środa, 16 października 2013

Rozdział pięćdziesiąty trzeci.

- Nie chcę o tym gadać Liam - westchnął.
- Wiem, że chcesz i wiem, że tego potrzebujesz. Louis jestem twoim przyjacielem. Możesz ze mną porozmawiać o wszystkim, a ja postaram się Ci pomóc i okazać wsparcie - powiedziałem.
- To zabrzmiało dość lamersko - zachichotał.
- Widzę, że z twoim humorem wszystko jest okej, ale teraz powiedz mi.. Co wczoraj zmusiło Cię do picia?
- Och nienawidzę Cię Payne - warknął, a potem wziął głęboki oddech. - W naszej szkole jest pewna dziewczyna o imieniu Eleanor. Wczoraj umówiłem się z nią na spotkanie, ale mnie zwyczajnie wystawiła. Nie przyszła, rozumiesz? - pokręcił głową. - Byłem tak zrozpaczony, że poszedłem do baru i tam zamówiłem sobie tyle alkoholu, że wydałem połowę swojej kasy, która przeznaczona miała być na czynsz za mieszkanie.
- Jeśli chodzi o tą pannę.. Tomlinson nie pomyślałeś, że może nie mogła przyjść? Że coś ją zatrzymało? Że może coś jej się stało? Dzwoniłeś do niej?
- Umm, nie.
- Jesteś pajacem stary - przewróciłem oczami. - Zadzwoń do niej. Spytaj dlaczego nie przyszła na to spotkanie. Może ona czeka na to aż się odezwiesz? To są dziewczyny, które są cholernie skomplikowane - wzruszyłem ramionami.
- Dobrze, jak rozkażesz panie - rzucił.
- Jeśli zaś chodzi o czynsz, to dopłacę do niego. Nie mogę u Ciebie mieszkać, nie dopłacając do twoich rachunków. To byłoby nie fair.
- Ale..
- Zamknij się Lou, koniec tematu - przerwałem mu.
- O której jest próba? - zapytał.
- O siedemnastej. Zaraz trzeba będzie wychodzić - stwierdziłem.
 Skinął głową i odszedł do siebie. Ja zebrałem ze stołu talerz po naleśnikach i poszedłem do kuchni zmyć naczynia. Następnie podążyłem do pokoju, gdzie była moja walizka z ubraniami. Musiałem przebrać bluzkę, ponieważ tą, którą mam na sobie, ubrudziłem.
- Gotowy? - zawołałem, wychodząc z łazienki.
- Tak, już idę - usłyszałem w odpowiedzi.
  Razem wyszliśmy z mieszkania Tomlinson'a. Zapanowała chwilowa cisza, która bardzo mi ciążyła. W końcu, nie mogąc dłużej tego znieść, odezwałem się:
- Jesteś na mnie zły?
- Zły? Nie - zaprzeczył. - Ale boję się, że wygadasz to komuś i będą się ze mnie śmiać.
- Śmiać? - zmarszczyłem czoło.
- Jestem jednym z najbardziej znanych kolesi w szkole. Ludzie wyłapują każdy powód, żeby mnie zniszczyć. Jeśli dowiedzą się, że dziewczyna mnie wystawiła, spadnę na dno. Będą mnie wytykać palcami - odparł.
- Spokojnie, masz u mnie jak w banku, że nic nikomu nie powiem. Nie pozwolę na to, by Cię prześladowali. Sam przez to przeszedłem wcześniej i to jest cholernie złe. Strasznie niszczy psychikę - klepnąłem go w ramię.
- Naprawdę? To znaczy dlaczego Cię prześladowali? - zaciekawił się.
  Niestety nasz temat został przerwany, ponieważ dotarliśmy do domu Hazzy, w którym zastaliśmy Zayn'a i Niall'a. Całą piątką ruszyliśmy do domu pana Bennet. Drzwi otworzyła nam tym razem jego córka. Zaprowadziła nas do salonu i wróciła na drugie piętro, jak mniemam, do swojego pokoju. Rozsiedliśmy się i w chwilę potem dotarł dyrektor wraz z Simon'em.
- Witajcie chłopcy - odezwał się Cowell, siadając na kanapie.
- Dzień dobry - odpowiedzieliśmy równo.
- A więc wszystko jest uzgodnione? Dziś podpisujemy kontrakt? - zapytał.
- Tak - kiwnęliśmy głowami.
 Uśmiechnął się i podał nam biały arkusz. Kolejny raz się z nim zapoznaliśmy, a następnie upieczętnowaliśmy go swoimi autografami, zgadzając się na podane warunki. Trochę się boję tego co będzie, ale chcę spełniać swoje marzenia, jak reszta zespołu.
- Mamy dla was niespodziankę - powiedział pan Bennet.
- Jaką? - zainteresował się blondynek.
- Wynająłem dla was kompleks w Londynie. Zamieszkacie razem. Chcę żebyście byli bliżej mnie i jak najbliżej siebie. Pasuję wam to? - Simon rozejrzał się na nasze twarze.
  O mało co nie podbiegłem by ich przytulić! Wspólny dom z przyjaciółmi oraz z moim czarnuszkiem był genialnym pomysłem! Do tego w stolicy Wielkiej Brytanii! W życiu o tym nie śniłem! Byłem wstrząśnięty i szczęśliwy.
- Oczywiście, że tak - ucieszył się Harry.
- Super. Przeprowadzacie się tam od jutra, a od środy czeka was ciężka praca. Będziecie musieli biegać do różnych tekściarzy i w niedługi czas stworzyć kilka niesamowitych piosenek na wasz pierwszy album - odrzekł dyrektor.
