piątek, 31 maja 2013

Rozdział dziesiąty.

Nie.. A zresztą sam nie wiem do cholery! Chyba jednak wiem, kto będzie wiedział.. Lily dała mi do zrozumienia, że jestem gejem, więc teraz na pewno będzie miała pojęcie, czy Zayn mi się podoba czy nie. Tak, na pewno muszę do niej pójść jutro po szkole.
 Trochę spokojniejszy już, zamknąłem na powrót oczy by w końcu pochłonął mnie sen.
 Obudziwszy się wykonałem poranną toaletę i zszedłem na dół, gdzie przekonałem się, że nie mam co zjeść na śniadanie.
- Mamo proszę Cię! Daj już spokój! Głodzisz swoje dzieci, nie widzisz tego?! - krzyczałem w furii.
 Była niewzruszona. Wzdrygnęła ramionami i wyszła z kuchni, jak gdyby nigdy nic. Byłem wściekły.
- Halo, Niall? - wziąłem telefon i wybrałem numer do przyjaciela.
- No co jest? - spytał.
- Weź poproś swoją mamę o dodatkowe kanapki, bo moja odpieprza jakieś szopki i nie mam żadnego jedzenia w domu - złapałem się za głowę.
- Dobra, nie ma sprawy. Jestem u Ciebie za 10 minut - powiedział i rozłączył się.
 Po upływie tego czasu, wyszedłem przed dom i oczywiście zastałem tam blondynka z zapakowanymi kanapkami w dłoni.
- Ratujesz mi życie stary - klepnąłem go w ramię i spakowałem jedzenie do swojej torby.
- Jestem przydatny Ci tylko po to, czyż nie? - spojrzał na mnie spod byka.
- Niall nie wygłupiaj się, wiesz, że to nie prawda - zaśmiałem się.
- No wiem, wiem - przewrócił oczami.
 Założywszy plecak, ruszyliśmy w kierunku szkoły. Trochę bałem się powiedzieć cokolwiek o rozmowie z Malik'iem w parku rozrywki, a także o swoich przemyśleniach przed snem. Wziąłem się jednak w garść.
- Muszę Ci coś powiedzieć.. - wydukałem, patrząc w dół.
- Niech zgadnę.. Zayn? - zapytał.
- Jak Ty mnie dobrze znasz - uśmiechnąłem się lekko, zdając sobie z tego sprawę, jednak w chwilę potem kąciki ust opadły, a twarz stała się poważniejsza. - Wczoraj mi coś wyznał, co bardzo mnie zszokowało.. - odparłem.
- No słucham, co Ci powiedział?
- Że on udaje kogoś kim naprawdę nie jest, po to by wszyscy go lubili i znali w całej szkole. Pod powłoką egoisty kryje się uczuciowy facet i ja o tym wiem - odrzekłem.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć - parsknął śmiechem. - Przecież to bad boy!
- No właśnie nim nie jest.. Mówiłem już, że udaje..
- No dobrze, może faktycznie masz rację. I co? - patrzył na mnie trochę zdziwiony.
- Dużo myślałem o nim przed zaśnięciem i.. - przerwałem, nie wiedząc czy mam dokończyć to, co już zacząłem.
- Tylko nie mów, że Ci się podoba.. - mruknął Horan.
- Właśnie tego nie wiem. Pójdę dziś porozmawiać z jedną osobą i zobaczymy.. - odezwałem się po chwili.
- Miejmy nadzieję, że nie. Wiesz, szanuję twoją orientację, ale Malik nie jest odpowiedni dla Ciebie. Poza tym, masz pojęcie, że on woli dziewczyny i nie odwzajemni twoich uczuć, co? - zapytał.
- Wiem o tym Niall. To wszystko jest trudne - kopnąłem kamień leżący na drodze.
- Dasz sobie radę stary - klepnął mnie w ramię i weszliśmy do szkoły.
  Otwarłem swoją szafkę i tym razem nie usłyszałem żadnego trzasku o metal. Szczerze powiedziawszy zabrakło mi tego. Chciałem zobaczyć Zayn'a, o tak.
 Kiedy szedłem do klasy, wpadła na mnie całkiem przypadkiem Danielle, uśmiechając się pięknie i przepraszając za swoją niezdarność.
- Myślałeś już nad moją propozycją? - spytała.
- Jaką..? - podrapałem się po głowie, próbując sobie przypomnieć co też ma na myśli.
- Ech, halo? Rozmawialiśmy przecież o tym, czy by w ten weekend nie pójść gdzieś razem na imprezę - odparła.
 Całkiem o tym zapomniałem. Z jednej strony nie chciałem być wobec niej chamski i powiedzieć, że nie chcę z nią nigdzie iść, ale z drugiej.. Nie miałem przecież innego wyjścia. Co robić, co robić?
- Słuchasz Ty mnie w ogóle? - wymachiwała mi swoimi rękoma przed oczyma.
- Tak słucham - kiwnąłem głową. - Wiesz Dan.. Mama wspominała coś, że wyjeżdżamy do rodziny, a jako że dawno mnie tam nie było, to powinienem jednak jechać, dlatego przepraszam, ale nic z tego. - To jako jedyne przyszło mi na myśl.
- Och, rozumiem - uśmiechnęła się. - Nie martw się, mamy przecież jeszcze tyle weekendów przed sobą - przejechała dłonią po moim ramieniu.
- Tak.. Z pewnością.. - wydukałem, patrząc na to co robi. Byłem zdezorientowany i chciałem jak najszybciej pójść już do klasy.
- Idę na lekcję - musnęła mój policzek i oddaliła się.
 Uff, poszła sobie.  Nie to żebym jej jakoś nie lubił, ale przez jej zachowanie czułem się spięty i zestresowany, czego bardzo nie lubiłem.
*~*
 Wraz z Horan'em wyszedłem z gmachu szkolnego i ruszyłem do domu. Nagle przypomniałem sobie, że przecież nie ma nic do jedzenia, a Ruth z pewnością nie była na zakupach.
- Stary wiem, że znów Cię o coś proszę, ale pójdziesz ze mną do sklepu? Zero żarcia w domu, a głodny jestem jak wilk - przejechałem ręką po swoim brzuchu.
- Dobra, pójdę z Tobą - zaśmiał się.
 Kiedy dotarliśmy do mojego mieszkania, przyjaciel odłożył torbę, ja zabrałem pieniądze i poszliśmy do najbliższego TESCO w okolicy.
 Szukając moich ulubionych płatków śniadaniowych, nie zważałem na nic i takim sposobem na kogoś wpadłem. Ale ze mnie fajtłapa.
- Bardzo przepraszam, ja.. - spojrzałem w dół i zorientowałem się, że osobą, którą potrąciłem był Malik. - Zayn..? - spytałem, by się upewnić.
- Ałć, tak to ja - złapał się za swój tyłek.
- Boże, sorry za to, po prostu..
- Po prostu pomóż mi wstać - uśmiechnął się lekko.
 Wyciągnąłem ku niemu rękę i pomogłem mu się podnieść. Był trochę przerażony, a mimo to, jego twarz zachowała radosny wyraz.
- Dzięki - rzucił, otrzepując swoje ubranie.
- Jeszcze raz przepraszam. Po prostu nie zauważyłem Cię, a za wszelką cenę chciałem znaleźć moje płatki śniadaniowe.. - odrzekłem.
- Niezdara z Ciebie - zaśmiał się. - Jakich konkretnie szukasz? - spytał, patrząc prosto w moje oczy.
 Podałem mu nazwę i Mulat oddalił się, każąc mi tu zaczekać. Wrócił w minutę później, trzymając w dłoni opakowanie z nazwą, którą mu podałem. Było mi wstyd.
- Widzę, że pierwszy raz od dawna robisz zakupy. Akurat te stoją na początku sklepu, na wystawie - poszerzył swój uśmiech, ukazując piękne, białe zęby.
- No tak, zawsze byłem w tym wyręczany.. Dzięki Zayn - odwzajemniłem gest, wkładając do koszyka płatki.
- To ja już lecę. Do jutra - klepnął mnie w ramię i odszedł.
 Przez chwilę wciąż wodziłem wzrokiem za jego ciałem, a kiedy straciłem go z oczu, obejrzałem się za siebie i spostrzegłem swojego przyjaciela.
- Jest tyle sklepów, a my akurat musieliśmy spotkać tutaj jego.. - kręcił głową.
- Przecież to nie moja wina - wzruszyłem ramionami.
- Twoja, czy nie twoja, to co najmniej jest dziwne - odparł.
- Co masz na myśli? - ruszyliśmy do działu z warzywami.
- Wy się przyciągacie jak magnesy! Ciągle jesteście blisko siebie. Nawet w sklepie. I w dodatku na siebie wpadacie - stwierdził.
- Niall bredzisz już - zaśmiałem się, wywracając oczyma.
 Zrobiwszy większe zakupy, wróciliśmy do domu i Horan, zabrawszy swój plecak, poszedł do swojego mieszkania. Ja natomiast, wziąłem się za zjedzenie czegoś, bo czułem, że głód odbiera mi jakiekolwiek siły.
 Posiliwszy się, spojrzałem na godzinę. Wybiła 17. Lily pracuje dziś do wieczora i niedawno zaczęła, więc mogę w sumie już do niej pójść.
 Ubrałem się trochę cieplej, bo na dworze robiło się szaro i zbierały się deszczowe chmury, i opuściłem mieszkanie, oczywiście nic nikomu nie mówiąc, o moim wyjściu, bo przecież kogo to interesuje.
 Jakiś czas potem byłem na miejscu. Wziąłem głęboki oddech i pchnąłem drzwi od budynku, po czym znalazłem się w środku. Od razu ruszyłem do baru i dostrzegłem barmankę, do której przyszedłem.
- Liam? Ty tutaj? W środku tygodnia? - zdziwiła się, widząc mnie.
- Muszę z Tobą pogadać. Masz chwilę? - zapytałem.
- Jasne, właśnie jest mały ruch. Chodźmy tam - wskazała palcem na miejsce z dwoma czarnymi kanapami i tegoż samego koloru stolikiem.
 Ruszyłem za nią i kiedy zająłem miejsce na sofie, poczułem jak serce zaczyna mi bić coraz szybciej. Czy to aby na pewno był dobry pomysł by tu przyjść i gadać z nią o takich rzeczach? Przecież nawet się nie przyjaźnimy..
- Więc? O co chodzi? - oparła swoje ręce na stoliku i spojrzała na mnie.
- Przemyślałem to co powiedziałaś mi u mnie w domu.. No wiesz, że jestem niby gejem i.. Doszedłem do wniosku, że naprawdę wolę chłopców. Dziękuję, że mi to uświadomiłaś - posłałem jej uśmiech.
- Czyli miałam racje! Ach tak, jestem dobrym detektywem - oboje parsknęliśmy śmiechem.
- Chciałbym Cię zapytać o coś jeszcze.. - spuściłem wzrok.
- Wal śmiało - zachęciła mnie.
 Powiedzieć, czy nie?! Powiedzieć, czy nie?!
------------------------------------------------------
 Od autorki: Dziękuję, naprawdę dziękuję za każde wejście, komentarz i każdego obserwatora! Normalnie was kocham i to dzięki wam, po raz pierwszy się dziś uśmiechnęłam. Zwyczajnie nie mam humoru i przeleżałabym najchętniej cały dzień w łóżku, choć na dworze taka piękna pogoda, piękna co do wczorajszej, burzowej :/ No cóż, mamy wolne, a w poniedziałek jadę na wycieczkę do Krakowa na dwa dni ♥.
 Ode mnie jak zawsze Ziam :) Have a nice day x

wtorek, 28 maja 2013

Rozdział dziewiąty.

 Myśląc, że to Danielle odwróciłem się przodem do osobnika, który położył rękę na moim ramieniu. Jakież było moje zdziwienie, kiedy nie ujrzałem lokowatej dziewczyny, a troszkę niższego chłopaka o czarnych włosach i piwnych oczach.
- I jak? Załatwiłeś to? - zapytał od razu.
- Ta.. - odpowiedziałem, a raczej wydukałem, gdyż jego dłoń na moim ciele mnie dekoncentrowała.
- Bez żadnych problemów? Wszystko jest ok? - dopytywał, by się upewnić.
- Zayn.. - pokręciłem głową. - Na pewno jest wszystko okej. Dyrektor, choć był zaskoczony moimi decyzjami, wycofał twoje zawieszenie i wręczył mi medal oraz miano najlepszego zawodnika szkoły w swoim gabinecie, w którym byłem tylko ja i on - odparłem, próbując nie patrzeć w jego pięknie mieniące się tęczówki.
- Dzięki Stary - zacisnął swoją rękę na moim ramieniu. - Wiem, że uważasz mnie za cholernego egoistę, ale to naprawdę nie jestem ja. Udaję kogoś kim nie jestem.. - spuścił głowę.
- Dlaczego, więc to robisz? Dlaczego udajesz? - spytałem, lekko oszołomiony jego wyznaniem.
- Nie rozumiesz, że dzięki temu mam sławę? Mogę mieć każdą dziewczynę i uchodzę za bad boy'a - podniósł na mnie swój wzrok.
- Którym nie jesteś - odrzekłem.
- Sam nie wiem już kim jestem. Pogubiłem się.. Dlatego wybacz mi te zawody. Kierowała mną chęć wygranej..
- Malik spoko, nic do Ciebie już nie mam - uśmiechnąłem się do niego lekko.
- Czyli zgoda? - uniósł kąciki swych ust do góry.
- Tak - zaśmiałem się.
- Dzięki stary! - uścisnął moją rękę i odszedł, zostawiając w powietrzu zapach swoich mocnych perfum.
 Wziąłem od zdezorientowanego sprzedawcy watę cukrową i pobiegłem z nią do Andy'ego, który najwyraźniej przypatrywał się mojej rozmowę z Mulatem.
- O czym gadaliście? - spytał, zabierając ode mnie swoją cukrową słodycz.
- O niczym takim - wzruszyłem ramionami.
- Koleś to wyglądało jak jakieś pojednanie, a przecież Ty powinieneś go nienawidzić - zdziwił się.
- Ale nie potrafię, ok? Nie umiem go nienawidzić, choć chciałbym - uniosłem ton.
- Dobra, sorry! - poniósł ręce do góry w geście poddania się.
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem na Ciebie naskakiwać - klepnąłem go w ramię. - Długo jeszcze będziemy czekać ażeby wejść na tą kolejkę? - spojrzałem w górę.
- Jakieś 5 minut - odpowiedział, spoglądając na zegarek.
 Nie chciałem mówić Andy'emu o tym co zrobiłem dla Malik'a. Nasz wypad runąłby wtedy w gruzach i na pewno miałby do mnie żal za moje zachowanie.
- Wsiadasz czy nie? - wyrwał mnie z przemyśleń.
- Tak, tak - kiwnąłem głową i usiadłem obok niego w wagonie.
 Zapięto nas pasami, i Bogu dzięki, bo inaczej bym tu nie wsiadł, a do tego kazano położyć ręce na rurce, tuż przed naszymi oczami. Zrobiłem, więc co kazano i czekałem aż odpalą tą machinę.
 W końcu nadszedł ten moment. Zaczęliśmy wolno, ale kiedy zobaczyłem, że zaraz będziemy zjeżdżać w dół, począłem krzyczeć, na co Andy wybuchnął śmiechem. Sam nie wiem czemu krzyczałem. Może pod natłokiem emocji, wywołanych tym właśnie widokiem? Albo po prostu zachowałem się jak zwykły tchórz.
 W połowie przejażdżki było już lepiej. Opanowałem swoje odgłosy i zacząłem jak najbardziej korzystać z tej rozrywki, która była jedną z moich ulubionych. Uwielbiałem tak spędzać dzień. Mała adrenalina nikomu nie zaszkodzi, a już na pewno nie mi.
 Jednak to wszystko dobiegło końca i wysiedliśmy z naszego wagonu. Zauważyłem, że ktoś od razu po wyjściu z kolejki zwymiotował, przez co również i mi się zachciało.
- Chodź stary - pociągnął mnie Andy, by zabrać z tego miejsca.
 Usiedliśmy na jednej z ławek, żeby poczekać aż zrobi mi się lepiej, bo wyglądałem tak blado, jak ściana.
- Wszystko już ok? - spojrzał na mnie.
- Chyba.. Chyba tak - pokiwałem głową.
- Słuchaj, jeśli chcesz możemy stąd iść, nie wiem, na przykład do mnie - zaproponował.
 I wtem dostrzegłem w oddali Zayn'a. To dziwne, ale uśmiech wstąpił mi na twarz i chwilę potem czułem się już doskonale. Poza tym nie chciałem kończyć na tylko jednej kolejce.
- Idziemy bawić się dalej - odparłem zadowolony.
- Przeoczyłem coś czy jak? - podrapał się po głowie. - W jednej chwili wyglądasz jakbyś miał zemdleć, a w drugiej tryskasz radością..
- Jestem zmienny - zaśmiałem się, wzruszając ramionami.
 Postanowiliśmy iść postrzelać trochę z wiatrówki, więc skierowaliśmy się do jednej z budek.
 Okazało się, że jestem lepszy od Andy'ego. Ja trafiłem 4 razy do środka tarczy, a on tylko 2, czym męczyłem go do końca dnia.
 Po strzelaniu rozglądaliśmy się za tym, co możemy jeszcze robić. Wtem ujrzałem dmuchany zamek i pokazałem na niego. Mój towarzysz przytaknął mi i oboje ruszyliśmy do miejsca, gdzie wskazywałem.
 Po 10 minutach skakaliśmy po całym zamku jak jakieś niewyżyte dzieciaki. Wyglądaliśmy co najmniej komicznie, ale miałem to gdzieś. Świetnie się bawiłem i to mi wystarczało.
 Około 20 postanowiliśmy się już rozejść do domu. Podziękowałem Andy'emu za świetną zabawę i oznajmiłem, że musimy to kiedyś powtórzyć, na co on przyznał mi rację.
 Chwilę potem byłem już w swoim mieszkaniu. Przez tą adrenalinę tak zgłodniałem, że miałem ochotę na zjedzenie konia z kopytami. Jednak lodówka była pusta, przez co zaczął narastać we mnie gniew.
- Mamo! - krzyknąłem.
- Co się stało synku? - pojawiła się w kuchni, opierając się o framugę drzwi.
- Gdzie zniknęło jedzenie?! - wycedziłem przez zęby.
- Nie zrobiliście zakupów to nie ma - wzruszyła ramionami.
- Bo Ty zawsze je robiłaś, nie pamiętasz już? - patrzyłem na nią zaskoczony.
- Wiem, ale skoro tego nie doceniacie, to teraz sami będziecie je robić - uśmiechnęła się.
- Mamo weź się w garść do cholery! - złapałem ją za ręce i lekko potrząsnąłem. - To Ruth jest wszystkiemu winna, czemu ja i Nicola też mamy na tym cierpieć?! - spojrzałem prosto w jej przestraszone moim zachowaniem oczy.
- Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - rzuciła oschle.
- Kiedy wraca tata?! - podniosłem ton.
- Jutro albo pojutrze - odpowiedziała.
- Nareszcie! Może on w końcu postawi Cię do pionu - puściłem ją i cały w nerwach poszedłem na górę.
 Mój brzuch wciąż o sobie przypominał. Byłem bardzo głodny i musiałem coś zjeść. Przypomniałem sobie, że zostały mi jeszcze jakieś słodycze od ostatniego przyjazdu babci, więc otwarłem swoje biurko i zacząłem je przeszukiwać. Tak jak myślałem, wciąż tam były. Wziąłem, więc dwie czekolady i odpakowawszy je, począłem jeść.
 Marna ta kolacja, ale przynajmniej nie umrę z głodu.
 Najadłszy się trochę, zwołałem do siebie swoją siostrę, Ruth, która przyszła po chwili.
- Tak nie może być! Błagam pogadaj z nią! Przeproś ją czy zrób coś dla niej, bo ja już mam po dziurki w nosie jej zachowania! - krzyczałem.
- Nie Liam. Nie mam zamiaru - odparła spokojnie.
- W takim razie robisz zakupy, pranie i sprzątasz cały dom, zgoda?
- Chyba śnisz - parsknęła śmiechem.
- Masz wybór. Albo gadasz z mamą, albo nam usługujesz - uśmiechnąłem się do niej. - A teraz wyjdź - wskazałem na drzwi.
- Jesteś niezwykle gościnny - wywróciła oczami i opuściła pomieszczenie.
 Wziąwszy prysznic wróciłem do swojego pokoju i w samych bokserkach rzuciłem się na łóżko, okrywając się ciepłą kołdrą. Zamknąłem oczy i setki myśli zaczęło nawiedzać moją głowę.
 Najgorsze było to, że myślałem o Zayn'ie. I w całkiem dobry sposób!
 Otwarłem oczy i spojrzałem z przerażeniem w sufit. Czy to możliwe, żeby Malik mi się podobał?
-----------------------------------------------
Od autorki: Jejku, tak bardzo dziękuję wam za te prawie 4 tysiące wyświetleń! Jesteście niesamowici! I do tego 30 obserwatorów! Naprawdę bardzo wam za wszystko dziękuję :)
Jeśli chodzi o wasze pyt. w komentarzach:
• Rozdziały dodawane są dwa lub trzy razy w tygodniu, jak pisałam w wstępie :)
• Informuje o rozdziałach, można zostawiać swoje tt :)
• Namiary na mnie:
- ask: http://ask.fm/aakinoM
- tt: @Im_monicaa
- fb: https://www.facebook.com/monika.dycfeld
 Pogoda do dupy ;__; Jutro test z polaka :O Woah, życzcie mi powodzenia normalnie! Have a nice day :) x

sobota, 25 maja 2013

Rozdział ósmy.

 W końcu zdecydowałem co powinien zrobić. Ważniejsze jest dla mnie bezpieczeństwo niżeli zemsta na tym łajdaku, który najwyraźniej się teraz bał. Tak. Zayn Malik, znany wszystkim jako bad boy, bał się i to niezmiernie. Jego zawieszenie zależało ode mnie.
- Dobra już. Pójdę pogadać z dyrem - wywróciłem oczami.
 W tym momencie Mulat rzucił się na mnie. On mnie przytulił? No chyba mi się nie wydawało.. Tak. Na pewno poczułem jego bliskość i perfumy. Byłem w szoku, ale również lekko oplotłem rękoma jego ciało. Chwilę potem chłopak momentalnie się odsunął i spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Nie mów o tym nikomu - rzucił i miał już odejść, kiedy obejrzał się za siebie kolejny raz, patrząc mi w oczy - Dzięki stary. I może wcale nie jesteś takim półgłówkiem za jakiego Cię uważałem - posłał mi uśmiech i odszedł zostawiając mnie kompletnie zamurowanego.
 Co się właśnie wydarzyło? Zayn mnie przytulił? Podziękował mi i odezwał się do mnie mile? Chyba mi się to śni..
 Uszczypnąłem się na wszelki wypadek i okazało się, że naprawdę to wszystko się wydarzyło. Nie mogłem w to uwierzyć! W dodatku wciąż czułem na sobie jego piękne perfumy..
 Teraz jednak musiałem przestać o nim myśleć i pójść do dyrektora, by odbyć dość poważną rozmowę i co najważniejsze, odebrać mój medal i miano najlepszego w szkole.
 Udałem się, więc do gabinetu i kiedy mężczyzna zdecydował, że mogę wejść, przekroczyłem próg, siadając na krześle, będącym tuż naprzeciw niego.
- Więc o co chodzi Liam? - spytał.
- Jest taka jedna sprawa.. - zacząłem. - Wie pan, że Zayn podczas zawodów podłożył mi nogę, prawda? - spojrzałem niepewnie na niego.
- Owszem. Bądź spokojny, zostanie zawieszony w prawach ucznia - posłał mi ciepły uśmiech.
- Właśnie o tym przyszedłem pogadać.. - odezwałem się cichszym tonem.
- Nie bardzo rozumiem - zdjął swoje okulary i zaczął mi się bardziej przyglądać.
- Wie pan.. Nie mam mu tego za złe. Chciał wygrać, ale wiedział, że to ja jestem lepszy, więc użył podstępu, na którym został przyłapany. Niech pan wycofa to zawieszenie dla mnie.. - powiedziałem niemalże błagalnym tonem.
- Jestem zszokowany tym co właśnie powiedziałeś, ale.. Dobrze. Jeśli tego właśnie chcesz to cofnę wszystko - uniósł lekko kąciki ust do góry.
- Bardzo panu dziękuję! Nawet nie umiem wyrazić jak bardzo jestem wdzięczny - odwzajemniłem gest.
- Nie masz za co - zaśmiał się. - Liam, pozostaje jeszcze jedna kwestia. Musimy przy całej szkole ogłosić, że to Ty wygrałeś, wręczyć Ci twój medal i miano najlepszego - odparł.
- Przy całej szkole?! - pomyślałem o Zayn'ie. Przecież to będzie dla niego upokorzenie, a na mnie nie pozostawi suchej nitki. Nie mogę do tego dopuścić.
- Coś nie tak? - zapytał.
- Wie pan.. Ja się stresuję tak przed wszystkimi.. Może po prostu da mi pan to, co do mnie należy tutaj i nikt nie będzie na to patrzył, co? - unikałem jego wzroku i czułem jak serce łomocze mi niemiłosiernie.
- Jesteś dzisiaj jakiś dziwny i zestresowany - założył swe okulary na nos - ale skoro taka jest twoja wola, to nie będę jej podważał.
- Po raz kolejny panu dziękuję - zdenerwowanie minęło, a na twarz wstąpiła radość.
- Pójdę po medal, poczekaj tutaj chwilę - odrzekł i wyszedł.
 Zastanawiałem się przez moment, dlaczego ja w sumie to wszystko dla niego robię? Przecież powinienem się teraz na nim mścić, za to co mi zrobił. Powinienem rozgłośnić sprawę jak tylko się da i nie załatwiać tego, by nie został zawieszony. Pogubiłem się już. Jestem kretynem.
- Och mam go, już mam - usłyszałem wchodzącego dyrektora i zmieniłem wyraz swojej twarzy na zadowoloną, by niczego się nie domyślił. - Podejdź tu chłopcze - powiedział, a ja  z chęcią wykonałem jego rozkaz. - Gratulację Liam. Zwyciężyłeś tegoroczne zawody i nie tylko otrzymujesz ten medal - założył mi go przez głowę - ale także miano najlepszego zawodnika szkoły. Jeszcze raz gratulacje - uścisnął moją rękę i posłał mi uśmiech.
- Dziękuję. - Och, chciało mi się płakać, poważnie.
- Zasłużyłeś na to - poczochrał moje włosy, układając je w lekki nieład. - Masz jeszcze jakąś sprawę do mnie? Bo wiesz, jestem troszeczkę zajęty - wskazał na stertę papierów na biurku.
- Nie, nie. Przepraszam za zajęcie czasu - odparłem.
- Nie przepraszaj mnie, tylko zmykaj. Do widzenia - odrzekł.
- Do widzenia - rzuciłem i wyszedłem.
 Uff. Sprawa załatwiona. Czemu się tak denerwowałem, przecież poszło jak po maśle! W sumie to jestem świetny w załatwianiu takich spraw.
 Serio mózgu? Musisz się dowartościowywać? Potrząsnąłem głową by odgonić wszelkie myśli i zauważyłem mojego przyjaciela, machającego do mnie, bym podszedł do niego.
- No co tam? - spytałem zaciekawiony.
- To chyba ja powinienem o to zapytać. Po co byłeś u dyra? - spojrzał na mnie, wyraźnie zaciekawiony moją odpowiedzią.
- Byłem w kwestii Zayn'a.. - spuściłem głowę, wiedziałem, że zaraz mnie za to skarci.
- Mam nadzieję, że byłeś po to, by sprawa z pierwszym miejscem była jak najbardziej rozgłośniona, by pokazać jaki z niego opryszek - odparł.
- Nie Niall.. Poszedłem odebrać w ciszy medal i poprosić dyrektora, by nie zawieszał Malik'a w prawach ucznia - wydusiłem w końcu.
- Co? - podniósł ton. - Stary powiedz, że żartujesz?! - podniósł moją głowę i spojrzał mi w oczy.
- Mówię poważnie Horan.
- Zabiję Cię Payne - syknął.
- Musiałem to zrobić! - zacząłem się tłumaczyć. - Oni mi grozili, a potem.. Zayn przytulił mnie i podziękował! Wciąż czuję zapach jego słodkich perfum na sobie.. - plątałem się w tym co mówiłem.
- Czy Ty siebie słyszysz? Robisz dla niego tyle rzeczy, a co on zrobił dla Ciebie? Pozbawił Cię pierwszego miejsca na zawodach! Groził Ci! Liam oprzytomniej w końcu! - potrząsnął mną, sądząc, że to coś da.
 Byłem całkiem zbity z tropu. Niall pobudził we mnie sumienie. Z jednej strony karciłem się w myślach za to czego właśnie dokonałem, a z drugiej czułem, że postąpiłem dobrze i zamiast być mściwym, okazałem się dobrodusznym.
- Słuchasz Ty mnie w ogóle? - przyjaciel wymachiwał mi swoimi rękoma przed oczami.
- Taa.. Posłuchaj, nie chcę już o tym gadać. Było minęło, dobra? - spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem.
- Masz szczęście, że Cię lubię, bo skopałbym Ci tyłek - przewrócił oczami.
- Może powiesz mi co z Katy i Gabrielle? Zdecydowałeś w końcu? - spróbowałem zmienić temat.
- Nadal nic - na jego twarz wstąpił grymas. - Co dziś robisz? - zapytał.
- Idę z Andy'm do wesołego miasteczka. Zaniedbałem go trochę. Zresztą Mazzi'ego też. Chcę im się teraz odpłacić, rozumiesz mnie?
- Przecież nie musisz mi się tłumaczyć pacanie - szturchnął mnie.
 Na ostatniej lekcji umówiłem się na dokładną godzinę z Andy'm. Miałem chwilę czasu by dojść do domu, zjeść coś i przebrać się w luźniejsze ciuchy.
 I właśnie to zrobiłem. Wykonałem to tak szybko, że miałem jeszcze kilka minut dla siebie, dlatego usiadłem przed telewizorem, wykładając nogi na stół, jak zawsze.
 Kiedy wybiła 16:50 ruszyłem się z kanapy i ubrawszy na siebie czarną, skórzaną kurtkę, opuściłem mieszkanie udając się do Alton Towers. Gdy doszedłem na miejsce, Andy już tam czekał. Z daleka wyglądał na modela, dlatego nie poznałem go.
- Stary weź się obejrzyj za jakąś fuchą na modela czy coś, bo naprawdę jeszcze trochę i bym przeszedł obok Ciebie zupełnie Cię nie rozpoznając - klepnąłem go w ramię.
- Pomyślę nad tym - zaśmiał się i ruszyliśmy ku jednej z kolejek górskich.
 Niestety, żeby się na nią dostać, najpierw musieliśmy poczekać w tej kolejce, składającej się z około 10 ludzi. Trochę potrwa za nim znajdziemy się w wagonie, więc poszedłem kupić nam różową watę cukrową. Chcąc już zapłacić miłemu sprzedawcy, poczułem na swoim ramieniu czyjąś dłoń.

-------------------------------------------------------------
 Od autorki: Wczoraj zrobiłam tc około 21 :D Przez kilka osób musiałam śpiewać! PRZEPRASZAM WSZYSTKICH ZA PĘKNIĘTE BĘBENKI ♥. Może za tydzień znów zrobię, więc przeglądajcie mojego tt, jeśli macie jakieś pytania, to wtedy będziecie mogli je zadać, a ja od razu odpowiem :) ( tt: Im_monicaa)
 Nie jestem aż taka głupia i mam prośbę do osoby, która dodaje 10 komentarzy i za każdym razem podpisuje się inaczej, nie rób tego więcej kochanie :) 
 Have a nice day everyone :) x

Nauczcie mnie tak rysować! ♥.

środa, 22 maja 2013

Rozdział siódmy.

 Doszedłem do wniosku, że może faktycznie coś ze mną jest nie tak. Nie pociąga mnie piękna Danielle, nie chciałem kochać się z Lily, z czego skorzystałby praktycznie każdy facet. No i jeszcze nie chciałem poznać nikogo na imprezie, zorganizowanej przez moją siostrę.
 To wszystko było mega pokręcone. Nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że jestem.. Gejem! Że wolę chłopców. Nie to niemożliwe! Co powie Niall? Co powiedzą chłopaki? A moi rodzice i siostry? To nie może być prawda, w żadnym wypadku!
 Zacząłem panikować. Nie wiedziałem już co mam myśleć i co robić. Zdecydowałem, że uspokoję się dopiero, kiedy sobie zapalę. Zszedłem, więc na taras, usiadłem na ławce i wyjąwszy paczkę, odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się mocno, po czym wypuściłem dym.
 To pomogło jedynie na chwile. Po spaleniu fajki wciąż nachodziły mnie myśli, że jestem homoseksualistą.
 Nie mogłem tego wytrzymać i znalazłszy się na powrót w swoim pokoju, złapałem za telefon i zadzwoniłem do swojego przyjaciela.
- Horan? Halo? Kurwa Nialler potrzebuję Cię! - wrzeszczałem do słuchawki, wiedząc, że odebrał, ale się nie odzywa.
- Sorry, coś mi się zepsuło. Mam przyjść? - zapytał spokojnie.
- Natychmiast! Ja tu odchodzę od zmysłów - powiedziałem, złapawszy się za głowę.
- Za 5 minut jestem. Trzymaj się stary - rzucił i rozłączył się.
 Odłożywszy telefon na nocny stoliczek, usiadłem na łóżku i oparłem się o jego ramy, przyciągając do siebie kolana, na których zaraz położyłem swoje czoło.
 W końcu zjawił się blondynek. Faktycznie przyszedł po obiecanym czasie. Usiadł koło mnie z zaciekawieniem wypisanym na twarzy.
- No co jest? - zmartwił się, kiedy nie podniosłem nawet głowy. - Liam kurwa! - wydarł się mi do ucha.
- Niall.. Ja.. Ja chyba.. - jąkałem się.
- No co Ty? No co? - dopytywał, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, co też chcę mu przekazać swoim bełkotem.
- Chyba jestem gejem! - spojrzałem na niego i znów zanurzyłem czoło pomiędzy swoje kolana.
- Co? - parsknął śmiechem. - Przecież to niemożliwe - złapał się za swój brzuch, nie przerywając swojego, można powiedzieć, rechotu.
- Ja mówię serio - podniosłem wzrok i spotkałem się z jego rozbawionymi oczyma.
- Proszę Cię. Co Ty mi tu za kity wciskasz? Robisz sobie ze mnie jaja? Nie wychodzi Ci to, bo jakoś Ci nie wierzę, a poza tym.. Kiepski ten żart coś - przyglądał mi się, uspokoiwszy się odrobinę.
- Horan kurwa to nie jest żaden żart rozumiesz?! - podniosłem ton.
- Ej spokojniej trochę - uniósł ręce w geście poddania się.
- Sam zdążyłeś zauważyć, że ostatnio nie byłem z żadną laską i w dodatku wszystkie od siebie odsuwam, prawda? - odparłem.
- Faktycznie - zamyślił się na chwilę po czym spojrzał na mnie z lekkim przerażeniem. - I w dodatku to jak opisałeś dzisiaj Malik'a.. To też było takie.. Gejowskie.. - stwierdził.
- O Boże - schowałem swoją głowę na powrót w kolana.
- Ej stary - Niall złapał mnie za ramię. - Nie martw się. Przecież homoseksualizm wcale nie jest taki zły. Da się z tym żyć. Lepsze to niż rak - powiedział.
- Nie żartuj sobie nawet! To poważna sprawa - syknąłem.
- Nie jestem najlepszym pocieszycielem, wiesz przecież - westchnął.
- Racja - przytaknąłem.
- Ale Li ja mówię serio. Przecież to wcale nie jest takie najgorsze - uśmiechnął się do mnie lekko, chcąc dać mi choć odrobinę otuchy.
- Nie najgorsze? Wyśmieją mnie! A pomyślałeś o tym, jak zareagują na wieść o tym moi rodzice? Co powiedzą siostry? - kręciłem się niespokojnie.
- Zaakceptują to. Kto jak kto, ale twoja rodzina jest tolerancyjna i z pewnością Cię zrozumieją - powiedział.
 Może i faktycznie miał trochę racji. Mamy dalszego wujka, który jest gejem i ma swojego faceta. Wciąż utrzymują z nim kontakt i nawet czasami tu przyjeżdża. Moja rodzina naprawdę mnie zrozumie, jak nikt inny, o tak.
- Dzięki Niall - przytuliłem się do niego.
- Wiesz.. - zaczął. - Trochę się teraz krępuję, będąc z Tobą tak blisko - zmieszał się.
- Ej no - szturchnąłem go. - Ty jesteś moim przyjacielem i to nigdy się nie zmieni - zaśmiałem się.
- Oby - odetchnął z ulgą.
 Po dłuższej rozmowie z przyjacielem dopuściłem w końcu do siebie myśl, że wolę chłopaków, że jestem gejem. Na razie jednak nie chciałem o tym nikomu mówić. Wolałem by wiedział tylko blondynek i nikt poza nim.
- Katy chce się ze mną umówić - wypalił, chcąc zmienić temat, co jak najbardziej mi pasowało.
- I co? Spotkasz się z nią? - dopytywałem.
- Sam nie wiem. Gabrielle jest ładniejsza i inteligentniejsza, ale za to u Katy mam większe szanse - odparł.
- Och, jakbym chciał twoje problemy - westchnąłem głęboko.
- Skoro je chcesz, to mi pomóż! Którą mam wybrać? - spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy.
- Ja zawsze kierowałem się sercem i tym co czuje.. - odrzekłem.
- Ale ja nie jestem Tobą - opadł na ramy łóżka.
- No to sorry, ale nie wiem co mam Ci poradzić - wzruszyłem ramionami.
- Chociaż powiedz mi, która jest ładniejsza, według Ciebie? - powiedział błagalnie.
- Wiesz.. Obie dziewczyny są przepiękne - zakryłem swoją twarz, widząc kipiącą złość z blondynka.
- Nie pomagasz mi stary - trzepnął mnie poduszką.
-
Perdón - powiedziałem po hiszpańsku, co oczywiście oznacza ,, przepraszam ''.
 Przyjaciel zaśmiał się z mojego akcentu. Chwilę jeszcze dyskutowaliśmy na temat szkoły i chłopak stwierdził, że musi już wracać, bo jest dość późno.
- Dzięki Niall - uśmiechnąłem się do niego.
- Zawsze możesz na mnie liczyć - odwzajemnił gest. - Trzymaj się - klepnął mnie w ramię. - Do jutra - rzucił jeszcze i opuścił mój pokój.
 Kiedy wyszedł znów zacząłem zaprzątać sobie głowę moją orientacją. W sumie nie czułem się z tym tak źle i znalazłem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania i moje niezrozumiałe zachowanie.
 Jednak bałem się odrzucenia, dlatego postanowiłem sobie, że nikomu o tym na razie nie powiem. Nie czas jeszcze na to, zwłaszcza, że dopiero dziś to odkryłem, dzięki Lily.. Nawet jej nie podziękowałem. Muszę to zrobić.
 Była pora kolacji, więc zszedłem na dół i zrobiłem sobie kilka kanapek. Posiliwszy się odrobiłem jakieś błahe zadania domowe na jutro i poszedłem wziąć prysznic, który trochę mnie zrelaksował. Następnie położyłem się wygodnie w łóżku i zamknąłem oczy, próbując zasnąć.
 Miałem dziwny sen. Siedziałem wraz z Zayn'em na szkolnym korytarzu i nagle go pocałowałem, nie mogąc dłużej powstrzymywać się od wpicia w jego malinowe usta. Chyba będę musiał przyzwyczaić się do takich snów..
 Zjadłszy śniadanie, wyszedłem przed dom, gdzie czekał na mnie przyjaciel i wspólnie ruszyliśmy do szkoły. Opowiedziałem mu o tym co mi się dziś przyśniło.
- Może to jakiś sen proroczy? - uniósł jedną brew do góry.
- Proszę Cię - zakpiłem. - Nienawidzę tego cholernego skurwiela i nagle miałbym go pocałować? - przewróciłem oczami.
- No wiesz.. - zaczął. - Jeszcze wczoraj mówiłeś, że ma ładne oczy - dokończył.
- To nic nie znaczy - wzruszyłem ramionami, nie będąc do końca pewnym swoich słów wypowiedzianych w stronę blondynka.
 W końcu znaleźliśmy się w budynku. Jak zawsze podążyłem do swojej szafki. Po raz kolejny usłyszałem uderzenie pięścią w metal i po raz kolejny był to oczywiście Malik.
- Czego znów? - syknąłem przez zęby.
- Chcą mnie zawiesić, rozumiesz? Zawiesić w prawach ucznia! A ja, Zayn Malik, nie mogę być zawieszony.. Zdajesz sobie sprawę, jaką krzywdę mi wyrządzają?! - patrzył prosto w moje oczy.
- Przykro mi - wydusiłem z siebie, robiąc udawaną, smutną minę.
- Przestań się błaźnić Payne - wycedził Harry.
- Z Tobą nie rozmawiam - rzuciłem. - W sumie z żadnym z was - zaśmiałem się i już chciałem odejść, gdy poczułem na swoim nadgarstku czyjąś ciepłą dłoń. To czarnuszek złapał mnie i przyciągnął bardzo blisko siebie. Niemal czułem jego oddech na mojej twarzy.
- Musisz coś z tym zrobić - odparł.
- A co ja mogę? Jak twierdzisz jestem tylko zwykłym pajacem - uśmiechnąłem się do niego, mając satysfakcję z tego, że wzbudzam w nim jeszcze większy gniew.
- Gówno mnie to obchodzi co zrobisz. Po prostu załatw to. Inaczej.. Inaczej.. - zawahał się.
- Inaczej co? - burknąłem.
- Inaczej zniszczymy Ci życie - uśmiechnął się triumfalnie Louis.
- Ale się boję - wywróciłem teatralnie oczami.
- To zacznij Payne! - syknął Zayn, zaciskając bardziej rękę na mojej koszulce, przez co przeszły mnie dreszcze na całym ciele.
 Stałem tak patrząc prosto w jego piwne oczy i zastanawiałem się co mam zrobić. Oni rzeczywiście są niebezpieczni i w dodatku zawsze dotrzymują obietnicy, a ja nie jestem i nie będę w stanie się przed nimi obronić. Są o tysiąc razy lepsi i sprytniejsi ode mnie.
 Jednak z drugiej strony.. Przecież właśnie to mu się należało, za to, że podłożył mi nogę i podstępem zdobył swoje zwycięstwo.
 Co robić, co robić?!
-------------------------------------------------------
 Od a
utorki: Serjo, ktoś tęskni za notkami od autora, w których opisywałam swoje doznania i dzień? Przecież to jest megaa nudne kochani :P
 Jeśli chodzi o to, kiedy a
kcja pomiędzy Zayn'em, a Liam'em się rozkręci to muszę was troszkę zmartwić. Nie lubię kiedy już na początku opowiadania jest wielka miłość, która nie wiadomo skąd się wzięła. Dlatego w Daredevil'u miłość ta przyjdzie z czasem, zaraz po nienawiści :) Mam nadzieję, że nie będziecie źli :>
 Och, ale ładne słoneczko wyszło ♥.
Have a nice day everyone! x

fngrklhf #awhh ♥.

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział szósty.

Zamknąłem drzwi od mojej szafki i ujrzałem obok siebie Zayn'a oraz jego dwóch nieodłącznych kompanów.
- Czego? - syknąłem.
- Ktoś nagrywał te zawody i zorientowali się, że podłożyłem Ci nogę! Teraz nie dość, że chcą odebrać mi medal oraz miano najlepszego w szkole, to w dodatku myślą nad karą dla mnie! - wrzeszczał.
- Wiesz.. Nie chciałbym być nieuprzejmym, ale sam sobie na to zasłużyłeś - wzruszyłem ramionami.
- Nienawidzę Cię pajacu - zbliżył się do mnie tak, że nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Miał piękne oczy, o tak.
- I wice wersa - rzuciłem, chcąc odejść, ale Lou zatrzymał mnie swoją ręką.
- Zrób coś, żeby to Malik był zwycięzcą - odparł.
- Żartujesz? - parsknąłem śmiechem. - Po pierwsze wygrana należy się mnie - pokazałem palcem na siebie - a po drugie co ja mogę niby zrobić? Nic! - dodałem.
 Chłopaki spojrzeli na siebie i z złymi minami oddalili się ode mnie.
- Czego chcieli? - koło mnie zjawił się Niall.
 Opowiedziałem mu o czym właśnie z nimi rozmawiałem. Przepełniała mnie radość, że to ja dostanę medal, że jednak to ja zwyciężyłem, a nie on, ten cholerny skurwysyn.
- Wiesz.. - zacząłem patrząc na przyjaciela - nie dziwię się, że Zayn jest najsławniejszy w tej szkole. Jest naprawdę przystojny, a w dodatku ma takie cudowne oczy - uśmiechnąłem się lekko.
- Stary co Ty pieprzysz? Jak możesz tak dobrze o nim mówić, kiedy on wyrządził Ci taką krzywdę i teraz próbuje Tobą manipulować? Powiedz mi jak?! - Horan'owi wyraźnie nie spodobało się moje stwierdzenie.
- Sam nie wiem o co mi chodzi - wzruszyłem ramionami. - Chodźmy na geografię, bo jeszcze wlepi nam spóźnienia - westchnąłem, przyspieszając kroku.
 Po lekcji usiadłem sam na jednej z ławek, znajdującej się na głównym korytarzu. Kiedy poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu, wiedziałem już kim ta osoba jest.
- Cześć Dan - rzuciłem, nie odwracając się.
- Skąd wiedziałeś, że to ja? - spytała, zajmując miejsce obok mnie.
- Intuicja - zaśmiałem się.
- Wiesz.. Fajnie się przedwczoraj z Tobą bawiłam, szkoda tylko, że tak mało tańczyliśmy, ale przecież można to nadrobić, prawda? - uniosła lekko kąciki swych ust do góry.
- Taa.. - powiedziałem.
- Może za tydzień wybierzemy się gdzieś razem, co? Pójdziemy na jakąś imprezę i wybawimy się za wszystkie czasy - patrzyła na mnie tymi swoimi dużymi, czekoladowymi oczyma.
- Nie wiem Dan, muszę to przemyśleć. - Czy ja zacząłem się krępować?
- Dobrze, daj mi znać kiedy będziesz wiedział - odparła i muskając mój policzek, odeszła.
 Sam już nie wiedziałem czego chce. Przecież podobało mi się to, jak przedwczoraj razem tańczyliśmy. Potrzebowałem rozrywki..
 Wzdychając głęboko, odgoniłem od siebie jakiekolwiek myśli i ruszyłem do klasy na kolejną, nudną i w ogóle nie potrzebną mi do życia, lekcję.
- Masz jakieś plany na dzisiaj? - spytał Andy, kiedy usiadłem w ławce obok niego na francuskim.
- Nie, ale sorry, chcę dziś zostać w domu. Poza tym spójrz na pogodę. Raczej będzie padać - na moją twarz wstąpił lekki grymas.
- Zawsze mnie zbywasz, o co chodzi? - spytał.
- Nie to nie prawda. Obiecuję Ci, że jeszcze w tym tygodniu gdzieś razem wyjdziemy. O, dawno nie byłem w parku rozrywki! Może poszlibyśmy tam jutro? - zaproponowałem, czując się winnym.
- Niech Ci będzie - westchnął.
 Byłem zły na siebie, że tak zaniedbywałem swoich kumpli. Z Mazzi'm też dawno nigdzie nie byłem i zawsze kiedy proponował mi jakiś wypad, zbywałem go. Muszę to zmienić.
 Wraz z Niall'em opuściłem mury szkolne. Zauważyłem przy drzewie Zayn'a, Lou i Harry'ego. Czarnuszek pokazał dwoma palcami na swoje oczy, a potem na moje. Chodziło mu o to, że wciąż mnie obserwuje.
- Ej stary, czemu nie dali Ci dzisiaj tego medalu i w ogóle? - zaciekawił się blondynek.
- Sam nie wiem. Może czekają aż szanowny pan Malik przyniesie go do szkoły i dopiero wtedy będą mogli mi go wręczyć? - zamyśliłem się na chwilę.
- Może i masz rację - przyznał.
 Około 15 byłem już w domu. Odłożywszy plecak na ziemię, udałem się do kuchni zjeść coś, bo mój brzuch domagał się tego od co najmniej godziny.
- Gdzie obiad? - spytałem rodzicielki.
- Nie ma - skrzyżowała swoje ręce na klatce piersiowej.
- Dlaczego?! - oburzyłem się.
- Ja haruję jak wół, sprzątam, robię dla was posiłki, a wy tego w ogóle nie doceniacie! Teraz, więc sami będziecie sobie gotować - odparła.
- Zwariowałaś - pokręciłem głową. - Nie zdziw się jak twój piękny dom ujdzie z dymem - syknąłem, zbliżając się do niej, a potem podszedłem do lodówki i wyciągnąłem z niej dwie parówki.
 Zjadłszy je, usiadłem przed telewizorem, wykładając nogi na stół. Mój relaks nie potrwał zbyt długo, ponieważ po mieszkaniu rozległ się dzwonek, a moja kochana mama nie raczyła ruszyć do drzwi i otworzyć ich. Wstałem, więc leniwie i poszedłem do gościa.
- Lily? - zdziwiłem się ujrzawszy właśnie nią.
- Musimy porozmawiać - rzuciła, po czym sama weszła do środka.
 Moje mięśnie momentalnie się spięły, a serce zaczęło bić szybciej. Wstyd zaczął zalewać całe moje ciało od momentu ujrzenia jej.
- Do salonu, czy twojego pokoju? - spytała.
- Idźmy.. Um.. Do mnie - wydukałem i wskazałem na schody.
 Kiedy byliśmy już na górze, usiadła na moim łóżku i przypatrywała się mnie, a ja stałem przed nią jak kołek i nie wiedziałem zupełnie, co mam teraz powiedzieć i czy ją przeprosić.
- Skąd.. Skąd wiesz, gdzie mieszkam? - zacząłem rozmowę jako pierwszy.
- Dużo osób zna Cię w naszym klubie, dlatego bardzo łatwo było zdobyć twój adres - wzruszyła ramionami.
- Mhm - mruknąłem, siadając w fotelu.
- Liam powiedz mi coś.. Czy ja naprawdę nie jestem w żadnym stopniu atrakcyjna? To dlatego mnie porzuciłeś i nie chciałeś się ze mną kochać? - dopytywała.
- Nie, nie - zacząłem wymachiwać rękoma. - To nie tak.. Posłuchaj. Z Tobą jest jak najbardziej wszystko w porządku. Chodzi tutaj o mnie - westchnąłem.
- Och spokojnie, nie interesuje mnie czy twój penis jest mały czy duży - zaśmiała się, a jej oczy rozpromieniły się momentalnie.
- Tu też nie o to chodzi - poczułem jak na moich policzkach pojawiają się dwa rumieńce.
- Więc co jest nie tak? - zmarszczyła czoło.
- Nie wiem. Sam chciałbym wiedzieć - wzruszyłem ramionami, czując, że błaźnie się przed nią niemiłosiernie.
- Może wolisz chłopców? - rzuciła.
- Co? - podniosłem głowę by spojrzeć jej w oczy. Zszokowało mnie to co powiedziała.
- No nie co, tylko tak. Może jesteś gejem.. Tak, pewnie to o to chodzi - stwierdziła.
- Lily wyjdź stąd i nawet nie waż się tak mówić! - syknąłem.
- Nie dramatyzuj tak kochanie - wstała i ucałowała moje czoło. - Przemyśl to. Być może to rzeczywiście jest prawda - odsunęła się i posławszy mi uśmiech, wyszła z mojego pokoju.
 Patrzyłem jeszcze chwilę jak się oddala i spojrzałem w okno, znów zaczynając myśleć nad wszystkim, a najbardziej nad tym, co właśnie stwierdziła barmanka. Czy to naprawdę jest możliwe? Czy ja naprawdę.. Czy jestem gejem? Czy ja.. Czy ja na serio wolę chłopców?
-------------------------------------------------------
 Od autorki: Kochani poważnie zastanawiam się nad zawieszeniem bloga, bo czuje, że on was nie interesuje.. Jeżeli okażecie większe zainteresowanie to będę kontynuować opowiadanie, jeśli nie.. To przykro mi, ale zawieszę.
 Dziękuję za każdego obserwatora, wejście i komentarz. Miłego dnia mordkii x

