środa, 24 lipca 2013

Rozdział trzydziesty.

- Liam.. - zaczęła, jednak nie powiedziała ani słowa więcej.
- Obiecuję, że ani razu nie przerwę twojej historii i wysłucham ją do końca - dodałem.
- To nie jest taka prosta sprawa jak sądzisz - westchnęła ciężko.
- Spróbuję Cię zrozumieć. No dalej Lily - posłałem jej uśmiech i mocniej ścisnąłem nasze dłonie.
- Kiedy byłam mała mieszkałam w Doncaster wraz z swoim ojczymem i matką. Mój biologiczny tata porzucił mamę, kiedy była ze mną w ciąży, a ta znalazła sobie nowego faceta. Z początku układało nam się bardzo dobrze. Oboje pracowali i mieliśmy na wszystko pieniądze.
 Jednak przyszedł czas, w którym ojczym zaczął coraz częściej sięgać po alkohol. Stracił pracę. Począł bić mnie i mamę. Przez niego straciłam również szansę na rodzeństwo, gdyż tak skatował moją rodzicielkę, że poroniła.
 Chciała go wywalić z domu, ale on nie miał ochoty odejść. Wciąż nas zastraszał i bił. To jedyne co potrafił oprócz picia tych wszystkich wódek, win i piw.
 Pewnego dnia zorientowałam się, że mama uciekła. Zostawiła mnie z nim. Był wściekły i coraz bardziej się na mnie wyżywał, przez co prawie w ogóle nie chodziłam do szkoły, ponieważ całe moje ciało pokryte było siniakami, a moje oczy wciąż były spuchnięte.
 Jako że on nie pracował, nie mieliśmy pieniędzy, więc lodówka była pusta, zupełnie jak mój brzuch. Poszłam więc do sklepu i zaczęłam wynosić z niego pojedyncze produkty, by tylko jakoś załagodzić głód. Zachowywałam się jak kryminalistka. Kradłam, rozumiesz Liam? - z jej oka wypłynęła łza, a potem i kolejna. - Przez tego łajdaka dopuściłam się do takiego stanu!
 Przytuliłem ją mocno do siebie, głaszcząc jej miękkie włosy.
- Czy ludzie.. Oni widzieli? Ktoś Cię nakrył? - zapytałem.
- Oczywiście - odsunęła się i spojrzała mi w oczy. - Któregoś dnia kasjerka w sklepie mnie zauważyła. Wezwała policję, przed którą zdążyłam się uchronić. Miałam wtedy może około 15 lat. Nie mogłam dłużej pozostać w tym mieście, gdyż byłam poszukiwana. Wróciłam do domu, kiedy nie było ojczyma i zabrałam wszystkie swoje rzeczy.
 Nie pytaj mnie jak dotarłam do Wolverhampton, bo ja sama tego nie wiem. Jednakże będąc tu, przygarnęła mnie jedna z staruszek, ofiarując jedzenie, ciepły dom i swoją opiekę. Niestety rok temu zmarła na raka, pozostawiając mi wszystko co miała, gdyż zwyczajnie nie posiadała żadnej rodziny lub też nie chciała im nic dawać, nie mam pojęcia.
 Znalazłam pracę jako barmanka w klubie. Tutaj wszyscy uważają mnie za miłą i pomocną osobę. Kiedy jednak wróciłabym do Doncaster.. Wytykali by mnie palcami i z pewnością policja by się mną zainteresowała - spuściła głowę.
- Jak mogłaś pomyśleć, że zostawię Cię ze względu na twoją przeszłość? Przecież w sumie nie miałaś innego wyboru. To przez tego kretyna byłaś zmuszona kraść, to tylko i wyłącznie jego wina. Matko, tyle przeżyłaś.. Chodź tutaj do mnie - przyciągnąłem ją do siebie, tuląc mocno do swojego ciepłego ciała.
 Łkała cicho. Za pewne wciąż wstydzi się za to co było kiedyś i jest jej trudno o tym mówić, bo musi przeżywać to po raz kolejny. Po części winiłem się za to, że namówiłem jej do opowiedzenia tej historii. Powiedziałaby mi o niej, kiedy byłaby na to gotowa..
- Liam, obiecaj mi, że zostaniesz ze mną, że nie zostawisz mnie - spojrzała swoimi zapłakanymi oczyma w moje.
- Nigdy w życiu - przygarnąłem ją bardziej do siebie. - Za dużo przykrości w życiu Cię spotkało i nie pozwolę, by ktoś znów Cię skrzywdził, rozumiesz?
- Jesteś kochany. Dziękuję - ułożyła głowę na mojej klacie.
 Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas. Lily potrzebowała wyciszenia, a ja rozważałem opcję wyjechania do Doncaster, by przemówić do rozsądku temu kretynowi, który skazał dziewczynę, którą trzymam w ramionach, na taką krzywdę.
- Już wszystko dobrze? - spytałem.
- Tak, już lepiej - odsunęła się ode mnie.
- Wiesz.. Muszę Cię przeprosić. Niepotrzebnie namawiałem Cię do tego. Opowiedziałabyś mi tą historię, kiedy byłabyś na to gotowa. Przepraszam - spuściłem głowę.
- Dobrze zrobiłeś Li - podniosła mój podbródek. - Lepiej, że wyjawiłam Ci to teraz, gdyż później miałabym coraz mniej odwagi - dodała.
- Więc nie jesteś na mnie zła?
