czwartek, 31 października 2013

Rozdział pięćdziesiąty siódmy.

- Dobrze, więc chodzi o dobre wieści, a nawet bardzo dobrze - powiedział.
- Wujek wyrzuć to w końcu, bo zaraz zwariujemy - odezwał się Louis.
- Pamiętacie wasz kawałek ,,What makes you beautiful'', z którym to wystąpiliście na festiwalu w Wolverhampton, na którym to również się poznaliśmy?
- Głupie pytanie. Oczywiście, że tak - odpowiedziałem.
- A więc nagracie do niego teledysk, który będzie puszczany w każdym odbiorniku na całym świecie! Czy dociera do was, jak ważna jest ta wiadomość?
- Mówisz poważnie? - upewniał się Harry.
- Och, jak najbardziej - zaśmiał się.
  Powstaliśmy z miejsc i zaczęliśmy rzucać się sobie w ramiona. Nasza radość była całkiem nie do opisania. Skakaliśmy i krzyczeliśmy jednocześnie. Simon próbował się nie śmiać, ale w ogóle mu to nie wychodziło. Jego brzuch trząsł się jak galareta!
- To chyba wszystko. Jutro o dziewiątej znów przyjedzie po was bus - odparł.
- Kiedy zaczynamy nagrywanie?! - wyrwał się blondynek.
- Najpierw musimy wymyślić pomysł na teledysk. Myślę, że wpadnę do was jutro, żeby to obgadać. Czy odpowiada wam to?
- Jak najbardziej - odrzekł Zayn.
- Przepraszam, ale chciałbym się dowiedzieć co w sprawie z Darcy i Freddie'go? Przeniosą ich tutaj? Jeśli tak, to kiedy? - dopytywałem. Ostatnio nie miałem czasu na myślenie o mojej stokrotce, ale to wcale nie znaczyło, że straciłem nią zainteresowanie.
- Wszystko już załatwiłem, tak jak mnie poprosiliście. Raczej już jutro powinna tutaj dotrzeć, razem ze swoim uroczym przyjacielem - odrzekł.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się.
 Pożegnaliśmy Cowell'a i ruszyliśmy do swoich pokoi.  Przypomniałem sobie dzisiejszą rozmową z Hazzą. Miałem gdzieś, że właśnie dochodzi północ. Ta sprawa nie może czekać. Muszę porozmawiać z Lou natychmiast.
  Skierowałem się pod jego drzwi, zapukałem i wszedłem. Zdziwił się na mój widok. Usiadłem w fotelu i przyglądałem się jak składa ubrania, co wprawiło mnie w zaskoczenie. On i składanie ciuchów? To bardzo dziwne.
- Skoro El ma przyjechać, to muszę utrzymywać porządek - wytłumaczył.
- Och tak, rozumiem. Możemy pogadać? - zapytałem.
- A co właśnie robimy?
- Nie wygłupiaj się. Usiądź na moment, naprzeciw mnie - poprosiłem.
  Zrobił co kazałem. Patrzył mi prosto w oczy.
- Dlaczego odsuwasz się od Harry'ego?
- Umm.. wcale nie - spuścił głowę. - Skąd coś takiego w ogóle przyszło Ci do głowy?
- Bo z nim rozmawiałem pacanie. Nie zdajesz sobie sprawy w jakim ten chłopak jest stanie. Brakuje mu Ciebie i tego co was łączyło. W dodatku jest o mnie zazdrosny, przez co mam wyrzuty sumienia.
- Przestań, to w zupełności nie jest twoja wina - pokręcił głową.
- Mniejsza kogo ona jest. Wytłumacz dlaczego się tak dzieje? I jeśli chodzi o jakiekolwiek uczucia, to nie chcę nawet słyszeć ,,to brzmi lamersko'', zrozumiałeś?
- Tak - zachichotał. - No więc ja.. boję się jego reakcji na Eleanor. Jeszcze niedawno mieliśmy zakład, że zostajemy singlami i z nikim się nie wiążemy. Jak widzisz, ten pakt jest już dla mnie nieważny i strach mnie oblatuje.. bo nie wiem jak mu to powiedzieć i jak na to zareaguje.
- I tylko dlatego go unikasz? - zmarszczyłem czoło.
- Mhm - mruknął.
- Louis jesteś śmieszny - uśmiechnąłem się. - Jeśli chcesz, ja z nim o tym pogadam, ale najlepiej będzie jak Ty to zrobisz. Nie masz się czego obawiać, loczek jest osobą bardzo rozumną. Zresztą co ja Ci będę mówił, skoro znasz go lepiej niż ja.
- Chyba masz rację Liam - przyznał.
- Nie zapominaj, że ja zawsze mam rację i że obiecałeś mnie słuchać.
- Nienawidzę Cię pajacu - rzucił. - Okej, pogadam z nim. A teraz zostaw mnie w spokoju. Chcę pójść spać.
- Dobranoc.
  Od razu poszedłem do pokoju Zayn'a. Zastałem go leżącego na łóżku, z głową schowaną między rękoma. Usiadłem obok niego, całując jego szyję.
- Co się dzieje serduszko?
  Uniósł się i dostrzegłem łzy na jego twarzy. Natychmiast mnie przytulił. Trwaliśmy w uścisku bez słowa. Zrozumiałem, że na razie nie chce mówić, a pragnie jedynie być blisko mnie. Czuć, że tutaj jestem i wiedzieć, że ma we mnie oparcie, co w istocie rzeczy było oczywiście prawdą.
 Delikatnie ucałowałem jego czoło i wzmocniłem uścisk. W chwilę potem oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Och, zbierało mi się na płacz. Nienawidzę, kiedy ktoś w moim otoczeniu jest smutny, a tym bardziej, jeśli jest to tak ważna osoba jak Malik.
- Co się stało kochanie? - zapytałem ponownie.
- Po prostu.. tęsknie za rodziną. Wiem, że jesteśmy tu zaledwie od trzech dni, ale przerasta mnie myśl, że tak już będzie zawsze. Chciałbym mieć ich bliżej. Móc widywać, rozmawiać z nimi i przytulać, a nawet obdarowywać prezentami - wydukał.
- Rozumiem Cię doskonale. Sam mocno to przeżywam, ale damy radę. Mamy siebie - uśmiechnąłem się lekko. - Możesz rozmawiać z nimi przez skype przecież. Wiem, że to nie to samo, ale zawsze coś, prawda?
- Owszem - przytaknął. - Możemy tu dziś spać?
- Tak skarbie - musnąłem jego policzek.
  Położyliśmy się w swoich objęciach i tak zasnęliśmy.
  Obudziliśmy się równocześnie. Spoglądaliśmy w swoje oczy, nie wypowiadając żadnego słowa. Panowała głucha cisza, która oznaczała, że żaden z chłopaków jeszcze nie wstał. Świetnie, kolejne śniadanie będę musiał zrobić ja.
- Lepiej się czujesz? - zapytałem.
- Ani trochę - westchnął.
  Nie wiedziałem co robić i jak go pocieszyć, bo nie byłem w stanie zapobiec jego smutkowi. Nie zastanawiając się dłużej, przytuliłem go mocno. To jedyne co przyszło mi do głowy w tym momencie.
- Chodźmy zrobić jedzenie - stwierdził.
  Ubrałem ciuchy należące do Mulata i oboje podążyliśmy do kuchni. Czarnowłosy zajął się przygotowaniem kaw, a ja kanapek.
- Kocham Cię mocno, pamiętaj. - Poczułem jego dłonie na biodrach, a następnie po moim policzku, który musnął swoimi ciepłymi wargami, rozlała się fala przyjemności.
- Ja Ciebie jeszcze bardziej - uśmiechnąłem się pod nosem.
 Naszą romantyczną chwilę przerwało wejście blondaska. Następnie przyszedł Harry, a na końcu, ledwo żywy zwlókł się Lou. Wyglądał jak umarlak, przysięgam.
- Nieprzespana noc? - uniosłem brew do góry.
- Raczej przegadana! Nie dość, że.. - zaciął się. - Nie dość, że mama chciała ze mną rozmawiać, to jeszcze każda z sióstr poprosiła mnie do telefonu! Myślałem, że oszaleję - przewrócił oczami.
  Spojrzałem na Zayn'a. Na jego twarzy pojawił się jeszcze większy smutek, niż uprzednio. Tak strasznie było mi go żal i miałem wielką ochotę zrugać Tommo, za gadanie o rodzinie. Ale przecież skąd mógł wiedzieć, że zaboli to Malik'a?
  Po jedzeniu poszedłem do siebie. Włożyłem swoje ciuchy i ułożyłem włosy na żel. Kiedy byłem już całkiem gotów, zapukałem do drzwi Tomlinson'a. Otworzył mi je, panikując, że się nie wyrobił.
- Nie przyszedłem Cię pospieszać, tylko o coś zapytać - zaśmiałem się.
- Nie strasz mnie tak więcej kretynie - rzucił, wzruszając ramionami.
- Rozmawiałeś z Harry'm?
- Nie miałem na to czasu. Wczoraj przyszedłeś mi o tym wszystkim opowiedzieć, kiedy kładłem się spać, a nie chciałem gadać z nim o tym przy śniadaniu. I jeszcze prawie się wygadałem..
- Um, dobrze. No właśnie zwróciłem szczególną uwagę na twoją przerwę w mówieniu. Powiedz mi jeszcze.. Co z resztą? Kiedy im powiesz?
- Jak przyjedzie. Powinna tu być wieczorem.
- Wtedy przyjedzie też Simon, prawda?
- Tak, niestety tak. Ale El powiedziała, że może zaczekać w moim pokoju. Stwierdziła, że ze spokojem odrobi zadania domowe oraz trochę się pouczy, by się czymś zająć, a dodatkowo zyska więcej czasu w niedzielę - uśmiechnął się.
- Doskonale - odwzajemniłem gest.
  Wybiła dziewiąta. Pod kompleksem pojawił się bus, który zawiózł nas w znajome miejsce.
*~*
 Wracamy do domu. Usiadłem obok Zayn'a, ale ten w ogóle nie chciał ze mną rozmawiać. Położył swoją głowę na moim ramieniu, a do uszu włożył słuchawki, z których popłynęła smutna muzyka. Jakże było mi go żal. Najgorsze było to, że nie mogłem nic zrobić, by było lepiej.
- Pomóżcie mi wymyślić karę dla Lou! - krzyknął Hazza.
- A co tym razem przeskrobał? - odezwałem się.
- Przegrał zakład - odpowiedział.
- Mam, ja mam! - wyrwał się Horan.
- Masz najgorsze pomysły ever, nie chcę tego słyszeć. - Tomlinson zakrył sobie uszy.
- On jest bezczelny - pokiwał głową. - No więc ja myślę, że skoro nasz kochany Louis tak kocha biegać, to powinien przebiec całe nasze piętro.. nago!
- Już skończył gadać? Pewnie wymyślił coś głupiego, jak zwykle - skomentował Tommo.
- Ależ on ma doskonały plan! Brawo Niall - loczek zaczął klaskać.
- Współczuję - rzuciłem do poszkodowanego chłopaka.
- Czy mogę wiedzieć, co muszę zrobić? - dopytywał.
- Czeka Cię maraton kochanie - roześmiał się Styles. - Przebiegniesz nasze piętro całkiem nagi - dodał.
- Chyba żartujesz!
- Ani mi się śni! Sam pozwoliłeś na karę, więc teraz musisz się na nią zgodzić.
- Ale nie wiedziałem, że będzie tak straszna! Farbowany - rzucił mu złowrogie spojrzenie - nie żyjesz!
  Czarnuszek nie wiedział co się dzieje. Miał zamknięte oczy i muzykę w uszach, dlatego nie słyszał naszej rozmowy, a następnie śmiechów. Wydaje mi się, że sprawa rodziny, to nie jedyny powód jego smutku.. Ale czy powinienem o to zapytać? Chciałbym wiedzieć, ale co jeśli on nie chce o tym rozmawiać?
  Miałem mętlik w głowie, kiedy dotarliśmy na miejsce. Wyszedłem z busa i poczekałem na Lou. W końcu wyszedł. Kazałem mu chwilę poczekać.
- Co jest szefuniu? - zaśmiał się.
- Jak Harry zareagował na wieść o El? - zainteresowałem się.
- Dobrze. Zresztą, przeczuwał, że coś przed nim ukrywam i to właśnie z tego powodu go od siebie odpycham. Żeby jakoś załagodzić sprawę, zgodziłem się na karę i zobacz co teraz muszę zrobić - schował twarz w dłoniach.
- Dasz sobie radę - klepnąłem go w ramię.
- Um, Li? Co jest Zayn'owi? Ostatnio niczego mi nie mówi.
- Mam wrażenie, że mi też czegoś nie powiedział, bo powątpiewam w to, że jego smutek wywołany jest tęsknotą za domem.
- Nie wydaje mi się, żeby to był jedyny powód. Najlepiej będzie jak z nim porozmawiasz - uśmiechnął się.
  Zawtórowałem mu i udałem się do swojego pokoju. Za godzinę miał u nas być Simon, by obgadać rzeczy dotyczące teledysku. Byłem też ciekawy co z Darcy. Jeśli tylko dowiem się, że jest w Londynie, od razu do niej pójdę. Nie widziałem jej dawno i bardzo się stęskniłem.
 Usiadłem na łóżku i wyciągnąłem laptopa. Wszedłem na skype'a i w chwilę potem zauważyłem, że dzwoni do mnie Andy. Ucieszyłem się na jego widok.
- Co tam gwiazdo? - rzucił.
- Nie nazywaj mnie tak - pokręciłem głową. - Chyba wszystko dobrze. Nie uwierzysz jak Ci coś powiem..
- Och, nie trudź się. Znam Cię na tyle dobrze, że wiem, iż chodzi Ci o zespół. Mam pojęcie, że nagracie klip do What makes you beautiful - uśmiechnął się cwaniacko.
- Zaraz.. co? Skąd o tym wiesz? - zdziwiłem się.
- Stary, nie widziałeś, że piszą o was w największych gazetach plotkarskich? Dam sobie głowę uciąć, że Cowell to załatwił. Powinieneś mu stopy całować, za to co dla was robi.
- Nie przesadzaj - przewróciłem oczami. - Ale naprawdę o nas piszą?
- A wyglądam na osobę, która kłamie? - Zaśmialiśmy się.
 Rozmawiałem z nim do czasu przyjazdu Simon'a. Zebranie tym razem odbyło się w pokoju Louis'a, gdyż miał tak czysto, że wszystko aż błyszczało, co było dla nas wielkim zaskoczeniem. Lou to brudas, nie oszukujmy się.
- Za nim zaczniemy rozmawiać o waszej przyszłości, chciałbym wam oznajmić, że Darcy jest już w mieście. Przenieśli ją dziś rano. Z tego co się dowiedziałem, bardzo jej się tu podoba i.. chciałaby was jak najszybciej zobaczyć i uściskać - uniósł kąciki ust do góry.
- Pójdę do niej zaraz po naszej rozmowie - odparłem.
~*~
 Dyskutowaliśmy około godziny. Z ust każdego z nas padały różne propozycje do klipu, które nie bardzo podobały się naszemu ,,wujkowi''. Śmiał się, że chyba ma do czynienia z pięciolatkami, a nie dorosłymi facetami. Przyznałem mu racę, bo czasem naprawdę czuję się, jakbym był w przedszkolu. W końcu jednak wpadliśmy na odpowiedni pomysł.
 Malik wciąż pozostał bez dobrego nastroju. Ledwo się do nas odzywał, częściej na wszystko się zgadzając kiwnięciem głowy. Naprawdę się o niego martwię. Pierwszy raz widzę go w takim stanie. Wiem, że niedługi czas z nim przebywam, ale sam Tomlinson, który przecież przyjaźni się z nim nie od dziś, dziwił się jego stanem. Czy to możliwe, że Zayn coś przed nami ukrywa? A jeśli tak, to co to takiego?
- Och, zapomniałbym. Liam skoro idziesz do tej małej, to proszę, pójdź tam z Danielle. Sam dowiedziałeś się dziś, że gazety się wami interesują, dlatego teraz tym bardziej powinieneś się z nią spotykać - powiedział Simon, chcąc już wyjść.
- No dobrze - westchnąłem.
 Poszedłem do siebie, by ubrać bluzę. Zastanawiałem się, czy któryś z chłopaków nie chciałby mi potowarzyszyć, ale okazało się, że Tommo zostaje z Eleanor, Horan i Styles ubzdurali sobie, że pójdą się nawalić, a jutro odwiedzą naszą księżniczkę, a mój czarnuszek.. Siedział w swoim pokoju, który zamknięty był na klucz. Skoro odcinał się od świata, znaczy to, że chce pozostać sam, więc nawet o nic go nie pytałem.
  Wyszedłem z kompleksu, kierując się do sierocińca. Niebo już ciemniało, przynosząc ze sobą ciemne chmury i zimny wiatr. Brr, liczyłem na to, że będzie odrobinę cieplej.
  Przechadzając się przez ciemne uliczki, dużo rozmyślałem. Rozglądałem się na boki i wciąż uświadamiałem sobie, że jestem w stolicy Wielkiej Brytanii, czasopisma zaczęły pisać o One Direction, a od przyszłego tygodnia zaczynamy prace nad teledyskiem do naszej piosenki. Poza tym, poznałem przecież Stave'a! A na nim się nie skończy, prawda?
 Pod domem dziecka czekała już lokowata. Musnąłem delikatnie jej policzek i weszliśmy do środka. Była podekscytowana poznaniem małej istotki, o której co nieco jej opowiedziałem. Uznała, że musi być naprawdę śliczna, skoro zawróciła w głowie całej naszej piątce. Hmm, dziś się przekona, że moja mała stokrotka, to najcudowniejsza siedmioletnia dziewczynka, chodząca po tej ziemi.
- Liam! - Darcy wstała i podbiegła do mnie, otulając rękoma.
- Ależ tęskniłem! - wzmocniłem uścisk.
- A co to za pani? - zapytała, odrywając się od mojego ciała.
- To Danielle, opowiadałem Ci o niej - uniosłem kąciki ust do góry.
- Och, tak. Cześć - podała jej dłoń.
- Witaj skarbie. Jesteś prześliczna, wiesz? - odezwała się.
- Nie bardziej niż Ty.
 Darcy doskonale wie o łączącej miłości mnie i Malik'a, ale także ma pojęcie o ,,brodzie'', która właśnie ze mną przyszła. Mimo, że Dan w jakiś sposób wpływa na mój związek, ona stara się być dla niej miła. Kocham ją, za to jaką dobrocią dysponuje.
  Posiedzieliśmy u niej około godziny. Opowiadała nam o ostatnich dniach w Wolverhampton i pożegnaniu z poznanymi dziećmi. Była przy tym taka radosna.. i taka żywa.
  Odprowadziłem Peazer pod dom. Naparłem lekko swoimi wargami na jej i odszedłem, spuszczając głowę w dół. Dzisiejsze spotkanie z nią, nawet nie było takie najgorsze. Ona umie być w pełni normalna, na szczęście.
  Dotarłem do kompleksu. Od razu poszedłem do siebie, gdzie zastałem czarnuszka, siedzącego na moim łóżku. Wciąż był przybity.
- Chciałbym Ci coś wyznać - powiedział.
  Czułem narastający strach i przyspieszające bicie serca. Usiadłem obok niego i czekałem.

