze spojrzenie, na co loczek uśmiechnął się szczerze.
- Chodź kochanie, pokaże Ci gdzie to - powiedziałem.
Złapała mnie za rękę, jakby się czegoś bała. Oboje udaliśmy się do pokoju Hazzy, w którym miała się przespać. Wtem przypomniałem sobie, że przecież nie ma żadnych rzeczy, a przecież nie będzie spała w swojej brudnej i podartej sukience.
- Czy będziesz zła, jeśli dam Ci do spania koszulkę Harry'ego? Nie mam ubranek dla dziewczynek, przykro mi. - Zrobiłem smutną minę, kucając przy łóżku, na którym usiadła.
- Mamusia zawsze chodziła w koszulach mojego tatusia. To chyba musi być fajne. - Po raz pierwszy na jej twarz wstąpił nikły uśmiech. Rozświetlał jej buzię. Och, jaka ona jest urocza!
Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej czarną koszulkę z napisem ,,Hipsta please''. Podziękowała za nią i kazała mi pójść, ponieważ da sobie we wszystkim radę sama.
- Nie chciałabyś się wykąpać? - spytałem.
- Jestem zmęczona. Pozwolisz, że pójdę już spać? Nie zniosę dłuższego utrzymywania moich ciężkich powiek - westchnęła.
- Dobrze. Jeśli coś by się działo, wołaj, wiesz jak mamy na imię. Teraz już pójdę. Dobranoc stokrotko. - Ucałowałem jej czoło i wróciłem do salonu, gdzie wszyscy skierowali na mnie wzrok. - Jej rodzice spłonęli w pożarze, a ona zdołała się uratować. Jest na tym świecie sama, nie wie co ma począć. - Podjąłem się tłumaczenia. Oblała mnie fala smutku. Tak mi żal tego małego dzieciątka.
- Jest prześliczna, ale Liam.. Co my z nią zrobimy? - spytał Louis.

---------------------------------------------------------------
Od autorki: Błagam, nie zabijcie mnie za te gify! Nie jestem żadną psychopatką! Po prostu przeglądając tumblry o Ziamie, natrafiłam na te gify i pomyślałam, że przydadzą się do rozdziału, by go urzeczywistnić :)
 Jest mój 39 rozdział, za którym tak długo czekałam. Jest jednym z moich ulubionych, nie przez wzgląd na scenkę +18, ale przez odnalezienie Darcy. Nie wiem dlaczego, ale mi przypadł do gustu i mam nadzieję, że wam również :)
 Nie mogę pogodzić się z tym, że Liam jest z tą całą Sophią. Podobno jest jego starą znajomą, prawda? To dlaczego nigdy jej nie widzieliśmy? Gdzie była, kiedy miał swoje 16ste urodziny i nikt nie przyszedł? Teraz jest sławny, więc.. NIGDY JEJ NIE POLUBIĘ, NIE WIEM JAK WY.
 Wczoraj miałam maraton z pierwszym sezonem ,,Inna''. Jenna jest w moim wieku, a pieprzyła się już co najmniej osiem razy. Nie, ja sobie tego jak na razie jeszcze nie wyobrażam XD
 Módlcie się, bym nie poszła do drugiej pracy dziś, bo chciałabym pojechać do kina po bilety na TIU <3 Have a nice day xx



sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział trzydziesty ósmy.

Stojąc przez chwilę z walizką w ręku zrozumiałem, że tak naprawdę nie jestem jeszcze na to gotowy. Wmawiałem to tylko sobie, żeby poczuć się lepiej. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że muszę się do tego bardziej przygotować. O tak, to dobry pomysł.
- Coo? - odezwała się w końcu mama.
- Dlaczego ja tego nie wiedziałam?! - oburzyła się Ruth.
- O tym wszystkim miał pojęcie tylko Liam. - Nicola skierowała swój wzrok na moją postać. - Musiał mi pomóc w nowym mieszkaniu, więc do wszystkiego mu się przyznałam.
- A Ty czemu nic nie powiedziałeś?! - Podniósł ton ojciec.
- Cóż, darzę Nicolę ogromnym zaufaniem i wiem, że ona mnie również, dlatego czekałem kiedy sama się do wszystkiego przyzna. To nie w moim stylu mieszać się w sprawy innych, przepraszam - odpowiedziałem szybko.
- Ale Nic.. - zaczęła rodzicielka, po czym starła ze swojego policzka łzę. - Myślałam, że jesteśmy dobrymi rodzicami i nie będziesz się przed nami z niczym krępować. Nie rozumiem jak możesz nam o tym mówić, kiedy wszystko zostało już ustalone. Nie liczysz się już w ogóle z naszym zdaniem? - Jej głos drżał.
- Mamo naprawdę wam chciałam powiedzieć, ale bałam się waszej reakcji, tego, że na to nie zezwolicie. Stwierdziłam więc, że jeśli przyznam wam się po fakcie, to nie będzie już odwrotu i nie będziecie w stanie nic zrobić - spuściła głowę.
- Ależ kochanie - odezwał się tata - przecież my byśmy cieszyli się z Tobą! Pomogli Ci w przygotowaniach! Jak mogłaś w ogóle pomyśleć, że nie zaakceptowalibyśmy twojej decyzji?
