czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział pięćdziesiąty dziewiąty.

 Jak już zapewne wiecie, nie umiem przejść obok krzywdy drugiego człowieka, dlatego przełknąłem narastającą kluskę w moim gardle i wślizgnąłem się do środka. Usiadłem obok Mulata, spoglądając na niego.
- Jak się czujesz? - spytałem.
- No wiesz dobrze, uśmiecham się dużo i ten, jestem szczęśliwy - zakpił.
- Przepraszam.
- Nie, to ja przepraszam - westchnął. - Liam proszę wybacz mi. Ja nie mogę dłużej tego znieść. Brakuje mi Ciebie i naszej więzi. Wiem, że minął jeden dzień, ale zobacz jak ja po nim wyglądam! Nie chcesz wiedzieć co się stanie po dłuższym czasie..
- Zayn proszę przestań. Z czasem twoje rany się zagoją i wszystko będzie w porządku.
- Ty chyba nie wiesz co mówisz! Masz pojęcie co to znaczy ,,zakochać się''? - syknął.
- Owszem, i wiem również, że czas leczy rany.
- Li błagam Cię - kiwał głową. - Pamiętasz co powiedziałeś mi w domu Lou? ,,I choćby nie wiem co się stało, ja zawsze będę Cię mocno kochał''.
- To prawda, nadal będę Cię kochał. Ale nie potrafię być z osobą, która dokonała takich rzeczy i wymyśliła tak okrutny plan na drugim, nic niewinnym człowieku.
- Może Ty jesteś niewinny, ale twój ojciec nie! - wykrzyczał zrozpaczony.
- I tu się mylisz. Wczoraj do niego zadzwoniłem, bo ta sprawa naprawdę mnie dręczyła. Wyznał, że nasz sąsiad kierował wozem, który potrącił twojego wuja. Nie był oswojony z naszym samochodem, dlatego zdarzył się wypadek. W ataku paniki zbiegł z miejsca zdarzenia.
  Patrzył na mnie, a w chwilę potem schował twarz w dłonie. Wciąż szeptał ciche ,,nie, nie, nie''. Nie wiedziałem co mam robić, dlatego siedziałem i czekałem.
- Nie wiedziałem o tym słoneczko, przysięgam! Zawsze byłem pewien, że to twój tata.. Jestem kompletnym kretynem! Nienawidzę siebie. Chciałbym się cofnąć w czasie.. - bełkotał bez przerwy.
- Uspokój się Malik - położyłem dłoń na jego ramieniu. - Stało się, nic na to nie zaradzisz.
- Też mi pocieszenie! - oburzył się.
- Proszę, idź już. Chciałbym zostać sam i widzę, że Ty również tego potrzebujesz.
  Powoli zwlókł się z łóżka i rzuciwszy mi ostatnie spojrzenie, wyszedł. Ja nadal pozostałem w tym samym miejscu.
  Tak naprawdę nie wiedziałem co mam z tym wszystkim zrobić. Miałem taką cholerną ochotę rzucić mu się w ramiona, pocałować go i rozśmieszyć, bym tylko nie musiał patrzeć na ten żałosny widok. Ale ta zemsta, której chciał dokonać, straszliwie mnie od niego odtrąca. Nie wiem już co jest kłamstwem, a co prawdą. To takie.. trudne.
  Wtem rozległo się pukanie. Nakazałem wejść i w pomieszczeniu pojawił się Harry. Jego mina nie wróżyła dobrego humoru. Przysiadł obok mnie i spuścił głowę.
- Co się dzieje? - zaciekawiłem się.
- Nie dość, że tęsknie za rodziną, Ty i Zayn się pokłóciliście, przez co wyglądacie jak umarlaki, to jeszcze Louis zajmuje się Eleanor i nie mam nawet czasu pogadać z nim minutę.
- Wybacz Tomlinson'owi. Jest zapatrzony w tą dziewczynę. Jestem pewien, że kiedy wyjedzie, wasza relacja wróci do normy. - Zdobyłem się na lekki uśmiech.
- A co z resztą? Co mam zrobić z tęsknotą za domem? I z tym, że nie mogę patrzeć na waszą rozłąkę? - potrząsnął swoimi włosami, odgarniając grzywkę z czoła, co jak zawsze wprawiło mnie w rozbawienie.
- Nie tylko Ty rozpaczasz, bo nie możesz spotkać się ze swoimi bliskimi. Każdy tutaj cierpi z tego powodu i myślę, że razem możemy to przezwyciężyć.. Może wybralibyśmy się dziś wieczór do klubu? Chciałbym zatopić smutki w alkoholu, wraz z swoimi przyjaciółmi. - Omijałem drażniący mnie temat jak tylko umiałem, ale uparty Styles wciąż nie dawał za wygraną. Czasami mam tego lokowatego chłopaka dość.
- Jasne, to dobry pomysł - przytaknął. - A co mogę zrobić z wami? Jak zaradzić waszej kłótni? - dopytywał.
- To raczej nie kłótnia, a rozstanie.