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział piąty.

 Moje przemyślenia przerwał dzwoniący telefon. Wziąłem go w ręce i nacisnąwszy zieloną słuchawkę, przyłożyłem do ucha.
- Stary gdzie Ty kurwa jesteś? - usłyszałem blondynka.
- Może grzeczniej? U siebie - odpowiedziałem.
- No to złaź na dół, bo czekam - odparł.
- Daj mi chwilę - rzuciłem.
- Co u Ciebie tak tłoczno? Jakiś zjazd rodzinny, czy co? - dopytywał.
- Ruth zorganizowała imprezę - przewróciłem oczyma.
- I czemu ja nic o tym nie wiem? Czemu mi nie powiedziałeś?! - zapytał.
- Nie wiem Niall - wzruszyłem ramionami.
- Zaraz do Ciebie przyjdę - powiedział i rozłączył się.
 Nie minęły dwie minuty, a drzwi od mojego pokoju otwarły się i wszedł przez nie mój przyjaciel, wyraźnie zadowolony.
- Twój dom pęka w szwach od dziewczyn Payne! - roześmiał się.
- Och, serio? - spytałem kpiąco.
- Nie idziemy do klubu, zostajemy u Ciebie! Ruszaj dupę i złaź na dół, co będziesz tu tak siedział? Wyrwiesz jakąś laskę dzisiaj, obiecuję Ci to! - klepnął mnie w ramię.
- Nie chcę - odparłem.
- Nie to nie - wzruszył ramionami. - Ja zamierzam wyrwać dziś jakąś gąskę - przetarł ręce, mając jakby jakiś chytry plan.
- A co z Gabrielle? Przecież tak bardzo cieszyłeś się, że w końcu udało Ci się zdobyć numer do niej.. - zaciekawiłem się.
- No wiesz.. - zaczął. - Świat nie kończy się tylko na jednej. Przecież z nią nie jestem, więc chyba mogę się trochę zabawić, co? - spojrzał na mnie.
- Rób co chcesz - odrzekłem.
- Dzięki stary - posłał mi uśmiech. - Idziemy?
- Ta, zaraz przyjdę, idź już - dałem mu wyraźny znak, by pozostawił mnie na chwilę sam.
 Kiedy w końcu opuścił pomieszczenie, spojrzałem w okno. Sprawy jakoś same się rozwiązały. Nie wystawiłem przyjaciela i jeszcze na razie nie muszę patrzeć w oczy Lily i wstydzić się za swoje zachowanie wobec niej. Chociaż.. Nie rozumiem czemu tak panikuję, skoro to chyba normalne, że nie miałem ochoty na seks?
 Potrząsając głową karcę się za to, że znów zaczynam wszystko analizować. Wzdychając głęboko wstaję z łóżka i podążam po schodach na dół.
 Zszedłszy z ostatniego stopnia, oparłem się o obręcz i przypatrywałem wszystkiemu dookoła. Ruth będzie miała z pewnością przechlapane, jeśli mama dowie się o jakiejkolwiek imprezie pod jej nieobecność. W dodatku sprzątała dziś cały dom, a znów jest tu syf kiła i mogiła.
 Rozmyślając tak poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Gwałtownie się odwróciłem i ujrzałem znajomą mi osobę, chociaż bardzo zdziwiłem się, widząc ją tu.
- Cześć Liam - posłała mi uśmiech.
- Hej Danielle - odparłem. - Co tutaj robisz? - spytałem.
- Tak wyszło - wzruszyła ramionami.
- Rozumiem - uniosłem lekko kąciki ust do góry, po czym znów powróciłem do smutnej miny. - Wiesz.. Muszę Cię przeprosić.. - zacząłem i nie bardzo wiedziałem co dalej mam powiedzieć. - Zachowałem się jak totalny kretyn. Ty chciałaś mnie pocieszyć, a ja byłem dla Ciebie chamski i arogancki. Wiesz, że taki nie jestem.. To przegrana wzięła górą nad moimi emocjami i ja nie miałem nad nimi żadnej kontroli - westchnąłem. - Po prostu przepraszam i obiecuję, że już więcej Cię tak nie potraktuję - dodałem czekając na jej reakcję.
- Oj Li, to było słodkie - odgarnęła z czoła moje rozczochrane włosy. - Nie martw się, wybaczam Ci - jej oczy buchnęły iskierkami, oczywiście nie dosłownie.
- Cieszę się.. Może w ramach przeprosin, pójdziemy zatańczyć? - wyciągnąłem ku niej rękę.
- Już myślałam, że nigdy nie zapytasz - zaśmiała się i uścisnąwszy moją dłoń, pociągnęła mnie bliżej głośników, z których wydobywała się głośna muzyka.
 Zaczęliśmy wyginać się w każdą możliwą stronę oraz wymachiwać rękoma to w prawo, to w lewo, to w przód, to w tył. Naprawdę świetnie się bawiłem z nią i chyba tego potrzebowałem, rozrywki.
 Po trzech dość szybkich utworach zmęczyłem się i podziękowawszy lokowatej dziewczynie za taniec, poszedłem do kuchni, gdzie zastałem Niall'a pijącego wódkę.
- Stary chodź tu! Napijesz się ze mną - zawołał mnie, szykując już dla mnie kieliszek.
- Nie wiem czy to aby dobry pomysł - odparłem, siadając naprzeciw niego.
- Pij nie pierdol - nalał mi tego wyglądającego jak woda cholerstwa i oboje podniósłszy kieliszki w górę, wypiliśmy za swoje zdrowie.
 Po kilkunastu kolejkach zaliczyłem zgon. Kompletnie nie pamiętam co się działo. Nawet nie wiem jak dotarłem do łóżka, w którym się obudziłem o 9 rano. Przetarłszy oczy poczułem nagłe pragnienie, a głowa pulsowała mi niemiłosiernie. Super, nie dość, że nie pamiętam większości imprezy to w dodatku mam kaca giganta.
 Nie mogąc się już powstrzymać zszedłem na dół po butelkę wody. Usiadłem przy stole, w tym samym miejscu co wtedy, kiedy piłem z Horan'em. Nagle przypomniało mi się, że po kilku kolejkach dołączyła do nas Danielle. Przeraziłem się, że między nami mogło coś zajść, więc biorąc napój pobiegłem jak najciszej na górę, do swojego pokoju.
 Swoją drogą na dole był niezły syf. Jeśli Ruth w ciągu dwóch godzin tego nie ogarnie, szykuję się niezła awantura, w której tym razem nie oberwę, bynajmniej tak mi się wydaję.
 Będąc w pokoju chwyciłem za telefon i wybrawszy numer do przyjaciela, przyłożyłem telefon do ucha.
- Śpisz? - rzuciłem, zorientowawszy się, że odebrał.
- No - odpowiedział zaspanym i zachrypniętym głosem.
- Sorry, że Cię budzę, ale po prostu.. Nie dość, że mam kaca giganta, to na dodatek nie pamiętam większości z wczorajszej imprezy - mówiłem szybko.
- Ja prawie wszystko pamiętam, więc jeśli chcesz wiedzieć coś konkretnego to wal śmiało - odparł.
- Czy ja i Danielle.. Czy my.. No kurwa, czy między nami coś zaszło? - wyrzuciłem w końcu z siebie, czując jak moje serce zaczyna wybijać szybszy rytm.
- Umm.. - zastanowił się chwilę. - Nie. Stary Ty nawet po pijaku ją odtrącałeś z tego co kojarzę. Jesteś dziwny - odrzekł.
- Ta wiem. Dzięki! Kocham Cię Niall - zaśmiałem się i nacisnąwszy czerwoną słuchawkę, rzuciłem telefon na nocny stoliczek.
 Świetnie, czyli nic złego wczoraj nie odwaliłem.
 Napiwszy się po raz ostatni, zamknąłem oczy i najwyraźniej od razu zasnąłem.
 Zbudziły mnie krzyki dobiegające z dołu. Tak, mama wróciła zastając cały syf, a Ruth się z tego tłumaczyła.
 Wzruszyłem ramionami i zszedłem do kuchni, by zjeść obiad. Wspominałem już, że byłem głodny jak wilk i zjadłbym konia z kopytami?
*~*
 Resztę dnia spędziłem w towarzystwie rodziny, ponieważ przyjechali do nas jacyś krewni, których prawię w ogóle nie kojarzę.
 Obudziwszy się następnego ranka, wykonałem poranną toaletę i zjadłszy śniadanie, wyszedłem przed dom, gdzie jak zawsze czekał na mnie blondynek. Razem ruszyliśmy w stronę szkoły, rozmawiając o wczorajszej zabawie w moim domu.
- Katy jest taka piękna.. Dała mi chyba z sto całusów! - ekscytował się Horan.
- Chwila.. Kim jest Katy? - spojrzałem na  niego zaskoczony.
- Przedstawiałem Ci ją przecież wczoraj - przewrócił oczami.
- Sorry stary, mówiłem Ci, że nie pamiętam zbyt dużo - wzruszyłem ramionami.
 W końcu przekroczyliśmy mury szkolne i oboje podążyliśmy do swoich szafek. Otwarłszy moją, usłyszałem jak ktoś wali w szafki obok. Ręce zaczęły mi drżeć i powoli zamknąłem drzwiczki od swojej, czując jedynie swój narastający strach.
---------------------------------------------------------
 Od autorki: Jeśli chodzi o palącego Liam'a.. Ten blog jest zupełnie innym niż pozostałe. Tutaj chłopaki chodzą do szkoły, tutaj są całkowicie inni i myślę, że takie coś się wam podoba :) One Direction w innej wersji :P
 Dzięki za każde wejście i komentarz! Much lovee x

Se Ziam ♥.

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział czwarty.

Podszedłem jak najbliżej się dało i kogo dostrzegłem? Zayn'a.. Ta, chyba będę od dziś coraz częściej na niego wpadał.
 Kłócił się z jakąś dziewczyną. Był na nią wściekły. Zauważyłem, że ledwo powstrzymuje się od uderzenia jej. Orientując się, że w każdej chwili może to zrobić, stanąłem przed nią.
- Uspokój się - syknąłem do niego.
- Czego tu pajacu chcesz? Zostaw nas w spokoju! To nie twoje sprawy i nie mieszaj się w nie - oburzył się.
- Idź już do domu - odwróciłem się do dziewczyny, posyłając jej uśmiech. Skinęła głową i odeszła.
- Co Ty zrobiłeś?! Zejdź mi z oczu! - krzyczał Mulat.
- Koleś opanuj się. Przestań wrzeszczeć i idź do domu, czy do klubu zalać się w trupa - wywróciłem oczami.
- Nie chcę twoich rad - skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej.
- Nie to nie - wzruszyłem ramionami. - Miłej nocy - rzuciłem i ruszyłem do wcześniej wyznaczonego przez siebie celu.
 Usiadłem przy wodzie na wilgotnej trawie. Zapiąłem kurtkę, bo wiatr był tak zimny, że czułem dreszcze na całym ciele.
 Znów zacząłem się nad wszystkim zastanawiać. Chyba analizowanie każdej sytuacji nigdy nie przestanie być częścią mnie. To takie moje ja, które za cholerę nie chce odejść.
 Pomyślałem o Zayn'ie i jego dwóch przyjaciołach, Louis'ie i Harry'm. Cała trójka to zasrani egoiści, zwracający uwagę tylko na swoje tyłki. Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem, jak można być takim kimś.
 Potrząsnąłem głową. Nie chcę o nich myśleć. O Lily, którą porzuciłem też nie chcę. Najlepiej pójdę już do domu. Wyśpię się i być może będzie lepiej, a być może gorzej.
 Wstając z lekkim uśmiechem na twarzy podążyłem do mieszkania. Było grubo po północy, więc starałem się nikogo nie zbudzić. Wszedłem do swojego pokoju i zacząłem się rozbierać. Nagle usłyszałem otwieranie się drzwi. To Ruth, moja siostra. Tylko czego chciała?
- Co jest? - rzuciłem wskakując pod kołdrę w samych bokserkach.
- Wiesz Li.. - usiadła obok mnie. - Jutro, no zważając na to, że jest już po północy, to dzisiaj, organizuję imprezę. Będzie dużo dziewczyn, mogę Ci je wszystkie przedstawić - uśmiechnęła się.
- Do czego zmierzasz? - spojrzałem na nią, marszcząc czoło.
- Głupi jesteś jak cholera - westchnęła. - Już dawno nie widziałam u twojego boku żadnej osoby płci przeciwnej. Chcę byś kogoś miał. Byś był szczęśliwy - odparła.
- Nie rozśmieszaj mnie - parsknąłem śmiechem. - Przecież jestem! Uśmiecham się dużo i w ogóle. Nikogo nie potrzebuję, a już na pewno nie dziewczyny - dodałem.
- Jesteś dziwny - odrzekła.
- Możliwe - wzruszyłem ramionami, mając zupełnie to gdzieś.
- Jeśli zmienisz decyzję to o 19 początek imprezy - ostatni raz na mnie spojrzawszy, opuściła mój pokój, po cichu zamykając drzwi.
 Z jednej strony miałem to gdzieś, że nikogo nie mam już od dłuższego czasu, ale z drugiej wydawało mi się to rzeczywiście trochę dziwaczne. Wszyscy wokół albo z kimś kręcili albo z kimś chodzili, tylko nie ja. Na dodatek porzuciłem Lily, odtrąciłem ją. Och i jeszcze odrzucam zaloty Danielle. Może faktycznie coś ze mną nie tak?
 Myśląc nad tym zasnąłem znużony.
 Rankiem, gdy się obudziłem, zauważyłem, że Niall siedzi w fotelu z moim laptopem w rękach. Przetarłem oczy, żeby upewnić się czy to nie sen.
- Kurwa co Ty tu robisz? - rzuciłem, a blondynek podniósł głowę.
- Nie chciałem Cię budzić - wzruszył ramionami.
- Długo tu tak siedzisz? - podniosłem się trochę.
- Nie, chyba nie.. - przeniósł wzrok na ekran.
 Wzdychając wyszedłem z łóżka i podchodząc do szafy wyciągnąłem z niej dżinsy i zwykłą bluzę, a następnie przeczesałem ręką moje włosy.
- Po co przyszedłeś? - spytałem, siadając na oparciu fotela.
- Mógłbyś być choć odrobinę milszy, wiesz? - rzucił.
- Taa - przewróciłem oczami.
- Przyszedłem, bo mi się nudziło. Zostałem sam w domu na weekend - odparł.
- Jak Cię znam to pewnie zrobisz jakąś imprezę - podszedłem do okna, by odsłonić bardziej rolety i wpuścić promienie słoneczne, próbujące przedrzeć się przez materiał.
- Nie chce mi się - wzruszył ramionami. - Sorry za to, że wczoraj Cię zostawiłem i poszedłem z Josh'em - spojrzał na mnie z miną zbitego psa.
- Niall ile razy mam Ci powtarzać, że gówno mnie to obchodzi, że zostawiłeś mnie samego. Przecież jestem dużym dzieckiem i umiem o siebie zadbać - przewróciłem oczami.
- No wiem, ale przyszedłem tam z Tobą, a nie z nim - zamknął laptopa i oparł się o fotel.
- To nie ma znaczenia - powiedziałem.
- Może w ramach odpłaty pójdziemy dziś znów do klubu? - zapytał.
 Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Serce zaczęło wybijać szybszy rytm, a ręce poczęły się trząść. Za pewne ta reakcja wywołana jest tym, że spotkam tam Lily, a przecież zbłaźniłem się przy niej i wstyd mi spojrzeć jej teraz w oczy. Tylko co mu powiedzieć?
- Nie musisz mi za nic odpłacać - odpowiedziałem szybko.
- Ale chcę. Więc postanowione. Idziemy dziś na piwo do klubu. Wpadnę o 19. Na razie - klepnął mnie w ramię i wyszedł.
 Po chwili patrzenia w okno również zszedłem na dół. Zjadłem śniadanie i usadowiłem tyłek przed telewizorem, przełączając co chwila kanał, bo jak zwykle nic nie przykuło mojej uwagi.
- Liam weź może posprzątaj swój pokój! Przecież syf tam jak cholera! - denerwowała się mama.
- Za chwile - odparłem.
- Ciągle słyszę za chwilę! No przecież ja tu szału dostanę - oburzyła się.
 Nie chcąc sprawiać jej przykrości wróciłem na górę i zacząłem ogarniać swój pokój. Najpierw pochowałem ciuchy leżące na ziemi do szafy, a następnie pościeliłem łóżko i wytarłem z półek kurze. Po pół godzinie pomieszczenie aż błyszczało, no bynajmniej tak mi się wydawało.
- Miałeś tu posprzątać! - wparowała rodzicielka.
- No a co do cholery właśnie zrobiłem?! - odezwałem się, patrząc na nią.
- Tu nadal jest brudno! - wrzasnęła.
- Ciągle Ci coś nie pasuje. Mam Cię dość - powiedziałem i wybiegłem na taras.
 Usiadłem na ławce i z kieszeni bluzy wyciągnąłem paczkę papierosów oraz zapalniczkę. To była taka moja mała odskocznia, w ten sposób się relaksowałem i uspokajałem.
- Znowu palisz?! - obok mnie zjawiła się mama.
- Nic Ci do tego - wycedziłem przez zęby.
- Jesteś moim synem! - krzyknęła po raz kolejny dziś.
- Ale chyba zapominasz ile mam lat! Nie jestem już dzieckiem, którego życiem możesz kierować! - rzuciłem i zgaszając papierosa poszedłem do siebie, zamykając pokój na klucz.
  Nadchodziła 19. Goście Ruth zaczęli się już powoli zbierać i co chwile słyszałem pukanie do drzwi. W końcu nie wytrzymałem i otwarłem je, a za nimi, oczywiście stała moja ukochana siostrzyczka.
- Czego? - syknąłem.
- Chciałabym Ci kogoś przedstawić, nie bądź taki arogancki - uśmiechnęła się.
- Nie chcę nikogo poznawać - powiedziałem spokojnie, bo moje gardło zostało już dziś dość nadwyrężone.
- Zaraz ją przyprowadzę - puściła do mnie oczko i ruszyła na dół.
 Zamknąłem drzwi i na powrót rzuciłem się na łóżko. Zastanawiałem się co miałem zrobić. Zostać w tym przeklętym domu i być skazanym na towarzystwo zgrai dziewczyn, oraz wstawić swojego przyjaciela, czy iść z nim na piwo i musieć spojrzeć w oczy Lily.
 Co robić, co robić?!
---------------------------------------------------- 
 Od aut
orki: Ja tylko chciałabym wam podziękować.. Na starym blogu miałam nawet nie pół tysiąca wyświetleń po czwartym rozdziale, a tutaj jest grubo ponad tysiąc! I do tego 18 obserwatorów! Dziękuję wam bardzo i przypominam, że jeśli chcecie być powiadamiani o rozdziałach, proszę zostawić swojego tt :) x

piątek, 10 maja 2013

Rozdział trzeci.

 Tak. Zauważyłem Malik'a. Co on tutaj kurwa robi? Nigdy wcześniej nie widziałem go w tym klubie i tak nagle tu przychodzi? Czy on przypadkiem nie chce zrobić mi na złość? Ach tak.. Jego ostrzeżenie. No cóż, nie będę zwracał na niego uwagi to może sobie da spokój.
 Razem z Niall'em usiedliśmy przy barze, zamawiając dwa piwa. Lily, tak dobrze znana nam barmanka, z prędkością światła przyniosła nasz napój w kuflach, uśmiechając się pięknie.
- Stary, co tu robisz? - odezwał się ktoś do mojego przyjaciela.
- Kopę lat! - blondynek wyściskał dość przystojnego chłopaka, po czym spojrzał na mnie. - Och, to jest Liam. Li, to jest Josh - przedstawił nas sobie, a my uścisnęliśmy nasze dłonie.
- Wiesz Horan, ja tutaj zostanę, a Ty idź pogadaj ze swoim kumplem - posłałem mu uśmiech.
- Nie będziesz zły? - spytał.
- Stary dobrze się czujesz? - przyłożyłem rękę do jego czoła. - Ile my mamy lat? 19 czy 5? Idź, ja tutaj w spokoju sobie wszystko przeanalizuję, pijąc swoje ulubione piwo - dodałem.
- Dzięki - Niall klepnął mnie ramię i wraz z Josh'em odszedł.
  Upijając łyka napoju spojrzałem na Lily. Robiła drinka jednemu z facetów, który właśnie przyszedł. Wyglądała dziś ślicznie, chyba lepiej niż zawsze. A może tylko mi się zdaje? Mimo wszystko jej niewinność wciąż pozostała.
- Kogo ja widzę - moje mięśnie znów się spięły, słysząc ten znajomy męski głos.
- Malik możesz już sobie odpuścić i po prostu odejść - rzuciłem.
- Dlaczego miałbym to zrobić? Może chcę trochę popatrzeć na Ciebie. Na to, jak załamujesz się swoją porażką - uśmiechnął się i usiadł obok mnie na krześle.
- To Ty przegrałeś - uniosłem swoje kąciki ust do góry.
- Koleś odwaliło Ci? - parsknął śmiechem. - Przecież to ja zdobyłem medal! To ja jako pierwszy przekroczyłem linię mety - dodał.
- Używając podstępu - odparłem.
- Czego? Co Ty mi tu za kity wciskasz? - patrzył na mnie złowrogo.
- Wiem, iż to Ty podłożyłeś mi nogę, kiedy byłem dosłownie kilka kroków od wygranej. Poczułeś, że jesteś na słabej pozycji, dlatego postanowiłeś mnie wyeliminować - wziąłem do ust kufel z piwem.
- Dobry żart - znów się zaśmiał. - Kto Ci takich bajek naopowiadał? Może ten twój przydupas?
- Ani się waż tak mówić o nim - wstałem i zagroziłem mu palcem.
- Uch, robisz się groźny - uśmiechnął się. - Nie wiem kto Ci tak naściemniał, ale ja nic nie zrobiłem. Ty po prostu nie umiesz pogodzić się ze swoją porażką - dodał.
- Ja nie umiem pogodzić się z swoją porażką? - prychnąłem. - To Ty użyłeś podstępu, czując, że wygram, że okaże się lepszy od Ciebie - uniosłem triumfalnie kąciki ust do góry.
- Jesteś zwykłą ciotą Liam. Przestań zmyślać, bo i tak nikt Ci w to nie uwierzy. Wszyscy wiedzą, że to ja jestem najlepszy - odrzekł.
- I tak wiem swoje - wzruszyłem ramionami i znów usiadłem.
- Właśnie zmarnowałeś 5 minut mojego cennego czasu - spojrzał na zegarek w swoim telefonie.
- Nie chcę Ci nic mówić, ale to Ty do mnie podszedłeś i zacząłeś rozmowę - powiedziałem, czując na sobie jego gniewne spojrzenie.
- I właśnie ją skończyłem. Miłego wieczoru - powiedział sarkastycznie i odszedł, unosząc głowę do góry.
- Co za egoista - odezwała się Lily. Najwyraźniej słyszała o czym gadaliśmy.
- Ta.. Nie zwracaj na niego uwagi - uśmiechnąłem się do niej.
- Li masz na dziś jakieś plany? - spytała, denerwując się trochę.
- Nie, raczej nie, dlaczego pytasz? - zaciekawiłem się.
- Może poszlibyśmy do mnie? Obejrzelibyśmy jakiś film wcinając popcorn, co o tym myślisz? - zaproponowała.
- No dobrze, ale przecież pracujesz - zdziwiłem się.
- Za 10 minut skończy się moja zmiana. Więc jak będzie? - jej twarzy rozpromieniła się lekko.
- Jasne, zgadzam się - odparłem.
- Dziękuję - szepnęła i udała się na zaplecze.
 Zdecydowałem się na spotkanie z nią, bo to było lepsze wyjście od siedzenia z piwem w ręku i analizowania sobie co dziś mi się przydarzyło. Na ogół dużo myślałem i to czasami jest cholernie uciążliwe, dlatego staram się zajmować sobie jakoś czas, by nie skazywać swojego mózgu na zbytnie przemęczenie.
 Minęło 10 minut i ujrzałem Lily. Miała na sobie dżinsy, bokserkę z dekoltem i czarną, skórzaną kurtkę, a włosy rozpuściła. Wyglądała naprawdę atrakcyjnie.
- Idziemy? - spytała, śmiejąc się.
- Tak, pewnie - wstałem i oboje opuściliśmy klub.
 Po drodze zaczęliśmy dużo rozmawiać, a raczej poznawać siebie nawzajem. Nigdy wcześniej nigdzie razem nie wyszliśmy, zawsze widzieliśmy się tylko kiedy przychodziłem z Niall'em do klubu, w którym pracowała.
 Lily jest naprawdę fajną i inteligentną dziewczyną, a do tego ma taką śliczną urodę i takie pociągające brązowe oczy, zupełnie jak odcień czekolady.
 Cholera, muszę przestać bawić się w poetę i skoncentrować się na ważniejszych rzeczach.
 W końcu dotarliśmy do jej mieszkania. Było dość duże. Jak się okazało, w tym dużym domu mieszka sama. Jak na osamotnioną kobietę przystało, ma kota. Było mu na imię Jordan.
- Jak się masz stary? - spytałem zwierzaka, kiedy dziewczyna poszła przygotować popcorn i przynieść jakieś napoje.
 Kot spojrzał na mnie po czym zaczął miałczeć i łasić się do mnie. Coś czuję, że tak będzie do końca mojego pobytu w tym domu.
- Liam wybierz jakiś film. Płyty są na półce - usłyszałem z kuchni.
 Podszedłem więc do owej wspominanej półki i zacząłem szukać czegoś odpowiedniego. Nie miałem ochoty na żadne romansidła, a w większości to właśnie ten gatunek tu przeważał. W końcu jednak wpadłem na horror. Przeczytałem na odwrocie krótki opis i stwierdziwszy, że może nie być zły, odpaliłem go.
 Po chwili w salonie pojawiła się Lily, trzymając sok i szklanki. Odłożywszy wszystko znów poszła do kuchni i tym razem wróciła z miską popcornu.
- Nie obrazisz się, że wybrałem horror? - spytałem.
- Boję się horrorów - spojrzała na mnie lekko przerażona.
- Nie ma się co bać - zaśmiałem się. - A w dodatku zawsze możesz się do mnie przytulić, czy złapać za rękę - posłałem jej uśmiech, a moje słowa najwyraźniej uspokoiły ją.
 Zajęliśmy miejsca na kanapie. Na ekranie telewizora zaczęły ukazywać się napisy początkowe. Siegając po popcorn, napotkałem się na rękę barmanki, na co oboje się zaśmialiśmy, a Jordan, położył się na moich kolanach. Och, świetnie.
 Po pół godzinie filmu, Lily zaczęła przejeżdżać opuszkiem swojego palca po mojej ręce. Przeszły mnie dreszcze i spojrzałem zdziwiony na dziewczynę.
- Liam nie mogę się już dłużej powstrzymywać - wpiła się w moje usta.
 Byłem w szoku, ale mimo wszystko odwzajemniłem pocałunek. Po chwili brunetka zaczęła wkładać swoją rękę pod moją koszulkę, co kompletnie zbiło mnie z tropu. Serce zaczęło wybijać szybszy rytm, a ręce poczęły mi się trząść, zupełnie jak przed dzisiejszym biegiem.
- Lily co robisz? - oderwałem się od niej.
- Chce się z Tobą kochać Li! Jesteś taki seksowny - zaśmiała się, znów wkładając swoją dłoń pod mój t-shirt.
 Byłem kompletnie zaskoczony jej zachowaniem. Ta miła, nieśmiała i niewinna barmanka, nagle zamieniła się w odważną i pewną siebie kobietę.
 Nie wiedziałem co mam robić. Uciekać, czy porzucić ją tutaj tak po prostu?
 Podczas, gdy ja wszystko analizowałem, ona próbowała zdjąć ze mnie koszulkę. Szybkim ruchem powstrzymałem ją i odsunąłem się kawałek, zrzucając tym samym Jordan'a na ziemię.
- Coś nie tak? - spojrzała na mnie.
- To nie Ty Lily.. Gdzie się podziała ta nieśmiała dziewczyna? - zapytałem.
- Och ja tylko na taką wyglądam. Jeśli się mnie bliżej pozna, dopiero wtedy dostrzeże się moje prawdziwe oblicze - uśmiechnęła się, próbując wpić w moje usta.
 I wtedy pod wpływem impulsu chwyciłem swoją kurtkę, leżącą na fotelu i wybiegłem. Zostawiłem ją tam samą, całkowicie na mnie napaloną. Ale co miałem zrobić? Nie chciałem się z nią kochać. Nie miałem na to ochoty. Byłem przygotowany na spokojny wieczór z filmem, a nie seks.
 Westchnąwszy głęboko, próbowałem przywrócić mojemu sercu normalny rytm, co udało mi się po chwili. Szedłem przed siebie, nie bardzo wiedząc czy mam iść do domu, czy może usiąść gdzieś na ławce i odetchnąć chwilę.
 Zdecydowałem się w końcu pójść do parku. Tam, usiądę sobie przy wodzie i odpocznę chwilę.
 Kierując się, więc w stronę mojego celu, usłyszałem krzyki. Rozejrzałem się wokół siebie i pod jednym z drzew, ujrzałem dwóch ludzi. Od razu do nich podbiegłem, nie zważając na to, że może mi się coś stać.
----------------------------------------------------
 Od autorki: Pierwsza sprawa.. Kochani, jeśli chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach na tt, to podajcie mi swoje nicki w komentarzach, na pewno dam wam znać :)
 A druga sprawa.. Jest 15 obserwatorów ( za co bardzo dziękuję! ) i w dodatku nie wszyscy posiadają konta, a pod poprzednimi postami było zaledwie 14 i 15 komentarzy, dlatego proszę, piszcie co sądzicie i czy wam się podoba :)
 I trzecia.. Jeśli możecie, nagłośnijcie mojego bloga :) Fajnie by było, gdyby czytało go dużo osób :)
 Ode mnie Ziam *.* Ciao x

 

środa, 8 maja 2013

Rozdział drugi.

Biegłem ile sił w nogach, próbując się nie potknąć o własne kończyny. Obejrzałem się za siebie i zorientowałem się, że jestem pierwszy! Zdając sobie z tego sprawę, na moją twarz wstąpił uśmiech i ku mojemu zdziwieniu, przybyło mi nowych sił, co oczywiście bardzo mnie ucieszyło.
 Zostało parę metrów do mety. Moja radość zniknęła, kiedy obok mnie zjawił się zadowolony Malik. Spojrzałem na niego i nagle upadłem. Nie to niemożliwe, nie mogłem upaść! Potrząsam głową i okazuje się, że naprawdę leżę na ziemi. Ktoś krzyczy, że mam wstawać i biec dalej. Próbując się wyrwać z szoku podnoszę swoje zmęczone już ciało i ruszam przed siebie. Niestety za późno, Zayn zdążył wbiec już na metę. Kurwa, przegrałem!
 Przekroczywszy linię mety, położyłam się na trawie, patrząc w niebo i głęboko oddychając. Jak to się stało, że upadłem? Czy potknąłem się o swoje kończyny? Chyba nie jestem aż tak niezdarny?!
- Mówiłem Ci sztywniaku, że jestem najlepszy - nade mną pojawił się rozbawiony Malik.
- Odwal się - syknąłem, wymijając jego wzrok.
- Nie masz już życia za te głupie odzywki i popchnięcie mnie - rzucił.
- Grozisz mi? - spytałem.
- Ostrzegam - uniósł kąciki ust jeszcze wyżej.
- Zayn Malik, Zayn Malik - ktoś ciągle krzyczał.
- Już idę! - odpowiedział chłopak i poszedł w stronę, skąd dochodziły krzyki.
 Leżałem tak wciąż, nie ruszając nawet ręką. Byłem w zbyt dużym szoku. Jak to przegrałem? Jak to się stało, że ten pajac ma pierwsze miejsce? Dlaczego upadłem? Czemu to akurat mnie musiało się wydarzyć?
 Te i inne myśli krążyły po mojej głowie, nie dając mi spokoju. Byłem na siebie wściekły i jedyne czego teraz chciałem, to zapaść się pod ziemię.
- Wszystko w porządku? - usłyszałem żeński głos.
- Nie - odparłem bez zastanowienia.
- Hej Liam, nie martw się - Danielle usiadła obok mnie i złapała za rękę. - Gdyby nie upadek, byłbyś pierwszy - dodała z uśmiechem.
- Ale upadłem! Przegrałem! - wydarłem się pod wpływem emocji.
- Spokojnie Li. Przecież będą inne zawody, na których na pewno się wykażesz - powiedziała, ściskając mocniej moją rękę.
- Mam je gdzieś. Chciałem wygrać te, ale się nie udało. Jestem do dupy - mówiłem raczej do siebie niż do niej.
- Nie mów tak! Jesteś najlepszy - kontynuowała swoje podnoszenie mnie na duchu, co kompletnie jej nie wychodziło.
- Idź do Malik'a. To on jest najlepszy. To on zawsze wygrywa i zdobywa to czego chce - rzuciłem.
- Dlaczego taki jesteś? - posmutniała.
- Jaki?
- Chamski.. Zimny.. Nic do Ciebie nie dociera.. - tłumaczyła.
- Danielle daj mi już spokój. Przegrałem. Dałem ciała. Mam ochotę zapaść się pod ziemię, rozumiesz? - odrzekłem, mając już po dziurki w nosie jej towarzystwa.
- Dobrze, pójdę już sobie. Ale dla mnie i tak jesteś najlepszy - powiedziała i wstając, oddaliła się.
 Potraktowałem ją jak kretyn. Ona chciała dla mnie dobrze, pocieszała mnie, a ja zachowałem się wobec niej tak szorstko. Szkoda, że za późno doszedłem do takiego wniosku. W poniedziałek ją przeproszę, bo teraz nie chce mi się wstawać. Chcę tu leżeć aż zdechnę.
- Stary żyjesz? - podbiegł do mnie zdyszany Horan.
- Niestety - westchnąłem, dalej leżąc w bezruchu.
- Kurwa przegrałeś! - krzyknął.
- No serio? Chyba wiem! Nie musisz mi przypominać! - oburzyłem się, zaczynając być złym na przyjaciela za te słowa.
- Ale nie z twojej winy przegrałeś! Zayn podłożył Ci lekko nogę! - zaczął wymachiwać rękoma.
- Co Ty gadasz? - zerwałem się nagle i usiadłem po turecku, przyglądając się niebieskim oczom blondyna.
- No poważnie! - odparł.
- Ale dlaczego nikt nie zwrócił na to uwagi? Co robił sędzia, że tego nie zauważył? - nie bardzo w to wszystko wierzyłem.
- Stary nie wiem, ale ja widziałem! Byłem tak blisko, że zdołałem dostrzec, że podkłada Ci nogę, byś upadł, a on mógł wygrać - odrzekł.
- Z całej duszy nienawidzę tego gościa - pokręciłem głową, mając ochotę wydłubać mu oczy, za to czego właśnie dokonał.
- Musimy to komuś powiedzieć! - wydarł się Horan.
- Niall, czy Ty myślisz, że ktoś w to uwierzy? Powiedzą, że zmyśliłem to, nie mogąc pogodzić się z własną porażką - wytłumaczyłem.
- Faktycznie, masz rację - westchnął. - Ale wiesz co jest w tym dobre? To, że on musiał użyć podstępu by wygrać, bo wiedział, że jesteś od niego lepszy i to Ty zwyciężysz - uśmiechnął się do mnie.
- Wiesz, że Cię kocham? - rzuciłem, a on zrobił dziwną minę. - Jako przyjaciela oczywiście! To ma sens, na pewno byłbym pierwszy, gdyby nie ten jego postępek! - ucieszyłem się.
- Ja jednak mam łeb - zaśmiał się i pomógł mi wstać. - Może pójdziemy dziś na piwo? Musisz się trochę rozluźnić i odstresować po tym wszystkim - zaproponował.
- A wiesz, że to wcale nie taki zły pomysł? - ruszyliśmy do szatni.
- Dzisiaj chyba naprawdę zacząłem myśleć - znów parsknął śmiechem.
 Będąc w przebieralni, wziąłem szybki prysznic, podczas którego Horan zawzięcie esemesował z Gabrielle. Następnie ubrałem na siebie ciuchy i założywszy plecak na ramiona, opuściliśmy budynek szkolny.
 Mimo przegranej, cieszyłem się. Zwyciężyłem, tak to ja wygrałem. Zayn musiał użyć postępku żeby zająć pierwsze miejsce, bo wiedział, że to ja je zdobędę, wiedział, że jestem od niego lepszy.
 Z triumfalnym uśmiechem wszedłem do domu, rzuciłem torbę na ziemię i zabrałem się za przygotowanie sobie obiadu, gdyż moi rodzice byli wciąż w pracy. Zrobiłem sobie makaron z sosem pieczarkowym. To jedna z moich ulubionych potraw, w dodatku tak prosta do przygotowania.
 Posiliwszy się usiadłem przed telewizorem, skacząc z kanału na kanał. Kompletnie nic mnie nie zaciekawiło, dlatego wyłączyłem sprzęt i poszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i leżąc bezczynnie, usnąłem, nawet nie wiedząc kiedy.
 Zbudził mnie mój dzwoniący telefon. To Horan próbował się ze mną skontaktować. Przecierając oczy nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha.
- Stary co Ty kurwa robisz? Od dwóch minut do Ciebie dzwonię! - oburzył się.
- Sorry, zasnąłem. Która godzina? - spytałem, opadając na poduszkę.
- 19. Ogarniaj się i złaś na dół, bo właśnie wszedłem do twojego domu - odrzekł i się rozłączył.
Tak jak rozkazał tak zrobiłem. Przebrałem się, postawiłem włosy na żel, wyperfumowałem się i zbiegłem na dół. Zabierając z kuchni kanapkę, wyszliśmy oboje w stronę naszego ulubionego klubu, w którym dość często przebywaliśmy.
 Będąc w środku rozejrzałem się wokół i moje mięśnie momentalnie się spięły na widok pewnej osoby.
------------------------------------------------------
Od autorki: Cześć kochani! Przepraszam za jakiekolwiek błędy czy niedociągnięcia, ale się spiszę nad jezioro :D Moja przyjaciółka mnie zabije, bo już powinnam wyjeżdżać :O
 Jakby co to odblokowałam dodawanie z anonimowych kont, bo wcześniej o tym zapomniałam :)
 Dziękuję za ponad 600 wejść, 15 komentarzy i 10 obserwatorów! Następny rozdział prawdopodobnie w piątek lub sobotę! Ciao x

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział pierwszy.

 To już dziś. Dzień, na który czekałem, jak również przygotowywałem się od dwóch tygodni. Dzisiaj w naszej szkole odbywają się zawody sportowe. Będę ścigał się z 10 chłopakami i wygrany dostanie medal, satysfakcję oraz miano najlepszego biegacza w szkole.
 Czy chcę wygrać? Oczywiście. Czy robię to dla sławy? Oczywiście, że nie. Chcę udowodnić przed samym sobą, że potrafię w czymś być dobry, w czymś zwyciężyć.
 Promienie słoneczne wpadły do mojego pokoju i otuliły moją twarz swoim ciepłem. Cieszyłem się na taką pogodę, gdyż słońce od razu poprawiało mój humor i wciskało uśmiech na twarz.
- Liam wstałeś?! - zawołała z dołu mama.
- Tak! Zaraz zejdę na śniadanie! - odpowiedziałem jej i podszedłem do szafy, by wyciągnąć z niej jakieś ubrania.
 Kiedy założyłem na siebie czarne rurki i koszulę w kratkę udałem się do łazienki, a następnie zjeść coś, bo śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia.
- Powodzenia synku - rodzicielka ucałowała moje czoło.
- Dziękuję, ale proszę nie rób tego więcej. Nie jestem dzieckiem - przewróciłem oczami, odsuwając się od niej.
 Założywszy plecak na ramiona, wyszedłem przed dom, gdzie czekał na mnie, zresztą jak zwykle, Niall, mój najlepszy kumpel.
- Jak się masz stary? - rzucił, krzyżując swoje ręce na klatce piersiowej.
- Dobrze, chyba. Trochę się stresuję - na moją twarz wstąpił grymas.
- Weź się nie przejmuj. Na pewno wygrasz! Jesteś od nich wszystkich milion razy lepszy - przyjaciel klepnął mnie w ramię.
- Dzięki - uśmiechnąłem się i ruszyliśmy w stronę szkoły.
  Zawody miały odbyć się o 10, co znaczyło, że musiałem być obecny na dwóch lekcjach. Nie wiem dlaczego na nich byłem, skoro i tak się niczego nie nauczyłem, wciąż zaprzątając sobie głowę biegami.
 W końcu historia, której szczerze powiedziawszy nie trawię, skończyła się i mogłem pójść do szatni, by się przygotować.
 Kiedy byłem już ubrany, wpadł Horan, uśmiechając się od ucha do ucha, co mnie bardzo zastanawiało. Przecież dopiero co skarżył mi się na ból kolana, a teraz jest taki zadowolony.
- Coś się stało? - spojrzałem na niego zaciekawiony.
- Kojarzysz Gabrielle? Właśnie zdobyłem numer do niej - uniósł jedną brew do góry.
- Brawo stary! - przybiłem mu piątkę.
 W tym momencie do szatni wpadł mój trener. Kazał pójść już na boisko, rozgrzać się i dać z siebie wszystko. Skinąłem głową i usłyszawszy od blondynka ,, powodzenia '' wyszedłem z pomieszczenia na zewnątrz.
 Zacząłem się rozgrzewać, by potem lepiej mi się biegło. I wtedy usłyszałem za sobą jakąś rozmowę, znajomych mi głosów. Tak, to była trójka najsławniejszych chłopaków w szkole. Tylko co oni tu robili? I dlaczego Malik jest ubrany na sportowo? Wytężyłem słuch, by móc usłyszeć ich słowa.
- Zobacz jakie prostaki! Na pewno wygrasz, nie ma innej opcji - odezwał się Louis, klepiąc swojego przyjaciela w ramię.
- A co jak przegram? - zapytał czarnuszek.
- Zayn Malik nigdy nie przegrywa, zapomniałeś już? - oburzył się Harry.
- Będziemy trzymać kciuki! Idź tam i rozwal ich - popchnął go w stronę linii startowej Tomlinson.
 Westchnąłem głośno. Miałem wielką konkurencję. Ale zaraz.. Przecież nie mogę się poddać! Muszę wygrać i udowodnić sobie, że jednak w czymś jestem dobry!
 Uśmiechając się pod nosem rozglądam się wokół siebie. Cheerleaderki ćwiczą swój układ, chłopaki robią jakieś ćwiczenia, a trener i sędzia zawzięcie o czymś dyskutują.
 I nagle usłyszałem znajomy śmiech. Obejrzałem się za siebie. Tak, nie myliłem się. W moją stronę właśnie szła Danielle. To szczupła, wysoka, lokowata brunetka o czekoladowych oczach. Jest jedną z najbardziej znanych dziewczyn w naszej szkole.
 To głupie, że nie cieszę się, że taka laska właśnie idzie, by ze mną porozmawiać, prawda? Chodzi o to, że ona.. Jest we mnie zakochana, a ja? Nie wiem.. Nic do niej nie czuję, nie pociąga mnie. Chyba jest ze mną coś nie tak, skoro ona mi się nie podoba, podczas gdy większość chłopaków uczęszczających tutaj, chciałaby być na moim miejscu.
- Liam! - posłała mi uśmiech i zbliżyła się parę kroków do mnie.
- Cześć Dan - odpowiedziałem.
- Co tam? Jak się trzymasz? Stresujesz się? - zasypała mnie pytaniami.
- Jest dobrze. Oczywiście, że się stresuję, zwłaszcza mając taką konkurencje - wskazałem na Zayn'a.
- Przecież wiadome jest, że to Ty wygrasz! Jesteś najlepszy - zaśmiała się, kładąc rękę na moim ramieniu, na co trochę się spiąłem, sam nie wiedząc dlaczego.
- To się dopiero okaże - uśmiechnąłem się do niej lekko.
- Będę mocno trzymać kciuki razem z dziewczynami - zacisnęła pięści.
- Dzięki Danielle - rzuciłem.
- No to powodzenia - musnęła mój policzek i zadowolona udała się do swoich koleżanek, z którymi po chwili zajęła miejsca na widowni.
 Przypatrywałem się jej, ale bez żadnych uczuć. Była piękna, zgrabna i inteligenta, to nie ulega wątpliwości, jednakże dla mnie nic nie znaczyła. Ale czy w ogóle powinna?
 Potrząsnąłem głową, próbując przestać zawracać sobie myśli Danielle i ruszyłem w kierunku linii startowej, gdzie stali już wszyscy uczestnicy. Moje serce zaczęło wybijać szybszy rytm, a dłonie poczęły drżeć. Bardzo się stresowałem, jednak próbowałem tego nie okazywać.
- Nie myślcie sobie, że wygracie - parsknął śmiechem Malik. - Oczywiste jest to, że to mnie należy się pierwsze miejsce, medal i miano najlepszego, bo jak wszyscy wiecie, jestem najlepszy - dodał, uśmiechając się szeroko.
- Koleś weź skończ - przewróciłem oczami, mając dość słuchania jego paplaniny.
- Bo co? - podszedł do mnie. - Masz jakiś problem? - Spytał.
- Tak. Za dużo gadasz. Możesz się przymknąć? - odpowiedziałem.
- Uważaj sobie lamusie - rzucił.
- Nie mów tak do mnie - popchnąłem go.
- Jeszcze raz mnie dotkniesz, a oberwiesz! - syknął.
- Nic mi nie zrobisz. Po pierwsze twoi koledzy, twoje papużki nierozłączki, są daleko od Ciebie i nie dałbyś mi rady, a po drugie, tutaj jest dużo ludzi i miałbyś problemy, a wiem jakiego grzecznego zgrywasz przed wszystkimi - uśmiechnąłem się triumfalnie.
- Przymknij się - warknął.
- Bo co? Bo nie masz nic na swoją obronę? - ciągnąłem dalej, drocząc się z nim.
- Mam, tylko po prostu chce już zacząć bieg i wygrać - uniósł kąciki swych ust do góry.
- Nie bądź tego taki pewien - odparłem.
- A co? Może Ty wygrasz? - zaśmiał się. - Patrzcie jego! - wykrzyczał.
- Chłopacy ustawcie się. Zaraz zaczynamy - rozdzielił nas, rzucając złowrogie spojrzenie trener.
 Posłuchałem, więc go i ostatni raz rzuciwszy okiem na Malik'a, stanąłem na swoim miejscu i spojrzałem przed siebie. Do przebiegnięcia mieliśmy zaledwie dwa koła. Wygram, na pewno dam radę, na pewno zwyciężę - powtarzałem sobie w myślach.
- Uwaga! Na trzy startujecie! - odezwał się męski głos. - Raz.. Dwa.. Trzy! - odliczył, a my wystartowaliśmy jak z procy. 
--------------------------------------------------------
 Od autorki: Cześć moi kochani! Nie bardzo wiem, czy znów mam dodawać pod rozdziałem coś od siebie, bo może to drażnić, dlatego postaram się tego nie robić, chyba, że będę miała wam coś do przekazania :)
1) Żeby nie było niedociągnięć:
• Liam, Niall, Andy oraz Mazzi chodzą do jednej klasy

• Danielle, Zayn, Lou oraz Harry do jednej ( ale są w tym samym wieku co Liam itp. )

2) Druga sprawa. Na Zayn'a będę pisać czasami:
• czarnuszek - od jego włosów

• Mulat - no, bo taką ma karnację
3) Jeśli macie jakiekolwiek pytania
to zadawajcie je w komentarzach ewentualnie na asku -> http://ask.fm/aakinoM , na wszystkie odpowiem z pewnością :)
4) Chcę poznać waszą op
inię na temat mojego opowiadania, dlatego proszę komentujcie i piszcie jak mi wyszedł pierwszy rozdział!
                                     Enjoy ♥.
 
Mały seks Ziam'a na scenie ode mnie! xx