-----------------------------------------------
Od autorki: Hej! Pierwszą rzeczą, będą podziękowania. Nie mogę uwierzyć, że właśnie doszliśmy do 50 tyś. wyświetleń bloga! Nie jestem w stanie wyrazić słowami jak bardzo jestem wam wdzięczna za każe wejście, przeczytanie i skomentowanie. UWIELBIAM WAS <3
 Mam dla was dwie, chyba dobre wiadomości, i jedną złą. Zacznijmy może od tej drugiej, by potem załagodzić sytuację, co? No więc jak widzicie, mamy tutaj początek dużej sprzeczki Ziam'a. Nacieszcie się ich ostatnimi chwilami, bo między dwójką zakochanych gołąbeczków będą teraz panować chłodne relacje. Hmm, ale teraz te dobre wiadomości! Po pierwsze, znalazłam jakieś 70 gifów/zdjęć z Ziam'em, także zbliża się kolejna, trzecia już, notka pt: ,,Ziam is real''. Chcielibyście ją zobaczyć? Oh, wiem, że byście chcieli! Niestety nie mogę dokładnie określić, kiedy będziecie mogli ją obejrzeć, ponieważ muszę się ostro za nią wziąć. No i druga, dobra nowina.. Myślę nad kolejnym blogiem. Tym razem hetero. Chciałabym wiedzieć, czy bylibyście zainteresowani moim nowym opowiadaniem? Oczywiście wcieliła bym je w życie dopiero po zakończeniu tego i po dokładnym obmyśleniu planu :)
 Dobra, muszę już spadać. Zaraz lecę na angielski, a potem widzę się z laskami. Dziś Halloween! Jak wasze plany? Ja idę do kina na noc horrorów. Powrót do domu około 2 nocy #verylikeit! Oh, widzieliście zwiastun do teledysku SOML? DBKBDISBISBDI, prawda? *o*
 Okej, już nie zanudzam. HAVE A NICE DAY  xx

Przedsmak trzeciej notki ,,Ziam is real '' ♥

niedziela, 27 października 2013

Rozdział pięćdziesiąty szósty.

 Podczas gdy ja siedziałem z drżącym ciałem i niespokojnie bijącym sercem, blondynek patrzył w jedno miejsce. Nie wiedziałem czy mam się odezwać, czy czekać na jego ruch. Jednak to mnie przerosło i wydusiłem z siebie:
- Co się stało?
  Spojrzał na mnie i wybuchnął głośnym śmiechem. Spadł na podłogę, łapiąc się za swój trzęsący się jak galareta brzuch. Zachowywał się jak wariat, a ja nie wiedziałem co myśleć.
- Niall, dobrze się czujesz? - zapytałem zdezorientowany.
  Nie podniósł się. Wciąż leżał na dywanie i rechotał. Co do cholerny jasnej właśnie się wydarzyło?! Najpierw prosi mnie o poważną rozmowę, a następnie udaje szaleńca.
- Farbowany uspokój się i powiedz mi o co chodzi - syknąłem.
  W końcu wstał. Na jego twarzy dostrzegłem łzy, jak się domyślam, popłakał się ze śmiechu. Rzadko mu się to zdarza. Musiał mieć naprawdę dobry powód. Usiadł na łóżku, wciąż nic nie mówiąc.
- Powiesz mi co Cię tak bawi?
- Och Liam! Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wyglądałeś! Jak bardzo trzęsły Ci się ręce! Myślałem, że z tego strachu zemdlejesz - kręcił głową, kładąc swoją rękę na moim ramieniu. - Nabrałem Cię stary! To chyba mój najlepszy żart ever!
  Odetchnąłem z ulgą. Więc nie chodzi wcale o to, że dowiedział się o szantażu? Cudownie! Świetnie jest słyszeć takie wieści.
- Powiem jedynie, że mam najgłupszego przyjaciela pod słońcem - wywróciłem oczami.
- Niby dlaczego? - spojrzał na mnie spod byka.
- No przepraszam, ale kto normalny kładzie się na ziemi i rechocze ze śmiechu przed dobre dwie minuty, nie słuchając co się do niego mówi?
- Jestem jeszcze nastolatkiem, moje wybryki są całkiem w porządku - odparł, krzyżując swoje ręce na klatce piersiowej.
- Nie masz pięciu lat Horan.
- A Ty trzydziesty - wystawił język w moim kierunku.
- Zabawne - pokręciłem głową. - Idę do Lou. Obiecałem z nim pogadać.
- Tak, jasne. Powodzenia.
 Wyszedłem z pokoju Nialler'a i od razu skierowałem się pod drzwi Tommo. Ostrożnie zapukałem i wszedłem do środka. Zastałem go siedzącego przed laptopem. Nawet nie spojrzał w górę, a już wiedział kto zaszczycił go swoją obecnością.
- Usiądź w fotelu Payne - rzucił.
  Wykonałem jego rozkaz.
- Podejrzewam, że sprawa dotyczy Eleanor, więc przejdź od razu do sedna - odezwałem się.
  Delikatnie zamknął sprzęt i usunął ze swoich kolan, kładąc obok. Westchnął przeciągle i zabrał w swoje dłonie poduszkę. Patrzył na nią przez moment, po czym skierował swój wzrok na mnie.
- Głupio mi o tym mówić - wyznał.
- Umm, niech zgadnę. Tęsknisz za nią?
- Brzmi lamersko, ale tak.
- Dla Ciebie wszystko co związane z uczuciami brzmi lamersko - wywróciłem teatralnie oczyma. - Daj spokój, to jest normalne. Zależy Ci na niej i wszystkie towarzyszące temu emocje są jak najbardziej na miejscu. Każdy z nas to przeżywa.
- Skąd w Tobie ta mądrość? - uniósł jedną brew do góry.
- Ma się ten wrodzony talent, no nie? - zaśmiałem się.
- Wracając do sprawy z El.. Głupio mi jej tak.. nie widzieć? Przecież będąc w szkole mogłem patrzeć na nią na każdej przerwie, a teraz? Mam tylko głupie zdjęcie w komputerze.
- To właśnie w nie byłeś tak wpatrzony - zachichotałem. - Może poproś by wpadła do nas na weekend? Na pewno się zgodzi.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Dlaczego? - zmarszczyłem czoło.
- Ponieważ mamy swoje obowiązki. Dodatkowo.. nie chcę by wam przeszkadzała. No i chłopaki musieliby się o niej dowiedzieć.
- Przecież to kobieta, Louis! Podczas naszej pracy z łatwością może pójść na zakupy i będzie się przy tym świetnie bawić. Będąc tutaj, wcale nie będzie nam w niczym przeszkadzać. A reszta zespołu pewnie przyjmie ją całkiem miło - uśmiechnąłem się.
- Mówisz poważnie?
- Nie, półżartem - pokręciłem głową. - Oczywiście, że tak. Wszystko na pewno ułoży się dobrze. Zaproś ją tutaj. Spędzicie wspólnie kilka chwil i może one was do siebie zbliżą - zachęcałem.
- Może i masz rację. Czym ja się tak przejmuje?
- Nad tym się kolego zastanawiam. Z Tobą gorzej niż z babą w ciąży!
 Po moim stwierdzeniu, trzepnął mnie poduszką, którą wcześniej trzymał w rękach. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, gdyż trafił w sam środek twarzy. Ma chłopak cel!
- Dzisiaj mamy środę. Miną wieki za nim nadejdzie weekend.
- Lou to akurat jest twoim najmniejszym problemem! Czas ten zleci tak szybko, że nawet nie zauważysz, dlatego zacznij już planować co będziecie robić. Może zabierz ją na London Eye? To świetnie miejsce na podziwianie miasta i spokojną rozmowę.
- Masz dobre pomysły Payne. Zazdroszczę Zayn'owi - powiedział, unosząc kąciki ust do góry.
- Czego?
- Ciebie. Jesteś chyba najlepszym facetem pod słońcem. Uroczy, przystojny, inteligentny, masz poczucie humoru..
- Umm, Louis? To zabrzmiało.. lamersko, jak Ty to mówisz.
- Wyjazd z mojego pokoju kopiaro! - Wziął drugą poduszkę i wycelował w moją stronę.
- Jestem facetem! - krzyknąłem.
- Serio, nie zauważyłem - odrzekł z sarkazmem.
  Śmiejąc się pod nosem, wyszedłem na korytarz. Starannie zamknąłem drzwi i ruszyłem do swojego pokoju. Z niego zabrałem nową parę bokserek i udałem się do łazienki, by wziąć prysznic. Gdzie podział się Zayn? Myślałem, że dziś także wykąpiemy się razem.
 Wróciłem do siebie, siadając na łóżku. Wdrapałem się pod kołdrę i włączyłem telewizor. Miałem ochotę na obejrzenie filmu z dobrze rozwiniętą akcją, ale na żaden taki nie natrafiłem. Cholerne ścierwo!
  Skakałem z kanału na kanał, gdy drzwi od pokoju otwarły się. Za nimi ujrzałem mojego przystojnego czarnuszka. Trzymał coś w ręku. Zapalił światło. Rozebrał swoje ubrania, pozostając jedynie w bokserkach, a następnie położył się obok mnie.
- Co tam masz? - zainteresowałem się.
- Rysunek. Ładny? - zapytał.
  Wziąłem go do rąk. Na kartce wielkości A4 dostrzegłem swój portret. To, że na malunku byłem ja, wzbudziło we mnie nieopisaną radość. Myślałem, że rzucę się na niego i nigdy więcej nie puszczę! Jednak jego talent malarski wzbudził we mnie taki podziw, że nie śmiałem się odezwać. To było.. niesamowite.
- Co? Nie podoba Ci się? Wiedziałem.
- Ależ skąd skarbie! Jest cudowny! Och, jesteś prawdziwym artystą.
- Rysować właśnie Ciebie, to tylko i wyłącznie przyjemność - stwierdził, delikatnie muskając mój policzek.
- Jesteś uroczy - zachichotałem. - Teraz przynajmniej rozumiem czemu tyle Cię nie było. Miałem już do Ciebie pisać, dlaczego nie brałeś ze mną prysznicu. Myślałem, że się na mnie obraziłeś.
- Na Ciebie? Na głowę upadłeś? Na Ciebie nie idzie się gniewać - znów mnie pocałował.
  Patrząc w jego mieniące się tęczówki, zbliżyłem nasze wargi i połączyłem w zachłanny pocałunek, któremu oboje się oddaliśmy. Czy mówiłem już, jak bardzo kocham takie momenty? Zresztą, uwielbiam każdą chwilę spędzoną w towarzystwie tego czarnowłosego chłopaka o piwnych oczach.
- Lou dziś oznajmił, że zazdrości Ci mnie - powiedziałem, odrywając się od jego ust.
- Już po jego ślicznej buźce. W życiu mi Cię nie odbierze! - Przytulił mnie.
- Wariat z Ciebie - ucałowałem jego czoło.
  Kolejny raz zasnęliśmy w swoich objęciach. Było nam tak dobrze, że żaden z nas nie wstał by zgasić światło. Paliło się całą noc.
  Zbudziłem się przed ósmą, od razu gasząc wciąż świecącą lapmę. Malik nadal smacznie spał. Powoli wygramoliłem się z jego uścisku i nakładając na siebie spodenki oraz t-shirt, poszedłem do kuchni. Zastałem w niej Harry'ego, sączącego kawę. Wyglądał jak zjawa.
- Dobrze się czujesz? - spytałem.
- Tak - odparł.
- Widzę, że nie najlepszy masz dziś humor - usiadłem naprzeciw niego. - Opowiadaj, co się stało?
- Nie ma co gadać - westchnął.
- Styles weź się w garść i mów - powiedziałem stanowczym tonem.
- Zauważyłem, że Louis się ode mnie odsuwa. Prawie w ogóle już ze sobą nie rozmawiamy. Nie wiem co u niego i co go trapi. Myślisz, że dlaczego wczoraj nazwałem go kretynem? Wpadłem w furię, która teraz zrodziła smutek. Jest mi przykro, że teraz to Wy jesteście tak blisko. Brak mi go Liam.
 Słowa, które popłynęły z jego ust uderzyły we mnie jak głazy. Byłem tak zainteresowany sprawami Tommo, że zupełnie nie zorientowałem się, że oddala się od Hazzy. Jak mogłem to przeoczyć? Jestem na siebie cholernie zły.
- Ja przepraszam - wybełkotałem zaskoczony. - Nie wiedziałem, że tak się między wami dzieje właśnie przeze mnie. Nie chciałem tego. Przecież miałem dobre intencje - tłumaczyłem.
- Ale ja nie mam Ci tego za złe - posłał mi nikły uśmiech. - To raczej Tomlinson doprowadza mnie do szału. Tyle razem przeszliśmy, a on teraz zwyczajnie mnie odstawia na bok. Nie chcę końca tego, co między nami zrodziło się już dawno temu.
- Rozumiem Cię doskonale, dlatego postaram się z nim porozmawiać. Co Ty na to?
- Zrobiłbyś to dla mnie? - uniósł jedną brew do góry.
- Jesteś moim przyjacielem, odpowiedź jest prosta.
- Dzięki stary! Jesteś the best. - Dopił swoją kawę.
  Wspólnie z loczkiem zrobiliśmy kanapki, które następnie pozostała część zespołu smacznie zjadła. Cieszę się, że pomiędzy nami są tak dobre więzi, a czas spędzony w tym gronie można zaliczyć do najlepiej przeżytego. Nie zamieniłbym ich na nikogo innego, mimo, że czasem umieją być naprawdę denerwujący. Zwłaszcza dziś, kiedy to Lou podebrał Horan'owi skarpetkę i biegał z nią po całym piętrze, nie chcąc jej oddać. On czasem naprawdę zachowuje się jak pięciolatek, nie uważacie?
 Ubrałem dziś na siebie zwykłe jeansy z lekko opuszczonym krokiem i koszulkę z napisem ,,batman''. Cholernie ją lubię, zapamiętajcie to! Umm, chociaż nie wiem po co. Może chciałbym byście pod koniec opowiadania przypomnieli sobie jaki byłem i co lubiłem. Myślę, że akurat ten fakt jest łatwy do zakodowania w głowie. Liam i batman... Dobra, możemy uznać, że jestem batmanem, no nie? Tak będzie wam łatwiej.
 Wciąż zastanawiam się co to u góry ma znaczyć, ale to przecież moja opowieść, prawda? Mogę tu wplatać wszystko co chcę. Poczynając od swoich opinii, poprzez marzenia, a kończąc na pragnieniach.
 Równo o dziewiątej opuściliśmy kompleks. Pod mieszkaniem czekał już bus, mający zawieść nas do Stave'a, z którym wczoraj współpracowaliśmy. Bardzo go polubiłem, więc spędzenie z nim resztki dnia będzie tylko i wyłącznie przyjemnością.
*~*
 Wracamy do domu. Siedzę oparty o szybę, podziwiając Londyn zalany w deszczu. Aż smutno zrobiło mi się od tej pogody.
  Wtem usłyszałem mój dzwoniący telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni i ujrzałem na ekranie ,,Simon''. Ciekawe co chce tym razem.
- Halo? - odebrałem.
- Liam?
- Nie, morderca, który właśnie Cię namierza wujku - przewróciłem oczami.
- Dość żartów chłopcze - zaśmiał się. - Mam dla Ciebie zadanie.
- Umm, na czym ono polega? - zaciekawiłem się.
- Coraz więcej ludzi się o was dowiaduje. Gdzieś tam macie już małą grupkę fanów. Dlatego musisz częściej pokazywać się z Danielle. Dziś oboje wyjdziecie do Starbucks'a na kawę. Dużo młodych gwiazd tam uczęszcza, więc to odpowiednie miejsce. Pada, więc po drodze okryjesz ją swoją kurtką czy coś, wiesz, żeby było uroczo i romantycznie.
- Muszę? - westchnąłem.
- Nie marudź. Lokowata powinna być za pół godziny. Wyrobisz się?
- Niestety.
- Bądź na 23 w kompleksie. Przyjadę do was. Musimy porozmawiać.
- To coś poważnego? - zmarszczyłem czoło.
- Raczej tak. Przekaż chłopakom tę wiadomość.
- Oczywiście. Do zobaczenia - powiedziałem i rozłączyłem się.
- Co jest? - zainteresował się Niall.
- Simon dziś do nas przyjedzie, by nam coś oznajmić, dlatego wszyscy, godzinę przed północą, mamy być w mieszkaniu. A za chwilę wychodzę z Dan, by udawać idealną parę - spuściłem głowę w dół.
- Nie martw się kochanie. Będziemy esemesować - Zayn musnął moje czoło.
  Szepnąłem ciche ,,dziękuję'' i znów skierowałem wzrok za szybę. W niekrótkim czasie dotarliśmy na miejsce i czym prędzej wbiegliśmy do środka, chowając się przed deszczem. Na myśl, że będę musiał w nim iść, aż zadrżałem z zimna.
  Wpadłem do łazienki poprawić włosy, a następnie poszedłem do kuchni. Zrobiłem sobie ciepłą herbatę i usiadłem przy stole, wpadając w zamyślenie.
- Co ciekawego zaprząta twoją głowę? - W pomieszczeniu zjawiła się Peazer.
- Wystraszyłaś mnie.
- Najmocniej przepraszam - cmoknęła mój policzek. - Więc idziemy do Starbucks'a?
- Tak. I właśnie zastanawiam się na cholerę piję tą herbatę, skoro zaraz pewnie zamówię sobie tam kawę.
- Wylej ją i chodź już. Mamy mało czasu.
- Dobrze kochanie.
  Zaraz chwila.. Powiedziałem do niej ,,kochanie''? To takie.. dziwne? Zazwyczaj zwracam się tak do Malik'a lub Lily. To słowo w kierunku Danielle nic nie znaczy, nie myślcie sobie. Jest na pokaz.
- Jesteś słodki - uśmiechnęła się.
  Dałem dziewczynie moją czarną bluzę i łapiąc się za ręce, wyszliśmy na zewnątrz, kierując się w wyznaczone miejsce. Było mi tak niesamowicie zimno, przez ten denerwujący deszcz, ale nie byłem w stanie nic na to zaradzić.
~*~
  Nareszcie po tej całej szopce. Ubrałem na siebie ciepłe dresy oraz nową bluzę i poszedłem do pokoju Hazzy, w którym siedzieli chłopacy oraz Simon. Byłem bardzo ciekaw, co dziś ma nam do przekazania.
- Liam - odezwał się Cowell, ujrzawszy mnie.
- Coś nie tak? - zapytałem, zajmując miejsce na podłodze.
- Wykonałeś kawał dobrej roboty. Wiem od pewnych źródeł jak się zachowywałeś i twierdzą one, że wyglądacie jak para, nie widząca poza sobą świata! - Ekscytował się.
- Umm, świetnie - skomentowałem. Wow, aktorstwo mi wychodzi. - A teraz przejdźmy do sedna. Po co nas tu zwołałeś?
- Mam dla was pewne wieści, jak myślicie.. Będą złe czy dobre? - rozejrzał się.
  Zamyśliłem się na chwilę. Żaden z nas nie odpowiedział. Czekaliśmy aż mężczyzna ubrany w biały t-shirt, oznajmi nam owe wieści, które nie ukrywaliśmy, bardzo nas ciekawiły.