- Jakże mogłabym być? - uśmiechnęła się lekko. - Jesteś najlepszym facetem na świecie i szczerzę zazdroszczę Zayn'owi, że może mieć takiego kogoś na własność.
- Niestety jemu to chyba wszystko jedno.
- Dlaczego tak mówisz? - zaciekawiła się.
- Był wczoraj u mnie. Całowaliśmy się, leżał na moich kolanach.. To wszystko było cudowne i najchętniej zatrzymałbym czas, ale.. Nakazał mi już nikomu więcej nie mówić o tym co nas łączy, a kiedy zapytałem, czy kiedykolwiek będziemy razem, odpowiedział, że nie wie. Tak jakby gówno go to obchodziło.
- Teraz tak gada. Nie przejmuj się Liam. Ciesz się tym co jest teraz. Ważne, że jesteście blisko. Przecież właśnie tego chciałeś?
- Tego chciałem, jednakże chyba za dużo sobie wyobrażałem - westchnąłem.
- Nie zamartwiaj się tym. - Przytuliła mnie mocno.
- Lily.. - odezwałem się z entuzjazmem.
- Co?! - spojrzała na mnie zaskoczona.
- Nie lubisz mieszkać sama, prawda?
- Nie lubię - pokręciła głową.
- Pani Miller również, wiesz, ta moja sąsiadka. Może bym z nią porozmawiał i zamieszkałybyście razem? Kobieta wcale nie ma małego domu. Pomagałabyś jej przy zakupach czy sprzątaniu, a w zamian miałabyś kogoś do towarzystwa i blisko do mnie - uśmiechnąłem się szeroko.
- Liam.. Nie chcę komuś wchodzić w życie z buciorami. To nie jest dobry pomysł.
- Jutro postanowię z nią porozmawiać, ale już wiem, że na pewno się zgodzi - odparłem.
- Jesteś szalony - zaśmiała się.
- I za to mnie lubisz - uniosłem jedną brew do góry.
- A kto powiedział, że w ogóle Cię lubię?
- Jesteś niewdzięczna - trzepnąłem ją z poduszki.
 Uwielbiałem w niej to, że mogliśmy rozmawiać na zupełnie poważne tematy, a zaraz potem wygłupiać się w najlepsze, jakbyśmy mieli co najmniej 5 lat. Ta dziewczyna jest dla mnie jak siostra.
- Późno się zrobiło. - Na jej twarz wstąpił grymas, kiedy zobaczyła, że zegar wybił godzinę 22.
- Czas ze mną Ci tak szybko leci - uśmiechnąłem się cwaniacko.
- Skromności to Ty nie masz w sobie ani troszkę - szturchnęła mnie, wstając z łóżka.
 Odprowadziłem ją na dół. Musnęła mój policzek i opuściła mieszkanie.
- Mogę widzieć kim była ta dziewczyna? - Usłyszałem za sobą Nicolę, która opierała się o framugę drzwi, krzyżując swoje ręce na klatce piersiowej.
- Przyjaciółka - odpowiedziałem szybko.
- Dlaczego łączy was tylko przyjaźń? Przecież to świetna kandydatka na twoją dziewczynę! - wybuchnęła.
- Gdybyś tylko wiedziała.. - mruknąłem  do siebie pod nosem.
- O czym? - zapytała. Widocznie usłyszała co powiedziałem.
- Niczym ważnym - uniosłem kąciki ust do góry i wróciłem do swojego pokoju.
 O mało co nie dowiedziała się prawdy. Ale przecież jej się ona należy. Jesteśmy rodzeństwem i powinniśmy wiedzieć o sobie wszystko, a już na pewno akceptować siebie takimi jacy jesteśmy.
 Niestety jednak nie mam na tyle odwagi, by powiedzieć rodzinie o mojej orientacji. Dużo jeszcze czasu upłynie za nim im się do tego przyznam, gdyż muszę oswoić się z tym wszystkim.
 Zaraz po wzięciu prysznica, poszedłem od razu do łóżka. Dzisiejszy dzień mnie straszliwie wykończył.
 Obudził mnie mój dzwoniący telefon. Po wzięciu go do rąk, okazało się, że to Horan próbuje się ze mną skontaktować i to już drugi raz.
- Halo? - odezwałem się zachrypniętym głosem.
- Nie będę dzisiaj na Ciebie czekał, idę po Gabrielle - odparł.
- Jak chcesz.
- Do zobaczenia w szkole - rzucił i rozłączył się.
 I znów to samo. Zlewa mnie dla niej. Ile do cholery jasnej można przebywać z dziewczyną?! Łazi za nią jak piesek. Niedługo nawet na próby nie będzie przychodził, bo przecież po co?!
 Dość Payne, chyba trochę panikujesz - mówiłem do siebie i potrząsnąwszy głową, zszedłem na dół skosztować śniadania.
 Do szkoły ruszyłem samotnie. Zaraz po wejściu do gmachu szkolnego, nie naskoczyła na mnie Danielle. Nie pomachała do mnie nawet, kiedy mnie ujrzała.
 Coś czuję, że ten dzień nie będzie należał do tych najlepszych..
 Podążyłem do swojej szafki, a następnie udałem się pod klasę, gdzie stali Mazzi i Andy.
- Co tam chłopaki? - zaczepiłem ich.
- Och, jednak się do nas odezwałeś - zlustrował mnie od góry do dołu
Samuels.
- Dlaczego miałbym tego nie zrobić? Jesteście moimi kumplami - wzruszyłem ramionami, przyglądając się im.
- Chyba już nie - rzucili i oddalili się ode mnie.
 Usiadłem pod klasą i spuściłem głowę w dół. Zaniedbałem ich, po raz kolejny. Jestem dupkiem i kretynem. Tak bardzo skupiłem się na sobie, że stałem się egoistyczny, chamski i totalnie olałem swoich znajomych. Nawet Danielle, której przecież nie można winić za uczucia do mnie.
- Co masz taką minę? - obok mnie zjawił się Harry.
- Nieważne.
- Mi nie powiesz? Kumplujemy się przecież - szturchnął mnie.
- Nic mi nie wychodzi, rozumiesz? Ludzie zaczynają mnie zostawiać. Spójrz na blondynka. Ostatnio prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiamy. Cały czas jest z Gabi. - Skrzywiłem się na dźwięk wypowiedzianego imienia.
- To nie jego wina - zaśmiał się. - Zakochał się chłopak. Odczekaj trochę. Oswoi się z tym wszystkim i znów zaczniecie ze sobą przebywać - dodał.
- Jasne, kiedy to nastąpi? Za tydzień? Miesiąc? A może za rok? - zmarszczyłem czoło.
- Nie przesadzasz troszeczkę?
- Mam zły dzień - westchnąłem.
- Jak Louis. Odkąd go zobaczyłem wciąż narzeka i łazi z spuszczoną głową. Nieźle się dobraliście - skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej.
- A jemu co jest? - zaciekawiłem się.
- Problemy w domu. Ja już nie wiem co mam mu zaradzić  - wzruszył ramionami.
- Może ja spróbuję z nim porozmawiać? - spytałem.
- Jeśli chcesz, to próbuj - odparł i wstając, uśmiechnął się do mnie, a następnie oddalił się.
 Niall'a nie było na pierwszej lekcji, więc siedziałem sam. Andy oraz Mazzi ani razu nawet na mnie nie spojrzeli. Cóż.. Zasłużyłem sobie na takie traktowanie.
 Kiedy usłyszałem dzwonek, leniwie wyszedłem z klasy. Usiadłem na jednej z ławek, znajdujących się w korytarzu. Obserwowałem ludzi, a wśród nich poszukiwałem Tommo, by móc z nim porozmawiać. W końcu go zauważyłem.
- Hej Lou - klepnąłem go w ramię.
- Cześć Liam - zdobył się na uśmiech.
- Widzę, że oboje mamy kiepskie humory - odrzekłem.
- High five - uniósł dłoń do góry, a ja przybiłem mu piątkę.
- Może chcesz pogadać? - spojrzałem mu w oczy.
- Nie Li. Nie chcę litości z twojej strony, przepraszam - spuścił wzrok i odszedł.
 Chyba będę musiał pogodzić się z tym, że każdy dzisiaj mnie zlewa i nikt nie potrzebuje mojego towarzystwa. Przez całą przerwę siedziałem sam, przyglądając się każdemu, kto koło mnie przeszedł.
 Na drugiej lekcji łaskawie zjawił się Horan. Nie chciałem z nim jednak rozmawiać, dlatego usiadłem w pojedynczej ławce, ani razu nie spoglądając w jego kierunku.
- Co tam? - zaczepił mnie, kiedy wyszliśmy z klasy.
- Świetnie, a u Ciebie? - zdobyłem się na sztuczny uśmiech.
- Równie dobrze jak u Ciebie. Cieszę się, bo myślałem, że jesteś na mnie zły. Dobra, lecę do Gabrielle - powiedział i oddalił się.
 Zawsze wyczuwał, że coś jest nie tak, a dziś tego nie zauważył? A może zwyczajnie nie chciał? Spytał co u mnie, choć wcale go to nie ciekawiło. Chciał tylko wiedzieć czy jestem na niego zły. Powinienem był mu wszystko wygarnąć.
*~*
 Dzień w szkole w końcu dobiegł końca i mogłem wrócić do domu. Oczywiście drogę odbyłem po raz kolejny samotnie, bo każdy może domyślić się, gdzie powędrował Nialler.
 Jako że miałem trochę czasu do próby, zjadłszy obiad usiadłem przed telewizorem, wyciągając nogi na stół. Chwyciłem pilota do rąk i zacząłem skakać z kanału na kanał, przekonując się, że nie emitują o tej godzinie nic, co przykułoby moją uwagę.
 Jak zawsze nie mogłem zbyt długo sobie odpocząć, bo zaraz ktoś dobijał się do drzwi. Leniwie wstałem z kanapy i podążyłem do drzwi.
----------------------------------------------------
 Od autorki: Czeeść kochani! Pierwsze co chciałabym powiedzieć to.. Dziękuję. Za te grubo ponad 18 tysięcy wejść i tak wiele komentarzy, które zostawiacie pod rozdziałami, a jest już ich 30, wow! :)
 Druga rzecz.. Dziękuję 1D, którzy wczoraj mieli swoje święto. 23lipca.. Gdyby nie oni, na pewno by mnie tu nie było, nie byłoby tego opowiadania i kto wie, czy jeszcze bym istniała. Nie będę się rozpisywać, ale DZIĘKUJĘ im za wszystko :')
 W rozdziale panuje smutek, u mnie na twarzy również, a w dodatku i na niebie. Nie ma słońca i same szare chmurki :c No cóż, mam nadzieję, że rozdział wam się podoba! Have a nice day x

W tym związku to Zaynie robi za dziewczynę :D

17 komentarzy:

  1. Nie zawsze musi być wesoły rodział !
    Pisz dalej ,bo nie mogę się doczekać następnego :) !

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, zresztą jak zawsze ♥
    Widzę, że nie tylko mi pogoda psuje humor :)
    Czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  3. mysle ze to bedzie Zayn <3 ale moze Lou .. juz sama nwm xd
    zamulilas mnie troche tym rozdzialm ale wybaczam ci :*
    czakam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny ;)
    szkoda że żadnego Ziama nie było <3 kkckckc ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. skldhskghdjsgdhasfhd cudny rozdział <33 ciekawe kto tam przyszedł, stawiam na Lou

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham cię za tego bloga x

    OdpowiedzUsuń
  7. REWELACYJNY. ♥

    Na Zawsze Twoja

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooo sweet rozdział choć trochę smutny ale i tak wspaniały :D

    OdpowiedzUsuń
  9. a ja ci powiem, że lubie takie smutne rozdziały... też mam dzisiaj gorszy dzień ;// jak Liam chodzę ze spuszczoną głową i wszyscy mnie zlewają ;_; Nikt nie czyta mojego bloga... itp.. ;/ najlepiej by było jakby mnie już nie było ;( ...
    Ale tak poza tym to rozdział mi się BARDZO podoba <3 Czekam na nexta i zapraszam do mnie --> http://kate-onedirection-onlt-time-will-tell.blogspot.com/ (już szósty rozdział i coraz mniej czytelników ;/) kicha... :'(

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękny jak zawsze :)


    theseconfworld-niamhayne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda że nie było ziam'a,ale i tak jest wspaniały! ;) <3

    OdpowiedzUsuń
  12. brakowało mi Ziama ;c mimo to rozdział zajebisty chodź smutny ;c

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham twojego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Super piszesz !
    Napisz książkę ;)
    Czekam na szybkiego nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Super rozdział jak zawsze ;) nich Ziam wróci w następnym rozdziale ;D <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Super rozdział :)
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń