Podczas gdy ja siedziałem z drżącym ciałem i niespokojnie bijącym sercem, blondynek patrzył w jedno miejsce. Nie wiedziałem czy mam się odezwać, czy czekać na jego ruch. Jednak to mnie przerosło i wydusiłem z siebie:
- Co się stało?
Spojrzał na mnie i wybuchnął głośnym śmiechem. Spadł na podłogę, łapiąc się za swój trzęsący się jak galareta brzuch. Zachowywał się jak wariat, a ja nie wiedziałem co myśleć.
- Niall, dobrze się czujesz? - zapytałem zdezorientowany.
Nie podniósł się. Wciąż leżał na dywanie i rechotał. Co do cholerny jasnej właśnie się wydarzyło?! Najpierw prosi mnie o poważną rozmowę, a następnie udaje szaleńca.
- Farbowany uspokój się i powiedz mi o co chodzi - syknąłem.
W końcu wstał. Na jego twarzy dostrzegłem łzy, jak się domyślam, popłakał się ze śmiechu. Rzadko mu się to zdarza. Musiał mieć naprawdę dobry powód. Usiadł na łóżku, wciąż nic nie mówiąc.
- Powiesz mi co Cię tak bawi?
- Och Liam! Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wyglądałeś! Jak bardzo trzęsły Ci się ręce! Myślałem, że z tego strachu zemdlejesz - kręcił głową, kładąc swoją rękę na moim ramieniu. - Nabrałem Cię stary! To chyba mój najlepszy żart ever!
Odetchnąłem z ulgą. Więc nie chodzi wcale o to, że dowiedział się o szantażu? Cudownie! Świetnie jest słyszeć takie wieści.
- Powiem jedynie, że mam najgłupszego przyjaciela pod słońcem - wywróciłem oczami.
- Niby dlaczego? - spojrzał na mnie spod byka.
- No przepraszam, ale kto normalny kładzie się na ziemi i rechocze ze śmiechu przed dobre dwie minuty, nie słuchając co się do niego mówi?
- Jestem jeszcze nastolatkiem, moje wybryki są całkiem w porządku - odparł, krzyżując swoje ręce na klatce piersiowej.
- Nie masz pięciu lat Horan.
- A Ty trzydziesty - wystawił język w moim kierunku.
- Zabawne - pokręciłem głową. - Idę do Lou. Obiecałem z nim pogadać.
- Tak, jasne. Powodzenia.
Wyszedłem z pokoju Nialler'a i od razu skierowałem się pod drzwi Tommo. Ostrożnie zapukałem i wszedłem do środka. Zastałem go siedzącego przed laptopem. Nawet nie spojrzał w górę, a już wiedział kto zaszczycił go swoją obecnością.
- Usiądź w fotelu Payne - rzucił.
Wykonałem jego rozkaz.
- Podejrzewam, że sprawa dotyczy Eleanor, więc przejdź od razu do sedna - odezwałem się.
Delikatnie zamknął sprzęt i usunął ze swoich kolan, kładąc obok. Westchnął przeciągle i zabrał w swoje dłonie poduszkę. Patrzył na nią przez moment, po czym skierował swój wzrok na mnie.
- Głupio mi o tym mówić - wyznał.
- Umm, niech zgadnę. Tęsknisz za nią?
- Brzmi lamersko, ale tak.
- Dla Ciebie wszystko co związane z uczuciami brzmi lamersko - wywróciłem teatralnie oczyma. - Daj spokój, to jest normalne. Zależy Ci na niej i wszystkie towarzyszące temu emocje są jak najbardziej na miejscu. Każdy z nas to przeżywa.
- Skąd w Tobie ta mądrość? - uniósł jedną brew do góry.
- Ma się ten wrodzony talent, no nie? - zaśmiałem się.
- Wracając do sprawy z El.. Głupio mi jej tak.. nie widzieć? Przecież będąc w szkole mogłem patrzeć na nią na każdej przerwie, a teraz? Mam tylko głupie zdjęcie w komputerze.
- To właśnie w nie byłeś tak wpatrzony - zachichotałem. - Może poproś by wpadła do nas na weekend? Na pewno się zgodzi.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Dlaczego? - zmarszczyłem czoło.
- Ponieważ mamy swoje obowiązki. Dodatkowo.. nie chcę by wam przeszkadzała. No i chłopaki musieliby się o niej dowiedzieć.
- Przecież to kobieta, Louis! Podczas naszej pracy z łatwością może pójść na zakupy i będzie się przy tym świetnie bawić. Będąc tutaj, wcale nie będzie nam w niczym przeszkadzać. A reszta zespołu pewnie przyjmie ją całkiem miło - uśmiechnąłem się.
- Mówisz poważnie?
- Nie, półżartem - pokręciłem głową. - Oczywiście, że tak. Wszystko na pewno ułoży się dobrze. Zaproś ją tutaj. Spędzicie wspólnie kilka chwil i może one was do siebie zbliżą - zachęcałem.
- Może i masz rację. Czym ja się tak przejmuje?
- Nad tym się kolego zastanawiam. Z Tobą gorzej niż z babą w ciąży!
Po moim stwierdzeniu, trzepnął mnie poduszką, którą wcześniej trzymał w rękach. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, gdyż trafił w sam środek twarzy. Ma chłopak cel!
- Dzisiaj mamy środę. Miną wieki za nim nadejdzie weekend.
- Lou to akurat jest twoim najmniejszym problemem! Czas ten zleci tak szybko, że nawet nie zauważysz, dlatego zacznij już planować co będziecie robić. Może zabierz ją na London Eye? To świetnie miejsce na podziwianie miasta i spokojną rozmowę.
- Masz dobre pomysły Payne. Zazdroszczę Zayn'owi - powiedział, unosząc kąciki ust do góry.
- Czego?
- Ciebie. Jesteś chyba najlepszym facetem pod słońcem. Uroczy, przystojny, inteligentny, masz poczucie humoru..
- Umm, Louis? To zabrzmiało.. lamersko, jak Ty to mówisz.
- Wyjazd z mojego pokoju kopiaro! - Wziął drugą poduszkę i wycelował w moją stronę.
- Jestem facetem! - krzyknąłem.
- Serio, nie zauważyłem - odrzekł z sarkazmem.
Śmiejąc się pod nosem, wyszedłem na korytarz. Starannie zamknąłem drzwi i ruszyłem do swojego pokoju. Z niego zabrałem nową parę bokserek i udałem się do łazienki, by wziąć prysznic. Gdzie podział się Zayn? Myślałem, że dziś także wykąpiemy się razem.
Wróciłem do siebie, siadając na łóżku. Wdrapałem się pod kołdrę i włączyłem telewizor. Miałem ochotę na obejrzenie filmu z dobrze rozwiniętą akcją, ale na żaden taki nie natrafiłem. Cholerne ścierwo!
Skakałem z kanału na kanał, gdy drzwi od pokoju otwarły się. Za nimi ujrzałem mojego przystojnego czarnuszka. Trzymał coś w ręku. Zapalił światło. Rozebrał swoje ubrania, pozostając jedynie w bokserkach, a następnie położył się obok mnie.
- Co tam masz? - zainteresowałem się.
- Rysunek. Ładny? - zapytał.
Wziąłem go do rąk. Na kartce wielkości A4 dostrzegłem swój portret. To, że na malunku byłem ja, wzbudziło we mnie nieopisaną radość. Myślałem, że rzucę się na niego i nigdy więcej nie puszczę! Jednak jego talent malarski wzbudził we mnie taki podziw, że nie śmiałem się odezwać. To było.. niesamowite.
- Co? Nie podoba Ci się? Wiedziałem.
- Ależ skąd skarbie! Jest cudowny! Och, jesteś prawdziwym artystą.
- Rysować właśnie Ciebie, to tylko i wyłącznie przyjemność - stwierdził, delikatnie muskając mój policzek.
- Jesteś uroczy - zachichotałem. - Teraz przynajmniej rozumiem czemu tyle Cię nie było. Miałem już do Ciebie pisać, dlaczego nie brałeś ze mną prysznicu. Myślałem, że się na mnie obraziłeś.
- Na Ciebie? Na głowę upadłeś? Na Ciebie nie idzie się gniewać - znów mnie pocałował.
Patrząc w jego mieniące się tęczówki, zbliżyłem nasze wargi i połączyłem w zachłanny pocałunek, któremu oboje się oddaliśmy. Czy mówiłem już, jak bardzo kocham takie momenty? Zresztą, uwielbiam każdą chwilę spędzoną w towarzystwie tego czarnowłosego chłopaka o piwnych oczach.
- Lou dziś oznajmił, że zazdrości Ci mnie - powiedziałem, odrywając się od jego ust.
- Już po jego ślicznej buźce. W życiu mi Cię nie odbierze! - Przytulił mnie.
- Wariat z Ciebie - ucałowałem jego czoło.
Kolejny raz zasnęliśmy w swoich objęciach. Było nam tak dobrze, że żaden z nas nie wstał by zgasić światło. Paliło się całą noc.
Zbudziłem się przed ósmą, od razu gasząc wciąż świecącą lapmę. Malik nadal smacznie spał. Powoli wygramoliłem się z jego uścisku i nakładając na siebie spodenki oraz t-shirt, poszedłem do kuchni. Zastałem w niej Harry'ego, sączącego kawę. Wyglądał jak zjawa.
- Dobrze się czujesz? - spytałem.
- Tak - odparł.
- Widzę, że nie najlepszy masz dziś humor - usiadłem naprzeciw niego. - Opowiadaj, co się stało?
- Nie ma co gadać - westchnął.
- Styles weź się w garść i mów - powiedziałem stanowczym tonem.
- Zauważyłem, że Louis się ode mnie odsuwa. Prawie w ogóle już ze sobą nie rozmawiamy. Nie wiem co u niego i co go trapi. Myślisz, że dlaczego wczoraj nazwałem go kretynem? Wpadłem w furię, która teraz zrodziła smutek. Jest mi przykro, że teraz to Wy jesteście tak blisko. Brak mi go Liam.
Słowa, które popłynęły z jego ust uderzyły we mnie jak głazy. Byłem tak zainteresowany sprawami Tommo, że zupełnie nie zorientowałem się, że oddala się od Hazzy. Jak mogłem to przeoczyć? Jestem na siebie cholernie zły.