- Poważnie? - uniosłem brew do góry.
- Poważnie, poważnie - skinął głową Cowell. - Żeby ludzie mogli was trochę poznać, będziecie robili małe Video Diares. W nich opowiecie trochę o sobie, odpowiecie na pytania fanów i po prostu będziecie sobą, jasne?
- Jak słońce! Już zaczynam to lubić - wykrzyczałem z entuzjazmem.
- Um.. a mogę o coś spytać? - odezwał się Horan.
- Tak?
- A co z naszymi dziewczynami? Co z Gabrielle i Danielle? - dopytywał.
- No cóż, jakoś to zorganizujemy. Twój związek i Gabi być może nie przetrwa, ale Dan i Liam'a musi. Myślę, że sprowadzimy Peazer do Londynu, ponieważ jest ,,brodą''. Jak znam życie to się zgodzi - uśmiechnął się pan Bennet.
 Momentalnie posmutniałem. Miałem nadzieję, że wyjeżdżając, oderwę się od lokowatej na dobre, ale niestety jak zawsze coś poszło nie po mojej myśli. Już nawet nie łudzę się, że nie będzie chciała rzucić szkoły i pojechać z nami, ponieważ ona będzie z takich wieści przeszczęśliwa.
 Poczułem rękę Malik'a na moim kolanie, a następnie ujrzałem jego cudowny uśmiech i piwne oczy. Chciał mnie wesprzeć i udało mu się to w stu procentach. Ten człowiek jest naprawdę niesamowity i wiem, że jakoś sobie poradzimy.
- Czyli dzisiaj się pakujemy, żegnamy z rodzinami oraz znajomymi i jutro wyjeżdżamy? - odparł Louis.
- Tak, dokładnie. O godzinie piętnastej widzę całą piątkę tutaj, rozumiemy się?
  Skinęliśmy głowami. Obgadawszy jeszcze parę spraw, opuściliśmy dom mężczyzny zarządzającego szkołą, do której od jutra przestaniemy uczęszczać.
- Może pójdziemy jutro pożegnać ludzi z naszych klas? - zaproponował Nialler.
- To dobry pomysł. Szkoda tylko, że nie ukończymy tego roku szkolnego, który jest ostatni przed studiami - westchnął bezradnie Hazza.
- O cholera.. Chłopaki.. - stanąłem jak wyryty.
- Co się dzieje słoneczko? - zdziwił się Zayn.
- Co z Darcy?! Moja mała księżniczka.. Zostanie tutaj bez nas.. - schowałem twarz w dłonie.
- Hej, poprosimy o przeniesienie do Londynu, nic się nie martw - pocieszył mnie Lou.
- A co z tym Freddie'm? Jej przyjacielem? - dopytywałem.
- Przeniosą go razem z Darcy. Pogadamy jutro z Simon'em i wszystko nam załatwi. W końcu to tak jakby nasz wujek - wzruszył ramionami.
- Och dobrze, ale chciałbym się z nią jeszcze dziś zobaczyć - powiedziałem.
 Chłopaki zgodzili się ze mną, więc postanowiliśmy pójść do sierocińca. Nie wiedziałem jak na tę wieść zareaguje moja stokrotka, ale bardzo chciałem by zaakceptowała naszą decyzję. Przecież sama chciała byśmy stali się sławni, prawda?
 W krótkim czasie dotarliśmy do budynku. Weszliśmy do środka i następnie skierowaliśmy się do pokoju małej. Otworzyłem drzwi i wpadliśmy do pomieszczenia, krzycząc imię dziewczynki. Była szczęśliwa, widząc nas.
- Bardzo się za wami stęskniłam - usłyszałem jej słodki głos.
- My za Tobą również - odpowiedział jej Niall, uśmiechając się.
- Um.. Darcy - odezwałem się poważnym tonem.
- Tak?
- Simon Cowell, ten znany producent muzyczny, dziś rozdał nam arkusze kontraktu, który musieliśmy podpisać. Jednocześnie przekazał nam małą niespodziankę.. On mieszka w Londynie i chce mieć nas bliżej siebie.. Takim sposobem wynajął dla nas kompleks. Zamieszkamy całą piątką w stolicy Wielkiej Brytanii - powiedziałem. Próbowałem się uśmiechnąć, ale zauważyłem jak łzy zbierają się jej w oczach. - O nic się nie martw. Poprosimy o przeniesienie Ciebie i Freddie'go do sierocińca bliskiego naszego miejsca zamieszkania - pogłaskałem ją po włosach. - Czy odpowiada Ci taki plan?
  Dziewczynka nie odpowiedziała nic. Rzuciła mi się w ramiona. Otuliła moją szyją swoimi chudymi rączkami i łkała cicho. W całym pokoju panowała cisza. Chłopaki kierowali swój wzrok albo na podłogę, albo na ściany. Nie wiedzieli co powiedzieć. Ja sam nie wiedziałem.
- Dlaczego płaczesz? - zapytałem w końcu.
- Ponieważ jesteście tak niewiarygodnie kochani - oderwała się ode mnie, ocierając mokre policzki. - Mimo tego, że chcecie rozwijać swoją karierę, dbacie o mnie i chcecie bym była blisko. Kocham was. Jesteście wszystkim co mam i nigdy nie chcę was stracić.
  Znów uroniła łzę, a ja mocno ją przytuliłem. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi z jej ust. To taka mądra istotka! Samemu chciało mi się płakać, ale skutecznie się powstrzymywałem.
- Nawet Freddie ze mną pojedzie? - spojrzała mi w oczy.
- Tak kochanie. Nie chcemy odbierać Ci przyjaciela. Chcemy twojego szczęścia - odparł Harry.
  U Darcy posiedzieliśmy jeszcze jakiś czas. Omawialiśmy ważne sprawy związane z Londynem, sierocińcem i przeniesieniem. Moja księżniczka była bardzo podekscytowana na tej wyjazd. Bardzo marzyła by w przyszłości zamieszkać w stolicy UK, a my właśnie spełniamy jej marzenie. Och, jak ja ją uwielbiam!
  Pożegnawszy się z małą, opuściliśmy sierociniec, kierując się do swoich mieszkań.
  W końcu kawałek drogi przemierzałem sam z Lou. Między nami panowała cisza, która chyba obu nam ciążyła. Nie umiałem się ugryźć w język, musiałem się odezwać.
- Louis co zamierzasz w związku z Eleanor?
- Umm, to trudne pytanie - westchnął. - Nie mam bladego pojęcia.
- Może zadzwoń do niej. Umówcie się na jeszcze jedno spotkanie i wtedy wszystko jej wytłumaczysz. Co Ty na to? - uniosłem jedną brew do góry.
- Może i masz rację Liam. Może powinienem tak zrobić - schował ręce w kieszenie.
- Na pewno mam rację. Zrób to. Posłuchaj mnie. - Brzmiałem jak jego sumienie, prawda?
  Dotarliśmy do naszego wspólnego mieszkania. Poszedłem do siebie. Wziąłem te ubrania, które są brudne i zaniosłem je do łazienki. Wrzuciłem do pralki również ciuchy Tomlinson'a. Włączyłem ją i wróciłem do pokoju. Usiadłem na łóżku, kierując swój wzrok na okno.
 Teraz wszystko miało się zmienić. Miałem zamieszkać z zespołem, przestać chodzić do szkoły i spotykać się z pozostającymi tutaj przyjaciółmi, a także.. Ograniczyć zupełnie kontakty z rodzinom. Wydaje mi się to nie do zniesienia. Jak wytrzymam? I jak zniosę oszukiwanie ludzi, pokazując się przed nimi z Danielle, której tak naprawdę nie kocham? Czy można udawać miłość? Nawet jeśli nie, to niestety będę musiał się nauczyć.
  Zachciało mi się płakać. Schowałem twarz w dłonie. Emocje i uczucia przytłaczały mnie. Czułem się jak w wariatkowie. Czułem.. jakby ogarniała mnie setka duchów, wypominająca moje problemy. To było nie do zniesienia.
- Li, dobrze się czujesz? - Tommo dotknął mojego czoła.
- Tak, chyba tak. Po prostu muszę się pożegnać, o tak - powiedziałem raczej do siebie.
- Wychodzę. Najpierw spotkam się z Eleanor, a następnie pójdę do rodzinnego domu. Trochę mi smutno stąd wyjeżdżać, ale chcę spełnić swoje marzenia - uśmiechnął się lekko i podążył ku drzwiom.
- Powodzenia z El - rzuciłem.
- Dzięki.
 Zostałem sam w pustym mieszkaniu. Czułem się odrobinę lepiej, sprowadzony przez Lou do świata żywych. Wciąż siedziałem na łóżku i nadal myślałem o tym wszystkim. Czy powinienem teraz pójść mieszkania rodziców i pożegnać się z całą rodziną? Gdyby nie tata, byłoby to łatwe. Co jeśli on wykopie mnie na zbity pysk? Ale powinien wiedzieć, że wyjeżdżam! A szczególnie mama. Przecież nie mogę jej tego zrobić! Tak, to dobry pomysł. Pójdę tam. Zaryzykuję. W końcu.. I'm Daredevil! (Ryzykant)
 Najpierw jednak odwiedzę Lily i panią Miller. Czas porozmawiać  z moją ukochaną staruszką. Nie mogę wiecznie się do niej nie odzywać. Cholernie mi jej brakuje, co wczoraj bardzo dało mi się we znaki.
 Poszedłem do łazienki. Po krótkim ogarnięciu się, wywiesiłem pranie na suszarce, które zdążyło się wyprać. Następnie założyłem na siebie skórzaną kurtkę oraz białe converse i wyszedłem z mieszkania, zamykając je na klucz.
  Podczas drogi, dużo rozmyślałem i rozglądałem się na boki. Świadomość, że to miasto, zamieszkiwane przeze mnie przez tyle lat, nie będzie mnie już dłużej otaczało, wywołała grymas na mojej twarzy. Byłem trochę rozdrażniony i smutny, dlatego chyba każdy napotkany przeze mnie kamień, musiałem kopnąć.
 Dotarłem. Wszedłem bez pukania, jak zawsze. Brunetka siedziała w salonie na kanapie, a starsza kobieta przygotowywała w kuchni ciepłe mleko. Podszedłem do niej. Objąłem ją od tyłu i ułożyłem głowę na jej ramieniu.
- Tęskniłam za Tobą mój kochany chłopcze - odezwała się.
- Chyba musimy porozmawiać, prawda? - oderwałem się od jej ciała.
 Skinęła głową i wskazała na krzesło przy stole. Usiadłem na nim, a ona nalała sobie mleka do szklanki, natomiast mi soku pomarańczowego. Napiłem się i spojrzałem w jej spokojne oczy.