---------------------------------------------------
Od autorki: Witajcie w to piękne, niedzielne popołudnie. Jak podoba się wam rozdział? Domyśliliście, że takie coś będzie miało miejsce? Co chce przekazać Simon? Czekam na wasze komentarze, które zawsze wprawiają mnie w szeroki uśmiech :) Dziękuję za tak wysoką aktywność misiaczki!
 Wczoraj pojechałam do Kalisza na Musiała, dlatego nowy rozdział pojawił się dopiero dziś. Widziałam go i stałam w jednym momencie jakieś dwa metry od niego. Puszczał nam oczka i machał *o* Szkoda tylko, że głupie idiotki, podczas rozdawania autografów, nie chciały się przesunąć i niestety nie dane mi było zdobyć autografu oraz poprosić Maćka o uśmiech tak tylko dla mnie. Napisałam do niego na fb, ale marne szanse na przeczytanie :) [ to co mi pozostało po jego przyjeździe;
zdjęcia: https://pbs.twimg.com/media/BXhgtQFCQAATVUd.jpg:large i filmik: https://www.keek.com/Im_monicaa#L1qvdab ]
 STORY OF MY LIFE. Zakochałam się w tej piosence. Kiedy ją po raz pierwszy przesłuchałam, popłakałam się. Jest taka.. piękna? Cudowna? Niesamowita? Tak, to z pewnością przymiotniki opisujące ten utwór. Myślicie tak samo jak ja? :)
 Okej, nie zanudzam was dłużej. #58 #DNI #DO #ŚWIĄT ♥. Have a nice day x

♡.

środa, 23 października 2013

Rozdział pięćdziesiąty piąty.