- Rozstanie? Ale na krótko prawda? Robicie sobie przerwę i zaraz do siebie wrócicie, nie mylę się?
- Hazz, proszę, nie udawaj głupca. Wątpię w nasz powrót. Temat zakończony.
- Bardzo szkoda - spuścił głowę.
- Nie przejmuj się nami - klepnąłem go w ramię. - Wieczorem idziemy się zabawić i nikt nie będzie nas w stanie powstrzymać - uniosłem kąciki ust do góry.
- Dobrze, o której wychodzimy?
- Umm, myślę, że dziewiętnasta jest odpowiednią porą. Co Ty na to?
- Zgadzam się! Więc do zobaczenia później - odparł i opuścił pokój.
  Wreszcie sam. Lubię tego zielonookiego wariata, ale czasem potrafi nieźle podnieść ciśnienie.
 Podszedłem do biurka i wyciągnąłem z niego portret, który wręczył mi Malik. Długo na niego patrzyłem, mając całkowitą pustkę w głowie. Chciałem już pójść do klubu, najebać się i wyłączyć swoje myślenie.
  Postanowiłem zadzwonić na skype do Lily. Wziąłem laptopa i gdy się załadował, włączyłem program oraz wybrałem z kontaktów nick barmanki. Po kilku sygnałach w końcu odebrała, a na ekranie zobaczyłem ją i panią Miller.
- Cześć Liam - pomachały.
- Hej - odpowiedziałem stłumionym głosem.
- Wyglądasz na zmarnowanego.. Czy to przez pracę? - zapytała staruszka.
- Skąd.. Śpiew i pisanie są dla mnie przyjemnością. To raczej uczucia i bezradność wprawiają mnie w tak okropny nastrój.
- A co takiego się stało? - zaciekawiła się brunetka.
- Chciałbym wiedzieć.. - postanowiłem nie odpowiadać na pytanie. - Chciałbym wiedzieć od pani, dlaczego oboje z Zayn'em ukrywaliście swoje pokrewieństwo. Nie powiedział mi tego, ale sprawę zemsty i wypadku ukochanego wuja, zdążyłem już poznać.
- Od początku Cię polubiłam, więc każdy twój widok napawał mnie ogromną radością - zaczęła, ale nakazałem jej przejść do sedna. - Pewnego dnia mój wnuczek powiedział mi, na co wpadł. Byłam przerażona i strasznie na niego zła, ale chyba nikt nie był w stanie odciągnąć go od tego planu. Nie miałam w nim zbyt wielkiego udziału. Byłam jedynie zmuszona do przekonywania Cię co do Malik'a. Musiałam pokazywać Ci go z jak najlepszej strony, byś wpadł w jego sidła. To dlatego zawsze go broniłam - odpowiedziała, wzdychając głęboko.
- Tak, teraz wszystko rozumiem - skinąłem głową.
- I co zamierzasz zrobić? Jak teraz wyglądają wasze relacje? - dopytywała kobieta.
- Rozstaliśmy się. Dzisiejszą noc spędziłem u Danielle, bo nie byłem w stanie znieść jego widoku. Nie wiem co mam w tej sprawie uczynić. Pogubiłem się, zwyczajnie się pogubiłem - wyznałem.
- Oh, moje kochanie. Proszę, uwierz mi, kiedy mówię, że on naprawdę się w Tobie zakochał. Nie chciał tego, ale się stało i teraz na pewno bardzo cierpi, wiedząc, jak bardzo Cię zranił. Li on naprawdę dużo przeżył i nie chcę by tym razem źle to się skończyło. - Głos jej się załamywał, a z policzka spłynęła łza. Barmanka natychmiast przytuliła swoją współlokatorkę.
- Ja też dużo przeszedłem w swoim życiu, a gdyby jego plan się spełnił, umarłbym od środka.
- Payne proszę nie gadaj tak! Biorę wolne i przyjeżdżam do Ciebie na kilka dni. Nie pozwolę byś się nad sobą użalał. Potrzebujesz mojego wsparcia - odezwała się Lily.
- Nie rób tego, nie potrzebuję niańki - pokręciłem przecząco głową.
- Ale przyjaciółki z pewnością - odpowiedziała pewnie.
- No dobrze, więc kiedy mogę się Ciebie spodziewać? - przewróciłem oczami.
- Jutro, czyli w niedzielę.
- A gdzie zamieszkasz? - zainteresowałem się.
- Albo porozmawiam z Danielle o wspólnym dzieleniu domu na kilka dni, albo zarezerwuję pokój w hotelu - wzruszyła ramionami.
- Pogadam z Dan, nie chcę byś przeze mnie traciła pieniądze.
- One przecież nie są istotne Li.
  Wspólnie rozmawialiśmy do godziny siedemnastej. Mój humor uległ nikłej zmianie. Mimo, że nie potrzebowałem tutaj barmanki, jej przyjazd dobrze mi zrobi, a przynajmniej taką mam nadzieję.
  Zamknąłem laptopa i poszedłem do kuchni. Zajrzałem do lodówki, ale była prawie pusta. Znalazłem w niej jedynie zapiekankę, którą po odpakowaniu, włożyłem do mikrofali. Trzy minuty później już zaczynałem ją jeść.
  Wtem do pomieszczenia weszła Eleanor.
- Cześć, jestem El - wystawiła rękę, a ja ją ścisnąłem, odpowiadając swoim imieniem. - Smacznego tak w ogóle - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Dziękuję bardzo - odwzajemniłem gest. - Szukasz czegoś?
- Miałam ochotę napić się wody, ale nie widzę jej tu nigdzie - rozejrzała się.
- Rzeczywiście, dość tu pusto. Widziałem jednak w jednej z szafek sok pomarańczowy. Może być? - spytałem, wstając.
- Skoro nie ma wody - wzruszyła ramionami, chichocząc.
 Podałem jej szklankę napoju, a ta, dziękując niezmiernie, oddaliła się, za pewne do pokoju Tommo. Wróciłem do zajadania się moją zapiekanką.
  Możecie chcecie poznać moje zdanie na temat Calder? Nawet jeśli nie, to i tak je tutaj zamieszczę, bo to przecież moje opowiadanie, prawda? No więc to dość wysoka brunetka o brązowych oczach. Ma śliczny uśmiech, muszę to przyznać. Dodatkowo jest przeraźliwie miła. No cóż, wydaje mi się, że to odpowiednia partia dla Louis'a. Trzymam za tę dwójkę kciuki!
  Po posiłku, zmyłem talerz i wróciłem do swojego pokoju. Zauważyłem, że mój telefon dzwoni. Wziąłem go do ręki, orientując się, że to Simon.
- Tak, słucham? - odezwałem się.
- Doskonale! Wczoraj wieczorem widziano jak przychodzisz do Peazer, a rano oboje spędziliście dzień w parku rozrywki. Cieszę się, że umiesz radzić sobie bez moich rozkazów - odrzekł podekscytowany.
- Nie bardzo wiem czy podziękować.
- Mniejsza o to! Umm.. Fajnie byłoby jakbyście dziś wieczór wspólnie wyszli - stwierdził.
- Mam już plany. Idziemy do klubu z Harry'm i Niall'em.
- Więc zabierzesz też Dan. Dobrze sobie radzisz, oby tak dalej. Trzymaj się, na razie - powiedział i rozłączył się.
 Westchnąłem głęboko. Mnie towarzystwo lokowatej już tak bardzo nie przeszkadza, zaczynam ją coraz bardziej lubić, martwi mnie jedynie reakcja chłopaków na jej osobę. Czemu to musi być takie pokręcone?
  Dochodziła właśnie 17:30. Postanowiłem pójść na zakupy, ponieważ nie ma tutaj nawet zwykłej wody! A o pustej lodówce już nie wspomnę!
 Zabrałem pozostawione na pożywienie pieniądze i wyszedłem z kompleksu. Skierowałem się do najbliższego supermarketu. Jako że musiałem pomyśleć o całej naszej piątce, a nawet szóstce, wliczając Eleanor, wybrałem wózek zamiast koszyka. Starałem się dobierać wiele produktów, o niskiej cenie. Mimo iż dostaliśmy trochę gotówki, nie chciałem jej od razu marnować. Nie odbiło mi jeszcze aż tak!
 Zapłaciłem za wszystko i zapakowałem produkty w siatki. Niestety okazało się, że ich ilość jest tak duża, że nie jestem w stanie sam ich ponieść. Już miałem wyciągać telefon i zadzwonić do Hazzy, by przyszedł mi pomóc, gdy przede mną stanął pewien mężczyzna. Był dość wysoki, miał niebieskie oczy i ciemne włosy. Od razu go rozpoznałem. To przecież bramkarz Arsenalu Londyn!
- Woj.. Wojtek?! - wydukałem zaskoczony.
- Zgadza się chłopcze, Wojciech Szczęsny* - ukłonił się dla żartu. - Od wczoraj mieszkam w tym samym kompleksie co wy. Niestety jeszcze nie zorientowałem się co do waszych imion, dlatego..
- Jestem Liam, Liam Payne - wystawiłem, nadal zaskoczony, rękę w jego kierunku, a on z uśmiechem na twarzy ją ścisnął.
- A więc Liam.. Pomogę Ci z tymi zakupami.
- Bardzo dziękuję - uniosłem kąciki ust do góry.
   Podzieliliśmy się reklamówkami na pół. Och, jak dobrze, że go spotkałem!
- Co tutaj robicie? - zapytał, próbując uprzyjemnić naszą, i tak krótką, drogę.
- Tworzymy zespół o nazwie One Direction. Aktualnie zajmujemy się pisaniem tekstów na naszą pierwszą płytę, a już niedługo zaczniemy pracę nad naszym pierwszym teledyskiem - odpowiedziałem z entuzjazmem.
- Świetnie! Mieszkam z przyszłymi gwiazdami pop - zaśmiał się.
- To się jeszcze okaże - odparłem, wzruszając ramionami.
 Rozmawialiśmy właśnie o jego pracy i pobycie w Londynie, gdy zorientowaliśmy się, że jesteśmy pod kompleksem. Zaproponował mi pomoc w wniesieniu siatek, na co chętnie się zgodziłem. To bardzo porządny facet.
- Musimy kiedyś usiąść i pogadać. Wydajesz się spoko - stwierdził, odkładając zakupione przeze mnie produkty na stół w kuchni.
- I Ty również - uśmiechnąłem się.
- Muszę już spadać - powiedział, zerknąwszy na swój zegarek. - Myślę, że do zobaczenia - dodał, po czym oddalił się.
- Stary.. To był W..
- Tak Styles, to był Wojtek - przerwałem mu, zaczynając rozpakowywać zakupy.
- Nie gadaj, że Ci pomagał..
- Lepiej nawet, mieszka tu. - Rozbawiło mnie jego podniecenie.
- O matko! Muszę pójść po autograf! - krzyczał.
- Uspokój się lokowaty - dalej chichotałem, chowając mleko do lodówki. - Która jest godzina?
- Zbliża się 18:30.
- Umm, muszę iść się przygotować do klubu. Horan idzie z nami, prawda?
- Tak - odrzekł, powoli odchodząc do swojego pokoju.
- Będzie jeszcze jeden gość - dodałem, ale nie byłem pewien czy usłyszał.
  Gdy wreszcie skończyłem rozpakowywanie, udałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, wysuszyłem włosy, a potem postawiłem je na żel. Ubrałem na siebie dżinsy i szary T-shirt. Wylałem na siebie pół flakonika perfum i byłem gotów. Pytanie tylko czy pozostali też byli?
  Wyszedłem na korytarz. Usłyszałem z kuchni śmiech blondaska, więc od razu tam poszedłem. Zastałem go w towarzystwie loczka. Oboje z radością wcinali kupione przeze mnie ciastka.
- Mogliście chociaż spytać czy możecie - przewróciłem oczami.
- Nie dramatyzuj. Idziemy? - odezwał się Niall.
- Tak, tylko, um.. Po drodze wstąpimy po Danielle. Idzie z nami - mruknąłem.
- Przecież to miał być męski wieczór! - oburzył się Harry.
- Przepraszam, to moje zlecenie. Chcecie to mogę pójść z nią gdzieś indziej - westchnąłem.
- Nie, to ja przepraszam. Źle zareagowałem. Może nie będzie tak źle, kto wie? - uśmiechnął się lekko. - W drogę więc!
  W trójkę wyszliśmy z kompleksu i skierowaliśmy się w stronę mieszkania Peazer. Po dotarciu, zadzwoniłem dzwonkiem, a drzwi otworzyła mi przepięknie ubrana, dziewczyna z burzą loków na głowie. Wyglądała cudownie, a ja byłem ubrany w zwykłe rzeczy. Oops.
- Jesteś śliczna - skomentowałem, otaksowując ją wzrokiem.
- Dziękuję - musnęła mój policzek na powitanie.
  Łapiąc się za rękę, ruszyliśmy w kierunku Funnky Buddha. Z początku było strasznie niezręcznie, ale Dan postanowiła to zakończyć:
- Słuchajcie. Nie lubiliśmy się, wiem. Ale postarajmy się nie utrudniać niczego Liam'owi i zwyczajnie bądźmy dla siebie mili. Nie krępujmy się w swoim towarzystwie. Czy możecie to zrobić?
- Tak, myślę, że to dobry pomysł. - Oboje przytaknęli.
  Ucieszyłem się z takiego obrotu sprawy, dlatego w ramach podziękowania, złożyłem na policzku dziewczyny delikatnego całusa. Mocniej ścisnęła moją rękę, po czym lekko mnie szturchnęła. Czyżbym coraz lepiej czuł się w jej towarzystwie?
  W końcu doszliśmy na miejsce. Weszliśmy do środka, zajmując miejsce na skórzanych kanapach. Zamówiliśmy sobie drinki, i zaczęliśmy rozmawiać.
  W pewnym momencie naszła mnie ochota na trochę zabawy. Zaprosiłem Danielle do tańca, a ta przystała na moją propozycję. Wyszliśmy na parkiet i zaczęliśmy się ruszać w rytm muzyki. Wychodziło nam to całkiem dobrze. Dużo się przy tym śmiałem, i właśnie tego teraz było mi trzeba. Rozrywki, która pozwoliłaby mi zapomnieć o N I M.
  Zmęczeni na powrót usiedliśmy na swoich miejscach.
- Gdzie jest Nialler? - zapytałem Hazzę.
- Nie mam pojęcia - wzruszył ramionami.
  Postanowiłem się tym nie przejmować, jednak gdy minęła godzina, a jego wciąż nie było, zmartwiłem się cholernie. Oznajmiając, że idę go poszukać, wyszedłem na zewnątrz. Rozejrzałem się wokół i spostrzegłem go, siedzącego na betonie z wódką w ręce. Natychmiast do niego podszedłem.
- Co się stało farbowany?

*Wojciech Szczęsny naprawdę mieszkał w jednym kompleksie z One Direction, dlatego postanowiłam go wpleść. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza.
---------------------------------------------------------------
Od autorki: Przepraszam, jeśli wystąpią jakieś błędy. Nie mam czasu na sprawdzenie, bo zaraz spadam na dodatkowy angielski. Cholerny deszcz! Nienawidzę deszczu.
 Słyszeliście o sprawie z Bieber'em? Nie jestem Belieber czy jego fanką, ale doszły mnie słuchy o jego wizycie w burdelu, a następnie zobaczyłam filmik, który nagrała jedna z prostytutek. Wiecie, nie chcę żeby to się stało z chłopakami z One Direction. Dostali by niezłą zjebkę za taki wyczyn. Niby to ich życie, ale no, Jus ma dopiero dziewiętnaście lat. I jeszcze pisze o tej tęsknocie i miłości do Sel.. Dziwna sprawa.
 Jak rozdział się podoba? Spodziewaliście się czegoś takiego? Co nagle stało się Nialler'owi? Czekam na wasze propozycje oraz komentarze :) Rozumiem, że szkoła zajmuje wam mega dużo czasu. Mi też, nie martwcie się :)
 Yaaaay, spodobała mi się piosenka 5 seconds of summer - Heartbreak girl (http://www.youtube.com/watch?v=RLLEB4Ac3Hg) Jest naprawdę cudowna :)
 Okay nie zanudzam. Have a nice day xx

17 komentarzy:

  1. OMFG oni muszą być razem!!!!! Oby Liam nic nie poczuł do Dan... oby... <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo ja nie mogee! Szczęsny! Kocham go! *.*

    Ty chyba wiesz co ja kocham.. :D

    Rozdział smutny, a zarazem super.. : )

    Mhmm.. myślę, że Niall tęskni za Gabi. :p

    Szkoda mi Zayna... : /

    Nie wiem czemu, ale gdy czytałam jak Pani Miller o nim opowiadała.. to łza spłynęła po policzku..

    Dobra.. to tyle. xd

    Czekam z niecierpliwością na następny NIESAMOWITY rozdzial.. ^^

    Jestem ciekawa co z Horanem.. c:

    Na Zawsze Twoja

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozbawiłaś mnie z tym Wojtkiem! :) ! x
    Liam wróci do Zayn'a. Musi.
    I dodawaj szybko kolejny rozdział, bo jestem strasznie ciekawa co z Horan'em! Naprawdę nie mam pojęcia co mogło się mu stać.... o.O xx

    PS Kocham Cię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku *-* jaki świetny :D kocham cię i to jak piszesz ;D
    oby Ziam wróćił ;* <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Ziam come back please! ;c a tak wgl. to Szczęsny *o* kocham go xd ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczęsny. xD hahahahahaha
    Po prostu kocham tego bloga.
    ZAYN MUSI BYĆ Z LIAM'EM, A NIE Z DAN> :)
    Chyba nie zrobisz nam tego prawda?

    OdpowiedzUsuń
  7. szczesny jak to preczytalam to od razu przyomniala mi sie kolezanka z bylej klasy(jest jego szalona fanka i ma taka obsesje jak ja na 1d)i moj umysl nawiedzily zajebiste wsomnienia za co dziekuje btw wojtek szczesny to moj sasiad serio... no moze nie jest to bramkaz ale nazywa sie wojtus szczesny haha bk czeam na nn

    OdpowiedzUsuń
  8. Wojtek! Co sie stalo Nialowii

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytam, czytam i w oczach zdazyly pojawic mi sie lzy bo tak cholernie mi bylo smutno z powodu Ziama.. a tu nagle Wojtek i musze przyznac ze zaczelam sie smiac hahah to bylo zabawne i jeszcze ta reakcja Harrego tym bardziej mnie rozsmieszyla ;)

    Jezu no uwielbiam cie ! <3

    XYZ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi tez bylo smutno ale dzieki Wojtkowi wszystko sie chociaz na chwile rozcieszlo!

      Usuń
  10. Kombinujesz, Monika, z tą Dan jak nie wiem : D uważaj z tym : P

    OdpowiedzUsuń
  11. hej kochana przepraszam że długo nie komentowałam ale byłam zawalona robotą świetny rozdział wprawdzie trochę smutny ale potem nas rozbawiłaś Wojtkiem jestem bardzo ciekawa co się stało Nillerowi
    czekam na następny KIEDY BĘDZIE !!!
    zapraszam na mój blog - http://love-life-and-believe-in-dreams.blogspot.com/
    wiem że to spam ale nie usuwaj tego komentarza proszę XXX

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieję, że dodasz dziś nowy ;-)

    OdpowiedzUsuń