- Przepraszam, że nie odzywałem się tak długi czas. Miałem pani za złe tą całą tajemnicę. Nie wiem dlaczego to ukrywaliście, ale Zayn powiedział, że niebawem się dowiem, dlatego nie będę naciskał. Wybaczam - uśmiechnąłem się lekko.
- Moje modlitwy zostały wysłuchane, dzięki Bogu - położyła swoją pomarszczoną dłoń na mojej.
- Lily! - krzyknąłem. - Chodź tutaj!
 Dziewczyna natychmiast do nas dołączyła. Usiadła obok mnie, wlepiając swój zdziwiony wzrok na moją postać. Obie nie wiedziały co takiego chcę im powiedzieć, ale miały świadomość, że to coś poważnego. Na pewno wyczytały to z mojego wyrazu twarzy.
- Wyjeżdżam. Zamieszkam w Londynie z chłopakami. Musimy być blisko Simon'a, skoro podpisaliśmy kontrakt. Danielle pojedzie z nami, by wciąż udawać moją dziewczynę. Będę miał teraz dużo na głowie, ale postaram się dzwonić lub wchodzić na skype'a - powiedziałem jedynym ciągiem.
  Ich uczucia i emocje były mieszane. Z początku były zszokowane i nie mogły uwierzyć w moje słowa, a zaraz potem ogarnął je smutek, a szczególnie barmankę. Znalazła przyjaciela, któremu mogła powiedzieć wszystko, a on teraz wyjeżdża i zostawia ją samą.
- Wiem, że to okropne, że was porzucam, ale nie mam przecież innego wyjścia, prawda? - westchnąłem. - Nie martwcie się, jakoś to wszystko pogodzimy. Przecież będę tutaj wracał! Będziemy się widzieć przez kamerkę, dzwonić do siebie, esemesować. Damy radę! - zapewniłem je.
- Nigdy nie pomyślałam, że będę z Ciebie taka dumna. - Pani Miller zaczęła płakać. - Nie jesteś już chłopcem z problemami. Jesteś mężczyzną z marzeniami ku którym podążasz. Wierzę, że zajdziesz wysoko, razem z resztą zespołu - uśmiechnęła się przez łzy. - Masz rację, damy radę. Będziemy z Lily wzajemnie się wspierać w tęsknocie za Tobą - dodała.
  Po raz kolejny dziś zachciało mi się płakać. Tak cholernie je kocham. Tak cholernie chciałbym tu z nimi zostać. Tak cholernie to wszystko jest trudne.
  Wstałem i podszedłem żeby się przytulić. Obie płakały, a ja tuliłem je do siebie jak najmocniej umiałem, powtarzając jak bardzo je kocham i jak bardzo będę za nimi tęsknił. Obiecałem przysyłać im prezenty, a kiedy zarobię trochę pieniędzy, zaprosić do Londynu.
- Kiedy wyjeżdżacie? - spytała kobieta, kiedy na powrót usiadłem na krześle.
- Jutro po południu - odpowiedziałem.
- Co zamierzasz do tego czasu robić? - zainteresowała się brunetka.
- No cóż.. Dzisiaj pójdę do domu obok, do swojej rodziny. Chcę ich pożegnać. Nie wiem jak zareaguje tata na mój widok. Boję się, że mnie wykopie z domu, za nim zdążę powiedzieć, że wyjeżdżam - westchnąłem. - Natomiast jutro rano pójdę do szkoły. Muszę pożegnać się z klasą, a najbardziej z Andy'm i Mazzi'm. Będzie mi ich cholernie brakować.
- Chciałabym Cię zatrzymać jak najdłużej, ale robi się już późno. Powinieneś iść pożegnać swoich bliskich, a potem spakować się i pójść spać. Jutro dzień pełen wrażeń i musisz mieć dużo siły - odezwała się staruszka.
 Skinąłem głową i całą trójką wstaliśmy. Przytuliłem je mocno jeszcze raz i obiecałem odzywać się jak najczęściej. Następnie opuściłem mieszkanie mojej sąsiadki i stanąłem przed domem, w którym mieszkałem przez tyle lat. Zawahałem się za nim wszedłem. Zastanawiałem się co zrobię, jeśli ojciec mnie wyrzuci nim zdążę się pożegnać. Chociaż.. może nie jest takim skurwielem? Co ja mówię! Wyrzucił swojego syna i wyrzekł się go, gdy oznajmił mu, że jest gejem.
 Nabrałem powietrza w płuca i nacisnąłem klamkę od drzwi wejściowych. Wszedłem do środka, z którego biła jasność i ciepło, jak zawsze. Przymknąłem powieki, by rozkoszować się zapachem pysznie pachnącej jajecznicy.
  I wtem, przede mną pojawił się ojciec. Jego mina nie wróżyła niczego dobrego. Był zły, a nawet wkurzony, że przekroczyłem próg jego posiadłości.
- Czego tu chcesz? - syknął.
  Przełknąłem narastającą kluskę w moim gardle. Nie wiedziałem co powiedzieć, nie wiedziałem czy zaraz nie weźmie mnie za bluzkę i nie wywali przez otwarte drzwi. Nie miałem nawet pojęcia jak zareaguje, na to co mam mu do powiedzenia.
- Tato.. Ja.. Przyszedłem się pożegnać. Wyjeżdżam - wydusiłem z siebie i czekałem na jego odpowiedź.

----------------------------------------------------------------
Od autorki: Po pierwsze.. Massive thank you for everything! Na blogu jest już 69 obserwatorów #Hazzaczuwa i ponad 45 tyś. wejść! Bardzo, ale to bardzo wam jestem wdzięczna. Dzięki, że tu jesteście, czytacie i poprawiacie mi humor swoimi komentarzami :)
 Ogromne dzięki za trzymanie kciuków (o które poprosiłam przy poprzednim rozdziale)! Ostrovia wygrała. Co prawda brat Jaszki, Łukasz coś zrobił sobie z obojczykiem, a mój brat na polu był przez zaledwie 20 sekund, to i tak mecz był udany :)
 No cóż. Co zrobi ojciec Liam'a? Przejmie się tym? A może obawy Payne'a się sprawdzą i wykopie go za drzwi? Jak rozdział..? Podoba się wam? Licze na szczere komentarze ♥.
 Ps zakochałam się w tym opowiadaniu: http://storytellers-harrystyles.blogspot.com (UWAGA, NIE PROŚCIE MNIE O POLECENIE SWOICH. POLECAM TE, KTÓRE SAMA ZNALAZŁAM I KTÓRE NAPRAWDĘ MAJĄ TĘ MAGIĘ).
 No, chujowa pogoda, co nie? Czy tylko u mnie? Mniejsza. Test z fizyki przełożony na jutro + kartkówka z angola, także po nauce biegnę do Olki. Dziś chillout.
 Kocham was! Have a nice day x