 Okazało się, że to Niall (szczęście w nieszczęściu można by rzec). Stanął jak wyryty i wybuchnął głośnym śmiechem. Natychmiast zasłoniłem Zayn'a, a ten w oka mgnieniu ubrał na siebie bokserki i zapiął spodnie. Czułem jak moje policzki oblewa rumieniec. Cholera jasna!
- Dlaczego nie zapukałeś pacanie?! Wyjdź stąd! - skrzyczałem go.
  Blondasek natychmiast zamknął drzwi od mojego pokoju. Z korytarza wciąż dochodził jego rechot, który wprawiał mnie w jeszcze większe zakłopotanie.
- Nie przejmuj się - wzruszył ramionami Mulat.
- Nie przejmuj się? Mój najlepszy przyjaciel właśnie prawie zobaczył jak robię Ci loda! Czy to dla Ciebie normalne? - syknąłem, obracając się twarzą do niego.
- Daj spokój, zapomni o tym szybko - przytulił mnie mocno.
 Emocje powoli opadały, kiedy stałem w mocnym uścisku z chłopakiem. To, że się trochę uspokoiłem, wcale nie oznaczało, że pogodziłem się z tym, co właśnie się stało. Nie mogę teraz spojrzeć Horan'owi w oczy. Co on sobie o mnie pomyśli? Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, nawet z dziewczyną, i nie bardzo wiem jak mam się zachowywać.
- Już lepiej? - oderwał się od mojego ciała i spojrzał mi w oczy.
- Trochę.
 Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Moje serce znów prawie podskoczyło mi do gardła, przez co nie mogłem wypowiedzieć żadnego słowa. Na szczęście Malik zachował trzeźwość umysłu i zaprosił dobijającego się gościa do środka, którym to był Harry.
- Nie przeszkadzam? - spytał, powoli wchodząc do pomieszczenia.
- Widzisz, i tak powinien był zrobić Niall - wydusiłem z siebie.
- Daj spokój, mówiłem Ci już - przewrócił oczami. - Czego chcesz Styles? - uśmiechnął się do niego lekko.
- Jesteś nadzwyczaj miły - loczek zmierzył go od góry do dołu. - Wymyśliliśmy, że skoro mamy do końca dnia wolne, to teraz skoczymy trochę na miasto, a potem obejrzymy jakiś film, hmm wspólnie - odparł.
- Dobry pomysł. Ile mamy czasu na przygotowanie się do wyjścia? - odezwał się czarnuszek.
- Myślę, że dziesięć minut nam starczy.
- Też tak sądzę - przytaknąłem, dochodząc do siebie.
 Oboje się zmyli, udając się do swoich pokoi. Ja usiadłem na łóżku i spojrzałem w czubki swoich butów. Wyjście z zespołem, a następnie mały wieczór filmowy wydawał mi się doskonałym pomysłem na spędzenie wolnego dnia, ale nie mogę żyć z myślą, że blondasek widział, co widział. Jak mam z nim teraz rozmawiać? Za pewne spojrzawszy na mnie, wybuchnie głośnym śmiechem i opowie reszcie, co go tak śmieszy. Wtedy zapadnę się pod ziemię, obiecuję.
 Pokręciłem głową, by odgonić od siebie te cholerne myśli buzujące w mojej głowie i podszedłem do swojej walizki. Wyciągnąłem z niej czapkę z napisem ,,hype.'' i perfumy, którymi oblałem swoje ubrania. Pachniały niesamowicie.
 W końcu byłem gotów. Zapinając walizkę, wyszedłem na korytarz. Nagle zauważyłem podążającego w moją stronę Nialler'a. Nie wiedziałem co robić. Wyjść mu na spotkanie, czy wrócić do pokoju i przeczekać aż reszta przyjdzie? Co z Tobą Payne! Weź się w garść.
- Niall - mruknąłem, kiedy do mnie podszedł.
- Tak gołąbeczku? - Na jego twarz wstąpił uśmiech.
- Proszę, zapomnij o tym co widziałeś - powiedziałem natychmiast.
- Nie masz się czym przejmować, przecież to normalne - wzruszył ramionami.
- Dla Ciebie widok przyjaciela, robiącego kolesiowi loda, to normalny widok? - zmarszczyłem czoło.
- Oczywiście, że nie - przewrócił oczami. - Ale przecież to, że coś takiego zobaczyłem tylko wzbudziło we mnie śmiech, a nie obrzydzenie do waszej dwójki - zapewnił.
- Och - westchnąłem. - Tylko proszę, nie mów o tym nikomu.
- Stary jestem twoim przyjacielem, czyż nie? Nie powinieneś nawet takich słów kierować w moją stronę, bo masz to jak w banku, że zachowam to dla siebie.
- Dziękuję - szepnąłem.
 W korytarzu dostrzegłem Louis'a, kierującego się w naszą stronę. Za nim ujrzałem również pozostałą część zespołu. W końcu byliśmy wszyscy i spoglądając na siebie, ruszyliśmy na zewnątrz.
 Przed nami rozciągały się ulice niesamowitego Londynu. Czułem się tu całkowicie obco, mając nadal w głowie obraz mojego rodzinnego Wolverhampton, w którym to spędziłem długi okres swojego życia.
- Gdzie idziemy? - zapytał Lou.
- Może pójdziemy do Funky Buddha? Ciekawi mnie ten klub - stwierdziłem.
 Chłopaki przytaknęli mi, kierując się z mapą w ręce w wyznaczone przeze mnie miejsce. Szedłem obok Malik'a.
- Szkoda, że nie mogę ująć Cię za rękę - szepnął mi do ucha.
 Słowa te poczęły odbijać się echem w mojej głowie. Więc on też tego chciał tak bardzo jak ja? Zawsze myślałem, że nie chce publicznego okazywania uczuć, ale najwidoczniej w świecie bardzo się pomyliłem.
- Musimy się ukrywać - odparłem, spuszczając głowę.
 Chłopak na chwilę objął mnie ramieniem, po czym wrócił do swojej poprzedniej pozycji. Czułem się dziwnie nieswojo.
 W końcu dotarliśmy do celu. Weszliśmy do środka, gdzie kilku ludzi już bawiło się do skocznej muzyki, a reszta, obecna w klubie, sączyła pysznie wyglądające drinki. Skierowaliśmy się na pierwsze z brzegu kanapy. Usiedliśmy, rozglądając się na boki. Głośna muzyka dudniła mi w uszach, a do nozdrzy dochodził zapach alkoholu.
- Fajnie tu - powiedziałem głośno, by wszyscy mogli mnie usłyszeć.
 Wtem dostrzegłem Danielle, śmiejącą się z jakąś dziewczyną. Siedziały przy barze, rozmawiając z wysokim kelnerem. Szybko schowałem się za Zayn'em. Nie chciałem jej widzieć, a tym bardziej oczekiwałem, że w jakiś sposób mnie nie zauważy, co mijało się z prawdą. Obejrzała się za siebie i dostrzegła patrzącego na nią Louis'a. Natychmiast skierowała się w naszym kierunku.
Nie było ucieczki, musiałem odsunąć się z mojego ,,ukrycia'', bo ono wcale nic nie dawało. Wyprostowałem się i westchnąłem głęboko. Dlaczego to musi zawsze przytrafiać się właśnie mnie?
- Co tam chłopaki? Jak się bawicie? - zagadnęła, zajmując miejsce obok Styles'a.
- Dobrze, a Ty? - odpowiedział jej Tommo.
- Tak samo. Poznałam fajną dziewczynę, może spodoba się Malik'owi - puściła do niego oko.
- Peazer odejdź - syknąłem.
- Kochanie, dlaczego mnie tak traktujesz? - zrobiła smutną minę.
 Pokręciłem głową i wyszedłem na dwór. Usiadłem na chodniku. Miałem wielką ochotę zapalić, ale zapomniałem swoich papierosów. Cóż za pech, akurat dziś! Popadając w złość na samego siebie, zobaczyłem wychodzącą grupkę młodych chłopaków. Podniosłem się z ziemi i podszedłem do nich.
- Cześć. Macie może papierosa i ogień?
- Bierz. - Dobrze zbudowany blondyn rzucił we mnie całą paczką i odszedł wraz z znajomymi.
 Usiadłem na powrót na betonie. Odpaliłem fajkę zapalniczką i zacząłem rozkoszować się jej przyjemnym smakiem. Z każdym wydmuchem dymu nikotynowego, uczucie złości ulatywało ze mnie jak powietrze.
 Po chwili z klubu wyszła Dan. Stanęła nade mną z grymasem na twarzy.
- Dlaczego wyszedłeś? - zapytała bezpośrednio.
- Bo mam Cię dość? Ciebie i twoich głupich tekstów? - otaksowałem ją wzrokiem.
- Och przestań, przecież nic takiego nie robię - wzruszyła ramionami.
- Nie rób z siebie niewinnej.
- Liam postaraj się, bo jeśli nadal będziesz się tak zachowywał, ludzie zorientują się, że coś między naszym związkiem jest nie tak, a wtedy będziesz miał nieźle przesrane u Modest!
- Zrozum, że mi trudno, bo ja nic do Ciebie nie czuję. Ty sobie radzisz, ponieważ jesteś we mnie zakochana - stwierdziłem.
- Li wierzę w Ciebie. Hej, poradzisz sobie - uśmiechnęła się, kucając obok mnie.
- Nie dam rady - pokręciłem głową. Zbierało mi się na płacz.
- Och no dobrze - westchnęła. - Zmienię się, okej? Przestanę się do Ciebie aż tak bardzo lepić i skończę z głupimi odzywkami, dobrze?
- Zobaczymy co czas przyniesie - odparłem, wstając.
 Pożegnałem lokowatą całusem w policzek i skierowałem się w stronę naszego kompleksu. Napisałem czarnuszkowi esemesa, że wracam do domu, bo zwyczajnie mam dość wszystkiego, a siedzenie w klubie, w takim stanie, nie jest odpowiednim pomysłem.
 Od razu udałem się do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i zamknąłem oczy. Pomyślałem o Lily, w której to uścisku chciałbym się znaleźć. I o ciepłym domu pani Miller, gdzie zawsze byłem mile widziany. Jestem w Londynie od paru godzin, a już chciałbym wrócić do mojego małego miasteczka i do moich bliskich.
  Wyciągnąłem z kieszeni telefon, który oznajmił nadejście esemesa. Był on od barmanki, która pytała czy nie przeszkadza, bo chciałaby ze mną porozmawiać. Wyłączyłem wiadomość i wybrałem jej numer.
- Właśnie o Tobie myślałem - odezwałem się, kiedy odebrała.
- Naprawdę? Ja o Tobie też - roześmiała się uroczo.
- Co słychać? Jak moja ukochana staruszka? Wszystko u was w porządku? - dopytywałem.
- Tak Liam. Widzieliśmy się wczorajszego dnia, sam widziałeś, że jest okej.
- W każdej chwili coś może ulec zmianie - odparłem.
- Coś się stało? Masz jakiś przygnębiony głos? - zainteresowała się.
 Opowiedziałem jej o Peazer. Gdy tylko usłyszała co mnie trapi, ofiarowała mi swoje wsparcie. To właśnie za to ją kocham. Zawsze potrafi mnie wysłuchać i pokazać, że nie jestem sam, że mogę na niej polegać. Chciałbym ją teraz przytulić.
- Dziękuję za wszystko Lily. Jesteś niesamowita - powiedziałem.
- Oboje jesteśmy - zachichotała.
- Widzę, że wciąż się dowartościowujesz.
- No ktoś musi to robić, bo Ty o to nie dbasz.
- Przepraszam, zmienię się!
- Zobaczymy. Teraz dłużej już nie zajmuję Ci czasu. Czekam na nowe wieści. Baw się tam dobrze i nie zapominaj o nas! Dobranoc - odparła, rozłączając się.
 Po rozmowie z brunetką, do pokoju wszedł Malik. Bez słowa położył się obok mnie i wtulił w moje ciało. Objąłem go rękoma, całując w czoło. Nie potrzebowaliśmy nic więcej, liczyła się tylko nasza obecność i bliskość, której teraz potrzebowałem najbardziej. Trzymałem cały swój świat w rękach.
- Może pomożesz mi w rozpakowaniu ubrań? - zapytał, odrywając się ode mnie i patrząc mi w oczy.
 Zgodziłem się i ruszyliśmy do jego pokoju. Przeraziłem się, gdy wszedłem do pomieszczenia. Na środku leżały ubrania oraz kosmetyki należące oczywiście do mojego czarnuszka.
- Postaw swoje największe skarby (żele do włosów, on je uwielbia!) na komodzie, a resztę poskładam i włożę do szafy - odrzekłem.
  Wtem Mulat wziął mnie na ręce.
- Co Ty robisz? - zaśmiałem się zaskoczony.
- Kazałeś położyć swoje największe skarby na komodzie, więc kładę - odpowiedział rozbawiony.
 To, co zrobił, było niewyobrażalnie urocze. Wpiłem się w jego usta, a ten skierował nas na łóżko. Opadliśmy na nie delikatnie, wciąż wykonując naszymi językami pełen pasji i namiętności taniec.
- Idziemy wziąć kąpiel? - zapytałem, przegryzając jego dolną wargę.
- Razem?
- Nie, obok siebie - przewróciłem oczami, na co dźgnął mnie w brzuch.
 W końcu wstając, podążyliśmy do łazienki. Podczas prysznicu, naszym czułościom nie było końca. Potrzebowałem tego, potrzebowałem jego. Bawiliśmy się świetnie.
 Wróciwszy do pokoju Zayn'a, zabrałem się za składanie ciuchów i wkładanie ich do szafy. Fajnie jest mieszkać razem, wiecie? To całkiem fajne.. No może poza sprzątaniem po swojej drugiej połówce.
- Idziemy już spać? Zaraz zasnę na stojąco - westchnął.
 Skinąłem głową i położyliśmy się w swoim uścisku, obdarowując czułymi pocałunkami.
 Obudziłem się, gdy czarnuszek jeszcze smacznie spał. Powoli odsuwając się, by go nie zbudzić, ubrałem na siebie jego ubrania i poszedłem do kuchni, przygotować śniadanie. Lodówka była wypełniona różnymi pysznościami, ale ja zdecydowałem się na zwykłą jajecznicę, na którą, od jakiegoś czasu, miałem ochotę.
  Pichcąc pyszne jedzenie, poczułem czyjeś dłonie na swoich biodrach. Obróciłem się dla pewności i ujrzałem rozbawionego Niall'a. Myślałem, że go zastrzelę! Dobrze, że nie rzuciłem tekstem typu ,,Jak się spało kochanie?''.
- Nie rób mi tak - syknąłem do niego.
- Uwielbiam kiedy się denerwujesz - złapał się za brzuch, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Z każdym dniem coraz bardziej mnie drażnisz.
- Och jasne, na pewno w to uwierzę.
 Wspólnie zrobiliśmy śniadanie. Rozłożyliśmy talerze, sztućce i szklanki na stole, a następnie zwołaliśmy pozostałych śpiochów. Ociągając się, pojawili się w kuchni, zasiadając do stołu. Do ich nozdrzy doszedł zapach piękne pachnącej jajecznicy, który jednocześnie wywołał uśmiech na ich zaspanych twarzach.
- Co byśmy bez was zrobili - skomentował Harry.
 Zaczęliśmy jeść. Zważając na fakt, że ja i blondasek przygotowaliśmy posiłek, reszta musiała pozmywać naczynia, co nie bardzo im się spodobało, ale przecież nie mieli innego wyjścia, prawda?
 Poszedłem do swojego pokoju. Zdjąłem z siebie ubrania Zayn'a, których niesamowity zapach roznosił się w powietrzu, i założyłem coś swojego. Następnie wyszedłem na korytarz, gdzie zastałem chłopaków przed zamkniętym pokojem Lou.
- Co się dzieje? - zainteresowałem się.
- Ten dupek nie chce wyjść! On zwyczajnie robi nam na złość - oburzył się Hazza.
- Spokojnie - położyłem dłoń na jego ramieniu - zostaw to mnie. - Zrobili mi miejsce, a ja podszedłem do drzwi i delikatnie zapukałem. - Hej Louis, to ja, Liam. Domyślam się, co się dzieję, ale nie zostawiaj nas teraz. Czekają na nas obowiązki. Obiecuję Ci, że po powrocie wszystko mi opowiesz i wspólnie rozważymy ten temat. Czy zgadzasz się na taki układ?
 W chwilę potem ujrzeliśmy Tommo. Skinął do mnie głową i całą piątką wydostaliśmy się na zewnątrz. Wraz z naszym wyjściem, podjechał bus, mający zawieść nas do sławnego tekściarza, z którym mieliśmy stworzyć piosenkę, odpowiednią na naszą pierwszą płytę.
 Wpakowaliśmy się do wozu i odjechaliśmy.
~*~
 Wracaliśmy właśnie do naszego kompleksu, głodni i zmęczeni. Na niebie od godziny świeciły już gwiazdy. Pisanie z znanym Stave'm Mac'iem trochę nam się przeciągnęło. To świetny koleś i dużo interesowaliśmy się jego życiem prywatnym, za co strasznie nas skarcił, każąc brać się do roboty.
 Zauważyłem, że Niall wciąż siedzi w telefonie. Jego mina nie wróżyła raczej dobrego humoru, co mnie bardzo zmartwiło. Postanowiłem zapytać o powód tego grymasu na twarzy, zaraz po powrocie. Och, i jeszcze czeka mnie rozmowa z Lou. Pozostało życzyć powodzenia.
 W końcu dotarliśmy. Wyszliśmy z busa, przeciągając się. Skierowaliśmy się do środka naszego mieszkania. Zaczepiłem blondaska, pytając co się dzieje. Kazał mi pójść ze sobą do pokoju, więc tak też zrobiłem.
- No, to co jest? - usiadłem na łóżku.
- Liam, musimy poważnie porozmawiać - powiedział poważnym tonem.
 Moje uczucia były mieszane. Nie wiedziałem o co chodzi. Czy o to, co widział w moim pokoju ostatniego dnia? A może coś związanego z Gabrielle? A co jeśli mu powiedziała o swoim szantażu? On przecież nigdy mi nie wybaczy!
 Potrząsnąłem głową i spojrzałem na niego. Serce waliło mi jak oszalałe, ale chciałem wiedzieć co siedzi w jego głowie, więc cierpliwie czekałem aż się odezwie lub skrzyczy od kretynów i debilów.

---------------------------------------------
Od autorki: Okej, jestem z nowym rozdziałem. Dzisiaj troszkę później, ale uczyłam się na chemię, a potem oglądałam Violettę. Niby to szajs, ale mnie strasznie się podoba. Inny świat, przepiękne hiszpańskie piosenki, przystojni aktorzy. Uwielbiam ten serial :)
 Cóż, jak podoba wam się dzisiejszy rozdział? Wiedzieliście kto przyjdzie i jak zareaguje? Czy blondasek dowiedział się o szantażu Gabrielle? Jeśli tak, to jak potoczą się dalej losy przyjaźni Liam'a i Niall'a? Tego dowiecie się w kolejnej notce :)
 CZYTASZ? -- SKOMENTUJ.
 Nie zanudzam. Chcę już weeekeeeend :c Have a nice day
x

Słodziak ♥.

niedziela, 20 października 2013

Rozdział pięćdziesiąty czwarty.

- I na co Ty liczysz? Że Cię przeproszę? - prychnął.
- A więc wciąż jesteś nieugięty - westchnąłem. - Nie proszę o twoje wybaczenie, czy nazwij to jak chcesz. Przyszedłem pożegnać się z siostrami i mamą. Nie interesuje mnie to, że prawdopodobnie teraz zakażesz mi tego. Jestem dorosłym facetem i mogę robić to co zechcę. Uszanuj to w końcu - pokręciłem głową.
 Wtem, w holu zjawiła się moja rodzicielka. Stała zalana łzami, spoglądając na swojego męża. Dławiła się swoim płaczem, przez co nie potrafiła wykrztusić słowa. Widząc jej cierpienie, podszedłem i mocno ją objąłem. Zacisnęła mi dłonie na plecach, chowając głowę w moje ramiona. W końcu się odsunęła.
- Geoff - wydusiła powoli z siebie. - Myślałam, że jesteś inteligentnym człowiekiem. Byłam pewna, że siedzenie w samotności da Ci do myślenia, że popełniłeś wielki błąd wyrzekając się własnego syna, ale Ty.. - otarła mokry policzek - Ty jesteś zwyczajnie głupim dupkiem, za przeproszeniem. Nie masz pojęcia jaką krzywdę wyrządzasz nie tylko Liam'owi, ale i nam. Nie mogę w to uwierzyć - kręciła głową. - Za kogo ja wyszłam?
 Patrzyłem prosto na ojca, który spuścił głowę w dół. Słowa rodzicielki chyba w końcu dotarły do jego mózgu. Wydawał się zdezorientowany tym wszystkim.
- Przepraszam ja.. - odezwał się, ale zaraz zamilkł.
- Co Ty? Co Ty? - dopytywała mama. - Powinieneś go zaakceptować, bo on przecież wcale się nie zmienił. Czy gdyby był gruby lub trędowaty, też byś go wyrzucił z domu?!
- Nie - zaprzeczył od razu.
- Więc o co tak naprawdę Ci chodzi? Przecież to wciąż nasz syn, który nie zmienił się w żadnym calu! On tylko woli osobnika płci męskiej, sam będąc mężczyzną. Czy to takie trudne do przyjęcia? Do zaakceptowania? Ranisz mnie, ranisz nas. - Po jej policzkach spływały coraz to nowsze łzy, które zaraz ścierała.
- Ja.. nie wiem co powiedzieć - mruknął tata.
- Dotarło do Ciebie to, co dusiłam przez ten cały czas?! Chciałam Ci już to powiedzieć dawno, ale Ty nie słuchałeś.. nie chciałeś słuchać.
- Tak wiem i jest mi teraz cholernie przykro. Zachowałem się jak skurczybyk - przeniósł swój wzrok na mnie. - Li, synu, przepraszam. Karen właśnie dotarła do głębi mojego serca, wzbudzając jeszcze większe wyrzuty sumienia. Popełniłem błąd.
 Uśmiechnąłem się, czując w oczach łzy. Podszedłem do niego, żeby się przytulić. W duchu cieszyłem się, że chociaż jedna sprawa została rozwiązana i nie będę musiał się nią dłużej zadręczać.
- Mówiłeś coś o jakimś wyjeździe, prawda? - spytała mama, uspokajając się.
- Liam! - do mieszkania weszły siostry, rzucając się na mnie.
- Skoro jesteśmy już wszyscy - zacząłem - chciałbym wam coś powiedzieć. Zamieszkam razem z chłopakami w Londynie, ponieważ Simon chce mieć nas blisko siebie. Podpisaliśmy kontrakt i zaczynamy pisanie i tworzenie piosenek.
~*~
  Po bardzo czułym i emocjonalnym pożegnaniu z rodziną, opuściłem dom i wyszedłem na dwór. Wiał dość zimny i porywisty wiatr. Na niebie świeciły już gwiazdy. Zapiąłem swoją czarną, skórzaną kurtkę i włożyłem dłonie w kieszenie, kierując się do mieszkania Tomlinson'a.
  Dotarłem. Żadne światło nie oświetlało ciepłego środka małego apartamentu, co oznaczało, że Lou jeszcze nie wrócił. Co mu się dziwić, ma dużą rodzinę i na pewno rozstanie z nimi było bardzo trudne nie tylko dla niego, ale i dla nich.
  Północ. Usiadłem na łóżku, tępo wpatrując się w walizkę. Pokręciłem głową, by wyrwać się z stanu osłupienia. Wstałem i poszedłem do łazienki, zabierając suche ubrania. Następnie je wyprasowałem, nawet te, które należały do Louis'a. Czego nie robi się dla przyjaciół?
  Wtem drzwi otwarły się i wszedł Tommo. Miał raczej smutną minę, a jego oczy wyglądały na całkiem pozbawione blasku. W życiu nie widziałem go w takim stanie.
- Coś się stało? - zapytałem układając swoje spodnie na stertę ciuchów.
- Smutno mi. Wiem, brzmi lamersko - wzruszył ramionami, siadając na kanapie.
- Chodzi o wyjazd, prawda?
- Tak. Ciężko mi się z tym wszystkim pożegnać. Zresztą.. co ja Ci będę mówił, skoro doskonale wiesz co czuję - westchnął.
- Tak, mam pojęcie, że natłok myśli, emocji i uczuć rozpiernicza twoje ciało od środka - przytaknąłem. - A teraz opowiadaj. Jak z Eleanor? Przyszła? - Byłem bardzo ciekaw.
- Mhm - mruknął, odchylając głowę w tył. - Wytłumaczyła, że wcześniej mnie wystawiła, bo, cytuję ,,wyglądała jak ziemniak i nie chciała pokazywać się w takim stanie przed chłopakiem z najseksowniejszą pupą na świecie''. - Zaśmialiśmy się. - Poszliśmy na spacer po parku. Stwierdziliśmy, że będziemy dużo ze sobą rozmawiać. Na razie nie ma mowy o związku, ale pożyjemy, zobaczymy - odparł.
- Oh, widzisz - uśmiechnąłem się cwaniacko - mówiłem Ci, że coś musiało się stać, skoro nie przyszła na wcześniejsze spotkanie, ale oczywiście Ty mnie nie słuchałeś - skrzyżowałem swoje ręce na klatce piersiowej.
- Przepraszam Payne - przewrócił oczami. - Od teraz będę się Ciebie słuchał, obiecuję.
- I bardzo dobrze. A El się nie zamartwiaj, przecież będziecie utrzymywali kontakt.
- Wiem, tylko, że chciałbym.. No wiesz o co mi chodzi.
- Brać ją w ramiona, całować, odprowadzać do domu? - zmarszczyłem czoło.
- Tak, chciałbym robić wszystkie te bzdety.
- Spokojnie stary, jeszcze przyjdzie na to czas - zapewniłem go.
- OK, nie gadajmy o tym. Widzę, że wyprasowałeś moje ubrania - zauważył.
- Wyprane i wyprasowane. Ktoś musiał o Ciebie zadbać śmierdzielu - zachichotałem.
- Zabawne. Teraz idę się spakować, a potem spać. Dobranoc. - Zdobył się na lekki uśmiech i wyszedł.
  Kiedy odniosłem Lou jego ciuchy, poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Następnie naszykowałem strój na jutro i zapiąłem obie walizki, które wypełnione były po brzegi. Gdy wszystko było gotowe, położyłem się w łóżku. Chciałem spojrzeć na godzinę w telefonie, ale zorientowałem się, że dostałem wiadomość od mojego czarnuszka, której wcześniej nie zauważyłem.
,, Pusto bez Ciebie :( Dobrze, że od jutra będziemy mieszkać razem. Nie ma opcji, żebyśmy nie spali razem, rozumiesz? Słodkich snów :) x ''
  Roześmiałem się cicho. Jak ja uwielbiam tego seksownego chłopaka! Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że będę miał aż takiego fioła na punkcie jakieś osoby. To przecież wcale do mnie nie pasuje! Chyba..
  Odpisałem Malik'owi i zamknąłem oczy.
  Obudziłem się o dziewiątej rano. Ubrałem naszykowany w nocy strój i podążyłem do kuchni, po której krzątał się Lou. Wręczył mi talerz z kanapkami, uśmiechając się szeroko.
- Musiałem Ci się odwdzięczyć za te ubrania - odparł.
- Jesteś kretynem. Przecież nie musiałeś.
- Musiałem. Nie marudź tylko jedz.
  Zabraliśmy się za spożywanie śniadania.
- Dzisiaj podbijamy Londyn, a już niedługo cały świat, dasz wiarę? - zapytał.
- Na razie to do mnie nie dochodzi - stwierdziłem. - Przecież jestem przeciętnym chłopakiem z Wolverhampton. Jak mogę stać się sławny na całej kuli ziemskiej? Jakoś nie bardzo wierzę, że coś takiego nastąpi.
- Czy Ty zawsze musisz być do wszystkiego aż tak pesymistycznie nastawiony? - pokręcił głową.
- Tak już mam - wzruszyłem ramionami.
  Po śniadaniu udaliśmy się pod mieszkanie Harry'ego. Całą piątką wyruszyliśmy do naszej szkoły, by pożegnać przyjaciół i nauczycieli. Tyle z nimi przeżyliśmy, a teraz musimy się rozstać, bo podążamy ku swoim marzeniom.
 W końcu weszliśmy do szkolnego budynku. Razem z blondaskiem podążyłem do sali, w której nasza klasa miała lekcje. Cicho zapukaliśmy i wślizgnęliśmy się do środka.
- Dzień dobry pani Klarkson. Czy możemy coś ogłosić? - spytałem miło.
- Oczywiście kochanie - odpowiedziała z uśmiechem, lustrując mnie od góry do dołu.
- Wyjeżdżamy jako dobrze wam znany zespół, One Direction, do Londynu. Zaczniemy pracę nad pierwszą płytą i prawdopodobnie już niedługo będziecie oglądać nas na ekranach swoich telewizorów, myśląc ,,Boże, przecież to ten osioł, co chodziłem z nim do klasy''.(Śmiech w sali). Przyszliśmy się więc pożegnać - dokończyłem.
- Nie martwcie się, nigdy was nie zapomnimy - dodał Horan.
 Zapanowała chwilowa cisza, która ustąpiła wraz z szuraniem odsuwanych krzeseł. Cała klasa podeszła, by nas przytulić. Z trudem to przyznaję, ale się wzruszyłem. Przywiązałem się do tej każdej osoby, która podchodziła, by życzyć mi powodzenia w spełnianiu swoich marzeń.
- Stary tylko nie mów, że ryczysz - zaśmiał się Andy, stając naprzeciw mnie.
- Umh, a Ty? Od czego są te czerwone oczy? - zachichotałem.
  Rzuciliśmy się sobie w ramiona, przy czym obiecywaliśmy ciągłe dzwonienie i esemsowanie, a nawet jak najczęstsze przyjazdy. W tym momencie nie obchodziło mnie to, że z punktu widzenia nieznajomego, wyglądało to jak pożegnanie najlepszych psiapsiółek. Samuels to dla mnie ważna część życia.
  Z Mazzim było tak samo. Nigdy nie widziałem żeby płakał, a dziś? O mało co nie zalał sali swoim potokiem łez!
  W końcu pomachaliśmy wszystkim na pożegnanie i z uśmiechem wyszliśmy z klasy, w której wciąż panował haos, zrozumiały dla pani Klarkson. Na korytarzu ujrzeliśmy pozostałą trójkę zespołu. Doszli do nas bez słowa.
- Czas iść po walizki i udać się do domu dyrektora - odezwałem się w końcu.
- Tak, masz rację - przytaknął mi Louis.
  Udaliśmy się do swoich domów. Ja przemierzałem swoją drogę w towarzystwie zamyślonego Tomlinson'a. Wiedziałem, że nie chcę rozmawiać, dlatego siedziałem cicho. Widać było gołym okiem, że musiał coś przemyśleć, więc nie chciałem mu przeszkadzać.
  Dotarliśmy. Poszedłem do swojego pokoju po dwie czarne walizki, które postawiłem w salonie. Tommo zrobił to samo.
- Chcesz coś do jedzenia? - zapytał.
- Te pożegnania odebrały mi chęć do przełknięcia czegokolwiek. - Na mojej twarzy pojawił się grymas.
- Mnie tak samo - westchnął.
- Czas w drogę Lou - stwierdziłem.
  Zabraliśmy swoje bagaże i zamknąwszy drzwi od mieszkania na klucz, ruszyliśmy ku domowi Styles'a, pod którym to mieliśmy spotkać pozostałą część kapeli.
- Użalam się nad tym wszystkim jak baba, co? - zagadnął Louis.
- Daj spokój stary, to zrozumiałe. Trudno jest opuszczać coś i kogoś, z kim byłeś związany od wielu lat - zapewniłem go.
- Jak Ty to robisz?
- Ale co? - zmarszczyłem czoło.
- Zawsze znajdziesz jakąś radę na moje problemy i wytłumaczenie moich udręk.
- Szkoda, że dla siebie tak nie potrafię - mruknąłem pod nosem.
- Co mówisz?
- Nic takiego. Patrz, jesteśmy.
  Całą piątką w ciszy ruszyliśmy w kierunku domu pana Bennet. Słychać było tylko uliczny hałas i sunące koła walizek po chodniku. Każdy rozumiał, że nie mamy ochoty na rozmowę.
  Doszliśmy do celu.
- Oh, witajcie - ucieszył się na nasz widok Simon.
- Dzień dobry - powiedzieliśmy równo. Nasze głosy brzmiały smutno, jakby pozbawione były ciepłej barwy.
- Dlaczego zero w was entuzjazmu? - zdziwił się.
- Daj im spokój, trudno im pożegnać się z dotychczasowym życiem, ale w końcu przywykną do nowego - przewrócił oczami dyrektor.
- Hej chłopaki! - Przed nami zjawiła się Danielle, ciągnąc za sobą dwie, różowe walizki.
  Nikt jej nie odpowiedział, ale to nie zmazało jej uśmiechu. Westchnąłem głęboko, doskonale wiedząc, że będę musiał siedzieć w busie tuż obok niej. Dlaczego to wszystko jest tak popieprzone i trudne, odpowiecie mi?
  Zapakowaliśmy bagaże do auta i rozsiedliśmy się na siedzeniach w środku. Usiadłem przy oknie, a Peazer zajęła miejsce obok. Splotła nasze dłonie i spojrzała na mnie z iskierkami w oczach.
- Nawet nie wiesz jak cieszę się na ten wyjazd! - odparła.
  Uśmiechnąłem się do niej. Bo co innego miałem zrobić? Nie chciałem powiedzieć jej czegoś chamskiego, ale również nie byłem w stanie wydobyć ze swoich ust czegoś odpowiednio sprecyzowanego.
  Jechaliśmy już może około pięciu minut, a ja już miałem serdecznie dość towarzystwa lokowatej, która wciąż gadała jak katarynka. Ogarnęła mnie fala złości i smutku. Zachciało mi się płakać, dlatego szybko przysunąłem głowę do szyby i zamknąłem oczy. Sen był najlepszym wyjściem na uspokojenie i przeżycie tej udręki, czyż nie?
  Zbudziło mnie szturchnięcie Malik'a. Dan już dawno wybiegła z autobusu, by podziwiać Londyn, zupełnie zapominając o moim istnieniu. Czarnuszek jednak nie zapomniał. Stał nade mną, uśmiechając się szeroko.
- Wstawaj słoneczko - odrzekł uroczym głosem.
  Pomógł mi się podnieść, ponieważ chwila odpoczynku odebrała mi wszystkie możliwe siły. Wyszliśmy z auta i od razu podeszliśmy do bagażnika po swoje walizki. Kiedy zostały wyłożone, Simon stanął naprzeciw nas.
- To wasz kompleks - pokazał na mieszkanie za sobą. - Mam nadzieję, że wam się podoba. (Przytaknęliśmy). Dzisiaj możecie się zrelaksować, zwiedzić miasto, co chcecie. Jutro natomiast macie być żywi i chętni do współpracy z tekściarzami. Bus przyjedzie po was o dziewiątej rano - oznajmił spokojnym tonem.
- A co ze mną? - wyrwała się dziewczyna.
- Kilka przecznic stąd jest twój mały apartament, w którym się zagnieździsz. Na pewno Ci się spodoba - uniósł kącki ust do góry. - Teraz niestety muszę już iść. Bawcie się dobrze.
  Spojrzeliśmy całą piątką na siebie, a następnie na dom, w którym przyszło nam mieszkać. Właśnie miałem podnieść bagaże, by zajrzeć do środka, kiedy Dan rzuciła mi się w ramiona.
- Och skarbie! - krzyknęła uradowana. - Dzisiaj raczej się nie zobaczymy, bo skoczę na miasto, ale jutro po twojej pracy wpadnę. Nie tęsknij za dużo - musnęła swoimi delikatnymi wargami moje.
  Szczerząc się, opuściła nas. Nareszcie!
  My zabraliśmy się za wchodzenie do mieszkania. Okazało się, że całe drugie piętro jest dla nas, co bardzo mnie ucieszyło. Będziemy ze sobą blisko, a jednocześnie nikt nie będzie nam przeszkadzał.
  Wszedłem do
pokoju zarezerwowanego wyłącznie dla mnie. Był pomalowany na czarno i urządzony dość nowocześnie (nie chcę rozczulać się nad wystrojem, przecież mało co was to obchodzi, prawda?). Od razu mi się spodobało.
  Usiadłem na kanapie. Minęły może dwie minuty, kiedy w pomieszczeniu zjawił się Zayn. Z lekkim uśmiechem na twarzy przysiadł obok mnie, wtulając swoją głowę w moje ramiona. Zrobiło mi się ciepło i przyjemnie. Och, jak dobrze, że go mam.
- Już lepiej? - zapytał, odrywając się ode mnie.
- Tak, dzięki Tobie - musnąłem jego policzek.
- Mam dość jej zachowania i towarzystwa. To pusta ździra - przewrócił oczami. Oczywiście miał na myśli Danielle, jeśli nie skojarzyliście.
- Mnie ona drażni jeszcze bardziej, ale w końcu do tego przywykniemy. Ważne, że mamy siebie i jesteśmy tutaj razem.
- Mam ochotę Cię pocałować - roześmiał się.
- Więc to zrób.
  Przysunęliśmy się do siebie, wpijając w swoje usta. Nasze języki poczęły wykonywać spokojny i delikatny taniec, zupełnie zróżnicowany od tego, który towarzyszył nam za każdym razem. Przeszły mnie przyjemne dreszcze i nagle poczułem, że dłużej nie wytrzymam..
  Powoli go podniosłem i cisnąłem nim o ścianę. Śmiał się jak wariat, uznając, że bardzo dobrze udaję ,,bad boy'a''. Podszedłem i po raz kolejny połączyłem nasze wargi, tym razem przyspieszając tempa naszego zachłannego pocałunku. W końcu zdjąłem z niego czarną koszulkę, która zlewała się z kolorem ściany w tym pokoju. Wylądowała na ziemi, a ja przeniosłem swoje usta na jego klatę. Podczas gdy ja obsypywałem go pocałunkami, ten wplatał swoje dłonie w moje włosy. Och, jakie to przyjemne!
  Po chwili zdecydowałem się przejść do rzeczy. Powoli, wciąż muskając jego delikatną skórę, rozpiąłem jego rozporek i zsunąłem spodnie w dół. Następnie ściągnąłem również bokserki, odsłaniając jego przyrodzenie. Chichocząc wziąłem G O w ręce i już miałem zatopić w buzi, gdy usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi.
 Och jakże modliłem się by to nie była zwariowana Danielle, która jednak stwierdziła, że chce spędzić dzisiejszy dzień tylko ze mną. Daj Boże! Dlaczego nie zamknąłem na klucz tych przeklętych drzwi?!