- Ja przepraszam - wybełkotałem zaskoczony. - Nie wiedziałem, że tak się między wami dzieje właśnie przeze mnie. Nie chciałem tego. Przecież miałem dobre intencje - tłumaczyłem.
- Ale ja nie mam Ci tego za złe - posłał mi nikły uśmiech. - To raczej Tomlinson doprowadza mnie do szału. Tyle razem przeszliśmy, a on teraz zwyczajnie mnie odstawia na bok. Nie chcę końca tego, co między nami zrodziło się już dawno temu.
- Rozumiem Cię doskonale, dlatego postaram się z nim porozmawiać. Co Ty na to?
- Zrobiłbyś to dla mnie? - uniósł jedną brew do góry.
- Jesteś moim przyjacielem, odpowiedź jest prosta.
- Dzięki stary! Jesteś the best. - Dopił swoją kawę.
Wspólnie z loczkiem zrobiliśmy kanapki, które następnie pozostała część zespołu smacznie zjadła. Cieszę się, że pomiędzy nami są tak dobre więzi, a czas spędzony w tym gronie można zaliczyć do najlepiej przeżytego. Nie zamieniłbym ich na nikogo innego, mimo, że czasem umieją być naprawdę denerwujący. Zwłaszcza dziś, kiedy to Lou podebrał Horan'owi skarpetkę i biegał z nią po całym piętrze, nie chcąc jej oddać. On czasem naprawdę zachowuje się jak pięciolatek, nie uważacie?
Ubrałem dziś na siebie zwykłe jeansy z lekko opuszczonym krokiem i koszulkę z napisem ,,batman''. Cholernie ją lubię, zapamiętajcie to! Umm, chociaż nie wiem po co. Może chciałbym byście pod koniec opowiadania przypomnieli sobie jaki byłem i co lubiłem. Myślę, że akurat ten fakt jest łatwy do zakodowania w głowie. Liam i batman... Dobra, możemy uznać, że jestem batmanem, no nie? Tak będzie wam łatwiej.
Wciąż zastanawiam się co to u góry ma znaczyć, ale to przecież moja opowieść, prawda? Mogę tu wplatać wszystko co chcę. Poczynając od swoich opinii, poprzez marzenia, a kończąc na pragnieniach.
Równo o dziewiątej opuściliśmy kompleks. Pod mieszkaniem czekał już bus, mający zawieść nas do Stave'a, z którym wczoraj współpracowaliśmy. Bardzo go polubiłem, więc spędzenie z nim resztki dnia będzie tylko i wyłącznie przyjemnością.
*~*
Wracamy do domu. Siedzę oparty o szybę, podziwiając Londyn zalany w deszczu. Aż smutno zrobiło mi się od tej pogody.
Wtem usłyszałem mój dzwoniący telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni i ujrzałem na ekranie ,,Simon''. Ciekawe co chce tym razem.
- Halo? - odebrałem.
- Liam?
- Nie, morderca, który właśnie Cię namierza wujku - przewróciłem oczami.
- Dość żartów chłopcze - zaśmiał się. - Mam dla Ciebie zadanie.
- Umm, na czym ono polega? - zaciekawiłem się.
- Coraz więcej ludzi się o was dowiaduje. Gdzieś tam macie już małą grupkę fanów. Dlatego musisz częściej pokazywać się z Danielle. Dziś oboje wyjdziecie do Starbucks'a na kawę. Dużo młodych gwiazd tam uczęszcza, więc to odpowiednie miejsce. Pada, więc po drodze okryjesz ją swoją kurtką czy coś, wiesz, żeby było uroczo i romantycznie.
- Muszę? - westchnąłem.
- Nie marudź. Lokowata powinna być za pół godziny. Wyrobisz się?
- Niestety.
- Bądź na 23 w kompleksie. Przyjadę do was. Musimy porozmawiać.
- To coś poważnego? - zmarszczyłem czoło.
- Raczej tak. Przekaż chłopakom tę wiadomość.
- Oczywiście. Do zobaczenia - powiedziałem i rozłączyłem się.
- Co jest? - zainteresował się Niall.
- Simon dziś do nas przyjedzie, by nam coś oznajmić, dlatego wszyscy, godzinę przed północą, mamy być w mieszkaniu. A za chwilę wychodzę z Dan, by udawać idealną parę - spuściłem głowę w dół.
- Nie martw się kochanie. Będziemy esemesować - Zayn musnął moje czoło.
Szepnąłem ciche ,,dziękuję'' i znów skierowałem wzrok za szybę. W niekrótkim czasie dotarliśmy na miejsce i czym prędzej wbiegliśmy do środka, chowając się przed deszczem. Na myśl, że będę musiał w nim iść, aż zadrżałem z zimna.
Wpadłem do łazienki poprawić włosy, a następnie poszedłem do kuchni. Zrobiłem sobie ciepłą herbatę i usiadłem przy stole, wpadając w zamyślenie.
- Co ciekawego zaprząta twoją głowę? - W pomieszczeniu zjawiła się Peazer.
- Wystraszyłaś mnie.
- Najmocniej przepraszam - cmoknęła mój policzek. - Więc idziemy do Starbucks'a?
- Tak. I właśnie zastanawiam się na cholerę piję tą herbatę, skoro zaraz pewnie zamówię sobie tam kawę.
- Wylej ją i chodź już. Mamy mało czasu.