A JAKBY TAK BYŁO DWÓCH PAYNE'ÓW? *o*

21 komentarzy:

  1. Jeej <3 jestem pierwsza :D
    świetny jak zawsze chociaż mało Ziama :D
    myślę ze ojciec Li wybaczy mu ;*
    Nie martw się też mam kartkówe z anglika i sprawdzian tylko ze z histrorii ;o + polski matma i bilogia ;oo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie nie wiem ale chyba cos czuje ze go wywali ;C

      Usuń
  2. Cudowne! *_* najlepszy blog ever

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG super rozdział :) Nie mogę się doczekać nastepnęgo :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że ojciec Liama chociaż pożegna się z nim jak na rodzica przystało.. :)
    Ja sprawdzian z fizyki miałam wczoraj :D A jutro mam kartkówkę z lektury -,- "Mały Książe" - Będę Cię wspierać mentalnie :P mam nadzieję, że ty mnie też <3

    PS Kocham Cię

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Kocham to *_*
    Mam nadzieję, że chociaż go ojciec pożegna. Że może się złamie i przytuli go czy coś xD
    No ale zobaczymy co ty tam wymyślisz ;) Z każdym rozdziałem zaskakujesz coraz bardziej :)
    Myślałam, że w poprzednim blogu świetnie pisałaś ale teraz piszesz dużo, dużo lepiej ;**
    Pozdrowionka, miłego dnia i powodzonka na testy, kartkówki itd ;D
    /Alice ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. jak sie nazywa ta pierwsza piosenka co leci ?!?! :* <3<# *__*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. District3 - Dead to me.
      Pisałam już wiele razy pod rozdziałami :D fajnie, że wam się podoba :)

      Usuń
    2. Ta piosenka jest mega!

      Usuń
  7. Świetny rozdział! ♥
    Podziwiam twój talent i pomysł na bloga, dalej się nim zachwycam.
    Liczyłam na to, że Lily (podczas rozmowy) się rozpłacze i wybiegnie z domu xD
    a co do ojca Li, myślę, że się z nim pożegna, ale za bardzo nie przejmie tym :)
    Czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. B O S K I !

    Szkoda mi Louisa..
    Ja myślę, że tata Liam'a nie przejmie się tym, że jego syn wyjeżdża. :/
    Już się nie mogę doczekać następnego! :D
    DUŻO weny życzę. ;>
    Pozdrawiam! :*

    Na Zawsze Twoja

    OdpowiedzUsuń
  9. Ta DArcy jest mega kochana!

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham ten blog! Dawno nie było słowa ''słoneczko''! XD

    OdpowiedzUsuń
  11. za mało ziam. ale jest świetny ten rozdział czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  12. zajebisty blog! :) <33

    OdpowiedzUsuń