---------------------------------------------------
Od autorki: Witajcie moi kochani czytelnicy w niedzielne popołudnie. Czy tylko mnie tak cholernie nic się nie chce? Weekend powinien trwać znacznie dłużej, co?
 Jesteście NIESAMOWICI. Powtarzam się, wiem, ale to jest szczera prawda! Wasze komentarze i wiadomości na tt zawsze wprawiają mnie w radość. Dziękuję, że jesteście :)
 Widzę nowych obserwatorów. WITAJCIE ♥.
 Wiecie, że jestem medium? Niedawno napisałam rozdział (który niedługo będziecie mogli przeczytać), w którym Zayn przynosi Payne'owi jego portret. Kilka dni po tym, okazało się, że Malik na serio narysował Li'ego. IT'S SO WEIRD..
 A więc jak rozdział? Nie zabrało ani Ziam'a, ani nazywania Liam'a ,,słoneczkiem'', bo dowiedziałam się, że bardzo za tym tęskniliście :) Kto przyszedł? Może to Simon, który jednak zapomniał czegoś powiedzieć? Czekam na wasze propozycje! CZYTASZ - SKOMENTUJ :D
 Okej, nie zanudzam. Have a nice day xx 


środa, 16 października 2013

Rozdział pięćdziesiąty trzeci.

- Nie chcę o tym gadać Liam - westchnął.
- Wiem, że chcesz i wiem, że tego potrzebujesz. Louis jestem twoim przyjacielem. Możesz ze mną porozmawiać o wszystkim, a ja postaram się Ci pomóc i okazać wsparcie - powiedziałem.
- To zabrzmiało dość lamersko - zachichotał.
- Widzę, że z twoim humorem wszystko jest okej, ale teraz powiedz mi.. Co wczoraj zmusiło Cię do picia?
- Och nienawidzę Cię Payne - warknął, a potem wziął głęboki oddech. - W naszej szkole jest pewna dziewczyna o imieniu Eleanor. Wczoraj umówiłem się z nią na spotkanie, ale mnie zwyczajnie wystawiła. Nie przyszła, rozumiesz? - pokręcił głową. - Byłem tak zrozpaczony, że poszedłem do baru i tam zamówiłem sobie tyle alkoholu, że wydałem połowę swojej kasy, która przeznaczona miała być na czynsz za mieszkanie.
- Jeśli chodzi o tą pannę.. Tomlinson nie pomyślałeś, że może nie mogła przyjść? Że coś ją zatrzymało? Że może coś jej się stało? Dzwoniłeś do niej?
- Umm, nie.
- Jesteś pajacem stary - przewróciłem oczami. - Zadzwoń do niej. Spytaj dlaczego nie przyszła na to spotkanie. Może ona czeka na to aż się odezwiesz? To są dziewczyny, które są cholernie skomplikowane - wzruszyłem ramionami.
- Dobrze, jak rozkażesz panie - rzucił.
- Jeśli zaś chodzi o czynsz, to dopłacę do niego. Nie mogę u Ciebie mieszkać, nie dopłacając do twoich rachunków. To byłoby nie fair.
- Ale..
- Zamknij się Lou, koniec tematu - przerwałem mu.
- O której jest próba? - zapytał.
- O siedemnastej. Zaraz trzeba będzie wychodzić - stwierdziłem.
 Skinął głową i odszedł do siebie. Ja zebrałem ze stołu talerz po naleśnikach i poszedłem do kuchni zmyć naczynia. Następnie podążyłem do pokoju, gdzie była moja walizka z ubraniami. Musiałem przebrać bluzkę, ponieważ tą, którą mam na sobie, ubrudziłem.
- Gotowy? - zawołałem, wychodząc z łazienki.
- Tak, już idę - usłyszałem w odpowiedzi.
  Razem wyszliśmy z mieszkania Tomlinson'a. Zapanowała chwilowa cisza, która bardzo mi ciążyła. W końcu, nie mogąc dłużej tego znieść, odezwałem się:
- Jesteś na mnie zły?
- Zły? Nie - zaprzeczył. - Ale boję się, że wygadasz to komuś i będą się ze mnie śmiać.
- Śmiać? - zmarszczyłem czoło.
- Jestem jednym z najbardziej znanych kolesi w szkole. Ludzie wyłapują każdy powód, żeby mnie zniszczyć. Jeśli dowiedzą się, że dziewczyna mnie wystawiła, spadnę na dno. Będą mnie wytykać palcami - odparł.
- Spokojnie, masz u mnie jak w banku, że nic nikomu nie powiem. Nie pozwolę na to, by Cię prześladowali. Sam przez to przeszedłem wcześniej i to jest cholernie złe. Strasznie niszczy psychikę - klepnąłem go w ramię.
- Naprawdę? To znaczy dlaczego Cię prześladowali? - zaciekawił się.
  Niestety nasz temat został przerwany, ponieważ dotarliśmy do domu Hazzy, w którym zastaliśmy Zayn'a i Niall'a. Całą piątką ruszyliśmy do domu pana Bennet. Drzwi otworzyła nam tym razem jego córka. Zaprowadziła nas do salonu i wróciła na drugie piętro, jak mniemam, do swojego pokoju. Rozsiedliśmy się i w chwilę potem dotarł dyrektor wraz z Simon'em.
- Witajcie chłopcy - odezwał się Cowell, siadając na kanapie.
- Dzień dobry - odpowiedzieliśmy równo.
- A więc wszystko jest uzgodnione? Dziś podpisujemy kontrakt? - zapytał.
- Tak - kiwnęliśmy głowami.
 Uśmiechnął się i podał nam biały arkusz. Kolejny raz się z nim zapoznaliśmy, a następnie upieczętnowaliśmy go swoimi autografami, zgadzając się na podane warunki. Trochę się boję tego co będzie, ale chcę spełniać swoje marzenia, jak reszta zespołu.
- Mamy dla was niespodziankę - powiedział pan Bennet.
- Jaką? - zainteresował się blondynek.
- Wynająłem dla was kompleks w Londynie. Zamieszkacie razem. Chcę żebyście byli bliżej mnie i jak najbliżej siebie. Pasuję wam to? - Simon rozejrzał się na nasze twarze.
  O mało co nie podbiegłem by ich przytulić! Wspólny dom z przyjaciółmi oraz z moim czarnuszkiem był genialnym pomysłem! Do tego w stolicy Wielkiej Brytanii! W życiu o tym nie śniłem! Byłem wstrząśnięty i szczęśliwy.
- Oczywiście, że tak - ucieszył się Harry.
- Super. Przeprowadzacie się tam od jutra, a od środy czeka was ciężka praca. Będziecie musieli biegać do różnych tekściarzy i w niedługi czas stworzyć kilka niesamowitych piosenek na wasz pierwszy album - odrzekł dyrektor.
- Poważnie? - uniosłem brew do góry.
- Poważnie, poważnie - skinął głową Cowell. - Żeby ludzie mogli was trochę poznać, będziecie robili małe Video Diares. W nich opowiecie trochę o sobie, odpowiecie na pytania fanów i po prostu będziecie sobą, jasne?
- Jak słońce! Już zaczynam to lubić - wykrzyczałem z entuzjazmem.
- Um.. a mogę o coś spytać? - odezwał się Horan.
- Tak?
- A co z naszymi dziewczynami? Co z Gabrielle i Danielle? - dopytywał.
- No cóż, jakoś to zorganizujemy. Twój związek i Gabi być może nie przetrwa, ale Dan i Liam'a musi. Myślę, że sprowadzimy Peazer do Londynu, ponieważ jest ,,brodą''. Jak znam życie to się zgodzi - uśmiechnął się pan Bennet.
 Momentalnie posmutniałem. Miałem nadzieję, że wyjeżdżając, oderwę się od lokowatej na dobre, ale niestety jak zawsze coś poszło nie po mojej myśli. Już nawet nie łudzę się, że nie będzie chciała rzucić szkoły i pojechać z nami, ponieważ ona będzie z takich wieści przeszczęśliwa.
 Poczułem rękę Malik'a na moim kolanie, a następnie ujrzałem jego cudowny uśmiech i piwne oczy. Chciał mnie wesprzeć i udało mu się to w stu procentach. Ten człowiek jest naprawdę niesamowity i wiem, że jakoś sobie poradzimy.
- Czyli dzisiaj się pakujemy, żegnamy z rodzinami oraz znajomymi i jutro wyjeżdżamy? - odparł Louis.
- Tak, dokładnie. O godzinie piętnastej widzę całą piątkę tutaj, rozumiemy się?
  Skinęliśmy głowami. Obgadawszy jeszcze parę spraw, opuściliśmy dom mężczyzny zarządzającego szkołą, do której od jutra przestaniemy uczęszczać.
- Może pójdziemy jutro pożegnać ludzi z naszych klas? - zaproponował Nialler.
- To dobry pomysł. Szkoda tylko, że nie ukończymy tego roku szkolnego, który jest ostatni przed studiami - westchnął bezradnie Hazza.
- O cholera.. Chłopaki.. - stanąłem jak wyryty.
- Co się dzieje słoneczko? - zdziwił się Zayn.
- Co z Darcy?! Moja mała księżniczka.. Zostanie tutaj bez nas.. - schowałem twarz w dłonie.
- Hej, poprosimy o przeniesienie do Londynu, nic się nie martw - pocieszył mnie Lou.
- A co z tym Freddie'm? Jej przyjacielem? - dopytywałem.
- Przeniosą go razem z Darcy. Pogadamy jutro z Simon'em i wszystko nam załatwi. W końcu to tak jakby nasz wujek - wzruszył ramionami.
- Och dobrze, ale chciałbym się z nią jeszcze dziś zobaczyć - powiedziałem.
 Chłopaki zgodzili się ze mną, więc postanowiliśmy pójść do sierocińca. Nie wiedziałem jak na tę wieść zareaguje moja stokrotka, ale bardzo chciałem by zaakceptowała naszą decyzję. Przecież sama chciała byśmy stali się sławni, prawda?
 W krótkim czasie dotarliśmy do budynku. Weszliśmy do środka i następnie skierowaliśmy się do pokoju małej. Otworzyłem drzwi i wpadliśmy do pomieszczenia, krzycząc imię dziewczynki. Była szczęśliwa, widząc nas.
- Bardzo się za wami stęskniłam - usłyszałem jej słodki głos.
- My za Tobą również - odpowiedział jej Niall, uśmiechając się.
- Um.. Darcy - odezwałem się poważnym tonem.
- Tak?
- Simon Cowell, ten znany producent muzyczny, dziś rozdał nam arkusze kontraktu, który musieliśmy podpisać. Jednocześnie przekazał nam małą niespodziankę.. On mieszka w Londynie i chce mieć nas bliżej siebie.. Takim sposobem wynajął dla nas kompleks. Zamieszkamy całą piątką w stolicy Wielkiej Brytanii - powiedziałem. Próbowałem się uśmiechnąć, ale zauważyłem jak łzy zbierają się jej w oczach. - O nic się nie martw. Poprosimy o przeniesienie Ciebie i Freddie'go do sierocińca bliskiego naszego miejsca zamieszkania - pogłaskałem ją po włosach. - Czy odpowiada Ci taki plan?
  Dziewczynka nie odpowiedziała nic. Rzuciła mi się w ramiona. Otuliła moją szyją swoimi chudymi rączkami i łkała cicho. W całym pokoju panowała cisza. Chłopaki kierowali swój wzrok albo na podłogę, albo na ściany. Nie wiedzieli co powiedzieć. Ja sam nie wiedziałem.
- Dlaczego płaczesz? - zapytałem w końcu.
- Ponieważ jesteście tak niewiarygodnie kochani - oderwała się ode mnie, ocierając mokre policzki. - Mimo tego, że chcecie rozwijać swoją karierę, dbacie o mnie i chcecie bym była blisko. Kocham was. Jesteście wszystkim co mam i nigdy nie chcę was stracić.
  Znów uroniła łzę, a ja mocno ją przytuliłem. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi z jej ust. To taka mądra istotka! Samemu chciało mi się płakać, ale skutecznie się powstrzymywałem.
- Nawet Freddie ze mną pojedzie? - spojrzała mi w oczy.
- Tak kochanie. Nie chcemy odbierać Ci przyjaciela. Chcemy twojego szczęścia - odparł Harry.
  U Darcy posiedzieliśmy jeszcze jakiś czas. Omawialiśmy ważne sprawy związane z Londynem, sierocińcem i przeniesieniem. Moja księżniczka była bardzo podekscytowana na tej wyjazd. Bardzo marzyła by w przyszłości zamieszkać w stolicy UK, a my właśnie spełniamy jej marzenie. Och, jak ja ją uwielbiam!
  Pożegnawszy się z małą, opuściliśmy sierociniec, kierując się do swoich mieszkań.
  W końcu kawałek drogi przemierzałem sam z Lou. Między nami panowała cisza, która chyba obu nam ciążyła. Nie umiałem się ugryźć w język, musiałem się odezwać.
- Louis co zamierzasz w związku z Eleanor?
- Umm, to trudne pytanie - westchnął. - Nie mam bladego pojęcia.
- Może zadzwoń do niej. Umówcie się na jeszcze jedno spotkanie i wtedy wszystko jej wytłumaczysz. Co Ty na to? - uniosłem jedną brew do góry.
- Może i masz rację Liam. Może powinienem tak zrobić - schował ręce w kieszenie.
- Na pewno mam rację. Zrób to. Posłuchaj mnie. - Brzmiałem jak jego sumienie, prawda?
  Dotarliśmy do naszego wspólnego mieszkania. Poszedłem do siebie. Wziąłem te ubrania, które są brudne i zaniosłem je do łazienki. Wrzuciłem do pralki również ciuchy Tomlinson'a. Włączyłem ją i wróciłem do pokoju. Usiadłem na łóżku, kierując swój wzrok na okno.
 Teraz wszystko miało się zmienić. Miałem zamieszkać z zespołem, przestać chodzić do szkoły i spotykać się z pozostającymi tutaj przyjaciółmi, a także.. Ograniczyć zupełnie kontakty z rodzinom. Wydaje mi się to nie do zniesienia. Jak wytrzymam? I jak zniosę oszukiwanie ludzi, pokazując się przed nimi z Danielle, której tak naprawdę nie kocham? Czy można udawać miłość? Nawet jeśli nie, to niestety będę musiał się nauczyć.
  Zachciało mi się płakać. Schowałem twarz w dłonie. Emocje i uczucia przytłaczały mnie. Czułem się jak w wariatkowie. Czułem.. jakby ogarniała mnie setka duchów, wypominająca moje problemy. To było nie do zniesienia.
- Li, dobrze się czujesz? - Tommo dotknął mojego czoła.
- Tak, chyba tak. Po prostu muszę się pożegnać, o tak - powiedziałem raczej do siebie.
- Wychodzę. Najpierw spotkam się z Eleanor, a następnie pójdę do rodzinnego domu. Trochę mi smutno stąd wyjeżdżać, ale chcę spełnić swoje marzenia - uśmiechnął się lekko i podążył ku drzwiom.
- Powodzenia z El - rzuciłem.
- Dzięki.
 Zostałem sam w pustym mieszkaniu. Czułem się odrobinę lepiej, sprowadzony przez Lou do świata żywych. Wciąż siedziałem na łóżku i nadal myślałem o tym wszystkim. Czy powinienem teraz pójść mieszkania rodziców i pożegnać się z całą rodziną? Gdyby nie tata, byłoby to łatwe. Co jeśli on wykopie mnie na zbity pysk? Ale powinien wiedzieć, że wyjeżdżam! A szczególnie mama. Przecież nie mogę jej tego zrobić! Tak, to dobry pomysł. Pójdę tam. Zaryzykuję. W końcu.. I'm Daredevil! (Ryzykant)
 Najpierw jednak odwiedzę Lily i panią Miller. Czas porozmawiać  z moją ukochaną staruszką. Nie mogę wiecznie się do niej nie odzywać. Cholernie mi jej brakuje, co wczoraj bardzo dało mi się we znaki.
 Poszedłem do łazienki. Po krótkim ogarnięciu się, wywiesiłem pranie na suszarce, które zdążyło się wyprać. Następnie założyłem na siebie skórzaną kurtkę oraz białe converse i wyszedłem z mieszkania, zamykając je na klucz.
  Podczas drogi, dużo rozmyślałem i rozglądałem się na boki. Świadomość, że to miasto, zamieszkiwane przeze mnie przez tyle lat, nie będzie mnie już dłużej otaczało, wywołała grymas na mojej twarzy. Byłem trochę rozdrażniony i smutny, dlatego chyba każdy napotkany przeze mnie kamień, musiałem kopnąć.
 Dotarłem. Wszedłem bez pukania, jak zawsze. Brunetka siedziała w salonie na kanapie, a starsza kobieta przygotowywała w kuchni ciepłe mleko. Podszedłem do niej. Objąłem ją od tyłu i ułożyłem głowę na jej ramieniu.
- Tęskniłam za Tobą mój kochany chłopcze - odezwała się.
- Chyba musimy porozmawiać, prawda? - oderwałem się od jej ciała.
 Skinęła głową i wskazała na krzesło przy stole. Usiadłem na nim, a ona nalała sobie mleka do szklanki, natomiast mi soku pomarańczowego. Napiłem się i spojrzałem w jej spokojne oczy.
- Przepraszam, że nie odzywałem się tak długi czas. Miałem pani za złe tą całą tajemnicę. Nie wiem dlaczego to ukrywaliście, ale Zayn powiedział, że niebawem się dowiem, dlatego nie będę naciskał. Wybaczam - uśmiechnąłem się lekko.
- Moje modlitwy zostały wysłuchane, dzięki Bogu - położyła swoją pomarszczoną dłoń na mojej.
- Lily! - krzyknąłem. - Chodź tutaj!
 Dziewczyna natychmiast do nas dołączyła. Usiadła obok mnie, wlepiając swój zdziwiony wzrok na moją postać. Obie nie wiedziały co takiego chcę im powiedzieć, ale miały świadomość, że to coś poważnego. Na pewno wyczytały to z mojego wyrazu twarzy.
- Wyjeżdżam. Zamieszkam w Londynie z chłopakami. Musimy być blisko Simon'a, skoro podpisaliśmy kontrakt. Danielle pojedzie z nami, by wciąż udawać moją dziewczynę. Będę miał teraz dużo na głowie, ale postaram się dzwonić lub wchodzić na skype'a - powiedziałem jedynym ciągiem.
  Ich uczucia i emocje były mieszane. Z początku były zszokowane i nie mogły uwierzyć w moje słowa, a zaraz potem ogarnął je smutek, a szczególnie barmankę. Znalazła przyjaciela, któremu mogła powiedzieć wszystko, a on teraz wyjeżdża i zostawia ją samą.
- Wiem, że to okropne, że was porzucam, ale nie mam przecież innego wyjścia, prawda? - westchnąłem. - Nie martwcie się, jakoś to wszystko pogodzimy. Przecież będę tutaj wracał! Będziemy się widzieć przez kamerkę, dzwonić do siebie, esemesować. Damy radę! - zapewniłem je.
- Nigdy nie pomyślałam, że będę z Ciebie taka dumna. - Pani Miller zaczęła płakać. - Nie jesteś już chłopcem z problemami. Jesteś mężczyzną z marzeniami ku którym podążasz. Wierzę, że zajdziesz wysoko, razem z resztą zespołu - uśmiechnęła się przez łzy. - Masz rację, damy radę. Będziemy z Lily wzajemnie się wspierać w tęsknocie za Tobą - dodała.
  Po raz kolejny dziś zachciało mi się płakać. Tak cholernie je kocham. Tak cholernie chciałbym tu z nimi zostać. Tak cholernie to wszystko jest trudne.
  Wstałem i podszedłem żeby się przytulić. Obie płakały, a ja tuliłem je do siebie jak najmocniej umiałem, powtarzając jak bardzo je kocham i jak bardzo będę za nimi tęsknił. Obiecałem przysyłać im prezenty, a kiedy zarobię trochę pieniędzy, zaprosić do Londynu.
- Kiedy wyjeżdżacie? - spytała kobieta, kiedy na powrót usiadłem na krześle.
- Jutro po południu - odpowiedziałem.
- Co zamierzasz do tego czasu robić? - zainteresowała się brunetka.
- No cóż.. Dzisiaj pójdę do domu obok, do swojej rodziny. Chcę ich pożegnać. Nie wiem jak zareaguje tata na mój widok. Boję się, że mnie wykopie z domu, za nim zdążę powiedzieć, że wyjeżdżam - westchnąłem. - Natomiast jutro rano pójdę do szkoły. Muszę pożegnać się z klasą, a najbardziej z Andy'm i Mazzi'm. Będzie mi ich cholernie brakować.
- Chciałabym Cię zatrzymać jak najdłużej, ale robi się już późno. Powinieneś iść pożegnać swoich bliskich, a potem spakować się i pójść spać. Jutro dzień pełen wrażeń i musisz mieć dużo siły - odezwała się staruszka.
 Skinąłem głową i całą trójką wstaliśmy. Przytuliłem je mocno jeszcze raz i obiecałem odzywać się jak najczęściej. Następnie opuściłem mieszkanie mojej sąsiadki i stanąłem przed domem, w którym mieszkałem przez tyle lat. Zawahałem się za nim wszedłem. Zastanawiałem się co zrobię, jeśli ojciec mnie wyrzuci nim zdążę się pożegnać. Chociaż.. może nie jest takim skurwielem? Co ja mówię! Wyrzucił swojego syna i wyrzekł się go, gdy oznajmił mu, że jest gejem.
 Nabrałem powietrza w płuca i nacisnąłem klamkę od drzwi wejściowych. Wszedłem do środka, z którego biła jasność i ciepło, jak zawsze. Przymknąłem powieki, by rozkoszować się zapachem pysznie pachnącej jajecznicy.
  I wtem, przede mną pojawił się ojciec. Jego mina nie wróżyła niczego dobrego. Był zły, a nawet wkurzony, że przekroczyłem próg jego posiadłości.
- Czego tu chcesz? - syknął.
  Przełknąłem narastającą kluskę w moim gardle. Nie wiedziałem co powiedzieć, nie wiedziałem czy zaraz nie weźmie mnie za bluzkę i nie wywali przez otwarte drzwi. Nie miałem nawet pojęcia jak zareaguje, na to co mam mu do powiedzenia.
- Tato.. Ja.. Przyszedłem się pożegnać. Wyjeżdżam - wydusiłem z siebie i czekałem na jego odpowiedź.