- Dobrze kochanie.
Zaraz chwila.. Powiedziałem do niej ,,kochanie''? To takie.. dziwne? Zazwyczaj zwracam się tak do Malik'a lub Lily. To słowo w kierunku Danielle nic nie znaczy, nie myślcie sobie. Jest na pokaz.
- Jesteś słodki - uśmiechnęła się.
Dałem dziewczynie moją czarną bluzę i łapiąc się za ręce, wyszliśmy na zewnątrz, kierując się w wyznaczone miejsce. Było mi tak niesamowicie zimno, przez ten denerwujący deszcz, ale nie byłem w stanie nic na to zaradzić.
~*~
Nareszcie po tej całej szopce. Ubrałem na siebie ciepłe dresy oraz nową bluzę i poszedłem do pokoju Hazzy, w którym siedzieli chłopacy oraz Simon. Byłem bardzo ciekaw, co dziś ma nam do przekazania.
- Liam - odezwał się Cowell, ujrzawszy mnie.
- Coś nie tak? - zapytałem, zajmując miejsce na podłodze.
- Wykonałeś kawał dobrej roboty. Wiem od pewnych źródeł jak się zachowywałeś i twierdzą one, że wyglądacie jak para, nie widząca poza sobą świata! - Ekscytował się.
- Umm, świetnie - skomentowałem. Wow, aktorstwo mi wychodzi. - A teraz przejdźmy do sedna. Po co nas tu zwołałeś?
- Mam dla was pewne wieści, jak myślicie.. Będą złe czy dobre? - rozejrzał się.
Zamyśliłem się na chwilę. Żaden z nas nie odpowiedział. Czekaliśmy aż mężczyzna ubrany w biały t-shirt, oznajmi nam owe wieści, które nie ukrywaliśmy, bardzo nas ciekawiły.
---------------------------------------------------
Od autorki: Witajcie w to piękne, niedzielne popołudnie. Jak podoba się wam rozdział? Domyśliliście, że takie coś będzie miało miejsce? Co chce przekazać Simon? Czekam na wasze komentarze, które zawsze wprawiają mnie w szeroki uśmiech :) Dziękuję za tak wysoką aktywność misiaczki!
Wczoraj pojechałam do Kalisza na Musiała, dlatego nowy rozdział pojawił się dopiero dziś. Widziałam go i stałam w jednym momencie jakieś dwa metry od niego. Puszczał nam oczka i machał *o* Szkoda tylko, że głupie idiotki, podczas rozdawania autografów, nie chciały się przesunąć i niestety nie dane mi było zdobyć autografu oraz poprosić Maćka o uśmiech tak tylko dla mnie. Napisałam do niego na fb, ale marne szanse na przeczytanie :) [ to co mi pozostało po jego przyjeździe; zdjęcia: https://pbs.twimg.com/media/BXhgtQFCQAATVUd.jpg:large i filmik: https://www.keek.com/Im_monicaa#L1qvdab ]
STORY OF MY LIFE. Zakochałam się w tej piosence. Kiedy ją po raz pierwszy przesłuchałam, popłakałam się. Jest taka.. piękna? Cudowna? Niesamowita? Tak, to z pewnością przymiotniki opisujące ten utwór. Myślicie tak samo jak ja? :)
Okej, nie zanudzam was dłużej. #58 #DNI #DO #ŚWIĄT ♥. Have a nice day x
- Co się stało?
Spojrzał na mnie i wybuchnął głośnym śmiechem. Spadł na podłogę, łapiąc się za swój trzęsący się jak galareta brzuch. Zachowywał się jak wariat, a ja nie wiedziałem co myśleć.
- Niall, dobrze się czujesz? - zapytałem zdezorientowany.
Nie podniósł się. Wciąż leżał na dywanie i rechotał. Co do cholerny jasnej właśnie się wydarzyło?! Najpierw prosi mnie o poważną rozmowę, a następnie udaje szaleńca.
- Farbowany uspokój się i powiedz mi o co chodzi - syknąłem.
W końcu wstał. Na jego twarzy dostrzegłem łzy, jak się domyślam, popłakał się ze śmiechu. Rzadko mu się to zdarza. Musiał mieć naprawdę dobry powód. Usiadł na łóżku, wciąż nic nie mówiąc.
- Powiesz mi co Cię tak bawi?
- Och Liam! Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wyglądałeś! Jak bardzo trzęsły Ci się ręce! Myślałem, że z tego strachu zemdlejesz - kręcił głową, kładąc swoją rękę na moim ramieniu. - Nabrałem Cię stary! To chyba mój najlepszy żart ever!
Odetchnąłem z ulgą. Więc nie chodzi wcale o to, że dowiedział się o szantażu? Cudownie! Świetnie jest słyszeć takie wieści.
- Powiem jedynie, że mam najgłupszego przyjaciela pod słońcem - wywróciłem oczami.
- Niby dlaczego? - spojrzał na mnie spod byka.
- No przepraszam, ale kto normalny kładzie się na ziemi i rechocze ze śmiechu przed dobre dwie minuty, nie słuchając co się do niego mówi?
- Jestem jeszcze nastolatkiem, moje wybryki są całkiem w porządku - odparł, krzyżując swoje ręce na klatce piersiowej.