- Przepraszam was, naprawdę. - Dziewczyna wybuchnęła płaczem i pobiegła na górę, z pewnością do swojego pokoju.
 Miałem ochotę pójść do niej. Porozmawiać z nią, wesprzeć, być przy niej i ścierać jej łzy z policzka. Niestety musiałem już wychodzić do Harry'ego, u którego z pewnością zaraz wszyscy się zgromadzą.
- Jak już mówiłem wyjeżdżam - powiedziałem. - Proszę.. Zrozumcie Nicolę. Jest jej trudno. Najlepiej żebyście o nic ją nie obwiniali, a dali jej wsparcie, jakiego teraz od was potrzebuje - dodałem. - Pójdę już. Zobaczymy się za trzy dni. - Wraz z walizką wyszedłem przed mieszkanie i wzdychając głęboko, podążyłem do mieszkania Hazzy.
 Stchórzyłem, jestem zwykłym mięczakiem. Zamiast powiedzieć rodzicom o swoim sekrecie, tak jak powiedziała Nicola, siedziałem cicho, słuchając wyrzutów rodziny. Co za cholerny dupek ze mnie!
 Przez całą drogę walczyłem ze sobą w myślach. W końcu jednak dotarłem na miejsce, gdzie cały zespół czekał tylko na mnie.
- Coś się stało? - zagadnął Lou, widząc moją obojętną minę.
- Nic takiego. - Zdobyłem się na sztuczny uśmiech.
- Mnie nie oszukasz, ale dobrze, jeśli będziesz chciał o tym pogadać, to zawsze możesz do mnie przyjść - klepnął mnie w ramię.
 Wtem uświadomiłem sobie, że mam przy sobie trójkę przyjaciół oraz miłość swojego życia i kilka dni z nimi, będzie najlepszym czasem jaki przeżyję w swoim problemowym życiu.
- To co? Jedziemy? - Postanowiłem zmienić swój humor. Zapomnieć o troskach i cieszyć się tym, co przeżyję.
- Jasne! Wszystkie bagaże spakowane? - spytał Styles.
- Ta jest! - zasalutował mu Nialler.
- To w drogę. - Ucieszył się Louis i wszyscy wsiedliśmy do samochodu.
 Harry siedział na miejscu kierowcy, a Lou tuż obok niego. Ja, Niall i Zayn siedzieliśmy na tylnich siedzeniach.
- Długo będziemy jechać? - odezwałem się.
- Dwie godziny. Chcecie to się zdrzemnijcie. Spokojnie, będę jechał wolno i naprawdę uważał - zapewnił loczek.
 Kiwając głową, oparłem się o ramię czarnuszka i zamknąłem oczy, ziewając przy tym. Malik zaśmiał się cicho i obdarował buziakiem moje czoło. Mówiłem już, że kocham kiedy to robi?
 Uśmiechnąłem się pod nosem i wsunąłem swoją rękę w jego, splatając je. Wydawało mi się, że on również się uśmiechnął, kiedy to zrobiłem.
- Jak słodko - odrzekł Tommo.
- Daj im spokój Tomlinson, mówiłem Ci już - przewrócił oczami Harry, włączając kierunkowskaz.
- Dobra, dobra - opadł na siedzenie.
 Zasnąłem, nie wiedząc nawet kiedy. Zbudził mnie całus czarnuszka w mój ciepły policzek. Cóż, świetna pobudka. Chcę takiej codziennie!
- Jesteśmy na miejscu? - Przetarłem oczy dla rozjaśnienia obrazu.
- Tak zakochańcu - zaśmiał się blondasek.
 Obdarowałem go spojrzeniem i wyszedłem z auta. Wyjęliśmy swoje walizki i podążyliśmy do domku, należącego do wuja Styles'a. Był on cały z drewna, ale jego wnętrze było ładnie przyrządzone. Bardzo mi się podobało.
- Trzeba przydzielić pokoje - powiedział Zayn, zakładając ręce na biodra. Wyglądał strasznie seksownie, nawet w tej zwykłej pozycji.
- Są trzy pokoje. W jednym będę spał ja, w kolejnym Lou, Nialler Ty zajmiesz kanapę, a.. Zayn, Liam.. Będziecie spali w jednym łóżku? - Loczek przegryzł dolną wargę.
- Czemu nie? - uśmiechnąłem się na samą myśl.
- Okej. Jest grubo po 23. Nie wiem jak wy, ale ja jestem bardzo zmęczony, dlatego dobranoc - rzucił Hazza i poszedł do siebie.
 Skinęliśmy głowami i życząc sobie wzajemnie dobrej nocy, udaliśmy się do swoich łóżek. Zamknąłem pokój, który dzieliłem z czarnuszkiem i zacząłem się rozbierać.
- Mrrr - usłyszałem za sobą.
- Co? - zmarszczyłem czoło.
- Masz niezwykle zgrabny tyłek - zaśmiał się.
- Normalny - pokazałem mu język i odwróciłem się w jego stronę.
 Chłopak podszedł do mnie i przejechał palcem po mojej klacie, przenosząc wzrok na moje usta, w które wpił się bezproblemowo. Nasze języki znów zaczęły wykonywać dziki taniec, którego bardzo mi brakowało. Już zdążyłem zapomnieć jak smakuje jego pocałunek.
- Przykro mi, że musimy to przerwać, ale czas iść już spać. Jestem naprawdę zmęczony Zayn. Jutro będę miał więcej sił - ucałowałem jego spragnione usta i w samych bokserkach zanurzyłem się pod kołdrę.
 Malik, rozebrawszy swoje ubrania, położył się tuż obok mnie, otulając swoimi ramionami moje ciało, przez co przeszedł mnie całkiem przyjemny dreszcz.
- Dobranoc czarnuszku - odezwałem się z uśmiechem na twarzy.
- Dobranoc słoneczko - odpowiedział.
 Zbudziłem się i dostrzegłem, że Zayn już nie śpi, a przypatruje mi się z uniesionymi kącikami ust do góry. Taki widok z rana chciałbym mieć już do końca swojego życia.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - spytałem.
- Wolałem patrzeć jak śpisz.
- Jesteś nienormalny - musnąłem lekko jego usta.
- Halo! Wstajemy kochani! - Usłyszeliśmy głos blondynka, a następnie trzaskanie garnkami.
 Oboje wyszliśmy z łóżka i nakładając na siebie zwykły t-shirt oraz dresy, opuściliśmy pokój i rzuciliśmy się na kanapy w salonie.
- Pozwoliłem sobie pożyczyć twój wóz Harry - zwrócił się do chłopaka Horan - żeby pojechać na zakupy, ponieważ zwyczajnie nie damy rady bez jedzenia. Spokojnie, jechałem wolno i nic nie zrobiłem twojemu cacuszku.
- Co zrobiłeś?! - wyrwał się Styles. - Pogięło Cię stary? To auto jest dla mnie największym skarbem i nie wybaczyłbym Ci, gdyby coś mu się stało! Dlaczego mi nie powiedziałeś, a raczej czemu nie spytałeś o zgodę?! - oburzył się.
- Nie chciałem Cię budzić, poza tym.. Chciałem wam przyrządzić śniadanie.. - spuścił głowę.
- Wybacz mu, widzisz jak się starał. - Louis klepnął loczka w ramię.
- Ostatni raz.. - pokręcił głową Hazza.
 Poszliśmy do kuchni by zjeść tosty przygotowane przez Nialler'a.
- Jakie plany na dziś? - zapytałem.
- Na dworze jest ciepło i słonecznie. Może pójdziemy się wykąpać w jeziorze? - zaoferował Malik.
- To dobry pomysł. - Przytaknęliśmy.
 Po śniadaniu wróciliśmy do swoich pokoi, żeby ubrać na siebie coś, co nadawało się do kąpieli, a także zabrać ze sobą swój własny ręcznik.
 Kiedy byłem gotowy, wróciłem do kuchni. Wziąłem jeden z koszy, który był w mieszkaniu i włożyłem do niego jakieś przekąski, żebyśmy nie umarli czasem z głodu. W duchu bardzo dziękowałem za te zakupy, choć wiem, że mogły skończyć się tragicznie.
- Możemy już iść? - Denerwował się loczek, gdy z pokoju powoli zaczął się wlec Tommo.
- Tak Curly. - Chłopak rzucił mu pocieszający uśmiech.
 Niosąc koszyk jedzenia i ręczniki, wyszliśmy z domku, zakluczając go, choć nie było potrzeby, ponieważ ten teren zamieszkujemy tylko my. Do jeziora mieliśmy zaledwie 5 minut.
 Szedłem koło Zayn'a. Całkiem przypadkiem spojrzałem na jego dłoń i naszła mnie ochota złapania się za ręce, jak para. Przecież w towarzystwie zespołu, możemy zachowywać się normalnie, prawda?
 Jednak zaraz przegoniłem mój pomysł z głowy. Co jeśli on nie chce, żebym publicznie okazywał uczucia? Co jeżeli mu to przeszkadza i będzie na mnie zły?
 Temat był już nieważny, ponieważ doszliśmy na miejsce. Rozłożyliśmy swoje ręczniki, a ja pozostawiłem drewniany kosz na ziemi.
 Nie mówiłem wcześniej jak tu pięknie, prawda? No cóż mówić. Niesamita zieleń wokół, wysokie drzewa i spokój.. no, może poza krzykami chłopaków.
- Do wody! - odezwał się Horan.
 W piątkę złapaliśmy się za ręce i na raz.. dwa.. trzy.. wbiegliśmy do jeziora, chlapiąc się przy tym niemiłosiernie. Zachowywaliśmy się jak dzieciaki!
 Wtem zauważyłem, że nie ma z nami mojego czarnuszka. Odwróciłem się do tyłu i zauważyłem go, stojącego na brzegu i przypatrującego się nam. Zacząłem iść w jego stronę.
- Co się stało? Dlaczego nie jesteś z nami? - dopytywałem.
- Bo..bo.. bo ja.. - Nie mógł wykrztusić z siebie tego co chce mi przeszkadzać. - Fuck, boję się wody! - wypalił w końcu.
- Och kochanie, to nic wstydliwego - zaśmiałem się.
 Powoli dochodząc do niego, postanowiłem się do niego przytulić, choćby dlatego, że on był całkiem suchy, a ja cały mokry.
- Aaa zimno! - zajęczał, kiedy moje zimne ciało, dotknęło jego ciepłej skóry.
- Gdzie Ci ciemno? - zaśmiałem się, całując go w szyje.
- Zimno Liam, zimno! - wydzierał się.
- Nie jest ciemno, co Ty mówisz. - Chichotałem, obdarowując go pocałunkami.
- Nienawidzę Cię słoneczko. - Odetchnął z ulgą, kiedy odsunąłem się od niego.
- Nie dramatyzuj - przewróciłem oczami.
- Pójdziesz ze mną na ręcznik? Nie chcę tam być sam.
- Oczywiście, że tak - uśmiechnąłem się.
 Oboje położyliśmy się, z ciałem i twarzą zwróconą ku sobie. Wyciągnąłem również z koszyka ciastka, którymi zaczęliśmy się delektować.
- Muszę Ci się do czegoś przyznać - powiedziałem.
- To coś poważnego?
- Pamiętasz jak mówiłem Ci, że chcę powiedzieć rodzicom o moim sekrecie? - Zbyłem jego pytanie i zadałem swoje.
- Tak.
- Wczoraj przed wyjazdem, Nicola, moja siostra, wyjawiła w końcu to, co dręczyło ją już długi czas. Korzystając z tego, że cała rodzina zgromadziła się w jednym miejscu, mogłem powiedzieć im, że jestem gejem, ale ja.. Stchórzyłem Zayn. Jestem kompletnym mięczakiem - westchnąłem głęboko.
- Słoneczko, ale kiedy to nie prawda. - Dotknął palcem mojego policzka. - Po prostu nie jesteś jeszcze na to gotów. Nie przemyślałeś tego tak jak powinieneś. Spokojnie, kiedy nadejdzie ten moment, w końcu im powiesz - uśmiechnął się.
 Odwzajemniłem gest i szepcząc ,,dziękuję'' ułożyłem głowę tuż obok jego klatki piersiowej, a on ucałował mój policzek, po którym rozlała się fala ciepła i przyjemności.
- A Ty? Kiedy powiesz swoim rodzicom? - spytałem.
- Ja? Nie wiem czy kiedykolwiek powiem - wzruszył ramieniem.
- Dlaczego? - zdziwiłem się.
- Czemu się nie chlapiecie? - Usłyszeliśmy blondaska, który podbiegł do nas, wycierając się w swój ręcznik. Widocznie było mu zimno.
- Malik boi się wody, więc zostałem z nim - odpowiedziałem.
- Stary wiesz co, zamiast go nauczyć, to wolałeś mu ulec - przewrócił oczami.
- Właśnie! Farbowany, dobrze myślisz! Zayn, wstawaj, idziemy do jeziora. Nauczę Cię pływać - stwierdziłem.
 Czarnuszek niechętnie podniósł swoje ciało z ziemi i zaczął iść ku wodzie.
- Hej chłopaki! - Wymachiwał do nas Lou. - Zaczekajcie tam!
 Posłuchaliśmy jego prośby i zatrzymaliśmy się na chwilę, czekając aż przypłynie. Ciekawe co też za głupi pomysł wymyślił? Aż się boję pomyśleć!
- Widzicie to? Popchniecie mnie, żebym wleciał do jeziora - pokazał palcem.
 Okazało się, że z jednej z mocnych i długich gałęzi, zwisał biały sznur, na który Tommo wskoczył. Zażyczył sobie, byśmy go wepchnęli, więc całą czwórką stanęliśmy za nim i wykonaliśmy jego prośbę.
- Yeah! Było świetnie! - powiedział, wynurzając się.
- Ja też chce! - wyrwał się loczek.
~*~
 Większość dnia spędziliśmy nad jeziorem, gdzie w końcu nauczyłem Malik'a, że woda to nic strasznego. Jeśli jutro też tu przyjdziemy, z pewnością nauczę go pływać.
 Wróciliśmy do domu i od razu poszliśmy do siebie, by ubrać coś ciepłego.
- Chłopaki.. Nie zrobiliśmy próby - odezwał się Harry, kiedy rozsiedliśmy się w salonie.
- No to na co czekamy? - zapytałem.
 Najpierw zaczęliśmy rozgrzewać swoje głosy, a następnie śpiewać. Pozostało nam mało czasu do występu na weselu Simon'a, a my tak niepoważnie do tego podchodzimy.
- Nialler staraj się bardziej - syknąłem.
- Stary chciałbym, ale jestem zmęczony - spuścił głowę.
- Ta, ja też - przytaknął mu Louis.
- Dobra, więc jutro rano próba, za nim wyjdziemy z mieszkania. Czy to jasne? - rozejrzałem się.
- Ta jest! - zasalutował Styles. - Zróbmy jutro ognisko wieczorem! Co wy na to?
- Dobry pomysł! Na nim też będziemy mogli poćwiczyć piosenki - ucieszyłem się.
- Ty ciągle o tym.. Rozerwij się trochę Daddy - rzucił Tommo.
- Dlaczego Daddy? - powtórzyłem za nim, marszcząc czoło.
- Bo jesteś jak nasz tata - wzruszył ramionami, śmiejąc się.
- Zajmuje pierwszy łazienkę! - krzyknął farbowany.
- My pójdziemy ostatni - odrzekł Zayn, wskazując na mnie.
 Podczas, gdy reszta brała prysznic, my włączyliśmy telewizję. Skakając z kanału na kanał, natrafiłem na jakiś serial kryminalny, który był chyba jedynym porządnym programem do oglądania. Wszystko inne to sam syf i badziewie.
- Łazienka wolna! - wydarł się Hazza.
 Oznaczało to, że teraz kolej na nas.
- Mogę Cię rozebrać? - przegryzł dolną wargę czarnuszek, kiedy byliśmy już w środku.
- Skoro chcesz - zaśmiałem się.
 Malik począł zdejmować ze mnie każdą część ubioru i w końcu stałem przed nim nagi. Trochę się krępowałem, ale zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę nie ma co się bać.
- Teraz Ty mnie rozbierz kociaku.
 Zrobiłem co kazał i kilka sekund później i on stał nagi. Nie przyzwyczaiłem się do takiej sytuacji, ale chyba czas przywyknąć, prawda?
 Władowaliśmy się pod prysznic. Wylewając na siebie mydło w płynie, pocieraliśmy swoje ciała, robiąc przy tym białą pianę.
- Zamknij oczy słoneczko - usłyszałem.
 Oparłem się o ścianę i zrobiłem co kazał, choć nie wiedziałem co zamierza. Wtem poczułem coś przyjemnego na swoim przyrodzeniu.
- Zayn.. co..co robisz? - odezwałem się.
-------------------------------------------------
Od autorki: Hejo misiaczki! Miałam dodać rozdział jutro, ale postanowiłam, że zrobię to dziś, bo mam chwilę wolnego :)
 Naprawdę wam dziękuję za wszystko. Nie wiem co bym bez was i waszego wsparcia zrobiła. Na pewno nie byłoby mnie tu, i na pewnoo nie miałabym na swoim koncie dwóch, dobrze rozwiniętych opowiadań :)
 Wczoraj w sumie nie było niesamowicie na grillu, ale było dobrze. Mój tata chyba jest zadowolony, z tego, że zięć mu się szykuje :) No cóż, nie zanudzam już. Następny rozdział jest moim ulubionym. Mam nadzieję, że będzie i waszym! Have a nice day xx

Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają :)

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział trzydziesty siódmy.

- Ukazanie kim jestem przed Mazzi'm i Andy'm było dla mnie dużym wyzwaniem. Bałem się, że mnie nie zaakceptują i poniżą, jednakże kamień spadł mi z serca, gdy w końcu wyrzuciłem z siebie prawdę. Skoro oni okazali się tacy w porządku, to znaczy, że moja rodzina musi mnie zrozumieć - odparłem. - Wyjawię im prawdę Lily. Jestem na to gotów. Wiem, że po tym wszystkim, będzie mi o wiele lepiej - dodałem szybko.
- Cóż, to odważny krok z twojej strony Liam - stwierdziła. - Ale czy aby na pewno tego chcesz? Czy nie jest za wcześnie? - dopytywała.
- Za wcześnie? Oni powinni o tym wiedzieć na krótko po tym, jak ja sobie uświadomiłem, że jestem gejem. Nie wiem dlaczego tak długo zwlekałem - westchnąłem.
- Jak chcesz - wzruszyła ramionami. - Jak myślisz, jak zareagują?
- Sądzę, że dobrze to przyjmą. Oczywiście na początku będą oburzeni i zszokowani, ale nie mam się co bać. Nie chcę dłużej przed nimi tego ukrywać, a skoro to moi bliscy, to na pewno wszystko dobrze się skończy - odpowiedziałem.
- Widzę, że jesteś do tego całkiem dobrze nastawiony. Brawo Payne - uśmiechnęła się.
- Obejdzie się bez oklasków - złapałem za jej obie dłonie.
- Przecież wcale nie chciałam Cię oklaskiwać? - spojrzała na mnie zaskoczona.
- Nie znasz się na żartach kochanie - zaśmiałem się dźwięcznie.
- Jesteś jakiś inny. - Zaczęła przyglądać mi się badawczo.
- Niby dlaczego? - uniosłem jedną brew do góry.
- Stałeś się uroczy, uczuciowy.. Wiesz czego chcesz od życia i nie boisz się swoich celów. Imponujesz mi - odrzekła.
- Dobrze się czujesz? - przyłożyłem dłoń do jej czoła.
- Jesteś zabawny - szturchnęła mnie, chichocząc.
 Czas z barmanką płynął mi zarówno przyjemnie, jak i niestety szybko. Kochałem spędzać swój dzień z nią. To zaskakujące, jak jej atak na moją osobę nas do siebie zbliżył. Dokładnie pamiętam tamten dzień. Chwileczkę.. Skoro chciała się ze mną pieprzyć to znaczy, że na mnie leciała. Czy wciąż ją pociągam?
 W mojej głowie zaroiło się pełno wątpliwości i pytań. Zacząłem czuć się nieswojo w jej towarzystwie, przestając słuchać tego co do mnie mówi.
- Chyba już pójdę. Masz mnie dość. - Na jej piękną twarz wstąpił grymas.
- Przepraszam, ale się zamyśliłem. Obiecuję, że będę Cię słuchał.
- Jesteś zmęczony, lepiej idź już spać. Dobranoc. - Podeszła, czule całując mój policzek i opuściła pokój, a następnie mieszkanie.
 Poszedłem wziąć prysznic, który na chwilę przyniósł ukojenie. Czułem jak z kropel gorącej wody spływających z mojego ciała wypływa cały stres i zmęczenie.
 Wróciłem do łóżka i szczelnie okryłem się kołdrą. Zamknąłem oczy i próbowałem zasnąć. Jednak coś mi na to nie pozwoliło, a mianowicie mój telefon, który zawibrował, oznaczając nadejście wiadomości. Spojrzałem na ekran, przecierając przyzwyczajone oczy do mroku i okazało się, że nadawcą jest mój uroczy czarnuszek.
,,Mam na Ciebie ochotę słoneczko. Nie mogę się doczekać, aż Cię zobaczę. Erotycznych snów x''
 Zaśmiałem się odczytując tekst esemesa. Wszystko brzmiało, jakby pisane było przez jakiegoś pedofila albo zboczeńca. Czy Zayn chce wyrobić swój nowy look?
 Po odpisaniu, znów opadłem na poduszkę, uśmiechając się do siebie szeroko. Zamknąłem oczy i w końcu udało mi się zasnąć.
 Zbudził mnie dźwięk mojego budzika, jak co rano. Zszedłem na dół i skosztowałem swojego standardowego śniadania. Następnie wróciłem na górę, by ubrać na siebie czyste ubrania oraz poprawić przy lustrze swoje włosy, które wyglądały jakby dosięgło je tornado.
 Wyszedłem z mieszkania, gdzie przed furtką jak zawsze zastałem swojego przyjaciela. Z uśmiechem na twarzy przywitałem się z nim, zwracając się ku drodze do szkoły.
- Baby you light up my wolrd like nobody else. - Zacząłem nucić pod nosem. Piosenka naprawdę wpadła w ucho. Miałem doskonały humor, sam sobie dziwiąc.
- Nie poznaje Cię - odezwał się blondasek.
- Co masz na myśli? - odwróciłem twarz w jego kierunku.
- Wychodzisz z mieszkania uśmiechając się do siebie jak debil, a następnie idziesz i śpiewasz pod nosem piosenkę, którą sam napisałeś. To raczej coś w nie twoim stylu - odparł.
- Nie czepiaj się, mam dobry dzień - wzruszyłem ramionami. - Dzień dobry - powiedziałem do jednej z wychodzących na ulicę sąsiadek.
- Chyba po raz pierwszy się do niej odezwałeś! Co z Tobą stary?! - Przyglądał mi się badawczo.
- Nic - zaśmiałem się.
 W dalszej drodze Niall nie dopytywał już mnie o co chodzi. Rozmawialiśmy raczej o nim i Gabrielle. Chłopak już myśli o niej poważnie, a związek z nią trwa dopiero od kilku dni!
- Jesteś szalony - wymamrotałem.
- Kocham ją, tak jak Ty Malik'a.
- Nigdy mu jeszcze tego nie powiedziałem..
- Nie uważasz, że to dobry czas? Musisz z nim w końcu porozmawiać - nalegał.
- Wiem Horan. Zrobię to niedługo, obiecuję - westchnąłem.
 W końcu znaleźliśmy się przed szkolnymi murami. Zaraz po przekroczeniu progu budynku, ujrzałem opartego o szafki Zayn'a, którego twarz rozświetliła się na mój widok. Zdecydowanie widok jego każdego ranka był dla mnie ogromnym powodem do uśmiechu.
- Witaj słoneczko - szepnął.
- Witaj czarnuszku - powiedziałem, cicho chichocząc. - Wiesz, że muszę Cię zamordować - dodałem, poważniejąc.
- Mam się bać? - skrzywił się.
- Pamiętasz, że życzyłeś mi erotycznych snów? - uniosłem brew do góry.
- Tak, ale co to ma do rzeczy? - Patrzył na mnie zaciekawiony.
- Śniło mi się jak się pieprzymy - uniosłem kąciki ust do góry.
- Poważnie? Jak wyglądałem? - zapytał od razu.
- Doskonale, jak zawsze - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- I jak Ci było? - spojrzał mi w oczy.
- Wyśmienicie - stwierdziłem.
 Chłopak zaśmiał się dźwięcznie, zarażając przy tym mnie. Zlustrowałem go od góry do dołu i naszła mnie ochota na przelecenie go.. Cholerny sen! To wszystko przez niego!
- Uknułeś to - wskazałem na niego palcem.
- Wcale, że nie - przewrócił oczami.
- Mam na Ciebie ochotę - powiedziałem cicho.
- Ja na Ciebie też słoneczko - ucieszył się.
 Wtem rozległ się dzwonek oznaczający rozpoczynającą się lekcję. A niech to! Dlaczego zawsze nasza chwila musi zostać przerwana w najlepszym i najmilszym momencie?
 Udałem się pod salę lekcyjną, gdzie zastałem swoich kumpli.
- Jak tam zakochańcu? - rzucił Andy.
- O co Ci chodzi? - zmarszczyłem czoło.
- Przyglądaliśmy się Tobie i Zayn'owi. Patrzysz na niego jak na cały swój świat! - skomentował Marius.
- Bo nim jest - uśmiechnąłem się szeroko.
~*~
 W równie dobrym humorze jakim przyszedłem do szkoły, opuściłem ją. Cieszyłem się, że nie muszę się już krepować i tłumaczyć swojego zachowania przed chłopakami. Tylko wciąż ochota na Malik'a mi nie przeszła i boje się, że będzie towarzyszyć mi do końca tego przeklętego dnia!
 Przemierzając drogę powrotną z blondaskiem, przez chwilę pomyślałem o Lily. Moje wczorajsze myśli powróciły do mnie znienacka. Po co ja w ogóle rozważałem na ten temat?!
- Horan.. - wydukałem.
- Co jest? - spytał.
- Wiesz co Lily chciała zrobić, kiedy zaciągnęła, znaczy zaprosiła mnie do swojego domu, prawda? - spojrzałem na jego twarz.
- Oczywiście, że wiem.
- Oznaczało to, że naprawdę na mnie leci. Mam jakieś głupie wrażenie, że jej to wcale nie przeszło. Co jeśli ta cała przyjaźń jest tylko przykrywką?
- Jesteś niemożliwy - wybuchnął głośnym śmiechem. - Jeśli chciałaby się do Ciebie zbliżyć, to zamiast pomagać Ci przy Zayn'ie, to by Cię od niego odsuwała. Poza tym nie wydaje mi się, żeby żywiła do Ciebie głębsze uczucie, ale skoro masz jakieś wątpliwości, to może z nią na ten temat porozmawiaj?
- Co jeśli mnie wyśmieje? - skrzywiłem się.
- To z nią nie rozmawiaj - wzruszył ramionami. - A w sumie rób co chcesz. Masz jakieś chore myśli i jeśli chcesz je uspokoić, to jednym lekarstwem na to jest rozmowa. Tyle na ten temat - dodał.
 Sam nie wiedziałem co o tym myśleć teraz. Z jednej strony Nialler miał rację. Jeśli przez to co nas złączyło chciałaby się do mnie zbliżyć, to przecież nastawiała by mnie przeciw wszystkim, by zatrzymać mnie dla siebie. A co jeśli ma jakiś tajemniczy plan i wciela go w życie przy pomocy pani Miller?
 - Payne, panikujesz - powiedziałem do siebie, potrząsając głową.
 Kiedy doszedłem do domu, zastałem go całkiem pustym. W kuchni znalazłem kartkę, o treści:
,, Pojechaliśmy na zakupy. Nicola i Ruth są z nami. Jedzenie masz w lodówce. Miłego dnia! ''
 Oczywiście krótki liścik napisany był przez mamę.
 Cieszyłem się, że zostałem sam. Mogłem mieć chwilę ciszy dla siebie, a fakt, że wieść którą chciałem ogłosić rodzinie, będę musiał obwieścić wieczorem, ucieszył mnie jeszcze bardziej.
 Około 16 w mieszkaniu rozległ się dzwonek. Pospiesznie podążyłem do drzwi, nie wiedząc kogo za nimi ujrzę, ponieważ zespół miał wpaść za godzinę.
- Niall, Louis, Harry, Zack? - wybełkotałem zaskoczony.
- Chyba Zayn - zaśmiał się Mulat.
- Cokolwiek powiesz facet - odparłem.
- Liam dobrze się czujesz? - spytał Tomlinson.
- Zgrywam się przecież! Wchodźcie, zapraszam - otwarłem szerzej drzwi.
 Zaprowadziłem chłopaków do salonu, gdzie wspólnie zajęliśmy miejsca na dwóch kanapach i jednym z foteli, w którym najczęściej przesiadywała Ruth.
- Dlaczego przyszliście wcześniej? - odezwałem się.
- Ponieważ Curly ma nam coś do powiedzenia - odrzekł Louis.
- Dziękuję Lou. - Loczek posłał mu szeroki uśmiech. - Chodzi o to, że mój wuja ma domek nad jeziorem i.. Wiecie, pomyślałem, że możemy tam pojechać. Jesteśmy przemęczeni wszystkim, jest tego naprawdę dużo. Szkoła, próby, występ - wymieniał, zacinając się nagle. - Zdążyłem już porozmawiać z dyrektorem. Po dzisiejszym poćwiczeniu piosenek w jego mieszkaniu, spakowalibyśmy walizki i pojechali tam wspólnie. Zgodził się już na wejściu, twierdząc, że to nas do siebie zbliży, a także dodatkowo będziemy mieli więcej czasu na próby - kończąc, rozejrzał się na twarz każdego z nas, czekając na jakąkolwiek reakcję.
 Zamurowało nie tylko mnie, ale i pozostałych, którzy słowem się nie odezwali. Nie mogłem rozpoznać żadnych uczuć targających nimi, ponieważ sam byłem w szoku i nie wiedziałem co o tym sądzić.
- Czyli się nie zgadzacie? - Styles skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej.
- Nie, stój. - Przerwał nasze milczenie Malik. - To nie taki całkiem zły pomysł. Pomyślcie.. Zero chodzenia do szkoły, ogniska, wspólne mieszkanie z dala od rodziców! Raj na ziemi chłopaki - dodał, uśmiechając się.
- Faktycznie, z tej perspektywy to dobrze wygląda - przytaknął mu Tommo.
- To jak? Jedziemy? - spytał zniecierpliwiony Harry.
- Myślę, że tak - odpowiedziałem.
 Po krótkiej wymianie zdań, trzeba było ruszać do domu pana Bennet.
~*~
 W drodze powrotnej, zaciągnąłem czarnuszka na tył, by nikt nie słyszał tego o czym rozmawiamy.
- Postanowiłem przyznać się moim rodzicom o swojej orientacji - powiedziałem, czekając na to co odpowie.
- Myślisz, że to zaakceptują?
- Mam wielką nadzieję, że tak będzie. Uważasz, ze to dobry pomysł?
- To twój wybór Liam. Skoro tego chcesz i będzie Ci po tym lepiej, to rób co uważasz za słuszne - odparł.
 Po jego słowach dołączyliśmy do pozostałych, przepychając się i głupowato śmiejąc z mojego nazwania Zayn'a ,,Zack''.
- Myślę, że to dość fajne. Będę tak na Ciebie od dziś mówił - śmiał się Louis.
- Li, nie żyjesz słonko - szturchnął mnie Mulat.
- Też Cię kocham - odpowiedziałem automatycznie. Zauważyłem, że jego twarz momentalnie spoważniała, albo tylko mi się wydawało?
- No to panienki idziemy do domu, pakujemy się i o 21 widzę was u mnie. Pojedziemy moim autem i to ja będę prowadził - odparł Harry.
- Dlaczego nie Louis? - zmarszczył czoło Horan.
- Ponieważ on jeździ niebezpiecznie - przewrócił oczami lokowaty.
- Uważaj sobie - syknął do niego Tommo.
 Mówiąc sobie krótkie ,, do zobaczenia '' rozstaliśmy się, kierując się do swoich mieszkań. Mieliśmy mało czasu, więc droga, którą zazwyczaj pokonywaliśmy w około pół godziny, dziś została pokonana w 15 minut.  
 Dotarłem do domu, orientując się, że członkowie rodziny zdążyli już wrócić. Będąc w środku, bez słowa udałem się na górę, w celu spakowania swojej walizki. Zajęło mi to tylko chwilę, ponieważ miałem gdzieś co ze sobą zabieram. Przy chłopakach mogę wyglądać nawet jak łachman. Mam to gdzieś.
 Biorąc ze sobą spakowaną torbę, zszedłem na powrót na dół, gdzie cała rodzina relaksowała się przed telewizorem.
- Kochani wyjeżdżam - oznajmiłem. - Całe One Direction jedzie nad jezioro, gdzie swój domek ma wuja Harry'ego.
- Dlaczego mi wcześniej tego nie powiedziałeś?! - oburzyła się rodzicielka.
- Bo nie było na to czasu. Zjem coś i lecę - wzruszyłem ramionami.
- Liam zaczekaj - odezwała się Nicola.
- Co jest?
- Skoro jesteśmy tutaj wszyscy, to chciałabym wam się do czegoś przyznać - zaczęła, jednak na chwilę zamilknęła, by nabrać więcej powietrza w płuca. - Wychodzę za Nick'a. Kupiliśmy już mieszkanie, które jest już prawie gotowe. Ślub odbędzie się za miesiąc - wydusiła z siebie.
 Widziałem jaki ciężar spadł jej z serca, kiedy wyjawiła w końcu prawdę.
 Nagle zdałem sobie sprawę, że skoro ona przyznała się do czegoś, co dawno już powinna zrobić, zrozumiałem, że teraz również jest i mój moment. I ja powinienem coś wyznać wszystkim.
 Jedak znów sparaliżował mnie strach. Co zrobię jeśli tego nie zrozumieją? Jeśli rozpęta się piekło, przez wzgląd na to, że ja i Nicola ukrywaliśmy coś przed nimi?
 Co robić, co robić?
-----------------------------------------------------
Od autorki: Cześć misiaczki! Znalazłam chwilę czasu by dodać wam rozdział. Wróciłam z pracy, za chwilę lecę na zlot, a później jeszcze spotkanie z jedną dziewczyną. Wakacje, czemu nie możecie być dłuższe?!
 Nie wiem, czy wiecie, ale zawsze czytam wasze komentarze i jeśli mnie o coś pytacie, lub napiszecie coś co mnie zainteresuje, to wam na to odpiszę. Nie bądźcie zaskoczeni! Poza tym nie jestem żadnym fejmem, rozumiecie o co mi chodzi? :)
 Jeśli wy też czytacie komentarze, to z jednego z nich, który ukazał się pod poprzednim rozdziałem, można dowiedzieć się, że dzięki mnie, jedna dziewczyna przyznała się do swojej orientacji. Właśnie dzięki temu opowiadaniu! Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć! Zrobiłam coś całkiem nieświadomie, ale okazało się to pożyteczne :)
 Okej, okej nie zanudzam już. Dziękuję wam za te wszystkie miłe komentarze, wyświetlenia i również dziękuję za nowych obserwatorów. KOCHAM WAS MOCNO ♥. Have a nice day! x

♥.