----------------------------------------------------------------
Od autorki: Po pierwsze.. Massive thank you for everything! Na blogu jest już 69 obserwatorów #Hazzaczuwa i ponad 45 tyś. wejść! Bardzo, ale to bardzo wam jestem wdzięczna. Dzięki, że tu jesteście, czytacie i poprawiacie mi humor swoimi komentarzami :)
 Ogromne dzięki za trzymanie kciuków (o które poprosiłam przy poprzednim rozdziale)! Ostrovia wygrała. Co prawda brat Jaszki, Łukasz coś zrobił sobie z obojczykiem, a mój brat na polu był przez zaledwie 20 sekund, to i tak mecz był udany :)
 No cóż. Co zrobi ojciec Liam'a? Przejmie się tym? A może obawy Payne'a się sprawdzą i wykopie go za drzwi? Jak rozdział..? Podoba się wam? Licze na szczere komentarze ♥.
 Ps zakochałam się w tym opowiadaniu: http://storytellers-harrystyles.blogspot.com (UWAGA, NIE PROŚCIE MNIE O POLECENIE SWOICH. POLECAM TE, KTÓRE SAMA ZNALAZŁAM I KTÓRE NAPRAWDĘ MAJĄ TĘ MAGIĘ).
 No, chujowa pogoda, co nie? Czy tylko u mnie? Mniejsza. Test z fizyki przełożony na jutro + kartkówka z angola, także po nauce biegnę do Olki. Dziś chillout.
 Kocham was! Have a nice day x

A JAKBY TAK BYŁO DWÓCH PAYNE'ÓW? *o*

sobota, 12 października 2013

Rozdział pięćdziesiąty drugi.

 W kilka sekund później dotarłem do salonu. Moim oczom ukazała się skulona postać, która na dźwięk moich kroków uniosła głowę. Wtedy przekonałem się, że moim gościem jest.. Lily.
- Liam błagam porozmawiaj ze mną - powiedziała prawie szeptem.
- Nie mamy o czym - rzuciłem, siadając na kanapie.
- Jak to nie mamy o czym? Zapomniałeś już o tym co pomiędzy nami było? - Wstała i usiadła obok mnie. Zauważyłem jej zaczerwienione oczy. Zanosiła się na płacz.
- Tylko przyjaźń - wzruszyłem ramionami.
- Dla Ciebie to tylko przyjaźń, dla mnie coś niesamowitego. Pierwszy raz komuś zaufałam! Myślałam, że nigdy się nie pokłócimy, że będziemy trzymać się razem, dopóki któreś z nas nie wyjedzie. - Z jej policzka spłynęły łzy, które zaraz starła.
  Ten widok napawał mnie dziwnymi dreszczami i poczuciem winy. Może i źle ją potraktowałem. Przecież mogliśmy wyjaśnić tę sprawę, ale jak zawsze moja upartość wzięła górą.
- Chodzi o to, że.. Myślałem, że skoro jesteśmy dla siebie przyjaciółmi, mówimy sobie o wszystkim, a Ty zwyczajnie zachowałaś dla siebie to, że Malik i pani Miller są ze sobą spokrewnieni. Zrobiło mi się bardzo przykro - odparłem.
- Rozumiem Cię, ale Ty spróbuj zrozumieć mnie. Ani ona, ani on nie chcieli byś na razie wiedział, dlatego poprosili bym Ci nic nie mówiła. Nie zdajesz sobie sprawy, jak paliłam się do tego, by Cię o tym zawiadomić, ale zwyczajnie nie mogłam - złapała mnie za dłoń.
- Bardzo Cię zraniłem olewawszy Cię? - zapytałem.
- Wybaczę, jeśli spędzisz dziś ze mną resztkę dnia - uśmiechnęła się lekko.
- Liam! - krzyknął Lou.
- Co?
- Mogę wejść czy mam zakryć oczy?
- Nie wygłupiaj się i chodź tu - przewróciłem oczami.
- Skąd miałem wiedzieć co tu robicie - uniósł dłonie w geście obronnym. - Ja wychodzę. Mam parę spraw do załatwienia. Biorę ze sobą kluczę, a drugie są na szafce przy wejściu. Jeśli będziesz wychodził, proszę nie zapomnij zamknąć drzwi na klucz, jasne? - poprosił.
- Oczywiście - przytaknąłem.
- Do widzenia piękna damo - chłopak ukłonił się lekko.
- Dziś jesteś szarmancki, a ostatnio kłóciłeś się ze mną o lody o smaku chilli! - odezwała się brunetka, nakładając swoje dłonie na biodra.
- To było dawno, ale i tak te lody są pyszne! Pa! - odparł i opuścił mieszkanie.
- Och, więc przyda mi się ktoś do towarzystwa - uniosłem kąciki ust do góry.
- Czyli mogę zostać? - uniosła swoje czekoladowe oczy na mnie.
- Zdecydowanie.
  Przytuliła mnie. Brakowało mi tego. Lily jest dla mnie ważną osobą i nie chciałbym jej stracić, choć nie ukrywam, że sprawiła mi przykrość, ukrywając coś przede mną. Przyjaciele nie mają przed sobą tajemnic, prawda?
- Liam powiedz tak.
- Dlaczego mam powiedzieć ,,tak''? - zmarszczyłem czoło.
- Właśnie zgodziłeś się na to, byśmy zrobili hot-dogi. Przepraszam, ale mam na nie wielką ochotę - roześmiała się.
- No dobrze, ale zdajesz sobie sprawę, że najpierw trzeba pójść do sklepu? Parówki są, ale nie mamy tych specjalnych bułek.
- Więc pójdziemy. Co to za problem? To, że Ty jesteś leniem, wcale nie oznacza, że i ja nim jestem - wystawiła język w moją stronę.
  Rzuciłem się na jej kruche ciało i zacząłem okładać jej twarz poduszkami. Wołała bym przestał, ale ja zwyczajnie miałem z tego ubaw i wpadłem w bardzo dobry humor, więc ani mi się śniło zakończyć jej 'męki'. Wtem zsunęła się z kanapy i to ona wskoczyła na mnie. Szamotaliśmy się oboje, dopóki nie wylądowaliśmy na wykładzinie. Położyliśmy się obok siebie, roześmiani i zmęczeni. Miałem takie uczucie, jakbym właśnie doznał niesamowitego orgazmu, a seks odebrał mi wszystkie siły. Nie podzieliłem się tą uwagą z barmanką. Nie chciałem stać się powodem do jej wybuchu nagłego śmiechu lub głupich komentarzy.
 W końcu wstaliśmy z podłogi i poprawiając swój całkowity nieład, spowodowany naszą zabawą, ruszyliśmy do pobliskiego supermarketu, w którym ostatnio robiłem zakupy.
  Będąc przy kasie, kasjerka zaczęła rzucać nam jakieś podejrzliwe spojrzenia.
- Czy coś się stało? - wyrwałem się.
- Och do mnie mówisz słonko? - zdziwiła się. - Przyglądam się wam, bo widzę was tu pierwszy raz, a w tej części miasteczka każdy każdego zna - wzruszyła ramionami. - Mieszkacie tu?
  Spojrzałem na Lily, a ona na mnie. Wybuchnęliśmy głośnym śmiechem, nie umiejąc się uspokoić. Zginałem się w pół, łapiąc za brzuch, który trząsł się jak galareta!
- Powiedziałam coś nie tak? - zmarszczyła czoło.
- Wydaje się pani, że jesteśmy parą, prawda? My jesteśmy tylko przyjaciółmi - wytłumaczyłem nasz nagły napad śmiechu. - A jeśli chodzi o to co tutaj robimy.. Zamieszkałem u Louis'a Tomlinson'a przez pewne problemy, a ta panienka przyszła mnie odwiedzić - odpowiedziałem.
- Rozumiem - uśmiechnęła się. - Ładnie razem wyglądacie - dodała.
- Powtarzam pani drugi raz, jesteśmy wyłącznie przyjaciółmi.
- Dobrze, już dobrze - westchnęła. - To wszystko? Pięć funtów.
 Zapłaciliśmy i wyszliśmy z sklepu. Pomyślałem sobie, że skoro ta kasjerka uznała, że jesteśmy razem, inni również mogą tak myśleć, a przecież wcale tego nie chcę. Nie dość, że muszę ukrywać miłość do Zayn'a oraz udawać związek z Danielle, to jeszcze może posądzą mnie o romans z Lily?
 Pokręciłem głową, odrzucając od siebie nawiedzające mnie myśli. W chwilę potem, znaleźliśmy się w mieszkaniu przyjaciela. Od razu skierowaliśmy się do kuchni, wykładając zakupione produkty z reklamówki.
 Kiedy wszystko było już gotowe, wzięliśmy się do roboty. Ja odwijałem ofoliowane parówki, a barmanka przekrajała bułki. Następnie wszystko ze sobą idealnie złożyliśmy i kładąc na talerzu, umieściliśmy w mikrofali. W chwilę potem, hot-dogi roznosiły przepyszny zapach po całym domu, a my mogliśmy zacząć się nimi zajadać.
- Umm - odezwała się, zlizując spadający ketchup - wczoraj w pracy miałam takiego jednego gościa, który był kompletnie pijany. Podszedł do mnie, by poprosić o kolejnego drinka i w tym momencie wbiegło dwóch facetów w kominiarkach z pistoletami. Złapali pijaka i wybiegli jak gdyby nigdy nic. Zaczynam się bać tych gangów - pokręciła głową.
- Naprawdę? Przecież Wolverhampton to spokojne miasto, czego tutaj szukają? - zmarszczyłem czoło.
- Nie mam pojęcia Li, ale robi się już późno, a skoro jestem przestraszona i nigdzie się stąd nie ruszę sama, jesteś zmuszony mnie odprowadzić - uśmiechnęła się cwaniacko.
- Ani mi się śni! Najwyżej zostaniesz tu na noc. Śpisz na kanapie - rzuciłem rozbawiony.
- Bardzo śmieszne! Jak skończysz jeść to pójdziemy. Teraz idę się umyć - powiedziała.
- W końcu.. Śmierdzielu!
 Obdarowała mnie złowrogim spojrzeniem i poszła do toalety. Ja w tym czasie skończyłem swojego hot-doga i zmyłem naczynia. Kiedy zjawiła się w kuchni, wytarłem swoje ręce, ubrałem bluzę i opuściliśmy mieszkanie Tomlinson'a. Oczywiście zamknąłem je na klucz, tak jak kazał. Muszę dbać o ten dom.
 Odprowadziłem Lily pod apartament mojej byłej sąsiadki. Bardzo chciałem wejść do środka, ale wciąż mam uraz do pani Miller i nadal nie wiem co takiego w związku z ich pokrewieństwem, ukrywa przede mną Malik. Wolę na razie trzymać się z daleka.
 Pożegnałem barmankę i ruszyłem. Przystanąłem obok swojego rodzinnego domu. Spojrzałem w okno, w którym paliła się lampka. Był to pokój Nicoli. Pewnie pracowała lub przygotowywała coś do swojego ślubu. Och, nawet nie wiem co dzieję się u moich kochanych sióstr! Kochanych? Nie odezwały się od czasu wyznania mojego sekretu, więc nie wiem, czy mogę wciąż je tak nazywać.
Postanowiłem zajrzeć do wnętrza. Powinienem zabrać książki i trochę więcej ciuchów. Wejdę tylko do swojego pokoju, zabiorę co mi potrzeba i wracam do 'siebie'.
- Liam! - Usłyszałem głos rodzicielki, jak tylko otworzyłem drzwi.
- Cześć mamo - westchnąłem. Miałem nadzieję, że nikt mnie nie zauważy.
- Stęskniłam się za Tobą - podeszła mnie mocno przytulić.
- Ja za Tobą też - odwzajemniłem uścisk.
- Postanowiłeś wrócić? - zapytała, odrywając się od mojego ciała.
- Chciałbym, ale nie mogę. Nie mam pojęcia czy kiedykolwiek moja stopa tu jeszcze postanie - spuściłem głowę w dół.
- Porozmawiam z ojcem, jakoś przemówię mu do rozsądku. Nie martw się, wszystko będzie dobrze - pocieszała mnie, głaszcząc mój policzek.
- To nic nie da, dobrze wiesz. Dlatego.. zastanawiam się nad zamieszkaniem samemu. Nie to, żebym kupował jakąś nie wiadomo jak wielką willę, o to się nie martw. Chcę jakieś małe mieszkanko do wynajęcia, najlepiej w bloku. Tylko, że nie mam za dużo pieniędzy. Czy wspomożesz mnie?
- Li.. - Z jej policzka spłynęła łza. - Nie chcę byś się wyprowadzał na dobre.
- Wiem i ja też tego nie chcę. Ale sama widzisz, że sytuacja mnie do tego zmusza. Nie mogę wiecznie pomieszkiwać u Louis'a.
- Och - złapała mnie za dłoń - dobrze, będę dawać Ci pieniądze co miesiąc na wyżywienie i opłatę czynszu. Tylko to mnie tak strasznie boli.. Mój synek tak daleko ode mnie - kręciła głową, nie dowierzając.
- Nic nie mogę na to poradzić. W dodatku mam teraz tyle problemów, na które również nie mogę nic zaradzić.
- Co takiego się dzieje? - Kolejne łzy spływały z jej czerwonego policzka.
- Porozmawiamy, kiedy znajdę to mieszkanie. Zadzwonię, by o wszystkim Cię poinformować. Teraz muszę iść po resztę książek i ubrań - odparłem, całując jej czoło, na co zmrużyła oczy.
  Poszedłem na górę, od razu kierując się do swojego pokoju. Wyciągnąłem dużą torbę i wrzuciłem do niej wszystkie potrzebne rzeczy. Uroniłem kilka łez, wiedząc, że to koniec. Nie ma już szans bym tu wrócił, tu gdzie moje miejsce, tu gdzie było mi najlepiej na świecie. To takie niesprawiedliwe.
  Pakując się, dostrzegłem, że otwierają się drzwi, a do środka wchodzi Nicola.
- Liam? - zdziwiła się, widząc mnie przy szafie.
- Nie martw się, zaraz wychodzę.
- Nie chcę żebyś wychodził. Tęsknie za Tobą - odparła półgłosem.
- Tak? To dlaczego mnie nie poparłaś przed ojcem? Dlaczego nie stanęłaś w mojej obronie? Teraz będziesz mnie odwiedzać w małym mieszkanku, w którym będę mieszkał sam jak palec. Jesteś z tego zadowolona? - rzuciłem oschłym tonem.
- Li, Ty nie rozumiesz - podeszła do mnie. - Byłam w szoku i kompletnie nic nie mogłam powiedzieć, kiedy wyjawiłeś swój sekret. Ale potem, gdy pobiegłeś do swojego pokoju, ja i Ruth chodziłyśmy za tatą i wpijałyśmy mu do głowy, że przecież to wszystko nie dzieje się z twojej winy. Że to wszystko jest całkiem normalne i musi to zaakceptować. Prosiłyśmy, by do Ciebie poszedł i pogadał, ale on.. był nieugięty. Nie dał się przekonać. To chyba najbardziej uparty człowiek na świecie - wytłumaczyła.
- Nie wiedziałem, przepraszam - przytuliłem ją.
  Trwaliśmy chwilę w tym mocnym uścisku pełnym tęsknoty. Chciałem tu zostać, ale nie mogłem. Rozumiem ojca, że wolałby mieć syna hetero, ale przecież serce nie sługa! Niestety on nie umie tego pojąć.
- Jest Ruth? - zapytałem.
- Wyszła - odpowiedziała szybko.
- Szkoda. Przekaż jej, że bardzo za nią tęsknie - uśmiechnąłem się lekko.
- Oczywiście. Zadzwonisz potem by podać swój adres? - Patrzyła mi w oczy.
- Przekażę mamie, a ona wam. Nie musisz się o nic martwić - zapewniłem ją.
- Dziękuję - szepnęła.
- A co z twoim ślubem? Jak idą przygotowania? - zainteresowałem się, zapinając swoją torbę.
- Przesunęłam datę ślubu. Nie zdążymy się wyrobić, nawet z pomocą rodziców.
- Och, przykro mi. Ale najważniejsze jest to, że w ogóle się odbędzie. Nick to fajny facet i tworzycie zgraną parę. - Próbowałem ją pocieszyć.
 Wraz z siostrą zszedłem na dół. Pożegnałem się z nią, a potem z mamą i opuściłem mieszkanie z wielkim bólem serca. Dobrze, że nie wpadłem na ojca, który z pewnością najchętniej wykopałby mnie daleko stąd.
  Dotarłem do domu Lou. Drzwi były wciąż zamknięte na klucz, co oznaczało, że przyjaciel jeszcze nie wrócił. Wszedłem do środka. Od razu skierowałem się do kuchni. Posprzątałem tam to, czego nie zdążyłem przed odprowadzeniem Lily, a następnie poszedłem do siebie. Spakowałem książki na jutrzejsze lekcje i udałem się pod prysznic, który na moment sprawił mi chwilę relaksu.
  Leżąc już w łóżku, zacząłem rozmyślać. To wszystko mnie przytaczało. Tajemnice, brak akceptacji ze strony własnego rodzica, a w dodatku to całe udawanie. Podejrzewam, że jutro w szkole nawet nie będę mógł porozmawiać z Zayn'em, bo Danielle wciąż będzie się do mnie lepić. Mimo wszystko, jak na razie nie mogę się z tym wszystkim pogodzić i tak po prostu ją polubić. To trudne, zwłaszcza, że muszę okłamywać innych ludzi. Co będzie, jeśli to wszystko się wyda?
  Zamknąłem oczy. Spróbowałem zasnąć, ale nie umiałem. Ogarniała mnie pustka. Ostatnie dwa dni zasypiałem w ramionach czarnuszka, a dziś leżę tu sam jak palec, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
  Dziesięć minut później usłyszałem mój dzwoniący telefon. Ciekawie kto to? Jest przecież grubo po północy!
- Halo, Louis? - odebrałem.
- Stary jestem trochę nie w stanie.. Otwórz mi drzwi - bełkotał.
  Natychmiast się rozłączyłem i wyszedłem z łóżka. Dotarłem do drzwi i otworzyłem je, widząc za nimi siedzącego Tommo. Był w bardzo złym stanie. Śmierdziało od niego alkoholem i papierosami.
- Oszalałeś człowieku? Jutro idziesz do szkoły! Jak mogłeś się tak spić?! - wołałem do niego, równocześnie pomagając mu wstać.
- Chciałem się zabawić, dobra? A teraz zanieś mnie do łóżka. - Wpadł w moje ramiona.
  Kręcąc głową wziąłem go na barana. Nogą zamknąłem drzwi i podążyłem do sypialni przyjaciela. Rzuciłem go na łóżko, powoli rozbierając z ubrań.
- Co robisz zboczeńcu? - śmiał się jak opętany.
  Westchnąłem przeciągle i zdjąłem z niego skarpetki, które orpócz bokserek były jedynym materiałem zakrywającym jego ciało.
- Chcę być nagi Liam! Chcę poczuć się wolny! - krzyczał.
- Tomlinson do cholery jasnej uspokój się! Idź spać! - warknąłem, okrywając go kołdrą.
 P odczas gdy on mruczał coś pod nosem, ja postanowiłem poszukać jego planu lekcji. Okazało się, że w poniedziałki zaczyna od dziewiątej, więc myślę, że rano obudzi się z kacem, ale pójdzie do szkoły.
  Zmęczony i śpiący udałem się do siebie. Ułożyłem się w łóżku i momentalnie zasnąłem.
  Obudził mnie mój budzik w telefonie. Podszedłem do swoich torb i wyciągnąłem z nich czyste ubrania oraz bieliznę. Ubrałem się w łazience, a także ułożyłem swoje rozczochrane włosy. Następnie podążyłem do pokoju Lou, by zajrzeć jak się czuje.
- Wstawaj! Louis! Wstawaj! - szarpałem nim.
- Co się dzieje? - spytał przecierając swoje oczy dla rozjaśnienia obrazu.
- Jak się miewasz? - odezwałem się, siadając obok niego.
- Boli mnie głowa i chce mi się pić - odpowiedział.
 Zaśmiałem się i podałem mu wodę. Uśmiechnął się na sam widoku napoju i jednym duszkiem wypił pół butelki, odkładając resztę na stoliczek nocny. Potem spojrzał na mnie i spuścił głowę.
- Idziesz do szkoły czy nie? - zaciekawiłem się.
- Nie dam rady - pokręcił przecząco.
- Masz na dziewiątą, zdążysz przecież.
- Ale nie chcę tam iść, dobrze? Nie mam ochoty na tą durną szkołę. Proszę idź już i daj mi spać. Dziękuję za wodę.
- A na próbę do dyrektora masz zamiar się dziś wybrać? - uniosłem jedną brew do góry.
- Raczej tak. Dobranoc - odparł, chowając się pod kołdrą.
  Opuściłem jego pokój, zabrałem plecak i wyruszyłem do szkoły.
~*~
  Było dokładnie tak, jak mówiłem. Peazer nie dała mi chwili spokoju i nawet nie mogłem porozmawiać z Zayn'em, bo robiła jakieś sceny zazdrości i nie odstępowała mnie na krok. Ludzie patrzyli na nas jak na kosmitów. Dziwili się, że nagle jesteśmy razem, skoro zawsze powtarzałem, że nic do niej nie czuję i nigdy nie poczuję. Ciągle słyszałem jakieś szepty na nasz temat, ale olałem to.
 Z Niall'em też w ogóle nie gadałem. Ciągle widywałem go w towarzystwie Gabrielle. Co prawda ja też wciąż byłem ze swoją dziewczyną, ale ja miałem taki przymus, a on nie. Jeśli znów zapomni o swoim najlepszym przyjacielu to przyrzekam, już mu nie wybaczę, choćby nie wiem jak żałował.
 Dotarłem do domu Lou w dość nieprzyjemnym nastroju. Wszedłem do środka i od razu podążyłem do salonu, gdzie rzuciłem się na kanapę, ciskając plecakiem o ziemię. Chciałem umrzeć.
- Naleśniki z bitą śmietaną i owocami, proszę. To powinno poprawić Ci humor - Tommo uśmiechał się do mnie, niosąc dla mnie talerz z jedzeniem.
- Dziękuję. Wow, wyglądają smakowicie - uniosłem kąciki ust do góry, rozkoszując się przyjemnym zapachem.
- I takie są - zaśmiał się.
  Zabrałem się za jedzenie. Rzeczywiście, smakowało wybornie. Byłem tak głodny, że zmieściłem aż trzy naleśniki!
- Umm Louis - odezwałem się, opadając na oparcie kanapy.
- Tak?
- Dlaczego wczoraj się tak schlałeś? To przecież nie w twoim stylu, a już zwłaszcza w niedzielę, kiedy następnego dnia idziesz do szkoły - zmarszczyłem czoło, przyglądając się jego zdezorientowaniu.

--------------------------------------------------------
Od autorki: Dzisiaj tak wcześnie, bo muszę sprzątać (w szczególności po remoncie łazienki, który na dodatek jeszcze się nie zakończył do końca!) a potem wbijam do Madzi i razem idziemy na mecz do mojego brata :') Trzymajcie kciuki żeby Ostrovia wygrała!
 Okej, so.. Co myślicie na temat nowego rozdziału? Dlaczego Lou się tak schlał? Czy znacie, lub podejrzewacie, powód tego niegrzecznego wybryku? Czekam na wasze komentarze, których ostatnio jest naprawdę coraz mniej :( Jeśli czytasz - skomentuj :)
 Ogólnie to postanowiłam powrócić do kilku rozdziałów z starego bloga i załamuje ręce. Jak wy mogliście czytać to gówno? Przecież to.. Zdecydowanie ten blog jest milion razy lepszy, jak dla mnie :D
 Oh, i muszę wam coś jeszcze powiedzieć. Zayn napisał tweet'a, że ,, Czasami tylko głos pewnej osoby, czyni Cię szczęśliwym'' (czy coś w tym stylu, whateva). Dodałam to na moją stronkę z dopiskiem ,,Wszyscy za pewne myślicie, że chodzi o Perrie, a ja uznaję, że chodzi o Liam'a #Ziam''. Zaraz dwie dziewczyny na mnie naskoczyły, że przecież jak ja mogę shippować tę dwójkę! Szlag by was! Szanujcie zdanie innych, proszę! Borykamy się z takimi rzeczami codziennie i mam już ich po dziurki w nosie..
 Dobra nie zanudzam! Have a nice day :) x 


Jak dobrze bawią się w swoim towarzystwie ♥.