- Nie masz pięciu lat Horan.
- A Ty trzydziesty - wystawił język w moim kierunku.
- Zabawne - pokręciłem głową. - Idę do Lou. Obiecałem z nim pogadać.
- Tak, jasne. Powodzenia.
Wyszedłem z pokoju Nialler'a i od razu skierowałem się pod drzwi Tommo. Ostrożnie zapukałem i wszedłem do środka. Zastałem go siedzącego przed laptopem. Nawet nie spojrzał w górę, a już wiedział kto zaszczycił go swoją obecnością.
- Usiądź w fotelu Payne - rzucił.
Wykonałem jego rozkaz.
- Podejrzewam, że sprawa dotyczy Eleanor, więc przejdź od razu do sedna - odezwałem się.
Delikatnie zamknął sprzęt i usunął ze swoich kolan, kładąc obok. Westchnął przeciągle i zabrał w swoje dłonie poduszkę. Patrzył na nią przez moment, po czym skierował swój wzrok na mnie.
- Głupio mi o tym mówić - wyznał.
- Umm, niech zgadnę. Tęsknisz za nią?
- Brzmi lamersko, ale tak.
- Dla Ciebie wszystko co związane z uczuciami brzmi lamersko - wywróciłem teatralnie oczyma. - Daj spokój, to jest normalne. Zależy Ci na niej i wszystkie towarzyszące temu emocje są jak najbardziej na miejscu. Każdy z nas to przeżywa.
- Skąd w Tobie ta mądrość? - uniósł jedną brew do góry.
- Ma się ten wrodzony talent, no nie? - zaśmiałem się.
- Wracając do sprawy z El.. Głupio mi jej tak.. nie widzieć? Przecież będąc w szkole mogłem patrzeć na nią na każdej przerwie, a teraz? Mam tylko głupie zdjęcie w komputerze.
- To właśnie w nie byłeś tak wpatrzony - zachichotałem. - Może poproś by wpadła do nas na weekend? Na pewno się zgodzi.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Dlaczego? - zmarszczyłem czoło.
- Ponieważ mamy swoje obowiązki. Dodatkowo.. nie chcę by wam przeszkadzała. No i chłopaki musieliby się o niej dowiedzieć.
- Przecież to kobieta, Louis! Podczas naszej pracy z łatwością może pójść na zakupy i będzie się przy tym świetnie bawić. Będąc tutaj, wcale nie będzie nam w niczym przeszkadzać. A reszta zespołu pewnie przyjmie ją całkiem miło - uśmiechnąłem się.
- Mówisz poważnie?
- Nie, półżartem - pokręciłem głową. - Oczywiście, że tak. Wszystko na pewno ułoży się dobrze. Zaproś ją tutaj. Spędzicie wspólnie kilka chwil i może one was do siebie zbliżą - zachęcałem.
- Może i masz rację. Czym ja się tak przejmuje?
- Nad tym się kolego zastanawiam. Z Tobą gorzej niż z babą w ciąży!
Po moim stwierdzeniu, trzepnął mnie poduszką, którą wcześniej trzymał w rękach. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, gdyż trafił w sam środek twarzy. Ma chłopak cel!
- Dzisiaj mamy środę. Miną wieki za nim nadejdzie weekend.
- Lou to akurat jest twoim najmniejszym problemem! Czas ten zleci tak szybko, że nawet nie zauważysz, dlatego zacznij już planować co będziecie robić. Może zabierz ją na London Eye? To świetnie miejsce na podziwianie miasta i spokojną rozmowę.
- Masz dobre pomysły Payne. Zazdroszczę Zayn'owi - powiedział, unosząc kąciki ust do góry.
- Czego?
- Ciebie. Jesteś chyba najlepszym facetem pod słońcem. Uroczy, przystojny, inteligentny, masz poczucie humoru..
- Umm, Louis? To zabrzmiało.. lamersko, jak Ty to mówisz.
- Wyjazd z mojego pokoju kopiaro! - Wziął drugą poduszkę i wycelował w moją stronę.
- Jestem facetem! - krzyknąłem.
- Serio, nie zauważyłem - odrzekł z sarkazmem.
Śmiejąc się pod nosem, wyszedłem na korytarz. Starannie zamknąłem drzwi i ruszyłem do swojego pokoju. Z niego zabrałem nową parę bokserek i udałem się do łazienki, by wziąć prysznic. Gdzie podział się Zayn? Myślałem, że dziś także wykąpiemy się razem.
Wróciłem do siebie, siadając na łóżku. Wdrapałem się pod kołdrę i włączyłem telewizor. Miałem ochotę na obejrzenie filmu z dobrze rozwiniętą akcją, ale na żaden taki nie natrafiłem. Cholerne ścierwo!
Skakałem z kanału na kanał, gdy drzwi od pokoju otwarły się. Za nimi ujrzałem mojego przystojnego czarnuszka. Trzymał coś w ręku. Zapalił światło. Rozebrał swoje ubrania, pozostając jedynie w bokserkach, a następnie położył się obok mnie.
- Co tam masz? - zainteresowałem się.
- Rysunek. Ładny? - zapytał.
Wziąłem go do rąk. Na kartce wielkości A4 dostrzegłem swój portret. To, że na malunku byłem ja, wzbudziło we mnie nieopisaną radość. Myślałem, że rzucę się na niego i nigdy więcej nie puszczę! Jednak jego talent malarski wzbudził we mnie taki podziw, że nie śmiałem się odezwać. To było.. niesamowite.
- Co? Nie podoba Ci się? Wiedziałem.
- Ależ skąd skarbie! Jest cudowny! Och, jesteś prawdziwym artystą.
- Rysować właśnie Ciebie, to tylko i wyłącznie przyjemność - stwierdził, delikatnie muskając mój policzek.
- Jesteś uroczy - zachichotałem. - Teraz przynajmniej rozumiem czemu tyle Cię nie było. Miałem już do Ciebie pisać, dlaczego nie brałeś ze mną prysznicu. Myślałem, że się na mnie obraziłeś.
- Na Ciebie? Na głowę upadłeś? Na Ciebie nie idzie się gniewać - znów mnie pocałował.
Patrząc w jego mieniące się tęczówki, zbliżyłem nasze wargi i połączyłem w zachłanny pocałunek, któremu oboje się oddaliśmy. Czy mówiłem już, jak bardzo kocham takie momenty? Zresztą, uwielbiam każdą chwilę spędzoną w towarzystwie tego czarnowłosego chłopaka o piwnych oczach.
- Lou dziś oznajmił, że zazdrości Ci mnie - powiedziałem, odrywając się od jego ust.
- Już po jego ślicznej buźce. W życiu mi Cię nie odbierze! - Przytulił mnie.
- Wariat z Ciebie - ucałowałem jego czoło.
Kolejny raz zasnęliśmy w swoich objęciach. Było nam tak dobrze, że żaden z nas nie wstał by zgasić światło. Paliło się całą noc.
Zbudziłem się przed ósmą, od razu gasząc wciąż świecącą lapmę. Malik nadal smacznie spał. Powoli wygramoliłem się z jego uścisku i nakładając na siebie spodenki oraz t-shirt, poszedłem do kuchni. Zastałem w niej Harry'ego, sączącego kawę. Wyglądał jak zjawa.
- Dobrze się czujesz? - spytałem.
- Tak - odparł.
- Widzę, że nie najlepszy masz dziś humor - usiadłem naprzeciw niego. - Opowiadaj, co się stało?
- Nie ma co gadać - westchnął.
- Styles weź się w garść i mów - powiedziałem stanowczym tonem.
- Zauważyłem, że Louis się ode mnie odsuwa. Prawie w ogóle już ze sobą nie rozmawiamy. Nie wiem co u niego i co go trapi. Myślisz, że dlaczego wczoraj nazwałem go kretynem? Wpadłem w furię, która teraz zrodziła smutek. Jest mi przykro, że teraz to Wy jesteście tak blisko. Brak mi go Liam.
Słowa, które popłynęły z jego ust uderzyły we mnie jak głazy. Byłem tak zainteresowany sprawami Tommo, że zupełnie nie zorientowałem się, że oddala się od Hazzy. Jak mogłem to przeoczyć? Jestem na siebie cholernie zły.
- Ja przepraszam - wybełkotałem zaskoczony. - Nie wiedziałem, że tak się między wami dzieje właśnie przeze mnie. Nie chciałem tego. Przecież miałem dobre intencje - tłumaczyłem.
- Ale ja nie mam Ci tego za złe - posłał mi nikły uśmiech. - To raczej Tomlinson doprowadza mnie do szału. Tyle razem przeszliśmy, a on teraz zwyczajnie mnie odstawia na bok. Nie chcę końca tego, co między nami zrodziło się już dawno temu.
- Rozumiem Cię doskonale, dlatego postaram się z nim porozmawiać. Co Ty na to?
- Zrobiłbyś to dla mnie? - uniósł jedną brew do góry.
- Jesteś moim przyjacielem, odpowiedź jest prosta.
- Dzięki stary! Jesteś the best. - Dopił swoją kawę.
Wspólnie z loczkiem zrobiliśmy kanapki, które następnie pozostała część zespołu smacznie zjadła. Cieszę się, że pomiędzy nami są tak dobre więzi, a czas spędzony w tym gronie można zaliczyć do najlepiej przeżytego. Nie zamieniłbym ich na nikogo innego, mimo, że czasem umieją być naprawdę denerwujący. Zwłaszcza dziś, kiedy to Lou podebrał Horan'owi skarpetkę i biegał z nią po całym piętrze, nie chcąc jej oddać. On czasem naprawdę zachowuje się jak pięciolatek, nie uważacie?
Ubrałem dziś na siebie zwykłe jeansy z lekko opuszczonym krokiem i koszulkę z napisem ,,batman''. Cholernie ją lubię, zapamiętajcie to! Umm, chociaż nie wiem po co. Może chciałbym byście pod koniec opowiadania przypomnieli sobie jaki byłem i co lubiłem. Myślę, że akurat ten fakt jest łatwy do zakodowania w głowie. Liam i batman... Dobra, możemy uznać, że jestem batmanem, no nie? Tak będzie wam łatwiej.
Wciąż zastanawiam się co to u góry ma znaczyć, ale to przecież moja opowieść, prawda? Mogę tu wplatać wszystko co chcę. Poczynając od swoich opinii, poprzez marzenia, a kończąc na pragnieniach.
Równo o dziewiątej opuściliśmy kompleks. Pod mieszkaniem czekał już bus, mający zawieść nas do Stave'a, z którym wczoraj współpracowaliśmy. Bardzo go polubiłem, więc spędzenie z nim resztki dnia będzie tylko i wyłącznie przyjemnością.
*~*
Wracamy do domu. Siedzę oparty o szybę, podziwiając Londyn zalany w deszczu. Aż smutno zrobiło mi się od tej pogody.
Wtem usłyszałem mój dzwoniący telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni i ujrzałem na ekranie ,,Simon''. Ciekawe co chce tym razem.
- Halo? - odebrałem.
- Liam?
- Nie, morderca, który właśnie Cię namierza wujku - przewróciłem oczami.
- Dość żartów chłopcze - zaśmiał się. - Mam dla Ciebie zadanie.
- Umm, na czym ono polega? - zaciekawiłem się.
- Coraz więcej ludzi się o was dowiaduje. Gdzieś tam macie już małą grupkę fanów. Dlatego musisz częściej pokazywać się z Danielle. Dziś oboje wyjdziecie do Starbucks'a na kawę. Dużo młodych gwiazd tam uczęszcza, więc to odpowiednie miejsce. Pada, więc po drodze okryjesz ją swoją kurtką czy coś, wiesz, żeby było uroczo i romantycznie.
- Muszę? - westchnąłem.
- Nie marudź. Lokowata powinna być za pół godziny. Wyrobisz się?
- Niestety.
- Bądź na 23 w kompleksie. Przyjadę do was. Musimy porozmawiać.
- To coś poważnego? - zmarszczyłem czoło.
- Raczej tak. Przekaż chłopakom tę wiadomość.
- Oczywiście. Do zobaczenia - powiedziałem i rozłączyłem się.
- Co jest? - zainteresował się Niall.
- Simon dziś do nas przyjedzie, by nam coś oznajmić, dlatego wszyscy, godzinę przed północą, mamy być w mieszkaniu. A za chwilę wychodzę z Dan, by udawać idealną parę - spuściłem głowę w dół.
- Nie martw się kochanie. Będziemy esemesować - Zayn musnął moje czoło.
Szepnąłem ciche ,,dziękuję'' i znów skierowałem wzrok za szybę. W niekrótkim czasie dotarliśmy na miejsce i czym prędzej wbiegliśmy do środka, chowając się przed deszczem. Na myśl, że będę musiał w nim iść, aż zadrżałem z zimna.
Wpadłem do łazienki poprawić włosy, a następnie poszedłem do kuchni. Zrobiłem sobie ciepłą herbatę i usiadłem przy stole, wpadając w zamyślenie.
- Co ciekawego zaprząta twoją głowę? - W pomieszczeniu zjawiła się Peazer.
- Wystraszyłaś mnie.
- Najmocniej przepraszam - cmoknęła mój policzek. - Więc idziemy do Starbucks'a?
- Tak. I właśnie zastanawiam się na cholerę piję tą herbatę, skoro zaraz pewnie zamówię sobie tam kawę.
- Wylej ją i chodź już. Mamy mało czasu.
- Dobrze kochanie.
Zaraz chwila.. Powiedziałem do niej ,,kochanie''? To takie.. dziwne? Zazwyczaj zwracam się tak do Malik'a lub Lily. To słowo w kierunku Danielle nic nie znaczy, nie myślcie sobie. Jest na pokaz.
- Jesteś słodki - uśmiechnęła się.
Dałem dziewczynie moją czarną bluzę i łapiąc się za ręce, wyszliśmy na zewnątrz, kierując się w wyznaczone miejsce. Było mi tak niesamowicie zimno, przez ten denerwujący deszcz, ale nie byłem w stanie nic na to zaradzić.
~*~
Nareszcie po tej całej szopce. Ubrałem na siebie ciepłe dresy oraz nową bluzę i poszedłem do pokoju Hazzy, w którym siedzieli chłopacy oraz Simon. Byłem bardzo ciekaw, co dziś ma nam do przekazania.
- Liam - odezwał się Cowell, ujrzawszy mnie.
- Coś nie tak? - zapytałem, zajmując miejsce na podłodze.
- Wykonałeś kawał dobrej roboty. Wiem od pewnych źródeł jak się zachowywałeś i twierdzą one, że wyglądacie jak para, nie widząca poza sobą świata! - Ekscytował się.
- Umm, świetnie - skomentowałem. Wow, aktorstwo mi wychodzi. - A teraz przejdźmy do sedna. Po co nas tu zwołałeś?
- Mam dla was pewne wieści, jak myślicie.. Będą złe czy dobre? - rozejrzał się.
Zamyśliłem się na chwilę. Żaden z nas nie odpowiedział. Czekaliśmy aż mężczyzna ubrany w biały t-shirt, oznajmi nam owe wieści, które nie ukrywaliśmy, bardzo nas ciekawiły.
---------------------------------------------------
Od autorki: Witajcie w to piękne, niedzielne popołudnie. Jak podoba się wam rozdział? Domyśliliście, że takie coś będzie miało miejsce? Co chce przekazać Simon? Czekam na wasze komentarze, które zawsze wprawiają mnie w szeroki uśmiech :) Dziękuję za tak wysoką aktywność misiaczki!
Wczoraj pojechałam do Kalisza na Musiała, dlatego nowy rozdział pojawił się dopiero dziś. Widziałam go i stałam w jednym momencie jakieś dwa metry od niego. Puszczał nam oczka i machał *o* Szkoda tylko, że głupie idiotki, podczas rozdawania autografów, nie chciały się przesunąć i niestety nie dane mi było zdobyć autografu oraz poprosić Maćka o uśmiech tak tylko dla mnie. Napisałam do niego na fb, ale marne szanse na przeczytanie :) [ to co mi pozostało po jego przyjeździe; zdjęcia: https://pbs.twimg.com/media/BXhgtQFCQAATVUd.jpg:large i filmik: https://www.keek.com/Im_monicaa#L1qvdab ]
STORY OF MY LIFE. Zakochałam się w tej piosence. Kiedy ją po raz pierwszy przesłuchałam, popłakałam się. Jest taka.. piękna? Cudowna? Niesamowita? Tak, to z pewnością przymiotniki opisujące ten utwór. Myślicie tak samo jak ja? :)
Okej, nie zanudzam was dłużej. #58 #DNI #DO #ŚWIĄT ♥. Have a nice day x
♡. |
Hey ; ) Uwielbiam każdy kolejny Twój rozdział ; ) Są mega wciągające! Zapraszam również do siebie http://larry-story-of-my-life.blogspot.com/ - dopiero zaczynam.
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńJa też chociaż z drugiej strony nie chce by sie to opowiadanie dożyło do końca :C
UsuńTez tego nie chce! :c
UsuńBoże ten rozdział jest naprawdę świetny *o* i ten fragment o tym,że to jego opowiadanie jest po prostu
OdpowiedzUsuńI-D-E-A-L-N-Y ! naprawdę masz talent! <3
Jeny Kocham Ciebie i Kocham to opowiadanie *.* Mam nadzieję że jak skończy się to opowiadanie zaczniesz pisać nowe ^^ Story of My Life jest idealne nie można jej opisać słowami <3
OdpowiedzUsuńRozdział boski czekam na next ;**
Jak Liam mowil ze jego opowiadanie ... myslalam ze to bedzie ostatni rozdzial! ;____;
OdpowiedzUsuńBooski rozdzial a w sumie jak zawsze ale ty juz dobrze o tym wiesz <3 nigdy nie umiem dobrac odpowiednich slow do skomentowania bo i tak zawsze wychodzi na to ze jest zajebisty..
OdpowiedzUsuńA wiesz co? Od czasu kiedy zaczelam czytac tego bloga i momentu w ktorym probowalas udowodnic nam ze Ziam istnieje to zaczelam na nich spogladac inaczej, np jest zdj na ktorym znajduje sie cala 5 a ja widze tylko Ziama i sama probuje dostrzec ich na innych zdj.. huh zarazilas mnie ;p
Lots of love <3
XYZ
Ja tak już robię z przyzwyczajenia :D Potem patrzę na Larry'ego x
UsuńTyle Ziama! <3 kocham ciebie za to ze stworzylas takie cudo! :d
OdpowiedzUsuńZiam <3
UsuńOni sa cudowni!
Usuńprzepraszam ze nie kmentwalam ostatnio ale mialam pewne problemy i ciezko mi bylo myslec o czyms normalnym i zbudowac konstruktywna opini ale teraz nadrabiam zaleglosci mam nadzieje ze mi wybaczysz. przechodzac do mertum rozdzial zajefajny jak zawsze ale lamiesz mi serce laczc louisa z el i jeszcze smutny hazza na szczescie slodziutkie ziam moments lagodza pekniecia na moim shipperskim serduchu. licze na to ze loui sie opamieta i razem z harym odnajda swoja wspolna droge do szczescia zbudowana na wzajemnej milosci jak ziam
OdpowiedzUsuńsorki za bledy ale ciezko pisze sie na mobilnym @kllauduchy
Kochanie, stwierdziliśmy już, że Larry jest w tym blogu niepotrzebny. Owszem, mogą przejawiać się ich momenty, ale wprowadziłam El, żeby było też jakieś życie poza Ziam'em. Żeby się coś działo :) Mam nadzieję, że rozumiesz x
Usuńwiem .. chociaz duzo bylo za sporo tez bylo przeciw jednak nadal mam ndzieje ze bedzie larry ah ten moj dzieciecy optymizm.. chociaz tak mge sie pocieszyc i slepo wierzyc w lrrego bo nie przepadam za elounor a ten blok naprawde mi sie podoba
UsuńWytrzymasz jakoś! Nie będzie dużo El :)
Usuń1. zapraszam na: http://everyday-liampayne.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń2. jak się nazywa ta pierwsza piosenka?
3. co do opowiadania bardzo mi się podoba przepraszam, że wcześniej nie pisałam komentarzy
możesz mnie zabić :) zezwalam...
Nie zabiję, rozumiem, że każdy czasem nie ma czasu, zapomni czy zdarzą się inne koleje losu. Najważniejsze, że czytasz i jesteś :* District3 - Dead to me :)
UsuńCudowny! :D
OdpowiedzUsuńzajebisty ♥
OdpowiedzUsuńOhh świetny rozdział, taki kochaaany ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne :)